Kogel mogel jest jednym z najbardziej wyrazistych smaków mojego słodkiego dzieciństwa. Zaraz obok lizaków z cukru, które robił dla mnie Tata i makaronu z twarogiem, który majstrowała dla mnie Mama.
I nie byłabym sobą, gdybym nie poczęstowała nim mojego pierworodnego Synala. On jest strasznym łasuchem. Wiedziałam, że zrobię mu dzień jak utrę dla niego małe co nieco ;-)
Wiem, że ludzie panikują, jak tylko usłyszą, że chcemy fundować dzieciom utarte żółtka. Ja nie należę do tych panikarzy i wiem, co zrobić, aby ta opcja deseru była bezpieczna. Po pierwsze należy umyć dokładnie jajka pod ciepłą wodą, a następnie sparzyć skorupki wrzątkiem przez ok. 5 sekund. Dla przypomnienia Salmonella jest na skorupkach jaj, a nie w ich wnętrzu.
Dodatkowo ucieranie żółtek na parze powinno przekonać niedowiarków, bo wtedy mamy gwarancję, że zabezpieczyliśmy się potrójnie przed tym, co przychodzi do głowy np. kilku osobom z mojego otoczenia. Oni na widok kogla-mogla robią przestraszone oczy wielkości mojej patelni Wok, także sami rozumiecie ;-)
Do małej porcji kogla mogla, po której na bank po nic słodkiego tego samego dnia nie sięgniecie ;-), potrzebujecie:
- 4 żółtka
- 2 łyżki miodu [dla dorosłych polecam 2 łyżki ksylitolu – nie jest polecany dla dzieci do 3 r.ż. ]
- kilka kropel soku z cytryny
Zagotowujemy szklankę wody w garnku. Następnie stawiamy na garnku miskę, w której mamy już żółtka i miód. Energicznie mieszamy kilka minut, albo bierzemy do ręki mikser i miksujemy aż masa zbieleje i powiększy swoją objętość. Miksowanie na parze przyspieszy rozpuszczanie ksylitolu a także pomoże w zmniejszeniu źrenic oczu ewentualnych gapiów, którzy boją się niewiadomoczego ;-)
Na sam koniec dodajemy sok z cytryny, który sprawi, że kogel mogel będzie mniej mdły a my na stówę wyliżemy go z miski ;-)
Trochę żałuję, że nie wpadłam wcześniej na ten pomysł z parowaniem żółtek i przemycaniem ich do diety Ivka w ten właśnie sposób. Jeszcze do niedawna nie znosił jajek w żadnej postaci a ja miałam nie lada zagwozdkę, jak tu mu je podać. Żółtko jajka powinno znaleźć się w codziennym jadłospisie malucha ze względu na obecność dużej ilości łatwoprzyswajalnego żelaza, a on już miał po dziurki w nosie naleśników i innych wynalazków swojej matki ;-)
Na koniec mam dla Was jedno z moich ulubionych zdań z filmu: „Kogel-Mogel”, które wypowiedział Zenon Solski. Wiem, że pewnie tylko ja się w duchu zaśmieję podczas jego czytania, ale wybaczcie mi takie cyrki przy sobocie ;-)
To tak odnosząc się, do tego, że nie da się zrobić bezpiecznego i zdrowego kogla-mogla, jak to kiedyś usłyszałam z pewnych ust ;)
„Nie ma takiej możliwości, żeby było coś niemożliwe.” ;-P
7 komentarzy
Uuuu, thanx. Dziś zaserwuje to moim szkrabom. Niestety synek musi zażywać żelazo z powodu anemii (skąd, no skąd to dziadostwo? ) to może taki kogel mogel będzie dla niego pomocny. Oby! Ja juz w akcie desperacji mu żółtko surowe dodaje do kaszy. OK, dzięki jeszcze raz.
O! pychota :) Smak mojego dzieciństwa, choć Li wyjątkowo oporna była jak dotąd.
Może ten przepis jej zasmakuje :0
ale że kiedyś były inne jajka? Bo ja też wcinałam kogel mogel,ale wtedy nikt sie na mnie i na moją mamę dziwnie nie patrzył :)czy jednak ludzie się zrobili bardziej przewrażliwieni:)?
No niestety dzisiaj 90% kur jest zarażonych. .. ryzyko choroby jest zdecydowanie wyższe niż za naszej młodości :/
powodem zatruć są bakterie Salmonella obecne wewnątrz jajka, więc mycie ich wrzątkiem jest zabiegiem całkowicie nieskutecznym :) mitem jest że są one tylko na powierzchni
Kochane to wytlumaczcie mi jak to w końcu jest? Są w środku czy tylko na skorupce? Bo już się pogubilam :(
Ja znam inna wersje kogla z białkiem-moglem.Białko ubijam do sztywnosci,tak że po odwróceniu garnka ,białko nie spada.Następnie ubijam na sztywno z cukrem żółtko(jest bardziej białe i puszyste niż na zdjęciu) mieszam jedno z drugim i…gotowe!