To przeciez samo zło. Siedlisko brutalnych gier, złodziej czasu i zbędny gadżet. Biłam się z myślami, rozważałam przeróżne za i przeciw, po czym stwierdziłam, że próba nie strzelba – trzeba spróbować, żeby się dowiedzieć. Teraz już wiem.
Tablet dla dziecka kupić warto bez dwóch zdań. Urządzenie to zupełnie zmieniło komfort naszego życia jeśli chodzi o Ivka. Otóż fakt, że można naszej młodej latorośli zawsze i wszędzie postawić przed nosem jego ukochaną Pepę w strategicznie istotnym momencie wkładania do buzi łyżki z zupką pomidorową, okazał się w naszym przypadku zupełną rewolucją. Stawiamy mu przed nosem tablet, zapuszczamy będącą ostatnio na topie „Podróż za jeden uśmiech” i sprawa zostaje załatwiona bezboleśnie – chłopak natychmiast wsiąka w świat przygód Poldka i Dudusia wcinając przy okazji gładziutko łychę za łychą. Nie ma znaczenia czy jest to kuchnia, łóżko, taras czy stół jadalny. A kiedy mama musi pilnie przypudrować nochal przed wyjściem, a Ivek zupełnie nie jest zainteresowany stosem zabawek czekających na niego ochoczo w kojcu, wspomniane tabletowe hity potrafią w sekundę zamienić rozwścieczoną bestię w grzesznego chłopczyka.
Nie zliczę ileż to już razy wzdychalismy z Mężem, że nie wyobrażamy sobie w chwili obecnej podróży z Ivkiem bez naszego tabletu. Otóż problem polega na tym, że Ifcio owszem, lubi jeździć samochodem i podziwiać widoki, ale tylko przez pierwsze pół godziny. Później dopada go nieznośna nuda i gorycz istnienia.
W zamierzchłych przedtabletowych czasach przeważnie kończyło się to przymusowym postojem z bolącymi od krzyku uszami. Bywało, że na miejsce przyjeżdżaliśmy na późną kolację zamiast na wczesny obiad. Wszystko to zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po zakupie tabletu i wgraniu kilku ulubionych przez Ivka pozycji filmowych i muzycznych. Teraz w aucie mamy grzecznego synala, w zamian za co znamy na pamięć wszystkie dialogi z Pepy, Podróży za jeden uśmiech i kilku innych cieszących się ostatnio u niego popularnością szlagierów.
Vigeland Park – Oslo
A gdy już NIC się nie da zrobić, gdy Ivek z uśmiechniętego chłopczyka zamienia sie w coś pomiędzy Marią Callas podczas wykonywania górnych partii Traviaty a rozwścieczonym tygrysem, gdy uszy puchną a nasze nerwy trzeszczą ostrzegawczo, jest coś, co w magiczny sposób przywraca błogą ciszę i uśmiech na twarzy naszego pierworodnego. Jest to (ciiii….) gra „Fruit Ninja”. Szmira jakich mało, ale nasz Iventy po dostaniu do łapek tabletu z włączonym Fruit Ninja natychmiast zapomina o swojej histerii i zanurza sie na kilka minut w fascynujący świat przecinanych małym paluszkiem arbuzów i pomarańczy. Te kilka minut wystarcza zazwyczaj do wytrącenia go z poprzedniego stanu i powrót do normalnej egzystencji.
No wiec tablet okazał się strzałem w dziesiątkę. Mały i lekki, a jednocześnie z dużym ekranem. Wygodny i zawsze pod ręką. Pracuje na bateriach przez wiele godzin i nie narzeka. Robi co ma robić sprawnie i bezproblemowo. Internet LTE działa błyskawicznie – znacznie szybciej niż nasz stacjonarny w domu. A gdy nasz domowy internet na cudownych światłowodach zwalnia do prędkości ślimaka albo z jakiegoś magicznego powodu zupełnie odmawia współpracy, nasz tablet bez narzekania udostępnienia połączenie Internetowe (tanie jak przysłowiowy barszcz) reszcie naszych komputerów i telefonów. Działa na Ivka jak ulubiony miś.
Wada? Niestety nie chce sie rozdwoić. Już myślimy o zakupie następnego, aby uniknąć wojny domowej.
Sam tablet jednak okazał się urządzeniem niepełnym. Po zakupie, mimo oczywistych zalet, nie wykorzystywaliśmy go nawet w 30% tak, jak to się dzieje teraz. Przebijali się do swojej obecnej pozycji pomału, aż nagle – nastąpiła rewolucja!
