Nie zliczę, ile w ostatnich miesiącach dostałam wiadomości, w których dziewczyny pisały mi, że czują ogromną presję bycia idealną kobietą swojego męża.
Nie widziałyby problemu, gdyby nie fakt, że to mężczyzna wysyłał sygnały, w których próbował sprytnie zaznaczyć, że mogłyby lepiej gotować, dokładniej sprzątać czy lepiej zadbać o swoje zgrabne cztery litery. Nie wspominając o tym, że punktowali również fakt, że siedzą w domu zamiast się rozwijać i wspinać po szczeblach kariery. Nigdy nikomu nie dogodzisz! Będziesz z dziećmi w domu – źle, nie rozwijasz się! Pójdziesz do pracy – za mało poświęcasz czasu rodzinie. Ocipieć można!
Naoglądali się biedni okładek magazynów i programów typu Projekt Lady albo innej Perfekcyjnej Pani Domu i poprzewracało im się w głowach, bo inaczej tego tłumaczyć chyba nie można. Na początku myślałam, że to odosobnione przypadki i tego typu kobiety stanowią zaledwie jakiś marny procent ogółu, albo to może jakaś prowokacja, bo i takie kwiatuszki dostaję na skrzynkę.
Kiedy jednak dostałam kolejną wiadomość o podobnym zabarwieniu tylko odrobinę innych szczegółach, zrozumiałam, że to realny problem a nie kobiece widzi mi się. 3 tygodnie temu napisała do mnie Monika, która nawet nie prosiła o zmianę imienia:
„[…] Pewnego dnia przyszedł do domu i rzucił po raz kolejny, że znowu się w domu obijałam chyba, bo na dywanie syf z zabawkami a dziecko całe brudne. Dorzucił jeszcze, że skoro tak spokojnie wcina właśnie jakiś deser, to mogłam się przecież wziąć za ćwiczenia z Ewką, tak jak robi to G. i wygląda jak „szprycha”. Nie widział, że właśnie zwijam się z bólu, bo moje menstruacje to istny koszmar.
Miałam ochotę ryczeć najpierw, bo najlepiej wychodzi mu poniżanie mnie i wytykanie błędów. Później w sekundę otrzeźwiałam. Popatrzyłam na tego mojego faceta, który właśnie puścił jakąś bzdurną wiązankę na mój temat. Zobaczyłam ten brzuch po piwsku, fryzurę na wiejskiego pazia i zerknęłam przez okno na tego gruchota, którym jeździ od kiedy się poznaliśmy. I wytrzeźwiałam w moment. Zapytałam go, jak się czuje z faktem, że jest beznadziejnym hipokrytą, któremu wydaje się, że jest bożyszczem kobiet, tymczasem bliżej mu do zapuszczonego Janosika niż do ogiera, za którego się próbuje uważać.
Stałam jeszcze chwilę w tej kuchni i miałam milczeć, jak zwykle ale czara ognia się wtedy przelała. Parsknęłam niepohamowanym śmiechem. Kazałam mu spojrzeć w lustro i powiedzieć, czego dokonał w ostatnich pięciu latach. Zamurowało go. Nie sądził, że się tym razem odezwę. […]
Chyba właśnie oprzytomniał, że zanim będzie wymagać od innych, warto spojrzeć najpierw na siebie. […]”
I właściwie ta końcówka maila od Moniki jest tą esencją, do której zaraz wrócę.
Ostatnio poczyniłam sobie leniwy spacer i zaczęłam przyglądać się męskiej populacji. Uwielbiam mężczyzn, o ile nie próbują nam – kobietom nadepnąć na odcisk i nie robią z siebie alfy i omegi. Podczas tamtego spaceru nie zauważyłam ani jednego faceta, który prezentowałby książkową klasę, elegancję i przyciągałby mój wzrok. Natomiast zobaczyłam całą masę kobiet, od których nie mogłam oderwać wzroku! To my próbujemy za wszelką cenę udowodnić samym sobie, że będziemy chodzącymi ideałami, zarzynamy się, robimy wszystko, aby po ciąży schudnąć, wrócić do formy, zadbać o cerę, być przykładem kobiety-walczącej, edukować się, chodzić na kursy, walczyć o lepsze jutro. I przy tym wszystkim bywamy oceniane przez naszych partnerów, którzy chcą nam udowodnić, że wiele brakuje nam do uzyskania 100% do względnej poprawności, a oni w tym czasie mają to głęboko gdzieś, co sami reprezentują i gdzie wspięli się podczas ostatniej dekady.
A spróbuj wytknąć niektórym mężczyznom, że mięsień piwny przesłania im widok na świat, albo z dawnych muskułów zostały już tylko wspomnienia i ich biceps przypomina raczej świeżo wałkowane ciasto drożdżowe. Marny Twój żywot, gdy wypomnisz, że nie ma chłopaczyna gustu i ubiera się tak, jak ubierał się jeszcze w liceum. A niedajpanieboshe powiesz, że już dekadę tkwi w tej samej firmie psiocząc na nią jednocześnie nic z tym nie robiąc.
