Pamiętam moje zachowanie, kiedy mój prawie pięciolatek zaliczał swoje pierwsze choroby. Do drugiego roku życia był dzieckiem nie chorującym. Dopiero, gdy poszedł do przedszkola, to się zaczęło! A jak się zaczęło, to poszło z naprawdę grubej rury!
Byłam totalnie na tę zmianę nieprzygotowana. To nie były zwykłe infekcje. To były około-szpitalne przygody z temperaturą w tle, której (za cholerę) nie można było zbić. Ja wpadałam w panikę i chwytałam się już każdej deski ratunku, aby pomóc dziecku. A ponieważ gorączkował bardzo długo i bardzo wysoko, to ja z tego mojego matczynego strachu podawałam mu paracetamol z ibuprofenem już jak widziałam pierwsze oznaki choroby, bo bałam się, że jak to się rozkręci, to ja tego nie zatrzymam!
Dopiero, kiedy to jego chorowanie w miarę się uspokoiło, to przestałam siać panikę podczas wizyt lekarskich i zaczęłam uważnie słuchać lekarzy zamiast trząść się nad dzieckiem przy byle katarze.
Pamiętam, jak zamówiłam wizytę domową i lekarka, która nas wtedy odwiedziła, powiedziała kilka bardzo ważnych rzeczy, których trzymam się do dzisiaj.
Przede wszystkim zapytała mnie, dlaczego zamawiam wizytę domową skoro dziecko ma 38,0 stopni i na razie tylko odrobinę pokasłuje. A mnie się wtedy wydawało, że 38.0 stopni to jest już katastrofa, która wykańcza moje dziecko, i mnie przy okazji. Dostałam wtedy jeden z największych ochrzanów, jaki mogłam zebrać od lekarza:
Niech Pani zapomni o zbijaniu temperatury 38 stopni!
To jak Pani chce, aby dziecka organizm walczył z chorobą?
I miała kobieta rację! Podwyższona temperatura ciała człowieka pozwala na to, aby została uruchomiona skuteczna odpowiedź immunologiczna naszego organizmu. Dla przykładu – kiedy widzimy na termometrze podwyższoną temperaturę, to powstają wtedy w naszym organizmie białka odpornościowe, które atakują namnażające się wirusy, bakterie czy inne patogeny. Natomiast jeśli za szybko podamy dziecku lek zbijający gorączkę, to spowolnimy i uśpimy te jego zdolności ochrony i walki z chorobami. Dlatego też nie powinniśmy zbijać temperatury niższej niż 38 stopni, a niektóre „szkoły” mówią nawet o 38,5 stopnia czy o 39 stopniach.
Te wartości graniczne są różne dla każdego organizmu, dlatego nie traktujcie tego postu jako porady lekarskiej, bo nią nie jest. Sami dobrze znacie Wasze dziecko i wiecie, jak ono reaguje na wyższą temperaturę. Co więcej – są dzieci, które już przy 37,8 czują się tak źle, że przelatują przez palce, dlatego rodzic sam wie najlepiej…
Ja przy moim starszaku nie zbijam temperatury jeśli jest niższa niż 38,5 stopnia, natomiast z racji tego, że junior miał kiedy epizod z drgawkami gorączkowymi w roli głównej (wiedzą to ci, którzy to przeszli z dzieckiem…) to bardzo mocno go obserwuję i temperaturę wyższą niż 38 stopni już zbijam. Znam też dzieci, które bez podania przeciwgorączkowych preparatów przy 38 stopniach przelewają się rodzicom przez ręce i ich mamy zawsze reagują wcześniej, aby dziecko miało w ogóle siłę pić i cokolwiek jeść.
Z tego co zasugerowała mi pediatra, u niemowląt i małych dzieci nie można sobie tak folgować z czekaniem i zbijaniem temperatury przy wyższych wartościach. Każde podwyższenie temperatury należy skonsultować z lekarzem i podanie leków obniżających gorączkę jest bardzo ważne.
Konkludując już – ja już nie zaliczam się do grona panikar, ale to chyba tylko dlatego, że z dwójką moją przeszłam już niemało i teraz jadę po lepiej ubitej drodze.
Wiem, że najlepsze co możemy zrobić przy umiarkowanie gorączkującym dziecku, to wstrzymać się z podawaniem preparatów przeciwgorączkowych i na spokojnie dziecko obserwować w międzyczasie posiłkując się naturalnymi sposobami.
Ciekawa jestem w jaki sposób Wy zbijacie gorączkę u Waszych dzieci. Ja najpierw u mojego starszaka stawiam najpierw na naturalne sposoby zbijania gorączki:
– chłodne okłady (ale nie lodowate!) na czoło, na szyję, kark, przeguby dłoni, pachwiny
– przy bardzo wysokiej temperaturze i gdy widzę, że przeciwgorączkowe preparaty działają na krótko, to robię mu kąpiel w letniej wodzie. Najpierw wkładam chłopaka do ciepłej a następnie dolewam stopniowo zimnej, tak aby go nie wystraszyć. To chyba najlepszy nasz sposób i najszybciej działa przy gorączkach. ]
– podaję bardzo dużo wody. a kiedy mi chłopak marudzi, że nie może, to ratuję się domowym kisielem i galaretką, bo one zazwyczaj przekonują moich chłopców do efektywniejszego picia, z czym podczas gorączki mają problem.
Także nie panikujmy i jeśli nie ma przesłanek, aby zbijać naszemu dziecko umiarkowanie wysokie temperatury, to wstrzymajmy się z przeciwgorączkowymi preparatami. Znam kilka osób, które zbijają nawet 37,5 i nie pozwalają organizmowi dziecka bronić się samemu, co niestety doprowadza do powtarzających się infekcji i totalnie nie motywuje organizmu do walki :(
Zdrowia!
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
2 komentarze
Mi lekarz kazał temp. powyżej 38° zbijać gorącymi okładami. Wiem wiem dziwne ale takie miałam zalecenia. Za bardzo bałam się że to podwyższy temp. i nie próbowałam ale znajoma mówi że to działa…
Zależy wszystko od dziecka – w jakim dokładnie jest wieku i jak bardzo jest ruchliwy. Inne sposoby są na dzieci poniżej 1 roku, inne dla dwulatków a jeszcze inne dla większych dzieci. Oto moje podstawowe sposoby:
– Okłady: na pachwiny dla maluszków poniżej 2 lat (można mokrą szmatę „wcisnąć” w pieluchę) na czoło dla troszkę starszych dzieci.
– Nie przykrywamy maluszków poniżej 2 roku – tylko piżamka z krótkimi rękawami i nogawkami albo krótkie body
– Starsze dzieci dobrze jak się porządnie wypocą – nasmarować je jakimś Vikiem albo czymś i przykryć dwoma kołdrami pod samą szyję. Uwaga! Dziecko powinno się tak wypocić max przez 20 minut, później niech się przebiorą i leżą odkryte. Trzeba obserwować dziecko – możliwe, że będzie marzł to wtedy oczywiście przykrywamy dziecko