Kiedy słyszę, że bycie mamą to żaden wysiłek, to mam ochotę zadać pewne pytanie!

napisała 16/01/2017 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Kiedy zdecydowałam się na macierzyństwo, zupełnie nie myślałam o jego cieniach. Gdzieś z tyłu głowy miałam nakreślony jego obraz, że jest to wyzwanie. Moje myśli jednak były całkowicie zawładnięte tą sielankową wizją opiekowania się tym małym człowiekiem i przekazywania mu tony miłości i czułości.

Dopiero, gdy mój pierwszy Syn pojawił się na świecie, zrozumiałam że moje macierzyństwo to nie będzie stan, w którym będziemy razem z moim słodkim maluchem spijać sobie z dziubków ;-) Wraz z pierwszym tygodniem zrozumiałam, że moje macierzyństwo to będzie nieustanne pokonywanie swoich słabości, mierzenie się z czymś, co kiedyś wydawało mi się nieosiągalne i odgadywanie potrzeb dziecka, które co prawda nie potrafi jeszcze mówić, jednak posługuje się językiem ciała i głosu, którego ja muszę się jak najszybciej nauczyć.

Bezsenne noce, powikłania po cesarskim cięciu, kolki, próby rozhulania laktacji i kłótnie z mężem w emocjach z rozchwianymi hormonami o byle pierdołę. Ale po pierwszych miesiącach przyszła odwilż! Coraz więcej widziałam światełek w tunelu i cieszyłam się, że mój Syn nie jest już małą bezbronną kukiełką ode mnie zależną, a zaczyna próby dialogu! Euforia! Zaczął się śmiać, zaczepiać mnie i patrzył na mnie jak na kogoś, kto bezwzględnie go kocha i na kogo zawsze może liczyć.

20161230-img_0218

20161230-img_0227

20161230-img_0247-1

20161230-img_0219

Żeby nie było – ja nigdy nie oczekiwałam medali za mój wkład w rozwój moich dzieci. Nigdy nie przyszło mi do głowy, aby doczepiać sobie setki kotylionów zajebistości po każdym dniu z moimi maluchami i pokazywać całemu światu, że haruję jak wół w oparach absurdu i uciemiężenia ;-)

Jednak kiedy po raz kolejny ktoś zadaje mi pytanie, którym próbuje mi wbić szpilę i kwestionuje mój wkład w rozwój rodziny:

– ” […] No dobra, Magda, nie przesadzaj już. Macierzyństwo to wysiłek? Wysiłek to jest jak mój chłop przychodził kiedyś z kopalni utyrany po pachy.”

To mam wtedy ochotę walnąć w stół i powiedzieć, że moje macierzyństwo to największy wysiłek, jaki kiedykolwiek podjęłam w swoim życiu! To równocześnie najpięknieszy wysiłek, z którego plony są już namacalne. To najpiękniejsza przygoda, która jest jednocześnie nieprzewidywalna, męcząca, wywołująca uśmiech i obfitująca w niespodzianki. To codzienna szkoła życia, w której pokazuję moim dzieciom świat i uczę poznawać nowe smaki.

Mam też ochotę zadać tej osobie pewne bardzo ważne pytanie, o którym za moment.


W dzisiejszym poście razem z Folikiem oraz na dedykowanym portalu świadomemacierzyństwo.com [gdzie coś specjalnego na Was czeka ;-) ], wspieramy świadome macierzyństwo. Podkreślamy też, że do misji bycia mamą dojrzewamy każdego dnia i z każdym miesiącem zyskujemy więcej pewności siebie i śmiałości w tym, aby z podniesioną głową pokonywać kolejne kroki milowe nasze i naszych dzieci :-)

Przy dzisiejszej okazji razem z Folikiem rozdajemy Wam

  startery Folik MAMA 

Ilość jest ich ograniczona, dlatego nie zwlekajcie :-)  Aby otrzymać starter, należy odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego to właśnie Ty powinnaś otrzymać starter Folik® Mama„ ?


