Decyzja o drugim dziecku spędza niektórym sen z powiek. Nie da się ukryć, że wychowywanie dziecka różni się od posiadania chomika i rybek akwariowych ;-)
Ba! Powiedziałabym nawet, że posiadanie nawet sporego miotu szczeniąt może być pryszczem w porównaniu do tego, z czym wiąże się macierzyństwo, czy też ogólnie rzecz biorąc „sielskie rodzicielstwo” ;-)
Nie będę owijać w bawełnę. Mnie moje macierzyństwo nigdy nie rozpieszczało. Co więcej, w pierwszych miesiącach dostawałam zdrowo w dupę zarówno psychicznie jak i fizycznie. W pierwszych miesiącach momentami chciałam zapytać mojego Męża, czy nie ma ochoty wysłać mnie na Księżyc, zająć się dziećmi przez najbliższe tygodnie, abym ja mogła ogarnąć się i zebrać do kupy ;-)
W praniu okazało się, że mój organizm postanowił nie dać się i potraktował moje wymagające dzieci nie jako trudny element układanki niemożliwej do ułożenia, ale jako sprawdzian, który na bank zdam. Mam się po prostu wziąć w garść, nie rozczulać i podejść do tego całego wydarzenia jak do olimpiady. Wiadomka, że są przeszkody, wiadomka że mam wszelkie predyspozycje, aby sobie ze wszystkim poradzić, wiadomka również, że dostaję w tyłek tak, że czasami tchu mi brakuje. Ale przyjdzie moment, w którym stanę sobie na tym moim osobistym podium i będę spijała śmietankę z kawy, którą razem z Mężem sobie przygotowaliśmy!
Jakiś czas temu napisała do mnie Emilia, która cholernie boi się zostania mamą po raz drugi. Dlaczego? Bo pierwsze jej dziecię było egzemplarzem co prawda kochanym, ale trudnym w każdym aspekcie. Kolkujące aż do szóstego miesiąca, ząbkujące w międzyczasie, łapiące przeziębienia, trudne w karmieniu piersią, nie przesypiające nocy. Jak czytałam jej maila, to miałam wrażenie, że czytam dokładnie o moich dwóch chłopakach!
Emilka napisała tak:
„[…] Magda, jak drugie dziecko ma być takie samo, to strzelę sobie w łeb chyba! Chciałabym rodzeństwa dla mojego pierworodnej. Tak bardzo chcę, a jednocześnie tak bardzo się boję! Nie wiem, czy pociągnęłabym z dwójką. Poradź coś kobieto, pchnij mnie w którąś stronę, bo stoję nad rzeką i nie wiem czy płynąć czy zawracać i zostać przy tym, co mam teraz. […]
Kiedy powinnam zdecydować się na drugie dziecko? Czy w ogóle powinnam się decydować na drugie dziecko? Kiedy jest najlepszy czas na rodzeństwo? Tysiące pytań w głowie! A może powinnam spasować? Nie chcę, aby moja córa była jedynaczką. Czuję, że potrzebuję drugiego dziecka. Mąż też tego potrzebuje, a najbardziej chyba potrzebuje go nasza Oliwka! […]!
Kiedy ostatnio powiedziałam mojemu Mężowi, że rozważam drugą ciążę mimo ogromnego strachu, to on z tego szczęścia się rozpłakał!”
Nie ma opcji, abym podejmowała za Emilię jakąkolwiek decyzję. Mogę tylko sugerować, bo ja już z tego pieca chleb jadłam i wiem jak on smakuje. A smakuje cholernie, ale to cholernie wybornie! Może najpierw jest ciężko, a bywa, że jest bardzo pod górkę Mój drugi maluch, to był Armageddon do kwadratu. Armageddon, który teraz ma rok i się wreszcie wycisza! Nadal jest dzieckiem wymagającym tulenia, całowania, karmienia piersią na zawołanie.
Ale przy nim mam coś, czego nie miałam przy pierwszym dziecku! Mam tę niesamowitą pewność, że to wszystko, te trudności trwają chwilę! Zaledwie chwilę w porównaniu do całego wspólnego życia, które jest przed nami! Te nasze nieprzespane noce, te kolkujące momenty, ten płacz, to moje zrezygnowanie, to był ten gorszy ułamek, o którym przestaję już pamiętać.
Ba! Dam Wam porównanie. Mój pierwszy Syn nauczył się ssać pierś dopiero jak miał 3 miesiące. Przez cały ten czas bawiłam się laktatorem i odchodziłam od zmysłów. Walczyłam czując czasami zrezygnowanie. I chłopak nagle po 3 miechach zaskoczył! Wielka moja radość! Myślałam, że mój drugi Syn nie będzie taki oporny, a tu okazało się, że było dokładnie to samo! Myślałam, że prawie dwa lata karmienia piersią poprzedniego Syna uczynią mnie eksperta, który poradzi sobie ze wszystkim w tych laktacyjnych aspektach. A tu zonk! Ale co robiłam przy drugim? Cierpliwie z uporem maniaka przystawiałam go, dopingowałam, nie dając za wygraną, bo miałam już tę pewność, że mój upór i wola walki zostanie doceniona. I została! Chłopak ma rok i nadal jest karmiony piersią :-) Mój wielki tryumf!