Nie chcę punktować tutaj żadnej ze stron, bo każdy ma coś za pazurami, my kobiety też często przekraczamy pewne granice, ale apeluję do niektórych mężczyzn, którzy oczekują czegoś, czego sami nigdy sobą nie reprezentowali – jeśli tak bardzo wadzi Wam coś w swoich kobietach, najpierw upewnijcie się, że i Wy jesteście idealnymi kandydatami na ojca, partnera czy przedsiębiorcę. Zanim ocenicie dorobek Waszych Panien – sprawdźcie, czy Wasz dorobek na wszystkich polach jest taki książkowy i jest się czym chwalić. Czy może lepiej milczeć…
„Ludzie spieszą się oceniać innych, bo boją się oceniać siebie.”
– Albert Camus
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Jeśli macie ochotę puścić go dalej w świat – z góry dziękuję! :*
61 komentarzy
Ja powiem tak zanim poszłam na studia mój m mnie ciągle.krytykowal że nic w życiu nie osiagnelam że głupia jestem,studia i tak nie skończę mając córeczkę mała na.3 roku skonczylam studia i udowodniła mu ze potrafię teraz mi już nie gada ze głupia jestem bo ja.mam inż a on średnie nie zmienia to faktu że.on zarabia na rodzinę ale jesteśmy zgodni ja mu nie wygaduje on mi też nie. wymieniamy się zdaniami co dla nas będzie lepsze na przyszłość. racja jest taka że próbujemy my kobiety udowodnić facetom że jesteśmy mądre, zgrabne piękne.
Mój maź jest strasznie do tylu z moda! Ale najbardziej mnie wkurza, gdy tuż przed wyjściem krytykuje mnie , ze co to za chłopski płaszcz mam( oversize!) albo, ze torbę jak od listonosza nosze, albo nie takie spodnie itd.Doszlo do tego , ze unikam wyjsć z nim! Bo czuje się z nim nieatrakcyjna! A inni często chwała mój wygląd! Tłumacze mu, ze moda od lat 90 tych się duzo zmieniła , ale nic to nie pomaga…
Żona podeslala mi link do tego artykulu.Proponuje zamienic sie rolami na dzien,moze dwa,a najlepiej w trakcie skoku rozwojowego dziecka:-)Mysle,ze bylaby to dobra terapia szokowa,jakiej ja sam doznalem.Nie pisne nawet slowa,o tym ,ze na dywanie lezy paproch:-) pozdrawiam Jakub
Brawo Panie Jakubie, oby więcej takich rozumny mężczyzn :)
Jako mężczyzna przyznaję: nie ma co ukrywać, że pod pewnymi względami kobiety nas wyprzedziły. Przede wszystkim poszły w samorozwój – różnego rodzaju warsztaty, szkolenia, studia podyplomowe i tym podobne. Nieważne, czy to kurs nurkowania, wieczorowe zajęcia z lepienia garnków albo studia z analizy finansowej: to zawsze więcej, niż siedzenie w domu, do czego niestety ma skłonność większość męskiej populacji. Mężczyźni najczęściej po skończeniu studiów i znalezieniu pracy osiadają
na laurach i wydaje im się, że już nic nie muszą, bo są panami świata, a
kobiety wciąż szukają sfery, w której mogłyby się realizować, rozwijać,
nauczyć czegoś nowego. To widać gołym okiem, wystarczy spojrzeć na przekrój uczestników pierwszego z brzegu warsztatu fotograficznego, kursu tańca czy podyplomówki.
Z męskiego punktu widzenia to smutna konstatacja.
Więc drogie kobiety: nie powinnyście mieć pod tym względem żadnych kompleksów. Wręcz przeciwnie: powinnyście być dumne ze swoich osiągnięć, zainteresowań i dyplomów, a to my – faceci – musimy teraz starać się równać do czołówki.
Jest Pan pierwszym mężczyzną , który się do tego przyznał . Przynajmniej z moich obserwacji :)
Bo i nie ma się czym chwalić ;-)
PS Nie przesadzajmy z konwenansami w internecie, po takim „Panu” to mój dziadek na konia wsiadał ;-)
Znasz życie. Świetny tekst i piękna riposta dla Panów, którzy chętnie rozliczają, a niechętnie unoszą poślady z kanapy.
Ale jak facet tak może powiedzieć do swojej kobiety… nie ogarniam
ja też właśnie, nawet nie mam takich par w otoczeniu. Powiedzcie ,że to nieprawda.
I tutaj są plusy tego, że jestem samotną matką. Nikt mi nie mówi jak mam wyglądać, jak beznaczeija i głupia jestem. Przeczuwam, że będąc w związku nadal, miałabym tak. A teraz? Jak chce, tak wyglądam. Co myślę, to mówię. Mam bałagan, ale twierdzę, że najpierw dziecko, to sprzątam koło 21. Wrócić do sylwetki przed, chce. Ale nie mam presji czasu. Poza tym, zrozumiałam, że najpierw to sama sobie muszę się podobać z wyglądu i charakteru. Przeciez, męczyć do końca życia to ja ze sobą będę ;) Fakt, jest trudniej w wielu sprawach, aczkolwiek jeżeli miałabym zamienić to z takim facetem, to ja podziękuję ;)
Aczkolwiek wspieram was mamusie, żebyście miały swoje zdanie i żebyście robiły wszystko w swoim tempie i głównie dla siebie. A żeby mężowie/narzeczeni/partnerzy docenili was i kochali, a nie tylko krytykowali ;)
zależy kogo wybierasz sobie na partnera i ojca dziecka.