Wracając do pytania, a właściwie pytań, które z wielką ochotą zadam za każdym razem, gdy ktoś będzie umniejszał mi jakiegokolwiek wysiłku związanego z byciem mamą:

Drogi Pytający, powiedz mi proszę, jaka jest jeszcze inna misja, równie wyczerpująca i gratyfikująca, jak macierzyństwo?

Misja, która będzie trwała tak długo, jak długo będzie nam mamom dane żyć? Zajęcie, które uczyni, że wylejemy morze łez, dojdziemy do ściany swoich możliwości, aby ponownie się otrząsnąć, zebrać siły i stanąć twarzą w twarz z kolejnym problemem?

20161230-img_0298

20161230-img_0266

20161230-img_0268

Pokaż mi inne osoby, które tak bardzo dedykują się swojej misji, jak to robią rodzice? Jak mama, która jest w stanie odłożyć swoje ambicje zawodowe, aby poświęcić się sprawom ważniejszym, czyli urodzeniu dziecka i jego wychowaniu? Która z pękającym sercem wraca do pracy, bo wie, że ten czas z dzieckiem, mimo że wyczerpujący, jest nam dany tylko raz, a my chciałybyśmy to nasze macierzyństwo wyciskać jak cytrynę!

Pokaż mi drugą osobę, która mimo choroby i zwalającej z nóg gorączki, wstaje rano i jak zwykle przygotowuje dzieciom śniadanie? Więc gdy ktoś raz jeszcze mi powie, że macierzyństwo to żaden wysiłek a zwykła rola społeczna, to nie daruję, jak i tym razem nie darowałam ;-) Ponieważ:

„Macierzyństwo to wyprawa życia, podczas której bez doświadczenia i większego przygotowania przemierzamy góry cierpliwości, ocean łez i radości, pustynię niepowodzeń i małych sukcesów, aby na sam koniec, już z wysoka móc obserwować zasiane plony.”

Podobne wpisy

17 komentarzy

  • Reply Pat 16/01/2017 at 16:07

    Popłakałam się, całym sercem się z Tobą zgadzam. Macierzyństwo to ciężka praca, pełna trosk, stresów ale też tych szczęśliwych chwil, a zapłatą za poświęcony czas jest przede wszystkim uśmiech dziecka i te inne małe rzeczy które osiągają nasze pociechy a my możemy się cieszyć że bierzemy udział w ich życiu.

  • Reply Magda 16/01/2017 at 21:37

    Macierzyństwo i rodzicielstwo w ogóle wymaga wiele wysiłku, pracy i wyrzeczeń. Ale mam wrażenie, że zrozumieć to mogą tylko Ci, którzy tego doświadczyli. Sama zdałam sobie z tego sprawę dopiero jak zostałam mamą i zaczęłam patrzeć na wszystkich rodziców jak na superbohaterów :-). A foliku na razie nie potrzebuję ;-) pozdrawiam

  • Reply asia 17/01/2017 at 10:56

    Gdy nie miałam dziecka, to wydawało mi się, że kobieta siedzi w domu bezczynnie, bo przecież dziecko śpi, sika, robi kupę, je i pije i tyle.

