Po raz kolejny w ostatnim czasie podniosło mi się ciśnienie, kiedy przypadkowo spotkana osoba zaczęła ostrzegać mnie w tym temacie. Niby przypadeczkiem się spotykamy. Gadamy o dupie Maryny.
Ja opowiadam o swoich dzieciach. Ta osoba opowiada o swoich wnukach, siostrzeńcach czy rybkach akwariowych. I nagle pada seria pytań. Niby bez związku a jednak z jakimś tam związkiem. Niby żartobliwie, a jednak na wpół złośliwie. Jakoś tak spontanicznie, a jednak z podtekstem i jakąś pretensją w głosie, żeby nie powiedzieć zazdrością. Ja tu próbuję być miła i szczera, radosna, ale bez nadmiernej egzaltacji i ekscytacji i słyszę niczym z karabinu maszynowego:
– I jak się młodzi chowają? A jak malutka? Ile ma, trzy miesiące? No opowiadaj, opowiadaj, jak tam się chowa ta kruszynka i daje Ci pospać w ogóle?
I po tej serii pytań biorę głęboki oddech i mówię, że chłopcy dają w tyłek niemiłosiernie. Kłótnie na porządku dziennym. Bitwy o zabawkę. Ale są kochani. Tulą się, dbają o siebie i potrafią się wspólnie bawić. A młoda? Złota dziewczyna! Tak jak w tyłek chłopcy dawali w pierwszym roku, tak Gaia jest po prostu kochana. Życie w piątkę jest świetne. Bywa trudne, ale daje tyle radości!
Młoda przesypia pół dnia! Uśmiecha się, zaczyna już wydobywać pierwsze nieskładne dźwięki. A w nocy jak zaśnie, to obudzi się na 3-4 karmienia i potrafi spać do 10-tej!
I po tym, jak powiem, że niuńka śpi do 10-tej a chłopcy świetnie się rozwijają, to słyszę:
– Ty ich tak nie chwal, bo jeszcze zapeszysz! Z dziećmi trzeba krótko, bo głośno rozpowiesz, to zaraz będzie zwrot o 180 stopni!
I teraz oczami wyobraźni widzę, jak się właśnie w tej rozmowie cofnęliśmy do epoki kamienia łupanego! :D To jakby podróż w czasie, kiedy uważano, że dzieci można bić a chów ma być zimny. Bo jak będzie zbyt ciepły, to dzieci się rozbestwią. Tymczasem ona mają wiedzieć, co to dyscyplina, podobno.
Że w sensie mam nie chwalić dzieci, bo jeszcze zapeszę? A bzdura! A właśnie, że będę ich chwalić na każdym kroku! Będę im mówić, że są dzielni. Że świetnie sobie dają radę. Że coś im się udało i jestem z nich dumna. Będę też mówić, że moje najmłodsze dziecko przesypia do 10-tej, zamiast ściemniać że jestem uciemiężona i zmęczona. Tak, bywam zmęczona, ale trzecie dziecko daje nam odpocząć. I lubię mówić o tym na głos. Po cóż miałabym zakłamywać rzeczywistość? :D
Że niby jak mówię o tym, to zapeszę i mojej córce się zmieni?! :D To jeden z gorszych zabobonów, jaki kiedykolwiek usłyszałam :D
Chwalmy nasze dzieci! Bijmy im brawo! Cieszmy się na głos, kiedy coś im się uda bądź sprawią nam czymś radość. Radości i dumy nie da się zapeszyć! Ona się nie skończy z chwilą, gdy podzielimy się kimś naszą radością. Wręcz trzeba się nią dzielić z innymi i naszymi dziećmi! Żeby nie było jak w filmach, w których standardową kwestią wypowiedzianą przez dorosłe już dziecko jest tekst:
„Robię to, żeby moi rodzice wreszcie mogli być ze mnie dumni i żeby sprawić im radość”
Czyli że jak? Że wcześniej, przez te kilkanaście lat rodzice nigdy nie okazywali radości i dumy? Totalnie nieporozumienie!
Radości i dumy nie da się zapeszyć! Trzeba się nią dzielić! :-)
Piąteczka!
2 komentarze
Nalezy chwalic dzieci. Fajny wpis
No chyba że filozofia Montessori… tam nie wolno chwaoić a pełno się teraz instytucji przedszkolnych tego typu otwiera. Zabawy i ćwiczenia rozwojowe praktykuje bo ciekawe i dzieci je lubią ale kontekst ideologiczny nie jest dla mnie w całości do zaakceptowania m. In. właśnie z tego powodu