Ech…a u mnie jest tak że niestety,lub stety,mój luby nie ma piwnego brzucha.wręcz przeciwnie – jest tzw ciachem! Już mam wyrzuty sumienia ze w ciąży na zwolnieniu,paraduje po domu w dresie i bez makijażu bo nie mam na nic siły.a co będzie potem?strach się bać :/
Mam podobnie. Razem ćwiczyliśmy, a teraz w ciąży ja rosnę, mięśnie znikają, dres najlepszą kreacją. Mam nadzieję, że szybko będę miała siły wrócić do formy i że da się to wszystko ogarnąć
nie masz czasu na makijaż czy chodzisz w dresów? to normalne że chcesz się czuć wygodnie, dziecko nie będzie niemowlakiem przez wieczność, zacznie chodzić to tez będziesz miała więcej ruchu, ja mam już dzieci w szkole i oglądam sobie filmy na laptopie jak są w szkole, ładuje akumulatory na czas gdy przyjdą do domu, i to głupie dążenie do rozmiaru xs, nie trzeba aż tyle schudnąć żeby dobrze wyglądać, to ty kobieto masz się ze sobą czuć dobrze
A mnie taki zostawił, bo niby się nie rozwijałam i w domu sobie nie radziłam. Zrobiłam z niego „ciacho” a sama nie miałam siły na nic bo znikał w pracy a ja miałam na głowie dom i dwójkę małych dzieci. Teraz jakoś sobie radzę bez niego, dbam o siebie dzieci i dom, a on tylko patrzy z boku i nie wierzy…
Nie jest łatwo być samotną matką dwójki maleńkich dzieci ale wole być sama niż z tyranem który myślał tylko o sobie. Teraz ja mam spokój a z nim niech męczy się jego kochanka.
U mnie było podobnie, tyle że miałam na tyle odwagi, by spakować pana i wystawić go za drzwi. Samej z dzieckiem nie było i nie jest łatwo, ale z pewnością nie gorzej niż z nim. Z perspektywy czasu nie zmieniłabym decyzji. Nic bardziej mnie nie cieszy jak fakt, że moje dziecko ma dom, w którym jest spokojna mama a nie znerwicowana histeryczka.
heh to ja mam jednak fajnego męża ;)) zawsze mi mówi po co tak gonie wszędzie, żebym się przyzwyczaila do bałaganu z dzieckiem a na niedzielny obiad chce pizze. co nie zmienia faktu ze koczek i dres na codzień mi przeszkadza i sama raczej czuje się w tym nie najlepiej ale biorąc pod uwagę ze jestem w 2 ciąży i z małym dzieckiem w domu szybko dresu nie zostawię ;) ale zdaje sobie sprawę ze ten czas wiecznie.
Ja od pol roku nie pracuje. tak postanowilismy razem. po jakims czasie gdy wracal z pracy zaczal mowic co taka zmeczona jestes przeciez siedzisz w domu i nic nie robisz…wiec mu pokazalam….pojechalam do kolezanki zagranice na 3 dni. po powrocie juz tego nigdy nie uslyszalam ;-) na dodatek codziennie rano zaczal robic mi kawke przed praca. przynosi do lozka ;-) i zaczal wstawac w nocy do cory czego wczesniej nie robil. tak wiec trzeba czasami panom pokazac jak wyglada nicnierobienie w domu ;-)
Za przeproszeniem: co to za palant? Moj maz na kazdym kroku mi pomaga,nie wymaga blysku w domu, nie robi dramatu jak czasem nie ma obiadu. Zna realia z 2 malych dzieci. A do tego wrecz wspiera mnie i uspokoja,ze jeszcze wroce do formy po ciazach. Jak sie kogos kocha, nie mozna być takim okrutnym…
Wydaje mi się, że póki faceci nie zostaną z dzieckiem sam na sam – na dzień, dwa, trzy, a najlepiej tydzień to nie zrozumieją, że urlop macierzyński urlopem jest tylko na piśmie ;) Nie mam dzieci, ale widzę jak się ma sytuacja u rodziny i znajomych :)
A to Ci dopiero. Siedzę sobie właśnie w domu z 7 miesięczną córcią na urlopie tacierzyńskim już od nowego roku. W życiu bym nie porównał siedzenia z dzieckiem z zapieprzem w robocie. Mam czas się wyrobić ze wszystkim, sprzątaniem, praniem, prasowaniem, nawet obiad zdążę zrobić zanim partnerka wróci z pracy, a jak dziecko złapie dłuższą drzemkę to i w Diablo można pograć. Dajcie se na luz z tym macierzyńskim męczęństwem. Bycie w domu z małym człowiekim mimo, że zajmujące jest sto razy lepsze od tyrania.
