Mam wrażenie, że my kobiety same na własne życzenie same siebie wpuszczamy do tej ciemne szufladki „Ale ja bym tak nie potrafiła.”, z której tak cholernie trudno wyjść. Jeszcze kilka lat temu sama zaczęłam się w tej szufladce urządzać. Za każdym razem, gdy miałam okazję patrzeć na kobiety, które robią rzeczy odważne, pod prąd, niestandardowe jak na moje standardy, niecodziennie i dla mnie osobiście trudne, moją idealną odpowiedzią na takie ich zachowania (przez niektórych nawet zwane „wybrykami”…) było zdanie, którego nadużywałam:
„Ja bym tak nie mogła.”
Nie wiem za bardzo, co ja chciałam takim zdaniem osiągnąć. Momentami mam wrażenie, że taka riposta może miała coś zasugerować drugiej stronie? Może to była taka moja samoobrona na mój chwilowy brak odwagi bądź brak działania, choć skrycie sama chciałabym wtedy móc robić rzeczy, o których słyszałam czy czytałam, że świetnie wychodzą innym kobietom?
Wiecie, że kiedy uświadomiłam sobie to moje idiotyczne „Ja bym tak nie mogła.” , to zaczęłam dostrzegać, że takich Magd jak ja, które „też by tak nie mogły” było zdecydowanie więcej. Że to zdanie było tak mocno asekuracyjne i potencjalnie oceniające tę drugą stronę, że zaczęłam w tym zdaniu doszukiwać się drugiego dna, które wiedziałam, że istnieje! I rzeczywiście – ono, niestety, istniało. Zobaczyłam, że takich kobiet (które na własne życzenie się ograniczają bądź gdy czują w jakiejś materii niemoc, to mają gotową na ten brak działania odpowiedź), jest więcej. Jest ich wręcz całe mnóstwo. Internet okazał się być ich skarbnicą.
Wystarczyło, że sama z moim młodszym synem poleciałam do mojej mamy do Norwegii na kilka dni i przeczytałam masę komentarzy w stylu:
„Bez jednego dziecka ja bym tak nie potrafiła!” , „Bez męża? Ja bym tak nie mogła! My podróżujemy tylko w komplecie.”
Wystarczyło, że na jeden dzień zostawiłam mojego 3-tygodniowego syna z moim Mężem, i poleciałam na konferencję do Gdańska ,odezwały się głosy:
„Zostawiłaś tak małe dziecko z mężem? Ja bym tak nie mogła!”, „A Twój instynkt macierzyński nie podpowiedział Ci, że mogło się dziecku coś stać pod twoją nieobecność? Ja bym tak nie mogła… tak się nie robi, jak dziecko jest tak małe.”
Poleciałam na dwa dni do Wenecji i Korfu, zostawiwszy moich dwóch synów z moim M. Zrobiłam sobie wtedy moje pierwsze, krótkie wakacje od dzieci, męża, pieluch. Za 150 euro było warto, oj było! Jakie wyzwiska poleciały w moją stronę i komentarze od osób, które zdecydowały oceniać mój tamten wylot.
„Ja bym tak nie potrafiła zostawić rodzinę i polecieć samą. To trochę egoistyczne.” , „Wakacje bez dzieci to dla mnie nie wakacje. Ja bym tak nie mogła.”
Jakiś czas temu musiałam spędzić dwa dni w Warszawie, z czego jeden dzień był ponadplanowy. Nie wystarczyło dla mojego syna wcześniej przeze mnie odciągniętego mleka i mój M. był zmuszony podać mojemu Juniorowi butelkę. Którą zresztą chętnie wypił i przespał wtedy calusieńką noc. Kiedy o tym opowiedziałam w jednym z moich blogowych wpisów, zostałam wyzwana przez niektórych od bezdusznych matek polek, które nie potrafią przewidywać i wg niektórych osób wyrządziłam dziecku krzywdę, ponieważ dziecko musiało dostać mleko modyfikowane zamiast mojego mleka.