    Od samego porodu doświadczyłam, że kobieta jest nadczłowiekiem. I przepraszam dziś wszystkie kobiety, o których kiedyś myślałam, że siedzą w domu z dzieckiem. A to przecież ciężka praca 24h! Bardziej ciężka niż w kopalni, bo górnik przyjdzie z pracy i może pójść na drzemkę, a kobieta wychowująca dziecko nie może tego zrobić niezależnie czy boli ją głowa, ma okres czy grypę. Kobieta tak naprawdę wyrzeka się siebie, by poświęcić się bezgranicznie dziecku. Mój mąż pracuje, nie mam nikogo z kim na moment zostawić synka (i tak od 20 miesięcy), bo obie mamy mieszkają 40 km od nas. Miałam czasem chwile tzw. doliny, bo brakowało mi zresetowania się, ale na szczęście wróciłam do normy :) mam w rodzinie starsze bezdzietne osoby, które nic o macierzyństwie nie wiedzą, a udzielają rad. Myślą sobie chyba, że posiadanie dziecka to blaski jak w oglądanych przez nich serialach. Jak mój synek miał skończone 9 miesiecy to od nich usłyszałam z wielką pewnością w głosie: on powinien juz siedziec. Myslałam, że szlag jasny mnie trafi. Bo wiedziałam, że on nic nie powinien, tylko sam to zrobi, tym bardziej, że jest zdrowy. Ach…dużo by gadać…

  • Reply czytam, kiedy mogę 17/01/2017 at 17:03

    ten artykuł mnie kiedyś zagotował
    https://thoughtcatalog.com/amy-glass/2014/01/i-look-down-on-young-women-with-husbands-and-kids-and-im-not-sorry/
    jego autorka powinna przeczytać ten wpis :-D

    • Reply Panda 30/01/2017 at 20:31

      Jego autorka to pusta baba. I ciekawe co swojej matce by powiedziała? „Weź kobieto nie narzekaj, łatwo było mnie wychować! Aha, i wcale ci nie dziękuję za to… „

  • Reply Magdalena 17/01/2017 at 20:08

    Sama napisałaś,że macierzyństwo to wyprawa życia… a widziałaś podróżnika który mówi że to praca? nawet jeśli przemierza tysiące kilometrów czasem na rowerze albo z dziećmi… no i do tyrania w kopalni to bym tego nie porównała bo jednak raczej jest mniejsze prawdopodobieństwa śmierci w czasie wykonywania obowiązków… nie tyrasz tak dla marnych kilku groszy które za chwile wydasz tylko wychowujesz nowego człowieka który prawdopodobnie będzie dla Ciebie podporą na „stare” lata i co najważniejsze to masz możliwość przebywania ze swoim ukochanym dzieckiem 24 godziny na dobę o czym niektóre kobiety mogą tylko pomarzyć a zamiast tego siedzą po godzinach wysłuchując obelg szefa tylko po to żeby miały za co przeżyć i zapłacić pani która opiekuje się jej dzieckiem i która zamiast niej ma szansę obserwować jak maluch rośnie i się zmienia… więc pomyśl czy serio to taka ciężka praca? bo według mnie to raczej (w naszych czasach) przywilej i przyjemność uczestniczenie w życiu kogoś dla kogo jesteś bezwarunkowo najważniejsza, a jak Ci ciężko to zmień priorytety bo jak garnki poczekają trochę w zlewie czy pranie po wyschnięciu będzie włożone do szafy bez prasowania to świat się nie zawali naprawdę ważniejsze są chwile z dzieckiem które drugi raz nie będzie takie małe…

    • Reply Marta 17/01/2017 at 22:16

      Pani bezdzietna chyba albo dziecko jeszcze maleńkie :)

      • Reply Ola 19/01/2017 at 18:36

        Niby dlaczego? Mam dwójkę dzieci i nie uważam żeby to była moja ciężka harowka. Nie jest to sama przyjemność, ale z tą ciężką pracą to przesadzacie. Jak we wszystkim są lepsze i gorsze momenty. Nie rozumiem też, że z jednej strony mówicie, że to Wasza największa przygoda, a z drugiej licytujecie się że to najcięższe zajęcie na świecie. Cóż policytujcie się z mamą niepełnosprawnego dziecka.

      • Reply Magda 20/01/2017 at 15:30

        Pani Marto, proponuję czytać ze zrozumieniem, a nie powielać bezmyślnie komentarzy.