O tym, co sprawiło, że tablet z drogiego i delikatnego gadżetu zamienił sie w pełni funkcjonalne i komfortowe urządzenie jakim obecnie jest – w następnym odcinku.
37 komentarzy
Ja się długo przymierzałem do tableta dla siebie i w końcu jak zakupiłem, to przeżyłem okropne rozczarowanie. Okazało się, że tablet nie jest niczym więcej niż właśnie zabawką dla dzieci. Pytaniem nie jest po co kupować dziecku tablet, ale po co kupować tablet komuś, kto dzieckiem nie jest? :)
Ja przyznaję bez bicia, że moje posty i wiele innych spraw dot.bloga powstaje właśnie na tablecie :-)
Ja próbowałem wielokrotnie i tylko jak padnie mi laptop, korzystam z tableta do takich ekstremalnych sportów, jak pisanie na nim postów :) Nawet z klawiaturą jakoś mnie nie przekonał.
Mój syn otrzymał tablet w prezencie od dziadków. Prezent nie był uzgodniony z nami i uważam, że jest zbędny. Niestety, nasze dzieci zamykają się w pokoju i każdą wolna chwilę spędzają przy tablecie. Trudno nad tym zapanować bez zabierania i wydzielania w odpowiednich godzinach owego tabletu. Poza tym jestem jednak zwolenniczką zabawy na powietrzu, gier planszowych, bajek czytanych lub słuchanych – choć jednoczesnie wiem że od elektroniki nie uciekniemy. Choćby dlatego że dzieci w szkole, które mają wszystko począwszy od smartfona na x-boxie kończąc, wymuszą krytyką i brakiem poważania dla naszych dzieci, takie zakupy. Widzę także nas, rodziców zalegających z komórkami, wszechobecnego telewizora i teraz na dodatek, dzieci albo przed x-boxem albo z tabletem w ręku. I wiecznie „Mamo, mogę zagrać??”, albo kolegów odwiedzających tylko po to, żeby zagrać. Co do podróży to jednak udało nam się jak dotąd podrózować bez gadżetów. Wystarczył zakup na drogę całkiem nowych, fajnych zabawek, które umilały podróż nawet na Lazurowe Wybrzeże. Teraz pewnie będzie płacz, za tabletem :) Kończąc swój wywód na temat tabletów uważam, że jedzenie przy oglądaniu bajek to błąd, przede wszystkim dlatego, że dziecko nie rejestruje ani tego, że je, ani smaku potraw. Jednak jedzenie powinno być swojego rodzaju celebracją. Ale rozumiem też chęć ułatwienia sobie życia, też popełniam różne błędy, żeby mieć chwilę spokoju :) Pozdrawiam!
Uważałabym z tym tabletem :/ Sami popadliśmy kiedyś w ten wielki szał i uważaliśmy to za największe odkrycie roku. Jednak okazało się, że nasza latorośl została obdarowana opóżnionym rozwojem mowy, a wszelkie tablety, jutiuby i inne dobrodziejstwa współczesnego świata nie są absolutnie pomocne w leczeniu tego ustrojstwa :/ Teraz, gdy gość jest przyzwyczajony do wczesniejszych udogodnień , wie kim jest świnka peppa i jej rodzice, zna strażaka sama i piosenkę o Ukim, nie jest tak łatwo odzwyczaić go od tego. MAŁO TEGO ! Przyzwyczailiśmy gościa też do spożywania posiłków z owym tabletem, z racji jego dość specyficznej diety, która nie do końca mu podchodziła. I co teraz??? Teraz facet nie bardzo chce zjeść bez bajki czy piosenki :( A moim zdaniem to wcale nie jest dobre rozwiązanie. I staram się go teraz oduczyć tego, co sama mu kiedyś zaproponowałam jako „fajne”. No i najważniejsze.. dopiero niedawno ( a niby taka oczytana byłam) dowiedziałam się, że dzieci do 2 r.ż. nie powinny W OGÓLE oglądać tv, bajek, itp. Po 2 r.ż mogą to robić do 15 minut dziennie :/ Uważajcie więc :) Trzymajcie się ! Wszystkiego dobrego !
