Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, że partnerstwo to prawdopodobnie jedna z najtrwalszych i jednocześnie najtrudniejszych symbioz świata! Są takie momenty, kiedy mam wrażenie, że z moim małżonkiem nie wytrwam ani dnia dłużej, jak dzisiaj :D ;-)
Po Waszych mailach wnioskuję, że w tej symbiozie bywa tak, że brakuje cierpliwości, zrozumienia i dystansu jednej i drugiej stronie, a łatwo jest się wtedy zapomnieć i rzucać sobie do gardeł. A później, jak gdyby nigdy nic, następuje klasyczna odwilż i możemy sobie z dziubków spijać, aby za jakiś czas znowu do tych gardeł sobie skakać ;-) I tak w kółko :D
Jednak, gdy zastanowiłam się dłużej, w jakich momentach przychodziła ta odwilż i jak to się stało, że trwała ona dość długo, to drogą dedukcji doszłam do wniosku, że prawdopodobnie wiem, o co w tym wszystkim chodzi! Żeby nie było – do tego punktu jest cholernie łatwo dojść, ale jak to jedna z Was zauważyła pod jednym z archiwalnych postów – co z tego, że wiesz, jak dojść do tego punktu, skoro tak łatwo jest z tej ścieżki zboczyć i wrócić do punktu wyjścia!
I ja się zgodzę w całej rozciągłości z tym twierdzeniem! Wybitnie trudno zgubić się w codzienności i ze zgodnej ścieżki nagle wejść w waleczne tony. Ja to doskonale znam z autopsji! ;-) Ale, gdy przypominam sobie, jak to się stało, że udało nam się ostatnio całkiem długo wytrwać bez wojny, to wiem, że to była zasługa kilku szczegółów, które cudnie się zgrały!
Dzisiaj wypowiem się jako kobieta i powiem, czego ja potrzebuję, aby czuć się świetnie i nie ziać ogniem! A są to szczegóły „niebelejakie” i w ostatnim czasie udało nam się je wszystkie tak zgrać, aby dni zgody było więcej niż dni spięć! ;-) Drodzy panowie, a wiem, że jest Was tutaj sporo, tylko czasami krępujecie się ujawniać – pomóżcie mi stworzyć taką męską listę, czego Wy potrzebujecie od kobiet, aby tym ogniem nie ziać w ich stronę. Może uda nam się stworzyć takie luźne kompendium zachowań, które warto wspólnie pielęgnować?! :-)
Do bycia zadowoloną kobietą nie ziejącą ogniem potrzebuję:
1. To jest zdecydowany numer jeden! Dałabym się pokroić za dwa dni w tygodniu, podczas których to on ogarnie dzieciaki z rana i da mi dłużej pospać!
Serio, takie dwa bardziej leniwe poranki robią robotę! Ja dosypiam, choćby to miało być tylko pół godziny, a On ogarnie to poranne marudzenie, walenie kupska w pieluchę i namawianie dzieci do śniadania. A później ja leniwie wstaję i budzę się do życia! Gdyby kawa wjechała na stół sama – wynagrodziłabym w dwójnasób! ;-)
2. Raz w tygodniu zagwarantowane godzinne posiedzenie w wannie!
O matko! To byłoby coś! Ostatnio mój M. przejął chłopaków a ja moczyłam się w tej wannie i moczyłam, aż prawie się w niej rozpuściłam! :D To niespieszne moczenie ciała w ciepłej wodzie z dodatkiem pewnej soli, która robi z mojej skóry alabaster! [niebawem napiszę coś o niej i paru innych moich odkryciach, które grosze kosztują]. A później niespieszne suszenie włosów i kolejne moje odkrycie – suszarko-lokówka! Japierdzielę, jak mogłam nie wiedzieć, że suszarko lokówki ogarniają włosy lepiej od fryzjera i w ogóle, że one istnieją! Aaaa!
No więc, takie godzinne posiedzenie w łazience raz w tygodniu, byłoby cudne! Wynagrodziłabym, ozłociłabym, ucałowałabym! ;-)
3. Wieczorne przytulanie
Słuchaj, drogi mężczyzno, gdybyś tak kiedyś znienacka położył dzieciaki spać, kiedy ona w tej wannie tak się relaksuje, a później zapalił świecie i zamówił jakieś sushi albo nalał wina. I ona by tak w ten półmrok weszła w szlafroku, taka cała zrelaksowana, pachnąca, to gdybyś zagwarantował jej taki wieczór, raz na jakiś czas, jak sił Ci wystarczy, to ona by cały następny dzień lewitowała nad ziemią! Miałbyś to jak w banku! :D
Taki wieczór przy świecach, z filmem, dobrym winem i przytulaniem! Nie pogardziłaby! ;-)
