Przyznaję bez bicia, że czytanie instrukcji przedmiotów, które kupuję, jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę. Te książeczki dołączane do każdego zakupu, to dla mnie czarna magia.
Z fotelikiem samochodowym była podobna historia, która zresztą została mi wypomniana przez policjanta. Nie pamiętam, kiedy byłam równie czerwona na twarzy jak burak i spalona ze wstydu, jak właśnie wtedy … Ale o tym incydencie za moment.
Wracając do zakupów. Gdy mój Mąż wraca do domu z upragnioną sklepową zdobyczą, albo otworzy przesyłkę, którą przed momentem dostarczył mu kurier, to rozsiada się na przy stole i krok po kroku wypakowuje wszystko z kartonu, a następnie sięga po instrukcję obsługi danego przedmiotu.
Kiedy kupiliśmy fotelik samochodowy, było dokładnie tak samo. Przestudiował chłopak wszystko wzdłuż i wszerz, przeczytał instrukcję fotelika od A do Z, aż w końcu wstał i zabrał się za testowanie. Cholernie mnie cieszy fakt, że to niejako jego działka, bo mnie to zupełnie nie podnieca, kolokwialnie to ujmując. Tymczasem są przedmioty, które nie są tylko jego działką a korzystamy z nich wspólnie, a wręcz rodzinnie! I tak jest z takim fotelikiem samochodowym dla dziecka. W wolnej chwili przeczytajcie tę dołączaną książeczkę, bo znajdziecie w niej mega istotne informacje dotyczące prawidłowego zapięcia pasami, umocowania i bezpieczeństwa użytkowania.
Jak już mój M. obczaił co i jak z nowym fotelikiem juniora, to kazał mi wszystko powtórzyć na własną rękę. Nie odpuści mi, dopóki danej rzeczy nie ogarnę. Tak samo było i w tym przypadku. Okazało się już na początku, że źle zapinam pasy, o prawidłowym zamocowaniu fotelika w samochodzie nie wspominając! Sprawdźcie, błagam, czy robicie to dobrze. Prawidłowe zapinanie pasów dziecku to mega istotna sprawa. Okazało się, że podczas zapięcia dziecka pasami nie ma być żadnego luzu! Damn, a ja myślałam, że wystarczy, że dziecku będzie wygodnie i nie za ciasno!
Okazuje się, że pasy uprzęży fotelika samochodowego muszą być naciągnięte maksymalnie! Tak mocno, jak jest to tylko możliwe. Niektórzy producenci zalecają 1-2 centymetrów luzu, ale to podobno zwiększa prawdopodobieństwo ew. wyślizgnięcia się podczas kolizji. Jeśli palce dłoni wejdą pod pasy, to jest OK. Jeśli już cała dłoń wchodzi, to podobno zbyt luźno. Dzięki takiemu ciasnemu zapięciu, siły działające na dziecko podczas zderzenia są maksymalnie minimalizowane. Dziecko ma szansę wyjść bez poważniejszych obrażeń nawet, gdyby doszło do dachowania!
Ale ja dzisiaj nie tylko o tym! Dokładnie tydzień temu byliśmy zatrzymani przez policjantów. Niestety mój Mąż nie zauważył zakazu skrętu w lewo i gdy skręcił za zakrętem czekał na nas lśniący radiowóz. Miodzio! … Panowie bardzo sympatyczni, powiedzieli co mieli w obowiązku powiedzieć, i podczas wypisywania mandatu jeden z policjantów zajrzał do wnętrza samochodu, bo u nas jak to u nas dwójka chłopaków odprawiała w tym czasie z nudów wrzaski, jakby obdzierano ich ze skóry. W sumie nie dziwię się, że aż zajrzał podśmiechując się trochę. Okazało się, że on też ma dwójkę chłopaków, którzy podobnie reagują w samochodzie, gdy trzeba się niespodziewanie zatrzymać. Spojrzał na mojego juniora i zapytał:
– A przy okazji, dlaczego kolega ma na sobie kurtkę? Czy Pani wie, że dzieciom ciepłe okrycia wierzchnie należy ściągać na czas podróży, bo w razie wypadku istnieje duże prawdopodobieństwo, że wyślizgnie się ono z pasów bezpieczeństwa? 90% zatrzymanych przeze mnie rodziców popełnia jesienią i zimą ten sam błąd … – powiedział stanowczo aczkolwiek z troską. Nie wiem czy mają teraz jakąś ogólnopolską akcję uświadamiająca, ale cieszę się, że na nas trafiło. Szkoda, że z mandatem przy okazji…
I tu mnie miał! Mój Mąż zawsze na to zwracał uwagę a ja w tym nowym sezonie „kurtkowym” zupełnie o tym zapomniałam! W chwili, gdy samochód ulega zderzeniu, siły działające na pasy taką ciepłą kurtkę jakby kompresują, a między pasami a ciałem dziecka powstaje niepożądany luz. To właśnie ta pusta przestrzeń może być śmiertelnie niebezpieczna. Istnieje ryzyko, że dziecko albo wypadnie z fotelika albo się z niego wyślizgnie.
