Dostaję dziesiątki wiadomości na moim Instagramie o tym, jak schudłam 15 kg i jak w ogóle można schudnąć 15 kilogramów w niecałe 3 miesiące. Zaczęłam moją dietę dokładnie 3 grudnia, czyli jestem na niej dokładnie 3 miesiące.
Podobno po zdjęciach widać to bardzo. (Ja najwięcej widzę po stanikach :D) Ci co mnie znają na żywo, nie mogą uwierzyć :D Dla jednych to moje odchudzanie jest jedną wielką zagadką i nawet dostaję wiadomości mówiące o tym, że 15 kilogramów w 3 miesiące to za dużo! Że tak nie wolno. Że efekt jojo. Że to zbyt szybko i niezdrowo.
I ja tutaj w tym momencie wkraczam od razu z szybkim tłumaczeniem: wg mojego lekarza, pod którego jestem ścisłą kontrolą, 15 kg w 3 miesiące to bezpieczna utrata wagi. Po pierwsze od listopada mam zdiagnozowaną insulinooporność! Po drugie – nie tylko dzięki diecie udaje mi się tyle chudnąć. A ten proces cały czas trwa! Od grudnia mam włączone również leki, które pomagają mi w utracie wagi przy moim schorzeniu.
Część z Was pewnie zmartwię – w dzisiejszym poście nie dam Wam recepty, jak schudnąć 10 kg, 15 kg czy 25 kg. Jeszcze nie teraz. A ja zamierzam schudnąć jeszcze 10 kilogramów, czyli łącznie ok 25 kg, żeby było jasne :-) Sporo, co nie? :D W dzisiejszym poście zapowiem Wam na razie, że po pierwsze – schudnięcie tylu kilogramów w zdrowy sposób jest możliwe. Po drugie – jeśli szykujecie się również do walki ze swoimi kilogramami dzisiejszy post jest zapowiedzią tego, że w najbliższych 3 miesiącach będę Wam po kolei relacjonowała, jak to robiłam, co jadłam, jakie leki przyjmowałam, jakie badania robiłam, pod kontrolą jakich osób byłam, i w czym tkwi ten sukces.
Bo dla mnie niewątpliwie jest to MÓJ OGROMNY SUKCES!
Przyznam Wam, że jestem z siebie dumna. I Wy, jeśli dojdziecie do punktu w którym jestem ja, również będziecie z siebie dumne. Zaufajcie mi :-) Ta radość i ta duma z samej siebie, z siły woli, jest tak wielka, że rozpiera człowieka od środka i sprawia, że chce się sięgać po więcej!
Bo to uświadamia mnie w tym, że BARDZO WIELE blokad mamy w naszych głowach i jak tylko sobie poradzimy z naszymi hamulcami, to rozhulamy taki bolid wyścigowy, że będziecie nie do zatrzymania, dziewczyny! :-) Serio!
Dlaczego jeszcze nie chcę zdradzić wszystkich szczegółów mojej diety? Takie pytanie zadała mi Ania na Instagramie. Nie dlatego, że robię z tego jakiś sekret. Po prostu chcę być z Wami fair i dopiero jak ten proces się zakończy, czyli dojdę do wagi, którą zaplanowałam razem z moim lekarzem i panią dietetyk wg parametrów, które są dla mnie odpowiednie, będę w mocy powiedzieć Wam wszystko rzetelnie i dokładnie. Będzie to zapewne długi cykl postów, w których odczaruję to moje odchudzanie. Tego typu posty są wyjątkowo czasochłonne i będą wymagały ode mnie zapewne zarwanych nocy, dlatego potrzebuję na nie czasu, niestety. Przy trójce dzieci bardzo o ten czas trudno :( Wiem, że część z Was chciałaby wszystko już wiedzieć. Spokojnie. Już niebawem! Z góry dziękuję za cierpliwość, ale to wszystko w dobrej wierze. Abyście dostały jak najlepsze informacje. Konfrontuję też moją wiedzę z publikacjami książkowymi i chcę się do tego cyklu bardzo dobrze przygotować.
Przy okazji gorąco Was zachęcam do śledzenia mnie na moim Instagramie, a jeśli nie macie konta, to myślę, że warto będzie je założyć, bo to głównie na Instagramie będę relacjonowała, co gotuję, jak gotuję, co przyjmuję i jak to odchudzanie wygląda od środka. TUTAJ znajdziecie mnie na IG (czyli instagramie). Oglądajcie mnie też na Instagram Stories – wystarczy kliknąć w to kolorowe kółeczko z moim zdjęciem i tam będą filmiki z mojego dnia i odchudzania. Na ten moment byłam bardzo oszczędna w opowiadaniu o odchudzaniu, bo nie do końca wierzyłam, że ten mój wynik jest autentyczny, ale cholera jasna – on jest AUTENTYCZNY! To się dzieje naprawdę! Waga spada jak szalona a ja jestem nabuzowana pozytywną energią, którą i Was zarażę w odpowiednim czasie :-)
Coś Wam teraz powiem. I chciałabym, żebyście dobrze to zapamiętały, bo i Wy ten moment zapamiętacie, kiedy będziecie w punkcie, w którym jestem ja :-)
Jeszcze 3 grudnia, w dzień kiedy zaczynałam dietę, nie sądziłam, że to jest możliwe.
Utrata tylko 5 kilogramów była dla mnie jakimś Mont Everestem nie do zdobycia i kiedy mój lekarz mi mówił, że spokojnie ogarniemy 15 kilogramów i więcej, traktowałam to jako jego dobre życzenie, ale raczej niemożliwe w moim wypadku. Bo ja pomału zaczynałam się przyzwyczajać do tego, że już raczej nigdy nie będę tą Magdą, która była w miarę szczupła. Właściwie to zaczynałam godzić się z tym, że rozmiar 44 i 46 zostanie ze mną już na zawsze.
Ale nie! Pieprzyć konwenanse! Pieprzyć to pesymistyczne myślenie, że już na zawsze musimy mieć nadprogramowe kilogramy! Jasne, my możemy mieć te kilogramy! Jeśli się z nimi dobrze czujemy i akceptujemy nasze ciało, to jest okay! Ale ja nie czułam się z moją wagą okay, dlatego zaczęłam walkę, którą … wygrywam! Na razie jest niewątpliwie 1:0 dla mnie. Jednak ja planuję wygrać 3:0 i to z przytupem! ;-)
Co więcej – ja do połowy kwietnia (edit: lutego, of course! – literówka) nie ćwiczyłam nic a nic. Dopiero od dwóch tygodni włączyłam orbitrek i hulahop, a poprzednie kilogramy leciały w dół na samej tylko diecie.
Dziewczyny, głęboko wierzę, że nasze powodzenie zależy od trzech rzeczy:
– siły woli i tego momentu, w którym nagle mówimy sobie: DOŚĆ!
– odpowiedniego lekarza, dietetyka czy specjalisty, który nami pokieruje, bo czasami bez tego ani rusz (szczególnie przy insulinooporności, przy której warto udać się do lekarza na początek)
– oraz naszej konsekwencji.
A później kilogramy lecą same niemalże. Z naszą pomocą rzecz jasna :-) Wiecie ile straciłam np. w obwodzie pasa w ciągu 3 miesięcy?! 20 cm! MASAKRA, prawda? ;-) Motywująca masakra!
Trzymajcie za mnie kciuki i do zobaczenia niebawem w serii postów :-) Pamiętajcie też o moim Instagramie. Tam będzie osobna zakładka poświęcona odchudzaniu właśnie.
Uściski!
Magda
1 komentarz
Fajny wpis
Pozdrawiam