    • Reply Klaudia Kaczmarek 18/01/2017 at 08:52

      Mam 4latka i 2,5ms-czne dziecko. Mam swoje mieszkanie, i czasem mi sie nudzi jak starsze jest w przedszkolu. Ja współczuję tym mamom które pracują zawodowo. Bo my mamy możliwość w „czasie wolnym” naprawde usiąść i np pograc z dzieckiem w gre a te pracujące niestety ale musza podgonic np sprzątanie które my zrobimy rano jak jedno z dzieci jest przedszkolu/szkole a one wtedy sa w pracy. Ciężka praca to ogólnie wychowac dziecko na dobrego czlowieka.
      Bo to ze jestem w domu caly dzien to naprawdę luksus :)

  • Reply Marta 17/01/2017 at 22:14

    Musiała Ci to powiedzieć osoba, która nie ma jeszcze dzieci albo już nie pamięta jak to z nimi jest :) Bodajże wczoraj przeczytałam, gdzieś w internecie bardzo fajne zdanie, które szło mniej więcej tak: „Z rozmową o rodzicielstwie jest tak, że ten kto ma dzieci ten wie, a ten kto nie ma i tak nie uwierzy”.
    Zanim urodził się mój syn miałam ZUPEŁNIE inne wyobrażenie o tej całej imprezie. Ba! Zarzekałam się, że po 6 miesiącach nie ma to tamto i wracam do pracy, ale już po pierwszym miesiącu od narodzin synka wiedziałam, że nie ma takiej opcji bym na własne życzenie zrezygnowała z bycia przy nim i obserwowania jak się rozwija. Teraz mija 15 miesięcy. Nadal karmię piersią (a tak się martwiłam czy uda mi się dobić do chociaż pół roku), niedługo wracam do pracy, a syn idzie do żłobka. Zanim pojawił się na świecie w moich wyobrażeniach to wszystko wyglądało inaczej – bardzo wesoło, sielankowo wręcz, ale też cholernie nudno! I snu tam było więcej ;) Ale za nic nie zamieniłabym rzeczywistości na to co myślałam, że mogłoby być.

  • Reply Karola 18/01/2017 at 11:27

    Obserwuję zawsze te komentarze pod takimi tematami. Zwykle zdania są podzielone na dwie skrajne grupy. Jedne mamy twierdzą, że macierzyństwo daje w kość i jak ktoś uważa inaczej to znak, że nie ma dzieci. Druga strona odgryza się, że to przesada i że siedzenie w domku to luksus. A tym czasem prawda jak zwykle leży po środku i… Bardzo zależy od mamy! :) Jeśli ktoś był domatorem przed porodem to po porodzie nie odczuje tak boleśnie niemożności wyjścia, a osoba energiczna, lubiąca spotkania z ludźmi, nakręcona sprawami będzie czuła się jak w klatce. Jedne mamy będą miały takie środowisko (babcie, teściowe, koleżanki) że ciągle będą słyszały miliony rad i będą goniły za dzieckiem ze stresem, że coś robią źle, inne będą miały większy luz, dystans i nie będą się spinać jak dziecko pochodzi dwa dni w tym samym bodziaku czy chwilę posiedzi w kojcu. Są też kobiety perfekcjonistki – musi być obiad, porządek i dziecko zadowolone, bo inaczej dramat. Są kobiety leniuszki co pozwolą poleżeć garom do następnego dnia… ;) Więc sądzę, że warto spojrzeć łaskawym okiem na siebie nawzajem, bo nikt nie jest taki sam i każde macierzyństwo jest inne. A wszystkie przepiękne! :D

  • Reply Karola 18/01/2017 at 11:37

    Sprawiedliwie byłoby dodać jeszcze, że są też różne dzieci ;) są te spokojniejsze i bardziej melancholijne, dużo śpiące, pogodne, są małe wrażliwce płaczące non stop dzień i noc, są zdrowe jak koń i te chorowite, a w końcu są też dzieci przewlekle poważnie chore… Są więc i mamy, których opieka nad dzieckiem to wyzwanie i nadludzki wysiłek, przy którym najcięższe górnictwo wysiada. Najważniejsze to nie oceniać. Wspierajmy się mamy! :) Pozdrawiam ciepło!

