Całkiem niedawno dostałam wiadomość od Sylwii, która prawdopodobnie płacząc nad klawiaturą swojego telefonu napisała do mnie maila. Bidula :( W sumie nie dziwię jej się, że chciała z siebie wyrzucić te wszystkie skumulowane emocje.
Czemu się nie dziwię? Bo gdy mieszkamy po drugiej stronie świata, jak Sylwia, swojego męża widujemy głównie wieczorami i weekendami (choć też nie w każdy weekend, bo mąż Sylwii często wylatuje w delegacje), ma się trójkę dzieci, żadnej rodziny na podorędziu i jeszcze do tego pracę, która bywa wyczerpująca, to można chcieć się komuś zwyczajnie wygadać i zrzucić z siebie ciężar codzienności.
Czasami bywa tak, że wygadanie się w obcym języku, mimo że znamy go perfekcyjnie, to nie to samo co wygadanie się po polsku. Kilka lat spędziłam na obczyźnie i powiem Wam, że zapłakać sobie po polsku to zapłakać po polsku. Ja mieszkając poza Polską miałam cholerny deficyt polskości, naszej wrażliwości i tego mi właśnie brakowało na obczyźnie. Marudzenie w słuchawkę mojej angielskiej koleżance to nie było to samo ;-)
Wracając jednak do sytuacji Sylwii: Sylwia ma dwójkę dzieciaków w wieku przedszkolnym i szkolnym. Jest masażystką. Poranki dedykuje swoim dzieciom, bo trzeba je porozwozić do szkół. Środek dnia ma zajęty przez pracę a następnie wieczory znowu dedykuje dzieciakom. Ze względu na to, że jej mąż wraca do domu późnym wieczorem a pracuje w korpo od samego rana, to mają bardzo mało czasu dla siebie. Większość rzeczy jest na jej głowie. Mąż stara się angażować w życie rodzinne, ale cóż on może? Skoro praca tak bardzo go absorbuje, a nie ma szans na jakiekolwiek zmiany, bo jest głównym żywicielem rodziny, a koszt życia w miejscu, w którym mieszkają obecnie, jest horrendalny. Co więcej, często dziwi jej się, że już nie jest taka jak była kiedyś i jej nie poznaje… (bez komentarza…)
Sylwia napisała:
Widzę, że masz dwóch małych chłopców, jak ja. Blogowanie już jest chyba Twoją pracą na pełen etat, co nie? A męża widujesz bardzo rzadko, bo często wylatuje? Wyprowadź mnie z błędu? […]
Powiedz mi proszę, jak Ty to robisz, że udaje Ci się wszystko pogodzić? Pracę, opiekę nad dziećmi i udany związek? […] Ja z moim A. widujemy się właściwie wieczorami, kiedy ja już nie mam siły otworzyć ust, aby poprowadzić jakąkolwiek rozmowę. Zazwyczaj kończy się na kłótni o drobnostkę. O seksie nie wspominając.
Jak ja się czuję? Jak trzydziestopięciolatka z 10 nadprogramowymi kilogramami, która jest zmęczona a widzi wokół siebie same zadowolone z życia kobiety, które jeszcze mają czas na jogging albo sztuki walki. Co jest ze mną nie tak? […]
Mail od Sylwii jest bardzo długi. Za jej pozwoleniem skróciłam go tylko do meritum, które uważam za clue tematu! Bo widzę w nim główne pytanie, które warto skonkretyzować:
Jak ogarnąć dwójkę albo trójkę i więcej dzieci, pracę, posprzątać chatę i jeszcze mieć codziennie ochotę na seks?
Bez pomocy z zewnątrz? Z mężem, który właściwie bywa w domu weekendami głównie? Ze wszystkim na głowie? Z dziećmi, które potrzebują nieustannych bodźców, mają zajęcia dodatkowe? Bez pomocy rodziny? I jeszcze, aby wyglądać jak Sharone Stone w kwiecie wieku?
Jest to nie-mo-kurfa-żliwe!