Dzieci są różne i nie przy każdym można coś zrobić. Niektóre śpią po 15 min a w pozostałym czasie nie dają od siebie odejść nawet na krok. Ja mam szczęście, bo też przy moim mogę sporo zrobić, ale nie zawsze tak jest. Są dni, że non stop marudzi, bo zęby idą.
Zależy też jeszcze do jakiej pracy opiekę nad dzieckiem porównujemy. Często tatuś siedzi w biurze na infolinii, gdzie telefon dzwoni raz na jakiś czas, jeszcze książkę ma czas czytać i wracając do domu narzeka jak to kobieta się obija. Albo chodzi po domu w dresie, kąpiel raz w tygodniu, aż podejść się nie chce, ale narzeka, że brzuszek po ciąży został. Znam i takie przypadki.
Jasne, wszystko można relatywizować, jak sobie rodzic nie radzi to sobie nie radzi bo ma dziecko złe, jak sobie radzi to ma po prostu grzeczne dziecko. Można też odwrócić sytuację, świetny rodzic tylko dziecko złe ;). Pracę pewnie każdy ma jaką ma, ja akurat mam taką, że mam czasem bardzo ciężko, a czasem luz, do tego jeszcze czasem trzeba pracować po 24 lub więcej godzin. No i do tego działalność gospodarcza bo z czegoś trzeba żyć. Dużo tej pracy.
Co do chodzenia po domu w dresie to nie kumam o co chodzi, oboje chodzimy w dresie albo i bez, ma być komfortowo, nie wiem co jest z tymi domowymi ubraniami nie tak. Chłopi w garniturach a baby co? Garsonka i szpilki? Ludzie kochani…
Kąpiel raz w tygodniu, jak to mówią niecodziennie jest sobota ;) problem nieznany.
Jasne, że mamy czasem z córcią dzień lenia i tylko gotujemy obiad, reszta leży i nikt nie ma o to pretensji.
Problem leży w komunikacji, że ludzie w związkach się ze sobą nie komunikują potem różne drobnostki, fochy narastają do rangi nierozwiązywalnych problemów i tu jest kłopot. Kłopot nas dorosłych, a dzieci co najwyżej wyostrzają obraz. Nie można porozmawiać z partnerem? Wiesz, Józek chciałabym 2x w tygodniu wyjść na aerobik ogarnąć „gruby tyłek” zajmiesz się dzieckiem, dobra? I chyba po sprawie. Przynajmniej ja takie coś uważam za obowiązujący standard.
Pozdro :]
Dzieci są naprawdę różne. Przy jednym nie miałam czasu przez tydzień umyć głowy, mimo, że mąż ogarniał, zakupy, sprzątanie, gotowanie i swoją pracę. Przy drugim bez problemu zajmowałam się wszystkim (poza, oczywiście pracą męża) i jeszcze zostawał czas dla siebie
„Nie można porozmawiać z partnerem? Wiesz, Józek chciałabym 2x w tygodniu wyjść na aerobik ogarnąć „gruby tyłek” zajmiesz się dzieckiem, dobra? I chyba po sprawie. Przynajmniej ja takie coś uważam za obowiązujący standard.” No widzisz, Ty to uważasz za standard, my też, ale nie każdy partner ma takie podejście.
Ja całe szczęście jeszcze jestem przeddzieciowa, nie wyobrażam sobie, żeby mój partner taki był.
7 miesieczne dziecko to jeszcze w ciagu dnia sobie długo pośpi i mozna cos zrobic, ale zobaczymy co powiesz jak zacznie pełzać po całym mieszkaniu oraz spac 1-2h w ciagu dnia…
Też byłam mądra jak Młody jadł-spał i kupkał.
Mój nie jest sypiajacy ?i nigdy nie byl. Gdy mial 6 tygodni wylądowałam z nim u lekaza bo myślałam, że coś z nim nie tak- przez 3 dni w ciągu dnia NIE SPAŁ ani minuty. Okazało się, że mój egzemplarz jest całkowicie zdrowy i po prostu tak ma, że nie śpi, no taki już jest. A przez 3 miesiące nawet jak spał to wystarczyło że oddaliłam się na chwilę a już wiszczał, przepraszam za określenie ale płaczem tego nazwa się nie dało. Dodatkowo zaczął Ząbkowic mając niecałe 2,5 miesiąca ale na pierwsze 2 ząby, które wyszły rownoczesnie czekaliśmy 2 miesiące. TO BYŁ KOSZMAR. Nastepne pojawily się aż 4 w odstępach trzydniowych. Karmię piersią więc noce miałam przekichane, w dzień mąż w pracy a dziecko tradycyjnie niespiace w dzień. Jedynie na spacerach trochę drzemal. Ponieważ nie lubił smoków i gryzakow to przystał się w nocy a w dzień podgryzal mi sutki. Ma prawie 11 miesięcy i już zaczyna chodzic ale nawet raczkując nigdy nie usiedzial dłużej niż oglądając jednorazowo kaczuchy a i to nie zawsze. Nie każdy ma spokojne dziecko. Mój dodatkowo jak raz zobaczy zabawkę to później nawet po kilku miesiącach jak ja drugi raz zobaczy nie jest zainteresowany. Najdłużej interesował się kopaniem piłki i książeczkami. Ale po kilku minutach każdego dnia przeszło mu po niecalym tygodniu. I nigdy nie śmieszą go dwa razy te same rzeczy, sytuacje. Więc życzę Panu aby nadal miał pan spokojne dziecko i żył w swoim świecie myslac, że każdy takie ma.
