*post archiwalny
Powiem tak: nic nie jest mnie w stanie przekonać, że po urodzeniu mojego trzeciego dziecka, powinnam rozważyć opcję wybraną przez znajomą Asi, od której dostałam w zeszłym tygodniu maila.
Nie wiem, czy jestem zbyt wrażliwa na takie tematy i dlatego moje wewnętrzne opory w tej kwestii są nie do przeskoczenia, a większość ma tak naprawdę neutralne w tej kwestii zdanie. Nie mam nic przeciwko, jeśli inni decydują się na takie rozwiązanie, choć przyznam szczerze, że ja na samą myśl dostaję ciarek na skórze i pisząc te kilka zdań zupełnie szczerze zastanawiam się, ile razy będę musiała to pisanie przerwać ze względów na dość wrażliwy odbiór tego pisania przez mój organizm.
Ja kategorycznie mówię nie i mam pewność, że nie ogarnęłabym tego za nic w świecie. To znaczy wiem, że nie przeszłoby mi to przez gardło. Pomyślałam jednak, że kto wie, czy nie jestem zaściankowa w tej kwestii, bo tak naprawdę to ta procedura jest coraz bardziej popularna i większość z Was nie miałaby nic przeciwko się jej poddać. Mimo stanowczości za wszelką ceną próbuję mieć otwarty umysł i chciałabym poznać tych, którzy tego już spróbowali.
To, że dla mnie jest coś obrzydliwe wcale nie znaczy, że musi być obrzydliwe dla innych. Pisząc tytuł tego postu wyrażam tylko moje zdanie licząc jednak na feedback od tych, którzy już próbowali nowej metody na zapobieganie depresji poporodowej bądź skutkom baby bluesa, który dotyka sporą część kobiet.
Asia napisała:
” […] Jestem w pierwszej ciąży i mam dylemat. Koleżanka namawia mnie na zjedzenie łożyska po porodzie i mówi, że to ustrzegło ją przed depresją poporodową i dodało energii po bardzo trudnym porodzie. Ja nigdy nie byłam zakręcona na punkcie natury, ekologii i naturalnego leczenia jak ona i nie wyobrażam sobie, żebym mogła zjeść swoje łożysko. […]
Powiem Ci, że czuję obrzydzenie na samą myśl, że mogłabym zjeść kawałek własnego ciała. Mam wewnętrzną blokadę a ona naciska, że kto wie, czy to nie jest moja ostatnia ciąża, bo w sumie zaszłam w ciąże prawie cudem (mam zespół PCOS i staraliśmy się o dzidzię ponad 5 lat).
Co zrobiłabyś na moim miejscu? […] „
Ja wiem, co bym zrobiła na swoim miejscu. A Ty Asia kieruj się tym, co podpowiada Ci intuicja. Moja mi podpowiada wstrzemięźliwość w tej kwestii.
Po pierwsze z tego co mi wiadomo nie ma naukowych dowodów na to, że zjedzenie łożyska korzystnie wpływa na organizm kobiety.
Raczej w większości polegamy na opiniach kobiet, które tego doświadczyły i postanowiły się podzielić swoim spostrzeżeniem. Faktem jednak jest, że łożyska są bogate w składniki odżywcze i hormony, których zasoby są po porodzie bardzo uszczuplone.
W wielu kulturach jedzenie łożyska jest rytuałem, na który decydują się kobiety i nie robią z tego żadnej afery. Po prostu, ot jedna z ich tradycji narzuconych/przyjętych przez ich kulturę.
Ja bym się na ten krok nie zdecydowała. Po pierwsze, przez blokadę wewnętrzną, która nie pozwala spojrzeć mi na to pod kątem stricte medycznym. Nie potrafiłam znaleźć rezultatów badań naukowych, które by jednoznacznie określiły, że warto tę opcję rozważyć. Po drugie – aby procedura zjedzenia łożyska po porodzie była bezpieczna, nadzorować ją powinien wyszkolony personel medyczny, który już wielokrotnie takie kwestie przeprowadzał. Takie łożysko nie powinno być np. skażone kałem ani matki ani dziecka i powinno być w odpowiednich warunkach przechowywane. Pytanie: czy personel polskich szpitali jest na to gotowy?
Z tego co wiem, jednak nie mogłam znaleźć informacji w sieci na ten temat, to obowiązujące w Polsce przepisy nie pozwalają personelowi szpitalnemu wydać łożyska. Lekarz najpierw musi je obejrzeć, czy wyszło z dróg rodnych w całości, a następnie ma obowiązek je wyrzucić. Jest ono traktowane jako odpad szpitalny, który trzeba zutylizować.