Ivek często zajada z nami posiłki i obywa się
bez żadnych wspomagaczy. Nie zatracił też umiejętności oglądania
krajobrazu za oknem samochodu. Nie zawsze jednak chce ten krajobraz
oglądać przez 4 godziny – i wtedy tablet okazuje się niezastąpiony.
Z tabletem jest tak, jak z jedzeniem śliwek. Jak zjemy kilka to nam
smakują, dostarczają witamin i uśmiechu na ustach. Jak zjemy za dużo
skończymy na przysłowiowym kibelku z bólem brzucha. Ale z powodu kogoś,
kto zjadł za dużo śliwek i dostał niestrawności nie zakazujemy przecież
ich sprzedaży, prawda? Myślę, że do zbyt wielu rzeczy podchodzimy
skrajnie. Jak tablet, to znaczy że non stop. Albo wcale. A diabeł tkwi
moim zdaniem w umiarze.
Jako rodzice pilnujemy, by Ivek korzystał z dobrodziejstw cywilizacji (jak
zresztą ze wszystkiego) w umiarze i by się z nimi zaznajamiał a nie
uzależniał.
P.S. Pamiętasz może źródło, które podało, iż oglądanie TV przed 2 r.ż.. jest szkodliwe?
Zgadzam się z Tobą w 100%, dlatego teraz nie izolujemy syna od świata, które wypełnione jest mocno rozwijającą się technologią, ale bardzo staramy się zachować umiar. Borys ogląda „swoje programy” w ciągu w dnia w wymiarze większym niż 15 minut. Jednak zawsze mamy nad tym kontrolę. Źródeł jest wiele :) . Od naszej logopedki, poprzez lekarkę czy książki logopedów i psychologów dziecięcych. Jesli trafię na konkretny cytat pisany, podrzucę – dla ciekawostki, nie dla szyderstwa :) Polecam poczytać Panią Cieszyńską, ale nie zaczytywać się zbytnio, bo ona i jej metoda krakowska mimo wielu sukcesów są dla mnie zbyt skrajne. Ale za to fajnie wyjaśnia w swoich książkach dlaczego oglądanie tv i bajek szkodzi dzieciom. Wyjaśnia to od strony medycznej. Co prawda uważa, że dziecko nie powinno też słuchać radia :) dlatego nie we wszystkich punktach się z nią zgadzam. Ale zapoznać się z lekturą warto !
Moje zdanie przeczytałaś na blogu w synchronicznej notce;] Nie dziwi mnie używanie w podróży, choć we wszystkim trzeba umiaru.
zdecydowanie: UMIAR to w tym wypadku słowo-klucz :-)
u nas jeszcze nie ma takowych sprzętów i da się żyć :) no, ale skoro my tableta nie mamy, to i Zofia nie ma :P
zdecydowanie da się żyć ;-)
Hmm ja uważam, że to bardzo dobry i przydatny sprzęt, właśnie na kryzysowe momenty czy podróż. Sami w podróże tachamy laptopa lub turystyczny odtwarzacz dvd, przydałoby się coś lżejszego i bardziej funkcjonalnego. Dlatego pewnie w końcu kupimy też tableta. Popieram oczywiście umiar i ograniczanie tv dzieciom na tyle, na ile to możliwe. Mam dwójkę dzieci. Prawie 6 letnia Maja pierwsze bajki zaczęła oglądać jako 1,5 roczniak, była wtedy chora i potrzebowałam czegoś na ratunek, żeby kimnąć się kwadrans w ciągu nocy – miś uszatek nas uratował. Jako 2 latka zaczęła dostawać w prezentach płyty z bajkami, Dora, Świnka Peppa i tak poleciało. Ale zawsze bajki były za którymś tam miejscu za kredkami, książkami i spacerami. Nie wiem czy oglądała ich za dużo czy za mało, na pewno nie zaszkodziło jej – lubi czytać, jest kreatywna, potrafi bawić się z dziećmi oraz sama, lubi też oczywiście oglądać bajki :) Natomiast drugie moje dziecko, 3letni synek zupełnie inaczej odbiera bajki. I przesadziliśmy z nimi w tym przypadku. Tytus długo nie mówił i nie bawił się „normalnie”, nie rozumiał wielu rzeczy, nie skupiał uwagi, nie interesowały go zastępcze zabawki i zajęcia, kiedy się na coś uparł, ostatecznie można było go oderwać np od kontaktów, pralki, grzebania w kwiatkach, sypania sobie piasku na głowę – właśnie bajkami. I poleciały teletubisie, kitka i pompon, kubuś puchatek, raa raa, klub przyjaciół myszki miki, strażak