Gratuluję. Rozumiem że dźwigałeś dziecko w swoim brzuchu, Twój organizm dokonał tego gigantycznego wysiłku jakim jest utrzymanie dziecka przy życiu i wydanie go na świat, pewnie poród świetnie Ci poszedł i doszedles już do siebie po połogu / cesarce i depresji poporodowej przez burzę hormonów która dzieje się w Twoim ciele. Zapewne nauczyles się karmić dziecko swoją piersią więc sporo czasu chyba dodatkowo Ci to zajmuje w domu (w publicznych miejscach wiadomo że mało czasu spędzasz, przecież nie wypada tam karmić…). Czy w wolnych chwilach pomiędzy drzemkami odciagasz pokarm? Nie karmisz chyba mieszanką ..?! Przecież to nie wspiera odporności dziecka – jak możesz być tak egoistyczny i nie dbać o nie ?! A ile czasu spędzasz na usypianiu dziecka na rękach? Twoje samo usypia? Jesteś szczęściarzem! Ale nic nie wspomniałeś o tym kiedy cwiczysz swój tłusty tyłek? Przecież przytyles po porodzie… A brzuch? Nie tłumacz się ze to rozciagnieta skóra po ciąży. Możesz się postarać, wiem że niektórym nigdy się ta skóra nie zmieni bo tak już mają, ale operacje plastyczne są dla ludzi, możesz się dla partnerki trochę postarać. Nie dziw się ze inaczej nie chce się kochać… Po połogu i tak nie bardzo jesteś w stanie? I co, może jeszcze powiesz że ciąża cycki Ci zniszczyła…? Trzeba było smarować się 9 miesięcy 2 razy dziennie kremami. Zapominales ? Inni tez muszą pamiętać o diecie, suplementach, badaniach i jakoś się smaruja. Nie mogłeś bo były powikłania i musiałeś leżeć? A, nie byłeś w stanie chodzić… No i co ze ciągle rzygales… ? Stresowales się ze od tego wszystkiego zależy zdrowie i życie płodu? Bez przesady… Ale dbasz o siebie teraz chociaż trochę, co? Manicure, pedicure, kosmetyczka..?
Mężczyzno. Masz bardzo dzielną żonę. Gratuluję Ci Twoich sukcesów w opiece nad dzieckiem i domem. Nadal nie spełniasz kryteriów które wielu mężczyzn stawia swoim partnerkom, więc byłbyś dla nich nadal raczej kiepską żoną. Wygląda na to że masz też szczęście bo Twoja córka nie jest szalenie problemowa. Ale nie jest to Twoja zasługa. I mimo wszystko nie Ty poniosles koszt bycia w ciąży i wydania jej na świat. Fajnie że komunikujecie się z żoną, macie realistyczne oczekiwania wobec siebie i nie musicie nosić nie wiadomo jakich ubrań na codzień żeby się kochać i szanować i doceniać. Ale Twoi co poniektórzy męscy bracia mimo że są dorośli i oczeliwalo by się ze dojrzali, nie opanowali tego niestety. Widocznie nie nauczyli ich tego rodzice, ani matka, ani ojciec.
A my kobiety w tym ogromnym wysiłku wydania życia na świat, nie możemy zapomnieć o tym, żeby dac ojcom być ojcami, nie stracić siebie i swoich potrzeb z oczu i relacji z partnerem, która jest bazą bycia ze sobą ale też wychowania. I tak samo musimy uczyć się komunikacji i szacunku.
Strasznie smutno czytać takie historie o znikajacej bliskości, zrozumieniu, szacunku… : ((
Ten post to jakby nie do mnie. Wlasciwie to nie wiem o co ten atak. Wez sobie cos na wstrzymanie.
Rozumiem, ze masz jakis problem damsko-meski i musisz kazdemu facetowi wytknac, ze nie posiada macicy. Coz moge jedynie wspolczuc. Milego zycia.
