Dzisiaj rozgorzała na moim Facebooku ciekawa dyskusja. Co ciekawe – przeniosła się ona również częściowo na moją skrzynkę mailową, na której zaobserwowałam przedpołudniowy wysyp maili dotyczących tego, czy matka powinna cieszyć się z tego, że jej dzieci w końcu poszły do przedszkola po przerwie świąteczno-feryjnej.
Mieliśmy to szczęście, że nasze przedszkole zaproponowało dzieciom opiekę wraz zajęciami rekreacyjnymi przez drugi tydzień ferii. Nie wahałam się ani chwili, aby skorzystać z tej propozycji. Starszak już drugi tydzień jest na półkoloniach. Zachwycony i nie może doczekać się każdego kolejnego dnia. A nam w pierwszym tygodniu ferii żal było patrzeć na młodsze szkraby. Cały czas mówiły tylko o przedszkolu, za którym tęsknią, i widząc Ivka przygotowującego się rano na półkolonie, miały codziennie ochotę pójść razem z nim. ;-)
Szczerze? Ja na samą myśl o dzisiejszym dniu kiedy po raz pierwszy po dłuższej przerwie nasze juniorki mogły pójść do przedszkola, to aż skakałam z radości! :D
Już oczami wyobraźni widziałam to, jak się z nimi żegnam, a następnie w podskokach zmierzam w stronę ekspresu do kawy, niespiesznie ją sobie nalewam, a w kolejnym kroku sączę ten brązowy eliksir szczęścia jakby jutra miało nie być! :D ;-) Oczywiście mając cały czas w świadomości fakt, że towarzystwo w przedszkolu przednio się bawi i w ogóle nie tęskni za rodzicami! :D
I to też miałam na myśli pisząc na Facebooku:
Ten moment, kiedy dzisiaj moje dzieci po przerwie świątecznej i feriach poszły pierwszy raz do przedszkola …! Nie mam zamiaru przepraszać za to, że skakaniem ze szczęście prawdopodobnie obudziłam sąsiada.
![]()
Ale jak nie wszystkim się to spodobało. Co prawda na Facebook’u niezrozumienie z powodu mojej radości wyraziła tylko garstka osób zarzucając mi np. to, że „jakim to ja niby jestem rodzicem, skoro cieszę się, gdy żegnam się z dziećmi.” :D Ale już najciekawsze wątki podszyte troską o moje dzieci i dzieci innych matek dostałam na maila. Oto jeden z nich:
„Jestem zniesmaczona tym, co napisałaś na Facebooku. To trochę według mnie nie halo, że Ty i inne matki cieszycie się z faktu, że wasze dzieci idą do przedszkola. Dzieci najlepszy czas powinny mieć z rodzicami a wy się tak jakby cieszycie z tego, że jesteście od tych dzieci uwolnione. To po co zostałyście matkami w ogóle? Matka to ta, która kocha i zawsze chce być z dzieckiem pomimo trudności. Ta Wasza radość to obłuda nic więcej. Napisałam tylko moje zdanie.”
I tu Cię mam, droga Natalio.
Obłudą byłoby, gdybym twierdziła, że jak to ja okrutnie tęsknię za moimi dziećmi, kiedy one są w przedszkolu!
Otóż zupełnie szczerze nie owijając w bawełnę – nie czuję wtedy tęsknoty w sensie stricte. Ja cieszę się, że są pod wspaniałą opieką pań nauczycielek, uczestniczą w zajęciach prowadzonych przez osoby, które świetnie znają się na tym, co robią, rozwijają się wielotorowo i wracają z przedszkola uśmiechnięte! A często wręcz z niedosytem, że ta genialna zabawa musiała się zakończyć. A ja w czasie, gdy dzieci są w przedszkolu, mogę efektywnie pracować nie musząc pracy wykonywać po nocach, czy w czasie, który chciałabym poświęcić tylko rodzinie.
Co więcej – tak, tak, i to jest ważne, i ciepłą kawę wtedy mogę wypić, co z dziećmi nie zawsze mi się udaje, chyba że będę próbowała wypić ją duszkiem!
Dlaczego miałabym ukrywać ten fakt, że moje zdrowie psychiczne i brak pośpiechu na co dzień też są dla mnie ważne? To one zapewniają mi to, że w obecności dzieci, po ich powrocie do domu, mam dla nich cierpliwość i spokojną głowę, że wykonałam w ciągu dnia swoją pracę, a teraz mogę spędzić jakościowy czas z dziećmi. Kiedy one są w przedszkolu czy szkole nie muszę wykonywać wtedy miliona rzeczy w jednym czasie, wysłuchując kłótni dzieci, próbując zapewnić im połowicznie kreatywny czas w domu udając, że we wszystkim jestem zajebista.
Otóż nie, nie mam zamiaru udawać, że żongluję rzeczywistością jak David Copperfield sztuczkami, i że jestem w stanie każdy z elementów tej rzeczywistości ogarniać na 100% w obecności dzieci. Nie, nie będę na potrzeby innych osób udawać, że wszystko da się pogodzić bez „kosztów”, „ofiar” czy „bez kompromisów”. Nie chcę pracować na pół gwizdka i nie chcę być mamą na pół gwizdka, dlatego cieszę się, że wymyślono takie placówki jak przedszkola i szkoły, które w sposób profesjonalny wiedzą, jak rozwijać dziecko na wielu poziomach. :-)
Dlatego też mojej dzisiejszej radości nie było końca! Zrobiłam wszystko, co miałam zaplanowane nie musząc rwać włosów z głowy, że z niczym nie jestem w stanie zdążyć. Ja byłam zadowolona, a dzieci wróciły do domu wniebowzięte, że świetnie bawiły się w przedszkolu!
Czas może skończyć z tym biczowaniem innych matek, które cieszą się na myśl, że mogą zrobić coś tylko dla siebie. Nie wszyscy muszą chcieć spędzać każdą sekundę życia z dziećmi, które są wszak istotami społecznymi, stadnymi wręcz, i czują się znakomicie nie tylko w towarzystwie swoich rodziców.
2 komentarze
Jak ja się cieszę, że trafiłam na twojego bloga! Też jestem tego zdania, że matka ma prawo cieszyć się z czasu bez dzieci. Te, które mówią, jak pani komentująca, że matka musi chcieć spędzać każdą sekundę z dzieckiem, potem marudzą: o jakie macierzyństwo jest trudne, zawsze piję zimną kawę, zawsze chodzę siku z dzieckiem, dziecko mnie na krok nie odstępuje…
równowaga jest potrzebna. A zajechana matka to zła matka, bo będzie bardziej nerwowa itd. Lepiej żeby odpoczęła bez dzieci i wtedy ten czas z dziećmi będzie lepszy :)
ja tez lubilam oddawac mojego syna na 6 h do przedszkola ale przed pandemią . Teraz to mam mieszane odczucia. Dzieci tez choruja i niekoniecznie bezobjawowo.