Miałam małą pogawędkę z policjantem a później dłuższą pogawędkę na ten temat z moim Mężem. Biję się w pierś, bo sprawa jest naprawdę ważna. Myślałam, że rozpinanie kurtki wystarczy, aby dziecku podczas krótszych tras po mieście nie było gorąco. Jak się okazało – za cholerę nie wystarczy.
Ubieranie malucha na cebulkę, rozbieranie dziecka w samochodzie i kocyk, gdy jest zimno, powinny załatwić sprawę. Wcześniejsze rozgrzanie auta przed podróżą też może być pomocne.
Szerokiej drogi! :*
59 komentarzy
Ważna uwaga na temat kurteczek w foteliku! Ale a propos czytania instrukcji-co roku,gdy zbliża się sezon grzewczy,mąż mój osobisty instruuje mnie,jak ustawić piec,a właściwie to sterownik,żeby piec grzał. I zawsze,ale to ZAWSZE,naciskam wszystkie przyciski,aż do osiągnięcia pożądanego efektu :) chyba kobiety tak mają ;) pozdrawiam
Nie, kobiety tak nie mają. Mają tak niektóre osobniki obu płci. Nie ma się czym chwalić niestety i dokładać do stereotypu nieogarniętej słodkiej kobietki, która zdana jest na rozum mężczyzny, bo sama sobie nie poradzi z prostą instrukcją.
Można kupić specjalne okrycia na fotelik i wtedy nie trzeba zakładać i zdejmować kurtki, ale dotyczy to raczej niemowląt, których nie trzeba wyjmować z fotelika aby gdzieś przenieść.
Hmmm…. mam tylko nadzieję, że Twoje chłopaki jeżdżą w RWFach, to chyba ważniejsze. A co do jeżdżenia w kurtkach w fotelikach. Ja wszystko rozumiem, ale błagam. Mam trójkę dzieci. Jedno w szkole, drugie w przedszkolu, najmłodsze w żłobku. I teraz, każde w innym miejscu miasta, rozwożę każde po kolei. Czy wyobrażacie sobie, że pod każdą z placówek zdejmuje i zakładam kurteczki? Czy wyobrażacie sobie jak wyjeżdżając przed 7 rano z domu (zazwyczaj zimno w diabły), lecę jeszcze nagrzewać auto? Ja już wstaję o 5 rano, to chyba zacznę o 4. Nie mówiąc już o tym, że człowiek zawsze w pośpiechu, a stara się to wszystko na spokojnie ogarnąć. Stosując taką metodę (przy liczbie dzieci większej niż 1), gwarantuję Wam, że prędzej skończycie na oddziale szpitalnym z zapaleniem płuc od tego zakładania i zdejmowania kurteczek;) W dłuższe trasy – obowiązkowo!
Własna wygoda od bezpieczeństwa dziecka? Gdzie w mieście, właśnie w pośpiechu – rano na przykład, największe ryzyko kolizji? Co ja czytam!
Poza tym, z całym szacunkiem, ale dziecko chodzące do szkoły potrafi chyba założyć i zdjąć kurtkę w samochodzie? Przedszkolaki również potrafią to samodzielnie robić, ewentualnie z małą pomocą przy ubiorze. Jedyne żłobkowiec wymaga uwagi, więc z trójki robi się jedno.