Poza tym: a co jeśli, byłyśmy w ciąży faszerowane lekami podtrzymującymi ciążę? Czy w takim łożysku nie odkładały się substancje, które mogą mieć niekorzystny wpływ na nasz organizm?
Kiedy zadałam pytanie mojemu lekarzowi prowadzącemu (któremu zdecydowanie ufam), co myśli o zjadaniu łożyska po porodzie, to dostałam najpierw w zamian lekki uśmiech na twarzy, a następnie wymijającą odpowiedź sugerującą, że raczej wstrzymałby się z tym krokiem.
Ja mam wrażenie, że w kulturze zachodniej jest to pewnego rodzaju trend, który niekoniecznie ma swoje uzasadnienie, wszak my mamy dostęp do leczenia i suplementów, czego niektóre plemiona afrykańskie nie mają. Może oni w ten sposób suplementują swój organizm korzystając z dostępnych im środków? Ja zdecydowanie pozostaję przy swojej decyzji szanując oczywiście wybory innych, choć nie ukrywam, że na samą myśl przechodzi mnie dreszcz :-)
P.S. Kto wie, czy za 30 lat, kiedy dostęp do naturalnych, niesyntetycznych środków suplementujących będzie bardzo ograniczony, moja córka po swoim porodzie nie wypowie zdania, które będę musiała zaakceptować i próbować zrozumieć. Cóż z tego, że będzie może dla mnie obrzydliwe, ale wybór będzie należał tylko do niej:
Mamo, pół łożyska zjadłam, pół zamroziłam. A kiedy przyjdzie odpowiedni moment w moim życiu, to je zakopię i posadzę na nim drzewo idąc za przykładem ludów Ugubugubidu! ;-)
Zatem niech każdy robi, jak uważa. Wszak co dla mnie jest obrzydliwe, dla innych może być mistyczne. Oby tylko wszystkim to na zdrowie wychodziło! ;-)
24 komentarze
Nigdy nie słyszałam o takim dziwacznym czymś i w życiu bym się na coś takiego nie zdecydowała… Jak dla mnie 100% wstrzemięźliwość. W pierwszej ciąży o czymś takim nie słyszałam w drugą jak zajdę absolutnie nawet o tym nie pomyślę… To aż… Hmmm… Dziwaczne… ? Delikatnie mówiąc…
Ja również bym się nie zdecydowała na taki krok, ogólnie pierwszy raz się z czymś takim spotykam. Napawa mnie to obrzydzeniem.
Hmmm totalnie dziwne. Już widzę minę lekarza zostawcie moje łożysko bo zrobię „niedzielny obiad” dla całej rodziny
Wybaczcie nie doczytam do końca bo mi wnętrzności wywraca…
Mnie tak samo…
O matko. Jak można zjeść część swojego dziecka i to do tego coś co właśnie się z siebie wydaliło. To że zwirzęta tak robią to rozumiem ale ludzie. Zwirzęta też wylizują swoje młode. Dziecka też bym nie wylizała. Nie dałam rady doczytać do końca bez odruchu wymiotnego.
Słyszałam o tym kiedyś.Jak szybko wlecialo w ucho tak szybko chcialam zeby i wylecialo.Nie znam nikogo kto by się zdecydowal.Sama również
9sobie tego niewyobrażam…
sorry, ale to zjawisko znane w naturze np. psie suczki zjadaja lozyska po porodzie, a w jednym z poradnikow dla wlascicieli zalecaja, zeby nie pozwolic suczce na zjedzenie wiecej niz 1 lozyska
Czytałam, ze jedzenie łożyska przed położnicę lub jej rodzinę jest rytuałem w niektórych częściach świata. W Polsce łożysko jest utylizowane, a jego konsumpcja zakazana prawnie.
Okropne… Tez bym nie zjadła…mam identyczne zdanie jak Ty.
Niedobrze mi…
Tak, słyszałam o tym i nie tylko! Ponad dwa miesiace temu urodziłam córeczkę ale Dublińskim szpitalu ( miałam emergency CC) i gdy już mnie zszywali, pielęgniarka podeszła do mnie i spytała właśnie – czy chcę zatrzymać łożysko ! Ja krótko odparłam, że nie! Takie widocznie maja procedury, bo pewnie jakas gartska osób zamraża łożysko, co jest kosztowne by w razie choroby, mieć zdrowe komórki które ratuja życie albo właśnie zjadaja! Ale ta mikstura z łożyska jest sporzodzona przez specjalne osoby, które się tym zajmuja i ponoc wyglada to jak kefir z jakimiś dodatkami ( kiedyś niechaca natknełam się na program o tym ) a jak smakuje – wolę niewiedzieć! Może i jest to zdrowe ale w życiu bym się na to nie odwarzyła.
