W chwili obecnej mam przed oczami obraz faceta, który przychodzi z pracy do domu i zaraz po tym, jak otworzy drzwi mieszkania, to następnie rzuca się z impetem na sofę, odpala jakieś wiadomości tudzież inne fakty po faktach, i tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmia, że miał trudny dzień, a teraz chciałby „papu”.
„Papu” wjeżdża na stół, albo nawet na sofę i panicz nie zerkając nawet na osobę, która owe „papu” mu podała, rzuca, że on jeszcze potrzebuje maggi, soli ewentualnie pieprzu. W ciągu trzech sekund maggi wjeżdża w jego dłoń, a on mlaskając i przełączając programy oznajmia, że:
„Ku..wa, zimne mi dałaś. Podgrzejesz to?”.
Wiecie, elokwentny z niego gość, dlatego jak mówi „Kur..a”, to uprzednio połknął to, co miał w buzi. Mówię Wam, elegancik i tupecik w jednym. Kobieta jego, choć właściwie można by było ją nazwać równie dobrze jego służącą, nawet nie usłyszy „dzień dobry” albo „dziękuję”. Ona jest od wysłuchiwania zdań prostych i komend, które zazwyczaj mówią tylko o jednym – o tym, że czegoś mu brakuje i on czegoś żąda.
Jego kobieta ma tego po dziurki w nosie. Zaciska zęby właściwie odkąd pojawiły się na świecie ich dzieci, bo to właśnie wtedy zaszła w jego mózgowiu pewnego rodzaju przemiana.
Przepoczwarzenie się w kolesia, który w pewnym momencie uznał, że on jest na tzw. „wygranej”. Po pierwsze – to on przynosi kasę do domu. Po drugie – ona w tym domu non stop jest i nie widać perspektyw, aby zaczęła jakąkolwiek pracę na własny rachunek. Po trzecie – „zrobił” im trójkę dzieci i tym samym skutecznie zawiązał jej na głowie moralny i finansowy kaganiec. Ona nic nie może. A żeby było ciekawiej, to ma również świadomość, że ona mieszka „u niego”, czyli jeśli kiedykolwiek chciałaby „wypier..alać” i od niego odejść, jak to on ją czasami straszy, to ona ma przes.ane.
Po prostu „przegrała” życie, o czym rozmyśla po nocach łkając w poduszkę, dlatego owy manipulant doskonale wie, jak swoją kobietę będzie trzymał przy sobie. Wystarczy, że będzie kontynuował swoje dzieło, które jakiś czas temu zaczął.
Bliskość emocjonalna tych dwojga? Zapomnij, no chyba, że bliskością nazwiesz ilość wylewanych codziennie „kur..a” w jej stronę.
Seks? Jednostronny. Ona czuje do niego obrzydzenie i trzęsie się na myśl o jakimkolwiek zbliżeniu z tyranem, którego sobie właściwie na własne życzenie wychowała. Nieświadomie niestety. On z kolei traktuje ją jak lufcik w drzwiach łazienkowych. Skoro jest to z niego korzysta, kiedy ma na to ochotę.
Wspólne rozmowy? Zapomnij. „Jutro będę po 20.00.”, „Przynieś mi solniczkę.” Tudzież „Kur.wa. czy oni mogą być ciszej w swoim pokoju?!”. To są te zdania „złożone”, jakie udaje mu się sklecić.
Czy ona ma szanse wyjść z tego związku? Uratować siebie i dzieci? Napisała jakiś czas temu do mnie moja imienniczka – Magda.
„Po 8 latach tyranii, wiecznego usługiwania, pełnej zależności finansowej od niego i emocjonalnej również, manipulacjach, poniżaniu mnie i dzieci, znalazłam w sobie siłę, żeby odejść. Nie wierzyłam w to, że uda mi się uwolnić od niego i tego, co ze mną zrobił przez ostatnie 8 lat. Myślałam, że mnie zniszczył i że całe życie będę tkwić w tym bagnie. Ale nie. Pewnego dnia zyskałam jakąś nieopisaną siłę, która spowodowała lawinę zdarzeń. Odradzam się z każdym tygodniem jak feniks z popiołów. Znalazłam pracę, przygarnęła mnie i dzieci pod swój dach moja przyjaciółka ze szkoły podstawowej. A ja z każdym dniem odzyskuję siebie i nie dowierzam, że dałam się jemu tak bardzo mnie upokarzać.
A co on na to, pewnie zapytasz? Jak zobaczył nasze spakowane walizki i taksówkę pod domem, która zabierała nas z tego koszmaru, to wyglądał, jakby odpłynęła mu cała krew z mózgu i myślał, że na jego „Kurwa, co Ty odpierdalasz?” ja pokornie wrócę do domu i przygrzeję mu obiad. Niedoczekanie. Jaki był, taki został. Gruby, wiecznie zmęczony, z pretensjami i przekonany o swojej wyjątkowości.
Nigdy więcej. Spotykam się teraz z mężczyzną, na którego myślałam, że nigdy nie trafię. Po przejściach, co prawda, równie bolesnym rozwodzie jak mój, ale przekonany o tym, że w szczęściu, zaufaniu i szacunku razem będziemy do końca naszych dni. O to się modlę.”
Kochane, życie jest za krótkie, aby łudzić się, że cokolwiek się zmieni mimo naszych usilnych prób. Nie zmienia się od miesięcy czy lat? Rozmowy nie dają rezultatu? Walczmy o siebie! Walczmy o szczęście, na które każda z nas zasługuje.
Brak komentarzy