Kingo, to żadna moja wygoda, wręcz przeciwnie. Najłatwiej jest kogoś oceniać po jednym wpisie, prawda? Zresztą zaznaczyłam, że jest to jak najbardziej słuszne, ale naprawdę czasami jest trudno to czynić. Wierz mi proszę, że spędzam w aucie 3,5h-4h dziennie na rozwożeniu i odbieraniu moich dzieci. Najmłodszy i średniak jeźdżą w RWFie, w bardzo dobrze zapiętych pasach (zero luzu, żeby było jasne), a to ważniejsze niż zdejmowanie kurtki i jazda w foteliku montowanym przodem. Najstarsza sama się rozbiera i ubiera, jak to słusznie zauważyłaś. Jeżeli uważasz, że otwieranie drzwi auta i ubieranie któregokolwiek dziecka w zimnie jest lepsze, to ok. Zaznaczam, że mam trójkę dzieci i nie mam jak wsiąść do tyłu, bo z tyłu jeżdżą trzy foteliki! I o ile starszaki same się ogarną, tak jak piszesz, malucha trzeba ogarnąć. Jeżeli za każdym razem otwieram i ubieram lub odwrotnie, to wierz mi, prędzej czy później kończy się to choróbskiem. Przetestowałam. Jestem bardzo rygorystyczna, jeżeli chodzi o jazdę dzieci w aucie i fotelikach, bo nawet mój 5latek jeździ w RWFie. Jak wymyśli ktoś dobry sposób, chętnie skorzystam, uwzględniając co powyższe. Bardzo się cieszę, że takie wpisy się pojawiają, bo są ważne, ale jak to ktoś napisał wyżej (Łukasz), „ja i żona” wsiadamy z tyłu…” – fajnie mówi się o takiej sytuacji, jak ma się jedno dziecko i z tyłu można wsiąść. Pozdrawiam serdecznie!
Oceniają najczęściej ci, którzy mają jedno dziecko lub wcale udając wszechwiedzących i wszystkoumiejących. Peace!
dokładnie jak ktoś nie ma dzieci lub 1 albo garaż to może takie bzdury pisać. ja wożę dziecko w kombinezonie i kozakach bo zanim samochód się nagrzeje trochę to trwa, najmądrzejsi są zazwyczaj ci co najmniej robią.
Marto, podpisuję się pod Twoimi słowami obiema rękami! Mam dwójkę dzieci – niemowlaka i przedszkolaka, oboje w rwf-ach na tylnym siedzeniu – nie ma gdzie usiąść z tyłu, więc rozbieranie i ubieranie w samochodzie odpada. Przedszkolaczka fakt potrafi się ubrać sama, ale konia z rzędem temu, kto potrafi przekonać do czegoś przedszkolaka, który np. wpadł w histerię. Niemowlaka musiałabym ubierać przy otwartych drzwiach – serio, takie to zdrowe??? No i rozgrzewanie samochodu… Łatwo pisać o rozgrzewaniu auta ludziom, którzy mają garaż w/obok domu. A niech ktoś najpierw idzie sam na parking 300 m od bloku, potem siedzi w samochodzie 5 min i czeka, aż się nagrzeje, potem wraca do domu po dzieci, żeby wsiąść do cieplutkiego auta i móc im zdjąć kurteczki… Jak znacie kogoś takiego, to błagam, skontaktujcie mnie z nim, bo baaaaardzo chciałabym wiedzieć, jak on(a) to robi.
I też uważam, że najważniejszy jest rwf (moja prawie 4-latka ciągle jeszcze jeździ tyłem), który do tego ma uprząż 5-punktotwą, więc jest spra ochrona przed nurkowaniem dziecka w czasie wypadku…
Ale i tak znajdzie się ktoś, kto napisze, że wygoda rodzica ważniejsza niż bezpieczeństwo dziecka. Ciekawi mnie tylko, ile dzieci ma ten komentator i jak często sam odwozi gdzieś te swoje pociechy…
W moim żłobku… uwierzcie, nikt przy takiej pogodzie nie wozi dzieci bez kurtek w pasach.
Można rozpiąć kurtkę i zapiąć pasy pod nią, po czym zapiąć kurtkę. Zajmuje to 1 minutę.
Rozwożę trójkę, pół 3 i 6 lat – daję rady bez problemu i nie jest to żadna filozofia, oczywiste czynności jak założenie butów przed wyjściem.
