Doskonale pamiętam czasy mojego singielstwa. Marzyłam wtedy o byciu kochaną. Tak zwyczajnie kochaną, przytulaną, rozumianą.
Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Leżałam wieczorem sama w łóżku, po kolejnym spudłowanym związku z facetem, który okazał się być dzieciakiem. Leżałam padnięta po pracy i marzyłam. Z zamkniętymi oczami myślałam o tym, aby ktoś tak po prostu się do mnie przybliżył i dotknął. Przesunął dłonią po moich włosach, dotknął mojego karku i wyszeptał mi coś na ucho. To nie musiało być żadne „kocham Cię”. To mogło być po prostu „pięknie pachniesz”, „uwielbiam z Tobą być, po prostu być”, „dobrze Cię widzieć”.
To są takie delikatne męskie gesty, których wtedy tak bardzo mi brakowało. Może niektórym się wydawać, że to zbyt wiele wymagać od faceta takich „fanaberii”. Że takie rzeczy widzi się tylko w filmach i powinnam zejść na ziemię.
A ja uparcie o tym marzyłam. Gdzieś tam głęboko w duszy czułam, że to jest możliwe. Że istnieją mężczyźni, którzy nie traktują nas jak bezosobową, nieczułą „przeciwną płeć” ze stali, tylko chcą nas zrozumieć. I również potrzebują naszej bliskości bez względu na staż związku. Skrycie liczyłam na to, że są mężczyźni twardzi na zewnątrz a w środku czuli, wrażliwi, potrafiący dostrzegać niuanse. Nie zgrywający „niewiadomokogo”, nie silący się na żadne pozerstwo. Prawdziwi i i szukający bratniej duszy, a nie kobiety do celów seksualno-rozpłodowych, wybaczcie metaforę.
Po wielu latach szukania znalazłam! I choć gdy porównam nasze początki związku do czasów obecnych, to widzę przepaść. Odrobinę, choć tak naprawdę momentami cholernie tęsknię za tym, co było. Choć i teraz jest pięknie! Tęsknię za tym czasem, który kiedyś mieliśmy dla siebie, a obecnie w tym szaleńczym tempie życia trudno momentami nawet o dłuższą rozmowę, bo po całym dniu padamy na twarz. Trudno o te spontaniczne wyprawy, choćby to była zwykła przejażdżka nocą po Krakowie. Trudno, cholernie trudno o tę świeżość, o to zaangażowanie w niuanse, które już gubią się w codzienności, a kiedyś były obecne.
Nie chcę uderzać w melancholijne nuty. Wiem jednak, że nie zamierzam nigdy więcej zgrywać twardej sztuki, która ze wszystkim sobie poradzi. Nie będę udawać, że zniosę wszystko zagryzając zęby. Nie będę pozować na najsilniejszą na świecie kobietę, dla której obecność wspierającego mężczyzny u boku wcale nie jest niezbędna.
Ja chcę i będę wymagać. Na każdym kroku będę domagać się czułości, bliskości. Głęboko wierzę, że mój mężczyzna to osobnik myślący, dostrzegający i ambitny. Że to nie jest żadna nieczuła kukła trzymająca fason oschłego faceta, którego jedynym zadaniem jest robić wszystko, aby utrzymać rodzinę i zapewnić jej pewny i dostatni byt.
Chcę patrzeć na mojego Męża jak na kogoś, kto potrafi wykazać się empatią. I tak samo jak zauważy niedopompowane koło w samochodzie i coś z tym zrobi, tak również zauważy, że i ja jestem w potrzebie. To chyba jasne, że nie jestem jego kumplem, z którym omawia się ostatni mecz i raz po raz klepnie po plecach rzucając jakąś ironiczną uwagą.
Jestem kobietą, do cholery. Nie panią z mięsnego, której mówi się dzień dobry i zapomina o do widzenia. Nie jestem sąsiadem, którego można na ulicy nie zauważać. Nie jestem też przewidywalna, biję się w pierś, i nie będę za tę moją kobiecą nieprzewidywalność przepraszać. Żądzą mną emocje. Ja nie tylko czasami czymś się w tych emocjach oburzam. Ja w tych emocjach również tulę nasze dzieci po nocy. A Ciebie przykrywam kocem, gdy zmęczony drzemiesz.
Drodzy Panowie, dostrzegajcie nas w tym cholernym pędzie życia. Złamcie czasami te swoje zasady nieodzywania się jako pierwsi, podajcie nam dłoń choćby to nasza była wina. Kochajcie nas. Nie tylko w rocznice i wielkie święta. Starajcie się nas rozumieć, jak i my się staramy. Wiem, że i nam jest z tym pod górkę.
Nie podcinajcie nam skrzydeł. Nie ucinajcie nam liny, na której czasami resztką sił wisimy. Łatwo jest nas zniszczyć i do parteru sprowadzić. Łatwo jest nie dostrzegać, nie otwierać oczu. Stać z boku jakby nigdy nic się nie stało. Łatwo jest zamieść wszystko pod dywan i zamknąć oczy. Trudniej podejść, wiem to.
Ukochajcie nas.
Teraz nas ukochajcie…
1 komentarz
Faceci dzielą sie na tych którzy nie znają się na kobietach i na tych, którzy się na nich poznali. Hejt z reguły jest od tych drugich.Wy nie jestescie złe, wy jesteście niezmiernie głupie. Nikt normalny i inteligentny nie potrafi się zmusić by was szanować