Podobno każdy facet ma swoją własną i dość nieskomplikowaną instrukcję obsługi. A ja powiedziałabym, że przybijam piątkę w tej kwestii i zgadzam się z tą tezą chyba w całej rozciągłości. Dać się wyspać, nakarmić i przytulić. Z małymi tylko wyjątkami ;-)
Mając już na liczniku swój wcale nie krótki staż w kwestiach damsko-męskich doszłam do perfekcji w tym, jak doprowadzić faceta do czerwoności. Chyba każdego. Sprawdzone info. Nie będę owijała w bawełnę, nie będę rozwlekłe dochodziła do meritum sprawy, a podam Wam 3 punkty rozpalające. Przy okazji i same doprowadzicie się do ekstatycznej furii ;-) Podobno nie ma się czym chwalić. I pewnie jest w tym trochę racji.
Pisane z przymrużeniem oka, jak zawsze, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że wina zawsze leży po obydwu stronach. O ile jedno wino będzie w zasięgu ręki ;-)
#1 Jak rozpalić faceta do czerwoności?
1 . Spróbuj jaśniewielmożnemu, strażnikowi naszego ogniska, ostoi naszej rodzinnej męskości, przez przypadek przełączyć meczyk piłki nożnej albo ręcznej w ostatnich sekundach. Albo prognozę pogody, audycję radiową czy teleexpress. Kurczę, on podskoczy i wyrwie się w sekundę z fotela, jak nigdy! Takiej werwy życzyłabym sobie każdego wieczoru, kiedy trzeba wypakować naczynia ze zmywarki albo kupić mi nową parę butów. W takich kluczowych momentach krew wzbiera im się w głowie i rozpalenie do czerwoności gwarantowane ;-) Nie dotyczy mojego Męża. Jako jeden z niewielu facetów meczyków w TV nie ogląda.
2 . Nie wiem jak u Was, ale w moim przypadku wystarczy, że nadmienię o tym, że moja koleżanka ma niesamowity dom a jej mąż jeździ bentleyem czy innym porsche’akiem, to mam gwarantowany wykład o tym, że „nie doceniam tego, co sama posiadam.” A ja wspominam o tym domu i o tym porsche’aku bo cieszę się razem z nią i dopinguję jej mocno. I sama marzę o domku z ogrodem i innych duperelach, jak każda kobieta. A oni, faceci, traktują to tak cholernie ambicjonalnie. Niepotrzebnie, zupełnie. Zamiast rozpalać się do czerwoności mogliby po prostu skoczyć w tym czasie do kwiaciarni i kupić nam kwiaty. A tymczasem tracą energię na duperele ;-)
3 . Wiecie jak to jest. Kiedy nie możecie liczyć na żaden komplement ze strony swojego wybranka, bo zwyczajnie nie w głowie mu ich prawienie, to każdy inny komplement, który trafia Ci się od kogoś obcego, przy byle okazji, to pielęgnujesz , zapisujesz go sobie w kajeciku i robi Ci dzień. Tak po prostu. Bo to miło, że ktoś zobaczy, że dobrze wyglądasz w jakiejś kiecce, albo że masz miły głos, albo że mimo dwóch ciąż jesteś jak wino, im starsza tym lepsza. I jedni powiedzą, że łase jesteśmy na komplementy. No przecież, że jesteśmy łase, bo matka natura tak wymyśliła, że gdy mamy czegoś permanentny deficyt, to na drobny przypływ słownej dobroci reagujemy niczym pies, gdy widzi kawałek kabanosa.
Tymczasem spróbuj się tym faktem o otrzymaniu komplementu podzielić ze swoim partnerem – wykład o niepoprawności gwarantowany i skok ciśnienia do 160/120! A przecież wystarczyłoby raz po raz rzucić jakąś przyjemną uwagą, gdy żona opięte jeansy zarzuci na siebie, albo sobie oko domaluje ;-)
4. A żeby mylnemu odrobinę tytułowi stało się zadość i pytanie nie zostało bez odpowiedzi, to aby rozpalić go, tego naszego samca, to często wystarczy TO albo TO, ale najpierw musimy rozwiązać rozwiązać czerwoną wstążkę, którą to jest owinięte ;-)
I tak na koniec, żeby nie było, że nie ma na tych naszych panów sposobu. I żeby nie było, że ja tu zbyt feministycznie do tematu podchodzę, i nie doceniam tego męskiego kunsztu, który ujawnia się ułamkami przez całe ich życie, ale ujawnia się. To chyba znalazłam jeden mały myk, który podsuwany zgrabnie i dyskretnie, pomaga w tym, aby odrobinę przeciągnąć linę na naszą damską stronę. Pomaga, bo daje im pole do popisu, aby się wykazać swoimi umiejętnościami, zdolnościami i talentami ;-)
Najlepszym sposobem, aby zmusić mężczyznę do wykonania jakiejś pracy jest sugestia, że być może jest już za stary, aby to zrobić. – Anne Bancroft
1 komentarz
Ja mojego rozpalam do czerwoności, jeśli zgłaszam kolejne zniszczenia w domu poczynione przez dzieci, zwłaszcza jeśli dotyczą nietykalnego sprzętu tatusia, czyli kolumn, komputera czy aparatu. Wciśnięta kopułka w kolumnach nieomal nie doprowadziła do rozwodu z… teściami pod opieką których znajdował się wówczas mały winowajca ;D