Marku, jeżeli Tobie się to udaje, gratuluję. Super, naprawdę, bez jakiegokolwiek przekąsu. Czy Twój półroczniak jeździ już w foteliku przynajmniej 9-18, czy jednak nadal 0-13? Myślę, że to duża różnica, gdyż póki mój jeździł 0-13, problemu nie było żadnego ;)
Ciekawe czy ten policjant ma dziecko? Bo ja sobie nie wyobrazam podrozujac sama z dzieckiem, kiedy dojezdzamy na miejsce i powinnam dopiero wtedy zalozyc dziecku kombinezon?! Co wtedy? Mam wysiasc z samochodu, otworzyc drzwi z jego stronu i ubierac w kombinezon? Czy przesiasc sie na tylnie siedzenie z dzieckiem i tam probowac az oboje sie spocimy zeby sie oboje ubrac?! Szczrze powiedziawszy dla mnie jest to „mega wyczyn !!!!!
Napisane jest przed wypowiedzią, ze ma dwójkę.
Ja i moja Żona wsiadamy z tyłu na miejsce obok fotelika, rozbieramy małą i wsadzamy do fotelika rwf. Nikt nie ma z tym problemu. Ale można przecież pie*** po polsku „CO WTEDY??!!” „JAK JA MAM…??!!”. A potem z puszeczką będziesz stała „pomóżcie, bo na rehabilitację dziecka zbieram” z maślanymi oczkami.
A jesli z tyłu siedzi trójka maluchów? :P I nie klnij Pan :)
Czyli lepiej zaryzykować życiem dziecka niż się upocić? Bo nie rozumiem do czego zmierzasz.
Dobrze, że przeczytałam artykuł ? dzięki ?
Generalnie to tak samo dotyczy dziecka jak i dorosłego. Pasy powinno się zapinać jak 'najbliżej’ ciała. Więc my też rozpinajmy kurtki lub je zdejmujmy.
No faktycznie lepiej ryzykować życiem dziecka niż się „napocić i namęczyć” z ubieraniemrozbieraniem. Wypadki mają to do siebie, że zdarzają się niespodziewanie. W drodze do sklepu, przedszkola, szkoły. Nawet gdy to jest 5 minut drogi. Ech… Ale niektórzy tylko o swojej dupie i wygodzie myślą.
hmm…. przecież dziecko ma zapięcie między nogami w foteliku, więc jak może się wyślizgnąć?
Najpierw poleci góra, a później nogi. Np w trakcie dachowania.
Najmniejsze dzieci jadą tyłem do kierunku jazdy, więc tym bardziej mogą się „wyślizgnąć”
Górą.
Nie każdy fotelik ma zapięcie między nogami. Jest grono takich gdzie dziecko przypina się pasem samochodowym a sam fotelik mocowany jest np. Isofixem.
To już zależy od fotela i wagi dziecka ;]
Foteliki 9-18 mają pas 5-punkowty, w kolejnych 15-36 używa się już pasa 3-punktowego samochodowego. Jeśli jest fotelik z większym przedziałem np. 9-25 czy 9-36kg to pas fotelika 5cio punkowy używamy do bodajże 15czy 18kg a potem należy go zdemontować i również używać pasa samochodowego (przynajmniej tak jest w większości modeli, ofc np te tyłem do kierunku jazdy do 25kg mają wytrzymałość własnych pasów do tej właśnie wagi)
dokładnie, foteliki dla starszych dzieci bardzo często nie mają zapięcia między nogami. Nawet wiodące firmy nie mają takich rozwiązań, tylko zwykły pas samochodowy i isofix w droższych modelach.
Oczywiście wozimy bez kurtek, choć wciąż jest marudzenie: serio mamy się rozbierać? Ale ostatnio mieliśmy gorszą sytuację. Starsza córka podczas jazdy poinformowała nas, że młodsza się odpięła. Oczywiście od razu zjechaliśmy na pobocze i zaczęliśmy małej tłumaczyć, że tak nie wolno i czym to grozi. Od tego czasu bardziej kontrolujemy co ona robi, gdy jest cicho.
Rozgrzewanie samochodu silnikiem na postoju jest niezgodne z prawem!
A wątpię, by dużo rodziców miało autonomiczne ogrzewanie postojowe.
Straszne rzeczy.
Matko, ludzie, czy naprawdę kilka sekund chłodu przy montowaniu dziecka w foteliku zabije je? Nie? A zapinanie dziecka z kurtką w foteliku może.