Z mojej strony EOT
PS nie mam zony. Nie podoba mi sie Twoje stereotypowe podejscie
Nie złość się. Może jesteś domatorem i siedzenie w domu sprawia Ci radość. Kobieta jest przede wszystkim człowiekiem. Co innego jet marzyć o dziecku a co innego je mieć. Wyobraź sobie swoją partnerkę kontynuującą urlop. Skoro podzieliście urlop to znaczy że macie do tego powody może kasa a może chęć wrócenia do pracy.Ja mam 2 małych dzieci i po 3 latach w domu z radością wrócę do pracy. Poza tym jeśt duża część facetów którzy żyją jak 100 lat temu. Czyli 8 h pracy i potem tylko przyjemności a ich żony 24h na każde zawołanie jego lub dziecka
Cieszę się, że są i tatusiowie na urlopie. Jednakże dzieci są różne- jedne śpią inne nie, jedne marudzą bardziej inne mniej i takie generalizowanie jest krzywdzące. Moje dziecko spało po parę minut- godzina usypiania 15 minut spania i prawdą jest było posprzątane, ugotowane, a dziecko w chuście. Zobaczy Pan co będzie, gdy maleństwo zacznie chodzić- będzie wymagało proporcjonalnie więcej czasu, energii, skupienia do ilości skończonych miesięcy. Mimo wszystko, powodzenia.
Takie już mamy społeczeństwo. Na siebie trudniej jest spojrzeć krytycznie, niż na kogoś. A, że spora część Polaków nie ma klasy i wytyka tylko wady i błędy innym… to już inna sprawa.
Gorzej jak się ma idealnego męża, który dobrze wygląda, ma dobrą pracę, dba o siebie, ćwiczy, samodoskonali się… I dzieckiem też się umie bardzo dobrze zająć ;p
A ja wcinam tą czekoladę :p
Mam to samo, mąż się stara, z pracy idzie na budowę i robi wszystko byśmy się wprowadzili jak najszybciej, mało śpi. A mi wytyka, że się tak nie staram, że co to takiego ogarnąć dziecko, mieszkanie, pozałatwiać jakieś rzeczy związane z budową domu, jeszcze wziąć się za siebie, znaleźć lepszą pracę i najlepiej jakbym jeszcze lepiej gotowała.
z gotowaniem to i u mnie powiedzial, że potrafie tylko z gotowców korzystać, ale ja wole kupic mrozone warzywa i wrzucic do gara niz siedziec i obierac bo on mi w tym nie pomaga, siedzi przed kompem. Ja wole zrobic obiad w 5 minut niz pol dnia siedziec w garach.
Powiedziałam mu, że jak nie pasuje to zawsze zostaje mu katering u mamusi :)
Dobrze powiedziałaś! :)
Haha Kurde wyjełas mi to z ust !:D coz nie mozna wszytskich do jednego wora wrzucac;P
A no to może trzeba wziąć przykład z tego „idealnego meża” :)
Też poczyniłam ostatnio takie obserwacje: na ulicy, w pracy, kawiarni itp. znajdziesz wiele cudownie wyglądających kobitek, a panowie… no po prostu nie ma na czym oka zawiesić ;)
Hehe, no tak jak kobieta zajmuje się dzieciaczkiem to nie musi pracować ani wyglądać. Facet natomiast najlepiej jakby pracował, pomagał przy dziecku, ogarnął chatę po powrocie do domu, miał jakieś pasje – w końcu kto by się chciał z nudziarzem wiązać, no i zadbać o swój wygląd zewnętrzny. Doprawdy? To jest równouprawnienie oczami kobiet? :D
No… Tego właśnie wielu facetów oczekuje od swoich partnerek… To dlaczego od siebie nie …?
Ps: A zajmowanie się dzieckiem czym jest – pasją, hobby, odpoczynkiem…?
Jesli nie byłaby to matka, to powiedzielibysmy, że pracą – opiekunki, pedagoga, psychologa, gosposi, kucharki, sprzątaczki, animatorki czasu wolnego, nauczycielki… Jeśli zajmuję się dzieckiem i pracuję jako wychowawca / opiekun / nauczyciel to nie jestem jednocześnie kucharka, sprzataczką, ksiegową… Opieka nad dzieckiem jest płatnym zajęciem, normalną pracą, która zresztą wielu korpo-sukceso-facetow kompletnie przytłacza i przerasta. Pozostałe obowiązki domowe są …wspólnymi domowymi obowiązkami (praca kobiety zajmującej się domem podczas gdy partner pracuje poza do domem zarobkowo to coś innego niż praca kobiety w domu która zajmuje się w tym czasie dzieckiem). Tak jak wychowanie dziecka niezależnie od ilości czasu w pracy jest wspólną odpowiedzialnością i obowiązkiem, w kontekście prawa również.
Nie wiem z czego wynika podejście faceto, że oni to tylko do pracy a reszta to obowiązek kobiet. Może wynieśli to z domu gdzie tylko ojciec pracował a matka ogarniała całą resztę i ojciec miał inne wartości typu czysty dom , zadbane dzieci a nie figura zony i teraz do głów im nie trafia, że kobiety dodatkowo pracują na etacie a naogladaja się jeszcze „internetow” i nie ogarniaja, że ćwiczenia Ewci to jej praca, że nie ma dzieci, sama raczej nie gotuje i stać ją finansowo na zabiegi i odpoczynek…
Gunnar Zly oczywiście, że kobieta powinna pracować i wyglądać. Jednocześnie mężczyzna powinien dzielić opiekę nad dzieckiem i obowiązki domowe z małżonką/partnerką. Tylko widzi Pan ,
w momencie gdy kobieta idzie do pracy, ktoś musi się dzieckiem zająć… Mniejsza o to, tu nie chodzi o wytykanie kto, co więcej zrobi, tylko o szacunek i zrozumienie.
