Jestem bardzo ciekawa, czy jestem jedyną tutaj obecną osobą, która w ostatnich dwóch latach nie miała wakacji. Pisząc „wakacji” mam na myśli chociaż jednego bitego tygodnia spędzonego z rodziną. O dwóch czy trzech nawet nie marzyłam!
Chociażby jednego króciusieńkiego tygodnia spędzonego na wsi, nad morzem, w górach. Gdziekolwiek! Byleby tylko byczyć się całą rodziną robiąc to, na co mamy ochotę.
Powiem Wam, jak wyglądały nasze ostatnie dwa lata. Spędziłam je na narzekaniu, że wszyscy jeżdżą na wakacje, tylko nie my. Bo a to mój mąż miał nieplanowane wyloty z kraju, a to obowiązki na miejscu nie pozwalały nam na wyjazd dłuższy niż dzień lub dwa. Można było zwariować! Znacie stan chronicznego przemęczenia, zrezygnowania i narzekania?! Ja byłam doskonałym na to przykładem! A jak jeszcze dowaliłam sobie moją tezą, że nie stać nas na to, na co stać innych, to już w ogóle pozamiatane. Nic tylko usiąść, zwinąć się w kulkę i marudzić, jaka to ja jestem pokrzywdzona ;-)
Pewnego razu marząc o tym, aby wyrwać się z miasta i dać się ponieść odpoczynkowi mój mąż wziął mnie za chabety, posadził na sofie, kazał mi się stuknąć porządnie w głowę i ruszyć łepetyną. Powiedział tak:
– Skończyłaś już narzekać? To jak skończyłaś, to coś Ci powiem. Umiesz liczyć?
– No umiem. Po co takie głupkowate pytanie?
– To teraz, marudo, policz sobie! Ile mamy w roku dni?
– No jakieś 360 z hakiem chyba. – odpowiedziałam.
– To ile to daje tygodni?! To też umiesz policzyć? – zagaił trochę złośliwie.
– Powiedzmy, że 52 tygodnie.
– To teraz skumaj coś, marudo. 52 tygodnie daje nam 52 weekendy. Każdy weekend to są dwa dni. 2 x 52 daje nam 104. Też Ci tyle wyszło?
– Ehe. – przytaknęłam.
– Zaokrąglając to do pełnej setki, to masz 100 dni w roku, które możesz spędzić, jak tylko masz ochotę! 100 dni wakacji! Rozumiesz to? Bite 100 dni wakacji, które możesz albo wykorzystać albo będziesz dalej udawała pokrzywdzoną. I Ty mi mówisz, że my nie mamy wakacji?! My mamy wakacje, tylko z tymi 100 dniami wakacji nic sensownego nie robimy! Tymczasem zamiast jeździć na zakupy w sobotę i robić jakieś pierdoły w domu w niedzielę, możemy się spakować i w każdy weekend być tam, gdzie nam się podoba. Byle nie w domu!
Zgasił mnie i zapalił lampkę. To, co powiedział nie było głupie. My naprawdę znakomitą większość weekendów w ostatnich latach przebimbaliśmy na pierdoły! Co to jest dwugodzinny spacer po parku albo kilkugodzinne wyjście z dziećmi na plac zabaw? Rzeczywiście, tak właśnie planując dzień w okolicach, które znamy doskonale i które kojarzą nam się z męczącą i zwykłą codziennością, to mamy pewne, że słabo będzie z odpoczynkiem. Tymczasem można po prostu zapakować dzieciaki do auta i pojechać nad pobliską rzekę, łączkę, w góry, nad jezioro, do zamku, do parku rozrywki, do muzeum lotnictwa. Gdziekolwiek byle tylko oderwać się od codzienności i wejść na inny tryb!
Jasny gwint! Bez kitu, 100 dni wakacji. Marzenie każdego! A zrealizuje tę wizję każdy, kto przestanie marudzić a zacznie planować. Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy! Za nami już kolejny „nieprzebimbany” weekend, tym razem w odrobinę dalszych zakątkach.
W piątek spakowaliśmy nasze manele, zabraliśmy potrzebne rzeczy i wyruszyliśmy w … Bieszczady! Miejsce, o którym marzyłam od kilku lat, ale zawsze nam się wydawało, że nie damy rady ogarnąć tego, bo dzieci za małe, bo są za daleko, bo to siamto, sramto i owamto.
