Pamiętajcie – ten post nie jest poradą lekarską. Jest opisem zdarzeń, które miały miejsce (luty 2018)
Niedawno zrobiłam mały rekonesans wśród części moich znajomych posiadających dzieci i wypytałam ich o to, czy podają cokolwiek swoim dzieciom, kiedy są one zdrowe.
Po analizie ich odpowiedzi wyszło mi, że właściwie w większości podajemy dzieciakom niemalże to samo. Można się ze mną zgodzić albo nie zgodzić, wiem że „szkół” w tej kwestii jest wiele, ale kiedy moje dzieciaki są zdrowe, to dostają kilka preparatów, których podawanie uważam za słuszne i nasze pediatra dała nam na nie zielone światło. Wśród nich jest m.in. tran (z dobrego źródła) oraz preparat z witaminą C. Tych preparatów jest na rynku sporo, dlatego jest w czym wybierać. Ja nie mam swoich ulubionych. Raczej kieruję się preferencjami moich dzieci, które są zmienne. I zdrowym rozsądkiem.
Dla przykładu staram się patrzeć na ich skład i np. pochodzenie takiego tranu. Jak wiadomo są „trany” i trany. Unikajmy tych z tysiącem składników, bo istnieją i takie :/
Dlaczego podaję preparat z witaminą C a nie uzupełniam diety moich chłopców tak, aby produkty przyjmowane przez nich w pokarmie te witaminy zawierały?
I tutaj możecie popatrzeć na mnie krzywo, ale prawda jest taka, że aż tak grymaszącego sezonu jak ta zima, nie mieliśmy wcześniej! Ja się mogę dwoić i troić a chłopcy krzywo patrzą na cytrusy. Krzywo patrzą na niemalże wszystko! Krzywo też patrzą na warzywa i to wszystko, co jest bogactwem witamin, w tym witaminy C. Ja rozkładam ręce, ale się nie daję. Próbuję ich przekonać na różne sposoby, ale idzie im i mi opornie. Zdrowi są, ale z urozmaiconą dietą u nas słabiuchno. Doszłam do wniosku, że przyjdzie czas, kiedy im to minie a ja muszę ratować się suplementami. I stąd ta witamina C, którą dostają dodatkowo.
Jedna z moich znajomych wspomniała, że podaje też swoim dzieciom lek na apetyt.
Byłam w szoku, bo nie wiedziałam, że takie istnieją! Co to jest ten lek na apetyt dla dziecka? To suplement w postaci syropu lub tabletek, który ma za zadanie poprawić apetyt dziecka i sprawić, że będzie więcej jadło.
Zapytałam znajomą, czy ten preparat rzeczywiście działa na apetyt jej dzieci. Zaprzeczyła :D Ale dodała, że jej dzieciaki są grymaszące przy jedzeniu i ona przynajmniej nie ma wyrzutów sumienia, że nic im nie podaje. W sumie taktyka nie jest głupia. Tonący brzytwy się trzyma.
I kiedy ostatnio odwiedziliśmy naszą panią pediatrę zapytałam, co ona sądzi o tych preparatach czy lekach na apetyt, które są reklamowane wzdłuż i wszerz i mają się dobrze. A rodzice podobno kupują je na potęgę, żeby apetyt u ich dzieci wskrzesić.
Pani pediatra popatrzyła na mnie krzywo. Ściągnęła okulary. Odłożyła na bok długopis, który miała w dłoni. Westchnęła głęboko, i odparło krótko i nadzwyczaj zwięźle. Dialog wyglądał mniej więcej tak:
– Lek na apetyt dla dzieci pani powiada? A jedzie mi tu czołg? – i odsłoniła palcem dolną powiekę.
– Nie jedzie. – szybko odpowiedziałam.
– No właśnie! Tak samo jak mi tu czołg nie jedzie, tak samo te suplementy na apetyt żadnemu dziecku nie pomogą. Jak dziecko zdrowe, to proszę zabrać na trzygodzinny spacer, zapisać na basen albo na piłkę nożną. Nie znam dziecka, które po kilku godzinach wysiłku nie zgłodniało! A jak nie zgłodniało, to do mnie z nim Pani przyjdzie i zbadamy się wzdłuż i wszerz. Jak z wyglądu zdrowe, to albo ma robaki albo musi do jedzenia dojrzeć. Mój syn zdrowy jak ryba przez całe dzieciństwo a by tylko chleb z masłem jadł. I wyrósł mi chłop jak dąb. Teraz na matkę z góry patrzy!