sam, tomek i przyjaciele…zachwycona zauważyłam, że synek powtarza piosenki i fragmenty dialogów, a potem je odgrywa. Myślałam, że to krok do przodu, że zacznie się socjalizować, mówić, powtarzać codzienne czynności. Okazało się jednak, że to bardziej był krok do tyłu. Tytus zaczął mówić tzw. echolaliami, czyli jego próby werbalnej komunikacji polegały na powtarzaniu tego czego się nauczył np. „kołderka po” kiedy chciał swoją kołderkę itd. On rozbudował swoje słownictwo, opanował nie wiem kiedy alfabet, cyferki, kształty i kolory w 2 językach, zainteresował się też książeczkami, które wcześniej odrzucał, ale nawet pokazując zwierzątka na obrazkach opisuje je wyuczonymi na pamięć wierszykami z lulek.tv :/ Na dzień dzisiejszy, Tytus jest diagnozowany pod kątek Zespołu Aspergera, ale tak czy owak, prowadząca go pani psycholog powiedziała, że w jego wieku ( 3 latka ) bajka 15 minut dziennie powinna wystarczyć. A on ma detoks od bajek, żeby przestał powtarzać ich fragmenty bez sensu i bardzo często. I dodam, że nie siedział przed bajkami od rana do wieczora, on po prostu szybko się uczy, zobaczy coś 2 razy i już pamięta przynajmniej część piosenki czy wierszyka.
Tak więc, różnie bywa z tymi bajkami. Najlepiej dawkować je odpowiednio do wieku, zarówno poziomem bajki jak i czasem przy niej spędzonym. I obserwować dziecko, czy bajki nie stają się priorytetem wśród innych zajęć:) Pozdrawiam
„Najlepiej dawkować je odpowiednio do wieku, zarówno poziomem bajki jak i czasem przy niej spędzonym. I obserwować dziecko, czy bajki nie stają się priorytetem wśród innych zajęć:)” – Basiu – dokładnie! :-)
Dodam jeszcze, że TV nie spowodowało u synka Aspergera, ale w naszym przypadku namnożyły tych echolali i działają hamująco na rozwój.
Nie potrafię się przekonać do urządzeń bez klawiatury, a jednak tablet (może nie niezastąpiony, ale) bardzo pomocny. Umiar we wszystkim – nie można się nim bawić non-stop, czy tylko 5 minut i ani sekundy dłużej. Tablet i dziecko? To nic złego.
Ja jestem na etapie: nie kupię tabletu. Na razie w tym postanowieniu trwam.
Jak możesz tak publicznie się przyznawać do tego, że dajesz dziecku tablet żeby mieć chwilę spokoju, albo żeby zjadło obiad! To straszne! Nie dość, że się do tego przyznajesz, to jeszcze wcale tego nie żałujesz! I pewnie jesteś z tego powodu szczęśliva? ;))))))))))))
damn! I wyszło na jaw, że jestem tylko człowiekiem, a nie cyborgiem…
;-)
Mój półtoraroczny chrześniak jest chyba odmieńcem :D pomimo tego, że tabletów w domu ma kilka (no dobra jego rodzice i siostra mają :P) dłużej niż 5 minut przy nim nie zabawi :) w czasie wojaży samochodem woli oglądać inne samochody (kocha je! na sam widok aż się trzęsie :D), oglądać książeczki, podziwiać to co za oknem się dzieje lub po prostu spać i wcinak chipsy z króliczkiem ;) bajek nie ogląda, żadnych O.o jedynym programem przy którym zatrzyma się więcej niż 5 minut jest viva :D uwielbia też tańczyć ze mną na xboxie :D pierwsze co jak otworzy oczy to ciągnie swoja mamę za rękę na dwór. Uwielbia spędzać czas na dworze! W wakacje, gdy była piękna pogoda od rana do wieczora spędzał czas na świeżym powietrzu skacząc na trampolinie, grając w piłkę, bawiąc się w piaskownicy jeżdżąc swoim BMW na akumulator lub po prostu wjeżdżać furgonetką w kaloszach w kałużę po deszczu ;) czasem trudno było go wprowadzić wieczorem do domu- wchodził z płaczem :( :D
często się nim zajmuję i czasem chciałabym, żeby po prostu w spokoju obejrzał sobie ta Peppę czy cokolwiek innego ;) ale jak widać woli inne rzeczy ;) na baje będzie miał jeszcze czas ;)
Zuch chłopak!