  • Reply Nora 19/01/2017 at 13:25

    Ja mam jedno dziecko i jestem obecnie w ciąży. Znam macierzyństwo w różnych „wersjach”. Przed pierwszą ciążą pracowałam w domu, ale miałam swoje pasje, grono znajomych, z którymi widywałam się kilka wieczorów w tyg. Potem pochłonęło mnie macierzyństwo, znajomi się wyprowadzili (do różnych miast), mojej największej pasji nie mogłam kontynuować w pojedynkę. Znalazłby się na to jakiś sposób, ale straciłam zapał. Byłam z synem 2,5 roku. Nie żyliśmy na odludziu, więc szybko nawiązałam nowe znajomości „z piaskownicy”, które pielęgnujemy do dziś. Ten cudowny kontakt z dzieckiem – znam to. Ale z czasem zatraciłam siebie, byłam przemęczona. Ludzie mi dokuczali, że nie pracuję, że SIEDZĘ w domu. Jednak mama, która się decyduje na takie życie, musi bardzo dbać o siebie, o czas na swój rozwój, na swoje pasje, wtedy ten schemat jest naprawdę super. Ja przesadziłam z oddaniem się dziecku. Inne doświadczenie – praca i potem opieka nad dzieckiem (nie raz opieka w pojedynkę przez ponad miesiąc, kiedy mąż był na kontrakcie!) Nie było lekko ze względu na dojazdy, w pracy – presja czasu, ale raczej bez stresu (zasługa szefów) w domu bałagan, ale co tam, najważniejsze to wyjść na cały wieczór wiosną/latem z synem na spacer, na plac zabaw, albo poczytać mu książki, pograć w planszówki – relaks dla obydwojga. Ten czas wspominam o wiele lepiej. Praca była w prywatnej firmie – agencji reklamy, ale i tak ja tam ODPOCZYWAŁAM! Głównie psychicznie! A poza tym odzyskałam własne życie, rozwijałam się. Syn lubi przedszkole, dzieciaki z grupy widujemy też na placach, zapraszamy do domu. Ale ten czas, kiedy widział mnie tylko 2 godz. wieczorem był dla niego bardzo trudny. Nie uważam, że to jest najlepszy styl życia dla dzieci. Teraz w ciąży jeszcze inna bajka. Syn w przedszkolu – ale tylko kilka godz., ja nie pracuję, mam czas na angielski, gimnastykę dla mam, mam swoje życie, wolne tempo i wiele czasu dla syna popołudniami. Potrafię już odpuszczać, nie stresować się, że nie wszytko zrobione mam na tip top.Jest git :) Z tych 3 „stylów życia mamy” najcięższy był dla mnie pierwszy – dawałam z siebie 200%, dziś zrobiłabym to inaczej. A macierzyństwa łączonego z pracą nie postrzegam jako trudnego i ciężkiego (to jest trudne dla dziecka, nie dla rodzica). Obserwuję ludzi i widzę, że takie mamy często nie angażują się w potrzeby dziecka. Często ważniejsze jest dla nich sprzątać i gotować po pracy – cały wieczór, niż wyjść z dzieckiem, albo pobawić się z nim w domu. Ja gotuję zupę na kilka dni, drugie nie raz gotuję na zapas i zamrażam i mam czas dla syna. Są też garmażerki. Dziecko dla mnie jest ważniejsze niż „obowiązki domowe”. (Syn i tak jada obiady w przedszkolu) Po macierzyńskim chcę wrócić do pracy w domu, do młodszego dziecka wynająć nianię, albo pracować na niepełny etat przez jakiś czas. Moim zdaniem idealna sytuacja – praca 6 godz., przymykanie oka na sprzątanie itp. i spędzanie duuużo czasu po południu z dziećmi, a min. raz w tyg. czas dla siebie na swoje pasje. Wiem, że nie każdy tak może, ale warto do tego dążyć :)