My nawet przy -10 stopni mrozu pakujemy dziecko do fotelika bez kurtki i potem szybko nią przykrywamy, jak kocykiem.
Przykryć -dobre .
Mojej młodej nie da się przykryć nigdzie .
Dostaje szału kiedy jest przykryta czy do spania czy kiedys we wózku .
Ma 19 msc i od urodzenia nienawidzi przykrycia
Nienawidzi postoju w korkach.
Ogólnie ma 105 cm wzrostu i fotelik tyłem do kierunku jazdy jak dla mnie byłby pomyłka !! Bo ma dopiero 19 msc a co będzie dalej ?nogi w bagażniku? ?
Dzieci można wozić tyłem nawet do 6 roku życia ;)
Wsadzasz dziecko w kurtce do fotelika, rozpinasz kurtkę, zapinasz pasy pod kurtką, zapinasz kurtkę. Żadna filozofia, może nie tak idealnie jak całkiem bez kurtki,ale luzu ZNACZNIE MNIEJ. Można? Można.
Ja zdejmuję córce kurtkę, do tego mamy fotelik 9-18 kg montowany tyłem i łącznik pasów firmy BeSafe, który zapobiega ewentualnemu wyślizgnieciu się dziecka spod pasów. Łącznik kosztuje 30 pln a moim zdaniem jest genialnym wynalazkiem, dziwię się, że foteliki nie mają takiego zabezpieczenia w standardzie. Jesli z jakiegoś powodu, bardzo rzadko, nie zdejmuję kurtki, rozpinam ją i wyciągam spod pasów na boki, od samych ramion, wiec pasy nie są zapięte na kurtce, potem kurtka wraca na swoje miejsce (nie wiem czy opisałam zrozumiale, ale w konsekwencji pasy są zapięte pod kurtką)
Szkoda tylko, że w pierwszej crash teście dziecko nie ma maksymalnie dociągniętych pasów, nie dziwne, że z nich wylatuje.
Jesli typ fotelika jest przodem do kierunku jazdy to mie ma sie co doktoryzowac nad pasami, dziecko i tak ma male szanse podczas wypadku. Dzieci powinny jezdzic tylem do kierunku jazdy (badania prowadzone w Szwecji zmasakrowaly poziom bezpieczensta tradycyjnych fotelikow), jakkolwiek w polskich sklepach sprzedawcy nie sa wyedukowani w tym zkresie. A zatem fotelik tylem do kierunku jaxdy to podstawa plus oczywiscie prawidlowo zapiete pasy.
Ludzie, którzy w kółko powtarzają, że foteliki montowane przodem do kierunku jazdy są zabójcze opierają się na testach przeprowadzanych w warunkach laboratoryjnych, z crashtestem zawsze symulującym uderzenie z przodu. Faktycznie, przy takim uderzeniu fotelik absorbuje większość sił działających na ciało dziecka. Ale w sytuacji, gdy uderzenie jest w tył samochodu – sytuacja jest dokładnie odwrotna – fotelik montowany przodem najpewniej dziecko uratuje, a montowany tyłem – zabije. A jakie uderzenie zdarza się częściej? hmm pomyślmy – przy większości wypadków samochód jadący z tyłu dostaje w przód, a ten z przodu dostaje w tył. Czyli 50%. Tak więc wybór rodzaju fotelika sprowadza się do oceny prawdopodobieństwa – czy to ja uderzę w kogoś, czy ktoś we mnie?
Co do kurtki – słuszne uwaga, chociaż błędna diagnoza. Luz 2cm nie spowoduje, że dziecko wyśliźnie się z pasów. Za to spowoduje obrażenia wewnętrzne, ponieważ przy uderzeniu przy prędkości np. 100km/h ciało dziecka ważącego 10 kg przez te dwa centymetry osiąga taką prędkość, że po zaciśnięciu się na pasach może np. rozerwać wątrobę.