Oczywiście żaden elektroniczny gadżet nie dorówna dobrej zabawie na świeżym powietrzu, piaskownicy czy grze w piłkę.
Chodzi tylko o to, że do niektórych niestety dochodzi to dopiero po 40-tce (lub później). Twój chrześniak załapał to po prostu intuicyjnie od pierwszych miesięcy życia. Gratuluję :)
Dzięki, dzięki! :)
Jak zabiorę Tymcia do WRO to dam Ci cynka ;) będziesz miała pretekst, żeby znowu odwiedzić swój Wrocław a chłopaki się poznają ;) (są chyba w tym samym wieku ;))
a tak w ogóle Magdo SZCZESLIVA uwielbiam Cię czytać ! tak jak już przeczytałam na jakimś blogu bronisz się treścią nie ukazując bardzo życia prywatnego a to mi się bardzo podoba. Nie tak jak jest innych blogach ;)
trzymaj się i ucałuj młodego!
Daga, <3! Dzięki za tak miłe słowa!
P.S. Zdecydowanie chłopaki będą się musiały poznać! :-)
Z mojej perspektywy wygląda to tak, że tablety, a właściwie bajki ogólnie rzecz biorąc, mogą mieć więcej skutków ubocznych niż zalet, jeśli chodzi o samo dziecko i jego rozwój, samopoczucie i zachowanie. I też trzeba o tym pamiętać. Plus potrafię w zasadzie znaleźć tylko jeden – spokój rodziców. Nie twierdzę, że spokój rodziców nie jest ważny, ale wadom też należałoby się przyjrzeć.
Jestem świadoma zagrożeń, które może wywoływać regualrne i długie oglądanie TV / bajek / gry komputerowe/ etc. Myślę, że umiar i zdrowy rozsądek to są klucze do odnalezienia sią w w tej materii. Materii, która zdecydowanie idzie do przodu i nie możemy tego negować – warto jednak dostrzec plusy postępu, którego jesteśmy świadkami / twórcami .
Ja jednak mimo wszystko jestem zdania, że im dłużej dzieci są wychowywane bez bajek i gier komputerowych, tym lepiej dla nich. Bo to w gruncie rzeczy łatwa, wciągająca i rozleniwiająca rozrywka.
W podróży tak, a poza tym? Polecam artykuł https://mamadu.pl/114103,dzieci-z-obsluga-tabletu-radza-sobie-lepiej-niz-z-wiazeniem-sznurowadel
Usuń z tytułu „Czy” oraz „?” a poznasz moją odpowiedź. Po co dzieci mają oglądać bajki na tablecie/telewizorze/komputerze? Dla komfortu rodziców? W Ameryce podają dzieciom leki uspokajające, żeby były grzeczne jak goście przyjdą. Kilka razy do roku jedziemy ponad 450 km w Polskę, bez tabletów z dwójką trzylatków – da się? Da się! W żłobku matka tak około 2 letniej dziewczynki, zgłosiła się do dyrekcji z pretensjami, że jej córka nie ma jak oglądać ulubionej bajeczki. Mówić nie umie, w pieluchę wali, smoczka w gębie, ale Pepe zna! Dla ścisłości moje dzieci oglądają telewizję – pogoda na TVN o 19:45. Jedzą same, ja się wtedy bawię tabletem i słyszę od nich coraz częściej, tata zostaw ten telefon.
Jestem przeciwnikiem telewizji, tabletów, telefonów dla dzieci do 5 roku życia, i już! Ciesz się, że nie masz bliźniaków, bo musiałbyś kupić dwa tablety.
Bartłomieju, bije od Ciebie dość daleko posunięty radykalizm. Nie zgodzę się z Tobą, wybacz. Co więcej, uważam, że wybitnie agresywnie podszedłeś do tematu. Mam wrażenie, że brak telewizji nie ustrzegł Cię przed agresją słownych wypowiedzi.
P.S. Z chęcią przygarnę bliźniaki. A i tablety by się dla nich znalazły.
Sama rozpoczęłaś dyskusję nadając taki a nie inny tytuł postowi. Co do agresji słownej, to nie to było moim zamiarem i źle to odebrałaś. Jeżeli czujesz się urażona to przepraszam. Bliźniaków nie oddam, tablety sam przygarnę.