Tymczasem pojechaliśmy tam i … nie chcieliśmy wracać! Zaliczyliśmy Bieszczady wzdłuż i wszerz, zatrzymując się przy najpiękniejszych miejscach, które atakowały nas zewsząd jak magnes. Zobaczyliśmy bieszczadzkie stada owiec i psów pasterskich, zrywaliśmy gruszki z dzikich już i opuszczonych podczas historycznej akcji Wisła sadów, zaliczyliśmy snopy siana, moczyliśmy nogi w cudownych strumykach. Czego to my nie robiliśmy!
Gdzie nasze dzieci bawiły się najlepiej? Akurat nie podczas jedzenia lodów w przydrożnym ekskluzywnym SPA, do którego wpadliśmy po drodze. Ich najbardziej kręciły właśnie te górskie strumyki, w których mogli brodzić bez końca, rzucać kamieniami po tafli wody i patrzeć na małe rybki, które żwawo przemykały obok kamieni.
Kolejne 3 dni wakacji za nami! Ale przed nami jeszcze mnóstwo weekendów, które zamierzamy spędzić tam, gdzie nas ścieżki fantazji poniosą. Nasz kolejny cel? Tym razem wybierzemy się do zamku w Mosznie. Obczajcie koniecznie to na mapie. Bajkowo! Już nie mogę się doczekać! :-)
Podczas naszego ostatniego weekendu partnerował naszym wojażom nowy MINI Countryman. Ekipa MINI zaprosiła nas do testowania nowego modelu z napędem na cztery koła. Napełnili nam bak i trzymali za nas kciuki, żeby udało nam się odpocząć w Bieszczadach w towarzystwie naszych maluchów ;-) Jestem samochodem mega podjarana. Myślałam, że ten MINI Countryman to miejska pszczółka, tymczasem okazał się w naszej wyprawie solidnym partnerem, który w górach radzi sobie bez zająknięcia. Zapakowaliśmy do niego wszystkie nasze graty, łącznie z kuchnią polową, karimatami, moimi ciuchami i … tyle nas widziano ;-)
Sam MINI Countryman to osobna historia – jestem w nim zakochana. Gdy stanęliśmy obok zwykłego MINI to okazało się, że ten nasz jest niemal dwa razy większy! W dodatku wygląda znakomicie i wzbudza ogólną sympatię na drogach, co również przenosi się na jadących w środku. W życiu nie uśmiechnęło się do mnie tylu przechodniów :-)) Szczególnie spodobała mi się możliwość płynnego wyboru barwy oświetlenia wnętrza – wybierając się na ekskluzywną kolację można sobie dostosować kolor oświetlenia kabiny do butów, sukienki, szminki czy fryzury :-) Mega bajer, wprost pod moje upodobania (tylko gorzej z czasem na te kolacje we dwoje :P] Środek auta również wygląda super efektownie, wzbudzając zainteresowanie przechodniów zarówno samym pojazdem jak i wychodzącą z niego osobą ;-) Zresztą zobaczcie sami – na zdjęciu akurat wybrałam kolor czerwony, ulubioną barwę mojego Ivka.
Jeśli i Wam marzy się beztroski wypad i ucieczka z miasta, to śmiało zapiszcie się na jazdę testową nowym MINI Countryman. Tutaj [klik] znajdziecie formularz.
P.S. Jeśli ruszycie gdzieś #wpolskezMINI i pod fotelami Waszej testowanej bryki znajdziecie srebrną zawleczkę od damskiego kolczyka, to dajcie cynk. Mój prawy kolczyk szuka srebrnego gwinta :D A na bank odczepił się skubany, jak złapałam wiatr we włosach na jednym z bieszczadzkich zakrętów :D
18 komentarzy
Dokładnie tak! Ja teraz jestem na tzw „urlopie macierzynskim” zbliżają się wakacje :) więc i starszak dojdzie… I też planuje z mężem odpoczywać w weekendy i jeździć… Bo w roku cięzko z czasem
Bardzo polecam zamek w Mosznej. Rok temu byłam tam z mężem na sesji plenerowej. Zamek zrobił na nas ogromne wrażenie ale polecam zaplanować sobie coś jeszcze do zobaczenia. Pozdrawiam ;)
Super produkcja, super wakacje i super auto! Trzymam kciuki za więcej takich rodzinnych wypadów ?