– Rozumiem. Czyli to bzdura?! Nabijają nas w butelkę? – zapytałam.
– Już Pani sobie na to sama odpowiedziała. Niech się pani nie waży kupować tych bubli i powie to samo koleżankom. Już lepiej podawać łyżeczkę miodu zamiast tego. Ulepki z cukrem w składzie, które tylko z rodzicielskich kieszeni pieniądze wyciągają nic innego nie robiąc!
No to tyle w temacie :D Niech każdy robi, jak uważa. Ale uważa, jak robi ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję!
6 komentarzy
No właśnie u nas w Polsce to jakiś dramat jest z lekami. Od małego wciskają nam w reklamach ze trzeba brać leki i suplementy na wszystko i na wszelki wypadek. Kolejną rzeczą jest to ze lekarze tez nie lepsi i przepisują leki reklamowane, bo coś z tego maja. Przez to, ze leki są tak ogólnodostępne ludzie się faszerują bez żadnego pojęcia, ze to w większości nabijanie kasy firmom farmaceutycznym. Swoją droga to fenomen ten nasz kraj pod tym względem. Byliśmy na wakacjach w Danii i przeziebilismy się, a leków nie mieliśmy z sobą. Tam nawet aspiryny nie dostaniesz w żadnym sklepie, a aptek prawie nie ma. Pytałam się znajomych i oni poprostu leczą się naturalnie i rzadko chodzą do lekarzy chyba, ze już naprawdę jest kiepsko. Trzeba myśleć rozsądnie i nie dawać nabierać się na reklamy?
Pewnego razu również zapytałam pediatrę o te preparaty (bo mój synek miał okres niejadkowy), to powiedziała, że to pic i że lepiej nie wyrzucać kasy w błoto ?
W życiu by mi nie przyszło do głowy by podawać moim dzieciom takie coś! Moja córka-zaraz 3 latka- ledwo leeewdo je aż mi ciśnienie rośnie A jej jedzenie w buzi. Nic nie dostaje. Jedynie co, to daje jej soki świeże bo samą wodą to jej nie podtuczę. A syn z kolei je wszystko ,nawet to co nie jest do jedzenia. Wiele preparatów zawiera sam cukier i to niby leczy. Farmacja mocno myśli oczy A kto nie kupi cudownego leku dla swojego dziecka? Jeśli zdesperowany to wykupi całą aptekę. Także zabijają nas w butelkę i to ostro :)
A w przypadku mojej siostry działał! Było to wiele lat temu… mama kupiła jakieś ziołowe tabletki, które ktos jej polecił. Tabletki były okropne w smaku. Mama przy obiedzie kladła je na stół i pytała: jesz zupę czy tabletki? Oczywiscie z bólem zupa byla zjadana…
Brutalne, ale prawdziwe. I oczywiście nie polecam!
Mój partner gdy był z chorą córką u lekarza i spytał jak tu nakłonić dziecko do jedzenia to pediatra sama kazała mu kupić syrop. Za to matka jego córki kupiła jej syropek na apetyt i młoda mi mówi tak: „Wiesz Aguś jakie to niedobre, mama każe mi to pić, no chyba, że obiecam że zjem bez grymaszenia to wtedy mi odpuści. Ale jak tylko powiem, że mi zupa nie smakuje bo jej nie lubię to mama mi daje syrop a ja myślę, że się zerzygam”. Tak mi opowiadała mając 6 lat, teraz matka chyba zaprzestała podawania tego.
Mój mały ma teraz epizod z niskopłytkowością i anemią w stadium początkowym a żelaza ma ponad normę i doktor zaleciła nam właśnie lek na apetyt albo witaminy dla dzieci z uwagi na witaminy z grupy B i, o ironio, mój syn faktycznie je więcej ale jest blady i słaby jak wcześniej. Coś jednak działa.