A rozwijając moje zdanie w temacie, to tak uważam, że danie dzieciom tabletów lub oglądanie telewizji im szkodzi. Powie Ci to każdy psycholog dziecięcy. Tablet daje Ci chwilę wytchnienia, ale wiem z doświadczenia własnego (będzie o tym wpis u mnie na blogu), że to się zemści, bardzo zemści. Zazwyczaj zaczyna się od chwili, a potem pojawia się złudne uczucie, że nic się nie dzieje, mam grzeczne dziecko, bo nie krzyczy, no i ogląda coraz dłużej, bo z 10 minut robi się godzina. Ale za to jaki spokój! Dziecko w tym wieku potrzebuje przede wszystkim kontaktu z dorosłym, żeby nauczyć się mówić, jeść samo i ogarnąć się samo (nocnik). No i jeszcze mamy coś takiego jak „bunt dwulatka” i własnie to jest najgorszy okres na danie tabletu. To jest to samo co smoczek. Dałabyś 3-4 latkowi smoczek żeby się uspokoił? Bo tablet dajesz. To od ciebie należy czy się do tego przygotowałaś i sprawdziłaś a potem podjęłaś decyzję – to będzie twoja decyzja.
P.S. Jestem zwolennikiem teorii, że każdy wychowuje dzieci po swojemu – i to jest piękne. Jeżeli zaś wypowiadasz się w przestrzeni publicznej, możesz spotkać się z krytyką, a ode mnie tylko z moim, osobistym zdaniem, które nie ma zamiaru nikogo urazić, a jedynie wyrazić moją osobistą opinię. Ta opinia może się znacznie różnić od Twojej lub innych.
Ale z jakiego to powodu dziecko, któremu zdarza się czasem oglądnąć bajkę na tablecie ma nagle nie potrafić samo zjeść czy nie nauczyć się mówić? Coś mi się wydaje, że próbujesz udowodnić swoją teorię katastroficznymi wizjami – bo dobrze działają na wyobraźnię. To tak, jak z tymi Twoimi rodzicami w Stanach dających dzieciom środki uspokajające przed wizytą gości. Bzdura, ale jak fajnie się ją powtarza! Szczególnie, że to daleko te Stany. A ma tyle wspólnego z rzeczywistością co opinia, że w naszym kraju rodzice dają dzieciom wódkę, żeby nie płakały w czasie snu.
Jak sam zauważyłeś każdy wychowuje dzieci po swojemu. Jedni na coś pozwalają, inni tego samego zabraniają, wszyscy jednak z niezłomnym przeświadczeniem o własnej słuszności.
Trzeba jednak pamiętać, że niezależnie od wszelkich dyskusji i udowadniania sobie racji z takiej czy innej ambony wychowanie jest procesem z bardzo odroczonym wynikiem. Nie widać od razu co i jakie skutki przyniesie w bliższej i dalszej przyszłości – więc można sobie bezpiecznie dyskutować. Myślę jednak, że niezależnie od rozmaitych teorii na ten czy inny temat, jednym z czynników realnie szkodzących w wychowaniu dzieci jest radykalizm w podejściu do owego wychowania.
Wzbogacone środowisko stymuluje rozwój mózgu i wpływa korzystnie na inteligencję dziecka (patrz badania rozpoczęte kiedyś przez Marka Rozenzweiga i kontynuowane w rozmaitych formach do dnia dzisiejszego). Chodzi tylko o to, by owych form stymulacji dostarczać odpowiednio i we właściwych ilościach. Tu właśnie rola rodziców, aby zapewnić dziecku środowisko w miarę możliwości optymalne i bogate w różnorodne formy stymulacji (łącznie z emocjami oczywiście). Bez przesady w żadną stronę, ale i bez jakichś sztucznych zakazów.
Jeśli zakazywalibyśmy dzieciom wszystkiego, co nowe, dalej bawiłyby się patyczkiem i obręczą. Co nie byłoby zresztą jakimś wielkim nieszczęściem, pytanie tylko po co? Dziecko należy uczyć świata i radzić sobie z nim w odpowiedni sposób. Cóż z tego, że zabronimy maluchowi kontaktu z tym czy owym? Lepiej jest go przecież nauczyć jak to robić, zamiast zabraniać. W innym wypadku zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że taki odizolowany od świata maluch w wieku kilkunastu lat zetknąwszy się z owymi zakazanymi owocami i w braku wyrobionych odpowiednich wzorców zachowania zachłyśnie się nimi z nieprzyjemnymi konsekwencjami.