Czy warto zdecydować się na dziecko? Tak! Mimo trudów, które mogą wystąpić [ale nie muszą, nie demonizujmy, że wszystkie dzieci są trudne, bo nie są! ale warto mieć z tyłu głowy możliwy scenariusz], no właśnie. Mimo tych trudów my kobiety się uczymy tego macierzyństwa! Kolejne przeszkody pokonujemy już łatwiej, pewnie, bo bo zbliżonym gruncie już stąpałyśmy! Codziennie dostajemy nowe odznaki, niczym Mario Bros. Skaczemy na główkę, wspinamy się po niemożliwych przeszkodach, zdobywamy czarny pas i krok po kroku pokazujemy sobie i całemu świata, że stać nas na więcej.
Nie bójmy się zostania mamą po raz drugi. Nie demonizujmy tego macierzyństwa. Miejmy świadomość trudów a jednocześnie poczucie, że nie ma rzeczy nie do ogarnięcia. Zaufajmy sobie! Popatrzmy na siebie jak na kogoś, kto ma potencjał i wszelkie narzędzia do tego, by sobie z każdą ewentualnością poradzić.
„Prawdziwa siła człowieka tkwi nie w uniesieniach, lecz w niewzruszonym spokoju. „
– Lew Tołstoj
Dlatego życzę sobie i Wam jak najwięcej spokoju, który osiągamy z czasem! A wiem, co mówię, bo mi myśli o trzecim maluszku coraz mocniej w głowie dzwonią ;-)
Duża piona! :*
7 komentarzy
niesamowite, że po 3 miesiącach odciągania, maluch załapał pierś. U nas niestety się nie udało. Próbowaliśmy wszystkiego dosłownie. Najlepsze jest to, że Żonka do dzisiaj odciąga i podajemy z butli:) Nasza córcia za 4 dni będzie miała 13 miesięcy:) Najważniejsze, że dostaje mleko matki, a sposób podawania jest nieistotny. Pozdrawiam serdecznie
tzw KPI = karmienie piersią inaczej :) Brawo! Naprawdę wymaga to bardzo dużo poświęcenia i dobrej organizacji, większość kobiet by się poddała (mi osobiście też by się nie chciało, ale ja to leniwa bardzo jestem :D ). Pewnie żona ma też Pana wsparcie :) Także jeszcze raz brawo, brawo, brawo!!! :)
Nie ma się nad czym zastanawiać. Ja tez tak czułam i też się bałam. A zanim przestałam się bać to straciłam swoją kolejną ciążę i dopiero wtedy doceniła to co straciłam. Więc nie ma się co za długo zastanawiać bo nigdy nie wiadomo co ześle nam los…
Jakie to do bólu prawdziwe…
Ja zdecydowałam się na dzieci rok po roku i nie żałuję. Zawsze chciałam mieć przynajmniej 2 dzieci. Czasem na pewno będzie ciężko, ale uśmiech dzieci wszystko wynagrodzi.
To jest raczej bardzo proste :) Jak się regularnie czyta czyjegoś bloga, to chcą nie chcąc, wytwarza się pewnego rodzaju więź/sympatia/autorytet w jakiejś dziedzinie/podobny sposób myślenia, więc naturalna może być potrzeba „pogadania” (czujemy, ze ktoś był w takiej sytuacji i ma wiedzę, żeby nam poradzić). A w życiu? Może nie mamy takiej zaufanej osoby, która miałaby podobne doświadczenia? Może nie chcemy dzielić się naszymi planami o drugiej ciąży? Może wiemy co inni nam powiedzą i jakoś podświadomie unikamy rozmowy z nimi (np dziadkowie powiedzą tak, tak więcej wnucząt, ale wiadomo, że nie oni się nimi zajmują :P)? Może po prostu przegadałyśmy już temat z wszystkimi koleżankami i one nas nie chcą słuchać, a my potrzebujemy kolejnej osoby, która nam powie „dobrze robisz”? itd… :)
Ja z decyzja problemu nie mialalm bo tkwienie w mojej głupiej pracy uważałam za tak bezproduktywny czas ze trzeba było dziecko robic zeby był jakis wiekszy sens w zatrudnieniu tam ;) po za tym chciałam zeby moja corka miała kogoś po za nami.
Jak syn sie urodził to nie raz nachodziły mnie mysli „nie wierze, znowu sie w to wpakowałem!”. Pierwsza pojawiła sie juz na porodówce :)
Ale zauważam ze macierzyństwo po raz drugi jest fajniejsze. Kiedy mały krzyczy ja wiem ze tak nie bedzie zawsze, poprostu dzis ma gorszy dzien i tyle. Wiem ze takich gorszych dni jeszcze dużo ale wiem ze po pierwszym roku życia jest juz lepiej, 1,5 roczniak to ogarnięty dzieciak. Z 2 latka zwiedziliśmy cały NYC. Syn dzis kończy 2 mies i kiedy jest zle to sobie mowię „juz tylko 8mies, jestem co raz blizej a inni dopiero zaczynaja” :)
Jest ciezko, jestem zmęczona, corka wiecznie chora, zdążyła juz małego zarazić. Ale mysle ze fajnie by było zeby ich było wiecej. Nie dla mnie bo ja sie tylko urobie, ale dla nich. Im więcej rodzienstwa, tym wiecej osób na które można liczyć, których obchodzi twój los. Nie wiem czy bede miała sile na kolejne ale pocieszam sie ze opcje minimum wykonałam :)