Ale takie łożysko trzeba umieć przygotować żeby nie straciło na wartości. Zresztą to jakbym zjadła kawałek dziecka bo to nie twój kawałek ciała tylko kawałek dziecka bo Tobie łożysko nic nie daje korzyści tylko dziecku umożliwia rozwój w macicy.
O kurde! Pierwsze słyszę o tym i też mnie to obrzydza urodziłam 3 córki dwa porody miałam bardzo ciężkie ale i bez jedzenia łożyska nie miałam żadnych depresji ani tego typu rzeczy ?
Mi się trochę to z tym kojarzy: https://www.youtube.com/watch?v=AacImm1SHTg
;)
Dokładnie?
Pierwszy raz o czymś takim słyszę. Dla mnie to obrzydliwe. Urodziłam czworo dzieci i depresji nie miałam. Predzej bym dostała jakby mi ktoś łożysko kazał zjeść.
Jak tylko zaczęłam czytać ten wpis, od razu domysliłam się o czym będzie…
Sama byłam do tego namawiana przez znajomą, ale osobiście nigdy bym się nie zdecydowała… Jak dla mnie to tylko wymysł jakichś dziwaków… A dochodzenie do siebie po porodzie zależy od organizmu kobiety, a nie od zjedzenia łożyska… Jakoś bez jego jedzenia, po ciężkim porodzie z komplikacjami, depresji nie miałam, nie wariowałam, a zaraz po, zasnęłam i spałam póki mnie nie obudzili. Pielęgniarka budzi i pyta czy chcę może basenik, a ja że sama pójdę do łazienki i chcę wziąć prysznic (do łazienek trzeba było dojść korytarzem), ledwo się zgodziły, bo krótko po tak ciężkim porodzie mogłam im niby zemdleć, a ja się ogarnęłam i przygotowałam na przyjęcie córki (dotleniali ją w inkubatorze). Byłam sensacją na oddziale, bo praktycznie 3h po ciężkim porodzie byłam jak nowa ;-)
U mnie podobna sytuacja. 2 doby bez snu, bo miałam skurcze i nie dało się spać, nie jadłam, poród dłuuugi, bolesny itp.bo mega skurcze a brak rozwarcia. 2 godz. po porodzie chodziłam i mi się dostało od pielęgniarek, bo poszłam do ich dyżurki zamiast zadzwonić dzwonkiem przy łóżku :) A ja po prostu nie chciałam ich fatygować, bo mają mnóstwo roboty. Musiałam podpisać na ich liście, że wyszłam sama. A ja naprawdę wspaniale się czułam. Sama byłam w szoku. Co do jedzenia łożyska, to mega obrzydliwy „rytuał”.
Ostatnio było kilka artykułów w necie odnośnie … kradzieży łożyska przez męża kobiety rodzącej, ponieważ szpital nie zezwolił na zabranie go do domu. Podobno sprawa zakończyła się w sądzie. Z tego co się orientowałam w tym temacie, to w Polsce łożysko można zachować jedynie przy porodzie w domu. W szpitalu muszą go zutylizować, po wcześniejszym pokazaniu go pacjentce (jeżeli taką wyraziła wolę). Łożysko faktycznie można zjeść (ale nie wyobrażam sobie tego) albo jakieś firmy robią tabletki z nich i w tej formie go można „spożywać”. Ale nie niestety mało informacji jest na ten temat jakie faktycznie są skutki i czy są tak dobroczynne jak niektórzy piszą…
Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że ktoś mógłby zjeść łożysko! Nie wierzę i nie uwierzę!!! Ugh…. Trzeba chyba nie mieć żadnych ludzkich odruchów, żeby to zrobić.
prędzej wykorzystałabym łożysko do odzyskania części krwi pępowinowej (chyba nawet całe łożysko można zamrozić) i przetrzymywała w banku krwi… niestety są to trochę drogie opcje „polisy na życie”
Nie wiem, czy (nawet z punktu widzenia ekologów) jedzenie czegoś, co wypadło z wnętrza własnego organizmu, ma jakiś sens. To trochę tak jak z urynoterapią: przecież mocz zawiera te substancje, których organizm chce się pozbyć, więc jakim cudem miałoby to kogoś wyleczyć?
Obrzydliwe toto i trąci jakimś sekciarstwem. Ja i bez zjedzenia łożyska oraz innych szarlatańczych rytuałów,po cieżkim porodzie ku zdziwieniu personelu byłam jak…nowo narodzona.Wziełam się w garść od pierwszych chwil. Depresję poporodową znam tylko z książek. btw. jedzenie łożyska,urynoterapia…włosy się na rękach jeżą co będzie „modne” za jakiś czas- zjadanie własnych odchodów z tzw.’dwójki’?