Chciałabym zdjąć z Sylwii ten ciężar, który widzę cholernie jej ciąży, bo ktoś jej wpoił albo zapomniał wyprowadzić z błędu, bo nie można być idealną matką w okolicznościach, w których ona funkcjonuje. Jest to niemożliwe, aby być zaprogramowanym na sukces żeńskim robotem, który pieje szczęściem, odnosi sukcesy w pracy, ma tyłek jak z najnowszego Shape’a i wybaczcie kolokwializm ale robi „lodzik za lodzikiem”, a na koniec ma jeszcze ma wypucowane wszystkie 4 kąty!
Nie da się. Jestem doskonałym przykładem na to, że pomimo zapieprzania na piątym biegu i nie dawania sobie taryfy ulgowej, zawsze ale to zawsze coś kuleje! A ja, w odróżnieniu do Sylwii, posiłkuję się często pomocą dla mojego najmłodszego Syna, który jest typowym High Need Baby, i mimo tej pomocy dalej nie wyrabiam na zakrętach! Pół roku temu odpuściłam treningi na siłowni, bo było mi ciężko wygospodarować czas na regularne wizyty. Dlaczego ciężko? Bo kiedy choroba dorwała moich chłopców a mój M. był daleko – daleko, to musiałam z czegoś zrezygnować, aby się zarżnąć się na amen!
Sylwia zapytała też, co robić, aby mieć ochotę na seks i być demonem w łóżku. Jeszcze 5 lat temu powiedziałabym, że to jest karygodne, co czytałam na niektórych forach, że kobiety nie mają siły na zbliżenia i zasypiają wieczorami wraz ze swoimi dziećmi. Dzisiaj określiłabym to jako całkiem standardowe zachowanie, że matka po dniu na pełnej petardzie marzy jedynie o poduszce i względnej nocy z kilkoma tylko pobudkami ;-)
Czyli, konkludując już:
co robić, aby 1) ogarnąć dwójkę, trójkę dzieci, 2) pracować, 3) mieć posprzątaną chatę i jednocześnie 4) mieć codziennie ochotę na seks?
Zejść na ziemię! :D I nie czarować się do jasnej cholery wybierając tylko dwa punkty z powyższej listy! Bo to największa bzdura, że wszystko da się w 100% pogodzić!
Ja wyszłam z założenia i doświadczenia, że nie dam rady ogarnąć wszystkich 4 punktów jednocześnie. Metodą prób i błędów ogarniam jednocześnie jedynie 2 punkty z powyższej listy. Reszta musi poczekać bądź ktoś inny musi mi w zaliczeniu tych punktów pomóc! ;-) Zdecydowanie wypada zwolnić, zdjąć z siebie trochę obowiązków i bardziej zaangażować w życie rodzinne swojego partnera albo innych chętnych członków rodziny.
Już kiedyś to pisałam, że .. chcieć niekoniecznie znaczy móc i przyznanie się do tego to żadna porażka! Przede wszystkim trzeba zejść na ziemię i szanować się, nie zarzynając w imię wyssanego z palca idealizmu…
P. S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję! :*
16 komentarzy
O tak – święta prawda!!!! Nie ma ludzi idealnych i potrafiących ogarnąć wszystko i będących jednocześnie ciągle uśmiechniętych.
Tzn są nazywają się nianie, pomoce domowe, kucharki, pokojowki ;)
Otóż to! Ja również mam podobnie: prowadzę działalność i codziennie kończę prace po 18, mam 2,5 letniego synka dla którego mam naprawdę mało czasu, wstaję w nocy tylko ja, chociaż nie jestem samotną matką ;) muszę ogarnąć chatę, pomyśleć co ugotować i jeszcze wieczorami pędzę do supermarketu po zakupy… Mam fajnego męża, ale niestety to tylko facet i wielu rzeczy nie rozumie, dlatego wieczorem po całym dniu pracy i wszystkich innych obowiązkach kiedy usłyszę od męża, że w domu jest bałagan, a lodówka jest pusta mam to głęboko w tyłku :D perfekcyjną Panią domu nie byłam, nie będę i nie chcę być, a jak mężowi przeszkadza bałagan to niech sam ogarnia, też ma dwie ręce i dwie nogi. Tak więc drogie Panie musicie być przede wszystkim dobre DLA SIEBIE :)
Lepiej bym tego nie ujela:-)
Masz świętą rację tylko właśnie mój związek sypie się przez ciągle pretensje męża i moje zmeczenie?A ja nie wiem co robić.