Całe moje szczęście, że ja naprawdę mam bardzo mocno wyklarowany pogląd na moją osobę i tego rodzaju komentarze puszczam bokiem, jednak w komentarzach rozpętała się wtedy wojna. Kobiety zaczęły się w komentarzach kłócić o to, która grupa ma rację. Gdyby nie fakt, że to było moje drugie dziecko, a ja dupę miałam już wystarczającą twardą na internetowe osądy z racji długiej bytności w internecie, to pewnie przejęłabym się tą krucjatą, którą chciały przeprowadzić na mnie niektóre osoby, które „by tak nie mogły.” A ja mogłam i nie miałam wyrzutów sumienia, że stało się, jak się stało.
Do dzisiaj mam zachowanego maila, którego dostałam od Basi, i trzymam go w folderze „Bardzo ważne od Czytelników.” To był jeden z tych maili, które się pamięta i warto go cytować:
” […] Widziałam, że gromy poleciały, jak napisałaś, że wybrałaś się sama na wakacje. Jakbym siebie widziała sprzed kilku lat. Też byłam kiedyś taką, która tłumaczyła się, że nie dla niej wakacje bez dzieci i męża, że nie dla niej wypady do spa z przyjaciółką. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że to moje tłumaczenie, że „ja bym czegoś nie mogła”, to była postawa tchórzliwa i zachowawcza, idealne wytłumaczenie mojego braku działania w pewnym obszarze życia. Bo ja chciałam polecieć z przyjaciółką na wakacje bez dzieci! Ja chciałam wyrwać się raz po raz na jakąś imprezę zostawiając dziecko tylko z mężem. Zazdrościłam, że moje przyjaciółki to robią, ale dopóki nie zrobiłam pierwszego kroku, dopóty nie zrozumiałam, że tkwiłam w tym moim wiecznym braku inicjatywy i braku odwagi na to, by zawalczyć o siebie. […]
Nie samo macierzyństwo musi nas definiować. Może, ale nie musi.
Oprócz macierzyństwa toczyć się mogą inne obszary naszego życia. Możemy śmiało rozwijać nasze pasje, wspólnie z rodziną bądź samodzielnie.
Możemy potrzebować czasu tylko dla siebie nawet jeśli wiązałoby się to z wyjazdem i zostawieniem dzieci tylko pod opieką męża.
Nie mamy prawa oceniać innych kobiet, które wybierają inną drogę niż nasza. Bo to, że dla nas coś jest niedopuszczalne, dla innych może mieścić się w granicach normy.
Pisanie innym kobietom, że ja „bym tak nie mogła” to dziwny rodzaj oceny drugiej osoby. W tym jest zawarty jakiś dziwny podtekst, jakaś taka oceniająca szpileczka, którą ja zaczęłam wyłapywać czytając komentarze na wielu stronach.
Dlatego myślę sobie, że gdy druga kobieta porywa się na coś, co niespecjalnie jest zasięgu naszych możliwości bądź niespecjalnie nam leży, zamiast pisać, że my byśmy tak nie mogły, wystarczy trzymać za tę osobę kciuki i nie próbować wywoływać u drugiej strony jakiegoś rodzaju poczucie winy, że bycie kobietą bądź macierzyństwo musi trzymać się pewnych ram, z których akurat w tym momencie bardzo prawdopodobne, że ta osoba wypadła. ;-)
Nie, ani kobiecość ani macierzyństwo to nie są łatwo definiowalne zbiory jednakowych cech i przewidywalnych decyzji, którymi można opisać każdą kobietę. Każda z nas jest inna. Każda z nas wytycza granice w innym dla siebie i swojej rodziny miejscu.
I całe szczęście, że możemy się różnić. Jaki ten świat byłby cholernie nudny, gdyby było inaczej, prawda? :-) Dlatego mam wielką nadzieję, że już więcej robiąc coś, co nie wpasowuje się w czyjeś ramy, nie usłyszę od nikogo, że „ona by tak nie mogła”. Mam nadzieję, że będziemy mogły wszystko, na co mamy ochotę i co mieści się w naszym katalogu ciągle poszerzających się możliwości. :-)
Życzę nam, abyśmy zawsze mogły i potrafiły. Cokolwiek tylko nam się zamarzy…
1 komentarz
A ja bym tam mogła! Cholera, przecież po to dziecko ma też ojca, żeby ten ojciec się nim zajął. Szkoda, że właśnie jak ojciec zostawia dziecko z matką to jest ok, ale jak matka zostawia nawet na godzinę to już: ja bym tak nie mogła…