Jak już będziesz w Mosznej to zapraszam na kawę, mieszkam niedaleko ?
Na weekendową wycieczkę polecam Sanok:) „brama Bieszczad”, Tylko 3 godziny jazdy z Krakowa a życie zupełnie inne. Skansen, Zamek, trochę kultury i historii a zwiedzając okolice także dużo dużo natury, ciszy i spokoju. Rzut beretem nad Soline i w Połoniny. Widoki piękne, powietrze świeże, strumyki czyste, trawy pachnące świeżo skoszone. Krowy owce konie wolno biegające. Dla niektórych widoki zwyczajne, dla dzieci wychowujących się w takim dużym mieście jak Kraków mogą być nie lada przeżyciem.
Polecam serdecznie,
Sanoczanka
A przed nami Chorwacja i dojazd samochodem takze boje sie drogi ale nie moge doczekać wakacji bo bedzie nas sporo?
Ale świetny filmik! Zawsze uwielbiałam reklamy samochodów, teraz widzę, że te w blogosferze też wchodzą już na najwyższy poziom :). A z tymi weekendami to masz rację. I dobrze, że przypominasz o tym na samym początku lata, jest czas aby zaplanować kilka fajnych, weekendowych wypadów :)
A czy ta jazda testowa to możliwa jest przez cały weekend, czy tylko godzina lub dwie? :)
Paulina, wyślij chłopakom z Mini maila! :)
W kazdym ostatnim Twoim poscie pojawia sie jakas reklama…
Martyno, zanim wydasz osąd, zapoznaj się proszę z faktami i nadrób ogromne zaległości w regularnym czytaniu.
Podrzucam link do Archiwum moich postów posegregowanych chronologicznie. Posty partnerskie stanowią max. 15% treści pisanych przeze mnie.
Mam nadzieję, że film z Bieszczad Ci się podobał! :-) Nie ma za co! :-)
ARCHIWUM: https://www.szczesliva.pl/archiwum/
Zamek jest w Mosznej a nie w mosznie :D
A jak juz bedziecie tu w naszym regionie, to polecam jeszcze gore sw anny, jest tam zejscie do krateru wulkanu i najwiekszy w europie kamienny amfiteatr, mozna tez zahaczyć o jurapark w krasiejowie. Z mosznej niedaleko tez do glogowka gdzie krecono Jasminum i do Pokrzywnej – tam mozna sie wspiac na Kopę Biskupia, co jest osiagalne nawet dla kilkulatków a widoki z wieży na szczycie są niesamowite. A jakbyście potrzebowali jakiejkolwiek pomocy w planowaniu, lub przewodnika po okolicy to służymy pomocą :)
Tylko trzeba mieć takiego fajnego męża żeby czasem wstrząsnął i wziął sprawy w swoje ręce. I wtedy wiesz ze masz męża, że czymś się interesuje,Tobą i dziecmi.
I znów reklama, ale przyznam, że jesteś mistrzynią ich „wlepiania” w ciekawe teksty
Jak się nazywa utwór lecący w tle?
To jest muzyka zakupiona specjalnie do tego klipu, także obawiam się, że nie ma ona jako takiego tytułu :-)
Niestety, nie ma takiej możliwości. Nie mam prawa udostępniać tej muzyki w celach innych niż jako ścieżka dźwiękowa do tego filmu. Pozdrawiam serdecznie
Klip rewelacyjny :) co do reklam w poście – trzeba umieć się sprzedac! Większość nas nie potrafi i zazdrości! Ja tam Cię podziwiam!
Sama staram się jak najmniej czasu spędzać w domu, ale nie zawsze jest to wykonalne. Tak jak to któraś dziewczyna wczesniej napisała – wiele zależy od męża. Niektórym panom kanapa i piwo na prawdę wystarcza do szczęścia :)))
Ja z mężem mogę przemierzać góry, ale jak mam gdzieś jechać sama z trójka maluchów to od razu mi się odechciewa :)))