Przykład:
Mąż przychodzi z pracy zmęczony dostaje obiad, deser, kawę i piwo, ale jednocześnie, gdy ja padam na twarz, on wstaje w nocy do dziecka- to jest empatiai chyba o to w małżeństwie chodzi:)
jej! Jak bym ostatnio słowego męża słyszała! Wytknął mi, że siedze na dupie w domu i nic nie robie a dupa mi rośnie (rosnie bo mam niedoczynnosc tarczycy + hashimoto + insulinooporność), że mimo dwóch krojeń w poprzek (2 x CC) powinnam skakać wokol niego i wszytskie góry swiata nosić, że nie chodze na spacery ( mróz-nie mróz, deszcz czy nie deszcz to Młodego pakowałam w wózek i jazda!)
Zasmiałam mu sie prosto w twarz! „Kotku kochany, czyżbyś spojrzał sie w lustro i siebie zobaczyl?”
Bardzo dobra odpowiedź! :) Minę miał na pewno nietęgą.
Jestem facetem, mężem i ojcem. Nie rozumiem opisanych tu zachowań. Osobiście staram się pomagać jak tylko umiem, zajmuję się dzieckiem, wstaję w nocy, w weekendy daję żonie spać dłużej. Przecież to dziecko jest też moim dzieckiem. Żonę wspieram we wszystkich aspektach życia. Nigdy nie miałem do niej o nic pretensji, bo wiem jak ciężko jest zajmować się dzieckiem, wielokrotnie zostaję z dzieckiem w domu i nawet zmuszam żonę aby wyskoczyła gdzieś ze znajomymi się zrelaksować. Przede wszystkim darzę moją żonę szacunkiem, myślę, że to właśnie szacunku i miłości brakuje tym opisanym hm… samcom? Byłem przy porodzie. Czy moja rola ma się kończyć na zapłodnieniu żony? Niepojęte…
To gratuluję postawy. Niestety, tacy mężczyźni to zdecydowana mniejszość, panie Łukaszu. Może panowie, którzy teraz mają po 20 lat częściej będą się zachowywać w taki sposób jak Pan, ale haniebna większość aktualnych głów rodzin postępuje właśnie tak jak opisano :/
Łukasz, daj sobie spokój, tutaj nie ma co się odzywać. Każdy męski post wyrażający zdziwienie takimi bzdurnymi artykułami jest zbywany, że to wyjątek potwierdzający regułę, a generalnie faceci siedzą i piją piwo żeby móc wyhodować sobie piwny brzuch.
Pozdrawiam
Nie prawda. Ja osobiście znam wielu takich jak Łukasz. Jednostki takie jak on czy mój mąż są coraz częściej spotykane ;) Moim zdaniem związek, który wygląda tak jak opisała Szcześliva tak naprawdę jest porażką. Bo skoro jedna ze stron ciągle upokarza drugą, miesza z błotem czy nagminnie czepia się o wszystko to brakuje jej/jemu szacunku a jeśli w związku nie ma szacunku to nie ma też miłości i szczęścia. Proste.
No to złe myślenie, bo takich jak Łukasz to jak igły w stogu siana szukać. Facet który wie że opieka nad dzieckiem to często nie przelewki to rzadkość. Mój ex raz jeden miał zajać sie dzieckiem na jedno po południe, nawet do tego mamusie zawołał. Więc nadal nic się nie nauczył…. No cóż… Szacunek dla takich jak Łukasz, osobiście znam takiego jednego, niestety ma żonę i dwójkę dzieci, i to nie ja jestem jego żoną. :)
? i taki jest właśnie „PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA”
Przez Pana mam łzy w oczach. Dlaczego ja tak nie mam??? Jestem na macierzyńskim, dom i dziecko na moich barkach. Maly wstaje o 5 rano a w nocy budzi mnie co godzinę, karmię piersią więc to ja wstaje. A jaśnie pan mąż po 8 h pracy wracał na gorący obiad, tv lub komputer, jak się wsciekalam, że mi nie pomaga i nie szanuje mojej pracy bo wszystko zostawia tam gdzie coś robi, to twierdził że ja też nic nie robię tylko ciągle na fb siedze. W domu chyba mamy krasnoludki co zasuwają. Nie jest mi w życiu partnerem. Ale jeszcze się przekona, że tych krasnoludków w domu nie mamy i zobaczymy kto mu będze pral, gotował, składał ubrania do szafy. A to co po sobie zostawi będę mu wciskac na biurko. Bo po pracy priorytetem będą dla mnie spacery/zabawy z dzieckiem. Nie kocham już męża, myślałam, że 5 lat to wystarczająco aby poznać drugiego człowieka ale okazało się, że tyle czasu się ukrywał. Już tydzień po ślubie żałowałam że za niego wyszłam i żałuję że jednak go z domu wtedy się nie pozbyłam.