  • Reply Basia 19/01/2017 at 15:33

    A ja myślę ,że łączenie macierzyństwa z pracą to jest dopiero rollercoaster. Dlaczego nie odkładam swoich „ambicji zawodowych ” na pózniej? Chętnie skupiłabym się na macierzyństwie ale mam poczucie ,że muszę też coś mojemu dziecku zapewnić, że nie będąc aktywną zawodowo przez kilka lat nie będę już miała do czego wracać a o pracę jest bardzo trudno w dzisiejszych czasach. To nie są ambicje zawodowe ale zdrowy rozsądek. Owszem jest mąż ale zawsze sobie obiecywałam ,że będę niezależna ,żeby nie skończyć jak moja mama. Jest trudno ale właśnie tak jak TY to fajnie ujęłaś często dochodzę do ściany swoich możliwości by jakoś się otrząsnąć i nie poddać i jestem nawet z tego dumna. Mam wrażenie ,że o wiele bardziej doceniam chwile z dzieckiem, wolne dni gdy mogę z nią być. Myślę ,że dzięki temu ,że dotknęłam właśnie tej ściany nie raz i nie dwa zaczęłam bardziej szukać Boga i jestem silniejsza.

  • Reply Gustavo Woltmann 19/01/2017 at 16:26

    Pięknie napisane. Jednak zauważcie, że są mamy, które mają kilkoro dzieci i do tego pracują, często ciężko, fizycznie. I ogarniają, dają radę. Macierzyństwo to ciężka praca i ogromny wysiłek, często całodobowy, jednak zupełnie inny od pracy zawodowej. Pozdrawiam, Gustavo Woltmann

  • Reply Nora 19/01/2017 at 20:42

    Gustavo – ja jestem z takiej właśnie dużej rodziny i owszem mama i tata ogarniali, ale doba ma tylko 24 godz. więc nie łudź się, że da się w takiej rodzinie poświęcić tyle czasu i uwagi dzieciom, ile potrzebują. I nie mówię to o bawieniu się z dzieckiem, ale o ważniejszych sprawach. Ja ze swoimi problemami często zostawałam zupełnie sama i nikt nawet nie wiedział, że te problemy mam, a one mnie-dziecko przerastały. Nawet w kwestiach zdrowotnych pewne sprawy przechodziły niezauważone, choć o to rodzice bardzo dbali. Dzieci były zadbane, dobrze się uczyły, wychowane na kulturalne i wszyscy z zewnątrz się zachwycali. Od środka wygląda to zupełnie inaczej. Znam rodzinę, niepełną, 5 dzieci, matka pracująca na 1,5 etatu – teoretycznie ogarnia, bo jakoś wszystko toczy się do przodu. Ale to nie jest takie samo macierzyństwo o jakim napisała Szczesliva. Albo inny przykład 3 dzieci, późna pora, żona nieobecna w domu, córeczka doznała urazu barku, ojciec nie był wstanie zawieść jej do szpitala. Jakoś to przeszło, rozruszała, ale sytuacja mogła być poważna i była chwilowo nie do ogarnięcia. A jak to wygląda z zewnątrz – dzieci zadbane, rodzice pracują, rozwijają się, dzieciaki spędzają wolny czas z rodzicami, np. syn regularnie z tatą na basenie itp. Ale poza tym basenem raz na tydz. to już niewiele raczej… To nie tak, że ja odradzam duże rodziny, ale nie każde „ogarnianie” jest takie samo. Można ogarniać włączając dziecku co dzień tv, zaraz po powrocie z przedszkola, a można poświęcać mu uwagę, spędzać razem aktywnie czas…

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.