Przykro mi to stwierdzić, ale twierdzenie, że wybór fotelika to kwestia ustalenia prawdopodobieństwa kto kogo uderzy to bzdura. Proponuję zapoznać się ze statystykami. Zwłaszcza z naciskiem na to, jakie typy wypadków są najczęściej śmiertelne. Bynajmniej nie te gdzie samochód jadący z tyłu uderza w ten jadący z przodu – zresztą wtedy siła uderzenia jest znacznie mniejsza ponieważ prędkości niwelują się. Najniebezpieczniejsze są zderzenia czołowe gdzie prędkości samochodów sumują się… Polecam stronę na fejsie i blog „osiemgwiazdek”. Kiedyś był tam świetny wpis dotyczący takiego właśnie błędnego rozumowania…
A ludzie twierdzący, że foteliki montowane przodem są zabójcze, opierają się nie tylko na testach (swoją drogą ludzie, którzy twierdzą, że te foteliki są bezpieczne bazują właśnie na testach laboratoryjnych), ale na liczbie i ciężkości odniesionych obrażeń w Niemczech (gdzie dzieci wozi się przodem) i Skandynawii (gdzie dzieci wozi się tyłem), dziwnym trafem w Skandynawii dzieci do lat 5 pięć razy rzadziej ulegają obrażeniom podczas wypadku niż dzieci w Niemczech, po osiągnięciu 5 lat się to wyrównuje (bo po tym wieku Skandynawowie również wożą przodem).
A dlaczego fotelik montowany tyłem przy uderzeniu w tył zabije? Dużą rolę w foteliku/kierunku montowania fotelika odgrywają mięśnie szyi, które u małych dzieci są słabe i nieproporcjonalnie duża (czyli ciężka) głowa. Kiedy samochód gwałtownie hamuje lub zderza się z czymś to nasze ciało najpierw leci do przodu a później pod naporem pasów jest jakby wbijane w fotel (czyli mięśnie karku/szyi mocno są nadwyrężone) – tak jest w przypadku jazdy przodem do kierunku jazdy. Przy analogicznej sytuacji, kiedy człowiek siedzi tyłem do kierunku jego ciało od razu zostaje wbite w fotel i głowa nie ucieka samowolnie do przodu, tylko opiera się o ten fotel.
Kiedyś nie bylo w ogole fotelikow i ludzie żyli…
Taaa tyłem do kierunku jazdy… Taki fotelik mieliśmy do czasu aż dziecko skończyło roczek. A pózniej niby jak? Kwestia 1. Dwulatek w takiej pozycji już po prostu nie ma gdzie i jak podziać nóg. 2. Kupienie fotelika do 26kg montowanego tyłem jest niewykonalne. Tyle w temacie.
Jeżdżę z 2,5 letnim dzieckiem w foteliku rwf, nie narzeka, że nie ma gdzie podziać nóg. Dziecko nie należy ani do maluszków ani do większych jak na swój wiek, raczej przeciętne wzrostowo i wagowo. Podczas zabawy na podłodze dzieci też zwykle mają nogi trochę ugięte a nie sztywne. Ważne, żeby co jakiś czas zrobić kilka min przerwy, żeby maluch mógł rozprostować nogi, ale to też tyczy się dorosłych, bo przy dłuższej jeździe nogi mogą zacząć boleć/odczuwać dyskomfort.
Nie miałam pojęcia! Dziękujemy
Mimo wszystko foteliki montowane tyłem do kierunku jazdy zapewniają dużo większe bezpieczeństwo :)
My wlasnie zakupilsmu specjalny spiworek do fotelika zeby nie zakladac kurtek do samochodu :)
Fotelik tyłem do kierunki jazdy to podstawa. Rozumiem że nie każdego na to stać bo one są kilka razy droższe niż te montowane przodem. I dlatego trzeba zachować maksymalne środki ostrożności tj. mocne zapięcie pasów, prawidłowy montaz fotelika czy ściąganie kurtki itp. Ja jestem tego zdania DZIECKO W FOTELIKU MA BYC BEZPIECZNE A NIE MA SIĘ CZUĆ WYGODNIE.
Ja rospinam kurtke, zapinam pasy, ściągam je i zapinam kurtke. Chlopak w kurtce a pasy działają jak trzeba:-)
Jak już mówimy o bezpieczeństwie najmniejszych, to warto zgłębić temat fotelików RWF. Bo podobnie luz na pasach, tak i przewożenie dziecka poniżej lat 4 (a najlepiej 6) przodem do kierunku jazdy może być przyczyną ciężkich obrażeń a nawet śmierci w razie wypadku.