Moje wypowiedzi odnoszą się do twojego postu, a w nim:
– samodzielna nauka jedzenia?
– naprawdę smoczek byłby tańszy.
To jeszcze jeden cytat, tym razem z twojego komentarza:
– tabletem wzbogacamy środowisko, dając dziecku do ręki tępe gry. Skończmy tą dyskusję, ponieważ żadne z nas nie przekona drugiej strony. Co do trzymania dzieci pod kloszem, to moje dzieci mają styczność z techniką. Myślisz, że nie rozmawiają z dziadkami przez telefon albo Skypa? Myślisz, że nie mam w domu tabletu czy laptopa? Czy myślisz, że 6-latek nie nauczy się obsługi tabletu? Czy naprawdę 2-3 latek potrzebuje tabletu do pobudzenia swojego rozwoju? Mi, jako ojcu po prostu szkoda czasu, który tak małe dziecko, spędzi oglądając bajkę czy bawiąc się tabletem zamiast bawić się ze mną. Uważam, że dawanie dziecku takiego urządzenia lub pozwalanie na oglądanie bajek małemu dziecku jest drogą na skróty. Sam chętnie bym dał bym chłopakom telefon i w spokoju dokończył pisanie posta na mojego bloga, ale wole się z nimi bawić czy nawet poczytać książeczkę. A czy przypadkiem nie jest to wpis sponsorowany?
No i znowu próbujesz udowodnić cos, co nie ma miejsca. Mimo Twoich katastroficznych wizji Ivek nie ma jakoś problemu ani z samodzielnym jedzeniem ani z emocjami. Nie brak mu też czasu na spędzanie go z rodziną, spacery czy zabawę tradycyjnymi zabawkami. Przeczytaj sobie inne wpisy na blogu to może wyjaśni Ci się, że zapoznawanie sie z techniką nie stanowi wyłącznego zajęcia Ivka, jak to próbujesz usilnie sugerować.
Wychowywać dzieci można na wiele sposobów i każdy wypracowuje swój. Problem polega na tym, że jeżeli ktoś postępuje inaczej niż Ty to najwyraźniej czujesz się w obowiązku go skarcić i pouczyć.
Piszesz, że się nie przekonamy? Ależ oczywiście, że nie. Głównie z tego powodu, że na moim blogu nie przekonuję ludzi do niczego. Służy on wyłącznie dzieleniu się własnymi doświadczeniami i przyjacielskiej dyskusji, a nie wymądrzaniu się. Przyłączyłeś się do dyskusji od początku pouczając innych – a to zachowanie raczej aroganckie niż budzące szacunek czy zaufanie do rozmówcy.
Temat uważam za zamknięty.
Jestem przeciwnikiem telewizji, tabletów, telefonów dla dzieci do 5 roku życia, i już! Również temat uważam za zamknięty. Nie chcę nikogo pouczać tylko również dzielę się swoim doświadczeniem. Moje odpowiedzi w tej dyskusji głównie odnoszą się do krzykliwego tytułu „Czy tylko wyrodne matki kupują dziecku tablet?” niech każdy sobie sam rozsądzi.
P.S. To moja ostatni odpowiedź w tym wątku. Do zobaczenia w innym.
Ja też.
Ciągle tylko na youtubie : świnki peppy dla dzieci,wesołe autka .
Jako technokrata potwierdzam – stosowany umiejętnie przydaje się. Poza tym – nie oszukujmy się – nie unikniemy tego. Lepiej, żeby dziecko nauczyło się obsługi nowoczesnych urządzeń pod moją kontrolą niż później było przez tego „szatana” zacofane.
„Lepiej, żeby dziecko nauczyło się obsługi nowoczesnych urządzeń pod moją kontrolą niż później było przez tego „szatana” zacofane.” ”
Z ust mi to wyjąłeś!
Powierzenie dziecku laptopa wymaga i zaufania ale też wymaga od rodzica kontroli. Kupiłam dziecku laptop https://www.mediamarkt.pl/notebook-asus-vivobook-f550ldv-xo986h,id-969595 A mąż poblokował wejścia na nieodpowiednie strony. Synowi wydzielamy czas na granie, Bo przecież kupiliśmy laptop z przeznaczeniem do nauki. I tego się trzymamy.