4. Niespodziewane miłe słowa robią robotę!
Ja wiem, że to nie jest w naturze wielu mężczyzn. Skąd wiem? Bo mój małżonek urodził się z deficytem tej cechy w 100%, ale ostatnio próbuje ją wskrzeszać i raz po raz rzuci miłym słowem. Dzisiaj na przykład skomplemencił ;-) mnie tym, że mam puszyste włosy! Dla jednych banał, a dla mnie nie! To jakby zdobycie Mont Everestu w tym względzie w jego wykonaniu! :D Kurde, ja każdy taki mini komplement pielęgnuję i do szufladki pakuję na później ;-) Pewnie dlatego wspomniał o tych włosach, bo to właśnie od niego dostałam tę suszarko lokówkę, i sobie przypomniał, że kupił coś a później na mojej głowie znalazł tego skutek ;-)
No i wiecie, ja dzisiaj pół dnia chodzę po domu i miziam się po głowie w nadziei, że nadal te włosy są takie puszyste i cudowne, jak mi powiedział. Pewnie od tego ciągłego miziania już puszyste nie są :D, ale oj tam oj tam. Komplement został zapamiętany i doceniony! ;-)
5. Drobiazg raz na jakiś czas! ;-)
Zaraz odezwą się Ci, że drobiazgi są nieważne, a liczą się tylko czyny i drobne gesty. I ja się z tym zgodzę, że gesty są ważne! Ale ja, dla przykładu, nie zapomnę, jak dwa lata temu mój mąż wybył na kwadrans z domu i kupił mi wiosną mały bukiecik stokrotek! Nie wiem, co w niego wstąpiło, ale to było tak miłe i tak zaskakujące, że jak widać pamiętam to do dzisiaj! :-)
Drogi mężczyzno. Raz na jakiś czas kup jakiś drobiazg, albo zrób jakiś drobiazg, który pokaże nam, że pamiętasz o tym, że od zawsze cieszyły nas te drobnostki.
Pierwszy rok naszego związku to był rok właśnie takich niespodzianek. Warto by było, aby z dwóch stron wskrzesić tamte zachowania! Ja też się postaram! ;-)
6. Słowa wsparcia i docenienie naszych starań
Pierwszy raz po powrocie mojego M. z ostatnich wojaży, usłyszałam od niego, że byłam dzielna, że dałam sobie ze wszystkim radę. Nigdy wcześniej tego od niego nie usłyszałam. Nie wiem, dlaczego. Prawdopodobnie dlatego, że nie miał w zwyczaju i nie wyniósł tego z domu. Jakiś czas temu suszyłam mu z tego powodu głowę i zapewne przypomniał sobie moje uwagi, które poczyniłam jakiś czas temu, że czuję się niedoceniana. Bo to, że on widzi, że ja się staram czasami nie wystarczy. Są takie momenty, kiedy takie słowne wypowiedzenie tego, że Wy panowie widzicie nasz wysiłek, też jest ważne!
Nie szczędźcie nam tego. My też postaramy się doceniać Wasz wkład w to, że dbacie o całą rodzinę i podejmujecie niemały wysiłek każdego dnia! Wiem, że my kobiety też pewnie zapominamy o wielu aspektach.
” Miłość to pomieszanie podziwu, szacunku i namiętności. Jeśli żywe jest choć jedno z tych uczuć, to nie ma o co robić szumu. Jeśli dwa, to nie jest to mistrzostwo świata, ale blisko. Jeśli wszystkie trzy, to śmierć jest już niepotrzebna – trafiłaś do nieba za życia. ” ♥
– William Wharton
Jesteście w niebie? ;-)
7 komentarzy
To 5 rzeczy jak w tytule czy 6 jak w tekście mamy dać? ;) Ja wiem, że do listy można ciągle dopisywać. Ostatnio miałem podobną rozmowę z żoną. Potrzebuję szacunku, docenienia, czułości i wolności. To są generyczne potrzeby i wierzę że można je skatalogować w zamkniętym zbiorze dla wszystkich ludzi na ziemi. To co różne to konkretne zachowania, których sami potrzebujemy (np wolność = wyjazd na weekend z kumplami na narty) lub o nie prosimy Was (np szacunek = wysłuchaj mnie proszę bez przerywania).
A ogólnie trzeba chcieć się wsłuchać w drugą stronę a nie tylko wywalać z siebie frustracje – to jest często bardzo trudne dla obydwu stron
ohhh, jak ja tęsknię za taką spokojną posiadówką w wannie… jeeeej…
i nie upieram się, że musi być godzinna, pół godzinki też by mnie uszczęśliwiło! :D
Oczywiście, najważniejsze są kobiece potrzeby… Facet ma robić to, ma robić tamto… a kobieta ma leżec, pachnieć i wymagać i oczywiście nic nie musi względem faceta – może co najwyżej chcieć…
Wyraźnie napisałam, że oczekuję, aby czytający mnie mężczyźni napisali, czego Wy oczekujecie od nas :-)
Czekam na sugestie!
Przepraszam, ze się uniosłem.
Jednakze od dłuższego czasu odnoszę wrażenie ze we wszelkiego rodzaju mediach kreuje się obraz związku/małżeństwa w którym facet ma spełniać wszelkie zachcianki swojej kobiety, a sam nie powinien oczekiwać/prosić o nic dla siebie. Powinien ewentualnie cierpliwie czekać aż kobieta łaskawie zgodzi się na to czy tamto. Bo przecież ta może nie mieć ochoty, podczas gdy facet powinien spełniać zachcianki zawsze.
Zgodzę się z Tobą. Ja czasami też wpadam w tego typu klimaty, ale nawracam się na dobrą ścieżkę.
Dzięki za komentarz :-) Męska perspektywa jest nam tutaj bardzo potrzebna.
Zgadzam się. Wystarczy otworzyć jakąkolwiek gazetę skierowaną do kobiet, czy inną stronę internetową, i ąż wali tym , że to ona ma wszystko brać , a niech tylko nie dostanie to wynocha z domu , koniec związku itp. Jak dobrze ze mimo prawie 38 wiosen nie mam tego na co dzień i nie muszę się z tym użerać. naprawdę takie zachowanie aż zniechęca do budowania jakiejkolwiek relacji.