Myślę, że powinniście przede wszystkim usiąść, porozmawiać o waszych oczekiwaniach, jak to wygląda w rzeczywistości i spróbować wzajemnie się zrozumieć, a potem jakiś kompromis wypracować… Łatwo nie będzie na pewno, ale mam nadzieję, że porozumiecie się:)
Nie jesteśmy Siłaczkami na pełnym etacie! Wychowywałam 3 brzdąców, pracując zawodowo. Ale dom nigdy nie lśnił czystością. Wolałam się z dziećmi pobawić klockami, iść do parku albo czytać. Mój dom, moja twierdza, a jak się komuś nie podoba, niech nas nie odwiedza.
Drogie Panie! Bierzmy przykład z naszych mężczyzn i nie biczujmy się tak bardzo! Zawsze jest coś kosztem czegoś! Mozna wynająć sprzątaczkę, nianie , lub przeorganizować obowiązki! Nie zapominajcie o sobie, dbajcie o siebie! Nasze samopoczucie jest najważniejsze, bo w nawet nie posprzątanym domu wesoła mama i żona da więcej szczęścia rodzinie niż smutna, zmęczona kobieta w posprzątanym ! Pozdrawiam!
Drogie panie, proponuje nie skreslac pkt 4 i dorzucic do tego jeszcze ze dwa. Tak robie ja, matka trojeczki. Z dnia na dzien coraz bardziej moge angazowac moje dzieciaki do zajec domowych i maz juz nie pracuje na rozne dziwne zmiany, ale kiedys bylo kongo. I nie zostawiajcie seksu na koniec dnia-naprawde poza najmniejszymi dziecmi, ktore akurat moga miec drzemke, pozostale nie musza byc obserwowane nieustannie przez matke w czasie gdy ogladaja bajki. A naprawde bajki tez im sa potrzebne, podobnie jak nam seks do dobrego zwiazku!
Czytałam w jakiejś książce psycho, że człowiek może spełniać nie więcej niż 5 ról życiowych. Myślimy w tym miejscu, o poważnych rolach a tu chodzi o wszystko czym się zajmujemy. Jedną z takich ról pełnimy np posiadając psa, nie mówiąc już o dzieciach. Inna rola to np korzystanie z internetu, lub inne zainteresowanie jak np czytanie książek. Bycie dobrą przyciaciółką to kolejna rola. Więc pamiętajcie : tylko 5. Dalej jest to już niemożliwe. Wygląda na to, że matka dwójki dzieci, pracująca żona, gotująca i sprzątająca to już conajmniej 6 ról. I to jakich! Bez pomocy się nie obejdzie. Tylko z tym seksem jest problem. Bo jak tu się wyręczyć kimkolwiek. No chyba, że sam mąż się wyRĘCZY hihi ?