Mój Syn od 22 miesięcy jeździ w fotelu RWF i jeżdżę z nim sama po 200-300km i nigdy nie bylo problemu z jakimś wrzaskiem. Kwestia wygody fotela nie zależy od tego czy jest to fotel fwf czy rwf. Fotel musi byc dopasowany do dziecka i auta. Jeśli kupujemy fotel bez przymiarki to nie dziwmy się że dziecko później płacze.
to ma Pani dużo szczęścia że akurat Pani dziecko dobrze znosi jazde samochodem ale każde dziecko jest inne i nie zależnie id dopasowania i wygody fotelika dziecko moze płakać czy wręcz sie wydzierać. w naszym przypadku tak jest fotelik jest wybrany pod kątem bezpieczenstwa a nastepnie wygody dopasowany do dziecka, pomimo ze nie zarabiamy dużo to akurat w kwesti fotelika nie patrzylismy na cenę a na bezpieczenstwo właśnie ale nasz syn po prostu nie lubi podróży samochodem pomimo wielu prób i różnych sposobów podejścia.Nie należy oceniać wszystkiego i wszystkich swoją miarą.
Ale nikt nie pytał o Pani dziecko, prawda? Nikogo nie obchodzi ile Pani robi kilometrów – kiedy Wy sie ludzie w końcu nauczycie, że ” Bo moje dziecko…” to jeden z najgłupszych argumentów i naprawdę nikogo, ale to NIKOGO nie obchodzi Wasze życie? „Bo moje dziecko…” to nie argument, w żadnej dyskusji, każde dziecko jest inne – to, że Pani dziecko się nie wydziera, nie znaczy NIC. Jedne dzieci mają awersję do jazdy samochodem, inne znoszą jazdę doskonale – wiele zależy od wieku, pory roku, zdrowia etc., etc.
Dzieci podobno wymuszaja na nas to, ze przewozimy je nie tak jak trzeba, (absurd). Czytam, że wiele zależy od wieku, pory roku, zdrowia, etc… a nigdzie nikt nie wspomni o (moim skromnym zdaniem) najwazniejszym – Rodzicu! Najwięcej zależy od rodzica i tego jak on swoje dziecko od początku do danej sytuacji przyzwyczajał itp. Nie lubię strasznie tego wiecznego zwalnia winy na dziecko, na genetykę, na pogodę, sąsiadów itp. Dlaczego do cholery tak niewielu rodziców (dorosłych ludzi), potrafi walnąć się w pierś i przyjąć na siebie odpowiedzialność za to co się dzieje. Jak mi dzieciaki wrzeszczą i na nic się nie zgadzają, to wiem ze coś spieprzyłam i tyle, wiec skupiam się na szukaniu rozwiązania danego problemu. A jak marudzą bo są dziećmi i zwyczajnie marudzić im wolno, to staram się nie szukać dziury w całym. Wsadzenie dziecka rocznego (a często i sporo mlodszego), do fotelika przodem i tłumaczenie tego tym, że ono nie lubi jeździć tyłem i, że tego chce, jest tak cholernie bezsensowne, że mimo iż chciałam to z czymś porównać, to nie potrafię znaleźć czegoś równie dziwnego. A najgorsze jest to, że taki dzieciak zazwyczaj zmienia swoje zachowanie bo coś się zmieniło i należy się tym zainteresować, a rodzice rozgłaszają wszem i wobec, że odkryli tajemnice szczesliwego dziecka… i tak oto niechęć do fotelików tyłem rośnie. A że każda zmiana zazwyczaj tak się kończy i wymiana pierwszego fotelika na następny tyłem daje ten sam efekt, bo dziecko już siedzi i widzi co się dzieje za oknem, to już nie dociera do większości. A później jest płacz, bo dziecku coś się stało… Cholera, jeden z trudniej trafiajacych do rodziców tematów :(
ja mam taki fotelik ze dzieci nie wyślizna sie nawet w kurtce . Pasy sie krzyzuja i sa dodatkowo zapiete nozki dziecka. wiec to je dodatkowo trzyma w razie silnego zderzenia.
Jakiej marki? Pierwszy raz o takim slyszę ;)
A jak zagrzac samochod gdy nie moze silnik dzialac dluzej niz minute na postoju…
„maksymalnie zminimalizowane” :)
tak, to moja specjalność. gmatwanina słowa :-) mam nadzieję, że sens został zachowany ;-)