Powiem tak: jeszcze raz usłyszę te banialuki, którymi byłam karmiona przez ostatnie 5 lat, odkąd urodził się mój najstarszy syn, to przyrzekam, że nie będę przebierać w słowach podczas serwowania riposty!
Nie wystarczyłoby mi palców u rąk, aby policzyć, ile osób próbowało przekonać mnie do swoich teorii, które były poparte wyłącznie subiektywnym odczuciem, a nie twardymi danymi i niezbitymi faktami. Ale tak to już jest, jak jedna „kuma” drugiej „kumie” przekaże jakąś nowinkę, a później wiedzą już wszyscy. Szkoda tylko, że niekoniecznie jest to prawdziwe. Ale to już szczegóły ;-)
Nie zapomnę tekstu numer jeden, jakim zostałam nakarmiona od bardzo bliskiej osoby, dokładnie w dzień, gdy zaczęłam rozszerzać mojemu starszakowi dietę o mięso. Najpierw były u nas warzywa, później owoce. A po jakimś czasie przyszedł czas właśnie na „mięsko”. Kupiłam wtedy mały kawałek cielęciny, poporcjowałam go sobie i wsadziłam do zamrażarki. I nagle słyszę zza pleców pytanie:
– A indyka nie chciałaś mu zrobić?! Indyczki przecież najlepsze dla zdrowia dziecka!
– A czemu najlepsze?! – zapytałam wyraźnie zaciekawiona.
– No bo indyków nie karmi się antybiotykami na taką skalę, jak to się robi np. z kurczakami! Nie wiedziałaś?!
No nie wiedziałam. Kurde, przyznaję, że nie wiedziałam. Od tamtego czasu dość krzywo patrzyłam na kurczaki i cielęcinę, bo wbiłam sobie do głowy, że skoro indyki są najmniej faszerowane antybiotykami i innym ustrojstwem, to trzeba przeprosić się z indykiem. Grunt, że nie zwariowałam doszczętnie. To znaczy w rezultacie wprowadziłam do diety dziecka każde mięso, a kiedy była taka możliwość, to miałam mięso ze sprawdzonego źródła. Nie zawsze było to możliwe, ale starałam się. Szukałam małych hodowców, którzy przywozili swoje mięso raz na tydzień czy dwa.
KIlka tygodni temu zaliczyłam nawet kłótnię o to, dlaczego tak ryzykuję i robię dzieciom kurczaka, skoro trzeba przerzucić się na indyka, który jest podobno wolny od antybiotyków. I co ja czytam kilka tygodni temu?
Ano czytam, że w jednym z województw NIK przeprowadził kontrolę, która jest wstępem do kontroli ogólnopolskiej, i wyszło, że od lat indyki są jeszcze gorszym wyborem niż kurczaki! Otóż w ponad 88% przypadkach pasza indyków jest faszerowana antybiotykami a właściciele ferm nie byli w stanie podać powodów, dlaczego pasze były futrowane antybiotykami!
Wychodzi na to, że panowie fermiarze serwowali indykom antybiotyki bez większego uzasadnienia! Tego typu proceder występował w 82% u kurczaków i w 46% u trzody chlewnej. Ale indycze mięso pobiło wszystko!
Jak czytamy:
„Tymczasem wyniki kontroli w województwie lubuskim wskazują, że antybiotyki w hodowlach zwierząt stosowane są powszechnie: 70 proc. wszystkich hodowców zwierząt, objętych monitoringiem wody i pasz stosowało antybiotyki, a w przypadku stad indyków i kurcząt odsetek ten przekraczał 80 proc. hodowców objętych badaniami.”
I jak czytamy dalej:
” W każdym zbadanym przypadku stosowanie antybiotyków w hodowlach zwierząt (zarówno trzody chlewnej jak i drobiu) uzasadniano względami leczniczymi Jednak w ocenie NIK, rzetelne ustaleniefaktycznych przyczyn stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt nie było możliwe przede wszystkim z powodu słabości systemu nadzoru, który nie dysponuje rzetelnymi danymi.
Skontrolowane instytucje nie dysponowały danymi, na podstawie których można było jednoznacznie stwierdzić prawidłowość, czy też zasadność podawania antybiotyków. Nie było zbiorczych danych dotyczących np. podawania antybiotyków poszczególnym gatunkom zwierząt, na temat rodzajów antybiotyków, dawek, czasu podawania.”
Szczegóły raportu znajdziecie tutaj.
Jaki z tego morał?
Nie wiem, jak Wy, ale ja naprawdę nie chcę więcej słuchać bzdur, że mięso indycze jest najlepsze spośród tego, co oferuje nam rynek, bo jest pozbawione antybiotyków. Fakty temu przeczą. Starajmy się w miarę naszych możliwości wybierać mięso ze sprawdzonego źródła, ale nie trzymajmy się kurczowo myśli i powielanych bzdur, że w XXI wieku mięso indycze to najlepszy wybór. Nie, nie jest to najlepszy wybór, jak sugeruje kontrola NIK.
Jak widać na załączonych cytatach i obrazku, rzeczywistość bywa zgoła inna. Nie dajmy się zwariować – to po pierwsze. A po drugie: postawmy na różnorodność.
Piąteczka!
3 komentarze
Z tymi indykami to niestety prawda. Ja też tak uważałam, że są b dobre dla dzieci. Ale ktoś (w porę) przekazał mi wiedzę ile one zawierają w sobie tego dobrego.. szczerze nigdy ich dzieciom i sobie nie podałam. Obrzydzilo mnie po słowach osoby, ktora widziała co mowi o ich hodowli..
widziałam i czytałam! masakra :( tez uważałam, że mięso z indyka jest lepsze. a jednak….człowiek uczy się ce życie.
Mnie wkurza, kiedy ludzie powielaja i przekazuje niesprawdzone info i potem wiekszosc powtarza jak papuga za nimi. Kazda info trzebva sprawdzic, zanim sie cos powie ;/ Bardzo fajny wpis, oby takich bylo w necie wiecej!