Bardzo dobrze to napisales SZACUNEK I MILOSC tego dzis nabardziej brakuje
„jeśli tak bardzo wadzi Wam coś w swoich kobietach, najpierw upewnijcie się, że i Wy jesteście idealnymi kandydatami na ojca, partnera czy przedsiębiorcę. Zanim ocenicie dorobek Waszych Panien – sprawdźcie, czy Wasz dorobek na wszystkich polach jest taki książkowy i jest się czym chwalić. Czy może lepiej milczeć…” Zgadzam się!!
Dobrze, że wytknęłaś to publicznie wielu takim facetom. Może w końcu coś do nich dotrze.
Ja juz przestałam reagować na docinki mojego mężczyzny. Kiedy zaczyna swoje mało lotne żarty pytam się tylko kulturalnie „Źle Ci ? To sobie zmień” Najwyraźniej mu dobrze skoro jeszcze nie zmienił :) A o reszte dbam tak jak uważam za stosowne. A wtedy kiedy mogę to odpuszczam. Skończyłam z byciem idealną bo to sztuczne, nie moje, nie prawdziwe, i meczące.
Mnie dziwi tylko jedna sprawa. Czy ci mężczyźni tak się zmienili po urodzeniu dziecka? Wcześniej było inaczej? Bo czegoś tu nie rozumiem. Mój mąż zawsze mi pomagał tzn wszysyko albo robiliśmy wspólnie albo dzieliliśmy obowiązki między siebie. Zawsze mi mówił że jestem piękna i nie potrzebuję makijażu. Potem pojawiły się dzieci. Mój mąż pracuje a ja w domu z dziećmi. Oboje poświęcamy im tyle uwagi ile możemy. Razem prowadzimy dom. Kiedy ja sprzątam mąż zajmuje się maluchami lub np.gotuje albo piecze chleb. Gdy karmie piersią młodszą córcie mąż zajmuje się zabawą ze starszą. Po drugim porodzie zostało mi troszkę nadprogramowych kg. Już się ich pozbyłam ale rodzina mnie krytykowala a mąż wspierał żebym się nie przejmowała i wciąż mi mówił, że wygladam pięknie. Wziełam się za siebie i zaczelam ćwiczyc skalpel w domu a mąż cwiczy razem ze mną. Kiedy cos mi nie wychodzi to mnie wspuera. Gdy robie coś nie tak zwraca uwage ale nie krytykuje. Mamy do siebie szacunek bo się kochamy i to wlasnie jest milosc.
Tez bym tak chciala, super maz?
Nie mam figury modelki, w zasadzie moje BMI oscyluje w granicach 40, nie nosze makijazu, nie mam dzieci, w domu balagan a gazu nie wlaczylam od miesiecy. Ale mam wymarzona prace i studiuje, obie rzeczy robie na pelen etat. I nigdy moj maz nie wytknal mi czegokolwiek. Sam ma piwny brzuszek, ubrania kupuje mu ja i chodzi w tym co mu kupie, w ciagu 5 lat prace zmienil kilka razy. I jest nam dobrze. Akceptujemy siebie takimi jakimi jestesmy, sprzeczki w ciagu roku mozemy policzyc na palcach jednej reki. I nie oglada sie za innymi (i tu pewnie zgarne cala mase komentarzy, ze jestem slepa, ale czesto to ja zwracam uwage na dziewczyny a on nawet nie dostrzega ich obecnosci, nawet jego koledzy to stwierdzili). I jest nam ze soba dobrze. Od 12 lat. trzeba wrzucic na luz i obdarzyc sie pelna akceptacja.
Och jak dobrze to pamietam przy moim eks. Wielki otyly samiec ciagle mowil mi ze mam pracowac na 2 etatach byc idealna mama zona i kochanka a tymczasem on ciagle bujal Sie w malolatach i zarabial grosze przekonany jakim to jest setnym cudem swiata bo osmy to za malo… Na szczescie sie rozwiodlam. A od mojego obecnego mezczyzny dostaje wszystko czego pragnelam. Jestem grubsza i mam rozstępy. No i co jak codziennie slysze ze on kocha i akceptuje mnie cala. Stal sie ojcem dla mojej corki a ja matka jego dzieci. Nawet nie sadzilam ze jest to mozliwe ze po paskudnym malzenstwie bede szczesliwa w innym zwiazku gdzie nie musze byc idealna
Ja wiem od dawna, że dla żadnego faceta nie warto sobie żył wypruwać ani starać mu się podobać czy przypodobać. Zawsze będzie nie tak jakby on chciał, Sam siebie nie widzi, nie krytykuje. Docenia kobietę w momencie kiedy ją traci, z różnych powodów- rozwód, śmierć. Wtedy dociera do niego, że tak naprawdę nieważny był nasz wygląd czy za słona zupa. Więc Panowie… więcej samokrytycyzmu, bo nikt z nas nie jest doskonały.