Ja nie pracuje, ale mysle o powrocie do pracy i nie mam pojecia jak to bedzie bo przy dwojce dzieci 3 i 8 lat nie wszystko umie pogodzic tez ;) do tego dom, ogrodek, pies, kot, krolik i żółw i mąż :p i tez nie zawsze mam blysk w domu i tez czesto zasypiam z dzieckiem i tez bardzo czesto nie mam ochoty na seks w momencie kladzenia sie do lozka u boku gotowego do, działania meza, ale z tej sytuacji udalo mi sie wybrnac inaczej :) czesto kochamy sie rano przed jego wyjsciem do pracy, dzieci spia a my po wszystkim mamy sile na caly dzien:)
Hmmm…jestem póki co w domu z młodszym dzieckiem (20 miesięcy). Starsze chodzi do przedszkola (4,5 roku) i przyznam szczerze, że właśnie nie ogarniam moich koleżanek potrafiących prócz dzieci, męża i domu ogarnąć jeszcze pracę zawodową i swoje hobby… Owszem ja mam swoje hobby (nawet dwa ;) ), ale zajmuję się tym jedynie wieczorami (i to nie zawsze), jak dzieci już śpią. Dom…no cóż staram się jak mogę, bo mimo, że często słyszę „daj spokój, dom to nie muzeum”, to potem po jakimś czasie zdarza się również „bałagan jest wszędzie, nic nie można znaleźć…”, bo niestety czasami i ja odpuszczam coś, bo zwyczajnie nie potrafię już ciągnąć wszystkiego. Nie wiem, jak robiła to moja Mama…i już się od Niej tego nie dowiem, ale Ona jakoś wszystko ogarniała (pracując zawodowo), choć faktem jest, że miała pomoc swojej Mamy i siostry. Ja mam tą pomoc od stosunkowo niedawna i jeszcze nie do końca potrafię z niej korzystać. Jednak lżej mi jest na sercu, jak czytam, że jednak nie tylko mnie dotyczą te problemy, więc bardzo dziękuję za ten tekst :)
Laseczki, bardzo polecam wrzucenie na luz! ja mam dzieci szkolne (7,9 lat) i z przyjemnością zawiadamiam, że życie moje jest o tyle łatwiejsze, że jak już dotrzemy do domu, zrobimy lekcje, wykąpiemy się i zjemy kolację – pakuję ich do łóżek i wychodzę!!! godzinny spacer z psem dobrze mi robi, a im nic się nie stanie :) na zakupy do Biedronki też już mogę wyjść bez nich, chętnie pograją na x-boxie w tym czasie. Z każdym rokiem będzie łatwiej! i przede wszystkim uświadomcie dzieciom, że macie granice wytrzymałości i lepiej, żeby nie przeginały… :) Asertywność ponad wszystko, matce też się chce czasem wyć z wściekłości!!!
Z całym szacunkiem dla Pani Sylwi ale ja jestem „trzydziestopięciolatką z 10 nadprogramowymi kilogramami” mam dwoje dzieci jedno 16 miesięcy, drugie w pierwszej klasie podstawówki z niepełnosprawnościa intelektualną, do tego pracuje, bloguje, wożę córkę na zajęcia dodatkowe i rwhabilotacje ogarniam dom i mam bardzo udane życie seksualne. Na pewno nie jestem robotem choć zdarza mi się robić coś na pół gwizdka gdy dopada mnie gorszy dzień. Natomiast idzie mi znacznie lepiej odkąd dbam o to by nie obwiniac się że dziś nie ugotowalam obiadu tylko zamówiłam pizze. Nie porównuje się z sąsiadkami, koleżankami ani innymi dziewczynami że mają lepsze ciuchy, chodzą na fitness czy do fryzjera i wyglądają jak żona Wojtka Szczesnego. Ja mam siłownię codziennie zasuwa z siatkami ze sklepu do domu po schodach na drugie piętro, spa robię sobie gdy dzieci śpią. Tak naprawdę to dużym sukcesem jest nauczyć dzieci chodzić spać do 20 wtedy wszystko da się zrobić.
Pozdrawiam serdecznie i uszy do gory
Brawo Asiu :-)
Najlepsza rada? Trochę odpuścić. Nie da się być ideałem w każdej dziedzinie. Nie posprzątasz dzisiaj? Zrobisz to jutro. Raczej każdy będzie miał co na siebie włożyć jak jednego dnia nie zrobisz prania. Mam jedno dziecko, syna 2,5 roku, mąż jest kierowca ciężarówki a ja pracuje od 9 do 20 i mam wolny tylko jeden weekend w miesiącu. Syn chodzi do żłobka i gdy jestem w pracy moi rodzice go pilnują bo inaczej nie dałoby rady. Gdy mam wolne nadrabiam zaległości w obowiązkach domowych a gdy mąż jest w weekend w domu też stara się pomagać. Nie ma co się wstydzić poprosić o pomoc bo można się nabawić depresji ze nie dajemy rady. Ja byłam o krok od załamania ale moja mama powiedziała mi pewnego dnia ze świat się nie zawali jak jednego dnia czegoś się nie zrobi i nie ma co się zarzynac bo szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko.