Część z Was czytając między wierszami moje blogowe posty i prywatnego facebooka w ostatnich tygodniach wie, że niespełna dwa tygodnie temu spędziliśmy z naszym Juniorem kilka dni w szpitalu. Pobyt tam był zupełnie nieplanowany a na Szpitalny Oddział Ratunkowy zawiozła nas karetka pogotowia, niestety.
Zaraz wrócę do naszej historii. Słowem wstępu dodam tylko, że dzisiejszy post ma na celu zasygnalizowanie Wam problemu, z którym mam nadzieję nigdy się nie spotkacie. Doszłam jednak do wniosku, że ja mogę Wam tylko opowiedzieć nasze perypetie a Wy mając świadomość występowania tego typu zachowań u dzieci, zgłębicie Waszą wiedzę. Wiem, że niewiedza w tego typu sytuacjach podbramkowych jest najgorsza i doprowadza do niepotrzebnych napadów paniki. A tutaj rzeczywiście spokój jest najlepszym doradcą. Wiem, łatwo się mówi. Ja cała drżałam i starałam się być dzielna. A czy byłam? To wiedzą tylko moje dzieci, które wtedy były ze mną…
Prosiłabym też niektórych o niepisanie bzdur, jakie w ostatnim czasie dostaję od „życzliwych”, sugerujących że wywołuję sensację i krzyczę z ekranu telefonu czy komputera groźnymi tytułami. Ile ja bym dała dwa tygodnie temu, żeby wcześniej tego typu ostrzeżenie mignęło mi w telefonie przed oczami! Niech każdy zajmie się swoją działką, moje intencje są wyłącznie dobre – nikomu nie życzę przeżyć, a wiedzą to Ci, którzy podobną historię przeżyli.
Po napisaniu dość obszernego artykułu dotyczącego gorączki [klik], i jak dostałam informację ze strony środowiska medycznego – przydatnego i merytorycznego postu, myślałam że wiem już wszystko. A bzdura!
Zaczęło się u nas niewinnie. To był wtorek. Starszak wychodził już pomału z infekcji (nadal miewając stan podgorączkowy), a Junior był wieczorem niewyraźny, ale poszedł spać normalnie. Ja poszłam spać niedługo po nich. Ostatnio śpimy wszyscy w naszej sypialni, kiedy mój M. zagranicą. Tak nam raźniej :-) Ja z Juniorem na dużym łóżku, a starszak w swoim.
W pewnym momencie obudziło mnie uczucie gorąca pod moją pachą. To była głowa Juniora, która była aż żarząca niemalże. Pobiegłam po termometr a na nim 39,5. Panika w myślach. Takich temperatur jeszcze nie miał. Szybko podałam ibuprofen, bo na paracetamol chłopak jest oporny, i czekałam aż zacznie temperatura lecieć w dół. Opornie to szło, wręcz zupełnie nie było poprawy. W ruch poszły chłodne okłady. Po godzinie temperatura zaczynała się obniżać. Junior był tak wykończony tą gorączką, że nie miał siły się budzić, był non stop w pół śnie, mimo że nie znosi chłodnych okładów, o przyjmowaniu syropów przeciwgorączkowych nie wspominając.
Rano przebudził się, upomniał się o karmienie piersią. Odłożyłam go na brzuszku, zmierzyłam temperaturę, 37.2 i …
… i nagle zaczął cały drżeć. To były delikatne drżenia, bez utraty kontaktu wzrokowego ze mną. Ale doszedł do tego szczękościsk i podkulanie kolanek do brzuszka. Zaczęłam obserwować u niego też próby głębszego oddechu i paniczny płacz. Położyłam go na boku widząc, że cały czas oddycha. To tylko mnie uspokajało. Coś jednak ewidentnie mu było, tylko trudno mi było zlokalizować przyczynę. Zrobiłam szybki bilans, co robić. Czy czekać? Czy obserwować? I w pewnym momencie podjęłam decyzję, że … kur.fa tutaj nie ma na co czekać, bo ja (ciemna masa) nic więcej dziecku nie pomogę! Telefon na pogotowie i w ciągu niespełna 10 minut karetka była u nas i zabrała nas na obserwację do szpitala.
Jeśli mogę Wam coś podpowiedzieć, to jeśli kiedykolwiek będziecie mieli wątpliwość co robić i zwątpicie w swoje siły i wiedzę, dzwońcie na pogotowie. Tam pracują ludzie, którzy pomogą. Są sytuacje, w których nie ma co czekać na rozwój sytuacji. Każda minuta jest cenna!
Zapytacie pewnie czy to były drgawki gorączkowe? Ja byłam niemalże pewna, że to były one. Tak mogłyby wskazywać symptomy. Otóż po trzydniowym pobycie w szpitalu i zebraniu informacji ode mnie okazało się, że nie były to drgawki. Zabrakło wg lekarzy m.in. zsinienia i utraty kontaktu wzrokowego. Nasz przypadek został opisany jako jedynie „drżenia” . Uspokoiłam się, bo ile ja zdążyłam się naczytać o padaczce, do której one mogą prowadzić, to moje… W naszym przypadku pomogły doraźnie leki przeciwgorączkowe, m.in. podawane dożylnie, i kroplówki, które zapobiegały odwodnieniu przy tak wysokiej temperaturze. Drgawki, czy drżenia? Szczękościsk i drżące ciało dla mnie było czymś totalnie niestandardowym i odbiegającym od normy, co zaniepokoiłoby każdego rodzica. Cokolwiek to było, podam Wam garść podstawowych informacji i odeślę do publikacji medycznej, w której znajdziecie więcej konkretów na temat drgawek gorączkowych. Nawet jeśli wystąpiły jednorazowo u was w domu i tzw. „było-minęło” warto udać się do neurologa i okulisty, aby wyjaśnić co było powodem drgawek i wykluczyć np. padaczkę.
Dodam tylko, żebym nie zapomniała, że rodzice dzieci, u których drgawki gorączkowe wystąpiły, powinni być przez swojego lekarza zaopatrzeni w receptę np. na diazepam, lek doodbytniczy, który szybko łagodzi objawy drgawek. Warto mieć taki lek w domu, aby wiedzieć jak reagować. Rodzice, u których drgawki występują, mają ten lek zawsze w swojej apteczce. Nawet tej podróżnej.
Jak powinna wyglądać pierwsza pomoc w przypadku drgawek?
– ułóż dziecko na boku, na miękkim podłożu
– ułóż głowę na tym samym poziomie co tułów
– usuń z ust dziecka pokarm lub smoczek
– usuń z otoczenia niebezpieczne przedmioty
– ochładzaj ciało dziecka chłodnym kompresem
– nie kąp dziecka w zimnej wodzie
Dodałabym również, że jeśli jest to pierwsza taka sytuacja, to kolejną czynnością powinien być telefon po pogotowie.
Po więcej informacji zapraszam Was tutaj. Informacje są wiarygodne i pochodzą z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Drgawki gorączkowe podobno wcale nie są już taką rzadkością, co zobaczyłam sama na naszym przykładzie, chociaż te nasze podobno drgawkami nie były. Co mnie nauczyła ostatnia sytuacja? Że niewyjaśnione sytuacje trzeba na cito wyjaśniać, bez zwłoki. Zdziwiłam się trochę po jednym telefonie od pewnej osoby: „Nie trzeba było panikować. Od razu na pogotowie?” Ja nie panikowałam! Ja działałam!
Dzięki temu, że spędziliśmy 3 dni w szpitalu i zrobiliśmy komplet niezbędnych badań, z badaniem okulistycznym i neurologicznym na czele, jestem już spokojna. Mam nadzieję, że informacja ta nigdy Wam się w praktyce nie przyda, a uspokoi Was i innych rodziców, bo wiedzy nigdy za mało.
Zdrowia!
39 komentarzy
Mój syn jest typem „drgawca „. W jego przypadku wystarczy ledwie 38,5 st gorączki i juz zaczyna się impreza. Sinieje na twarzy, nie może złapać tchu, wywraca oczy białkami do góry, a telepie go jak przy elektrowstrzasach . Na szczęście neurolog wypisal nam leki przeciwdrgawkowe, które podane przez odbyt działają w ciągu minuty…. ale przy pierwszym napadzie, gdzie miał zaledwie 8 mc, prawie zeszłam na zawał. ..
To raczej reakcja na wirusa. Tak się dzieje kiedy temperatura skacze. Szczekościsk zdarza się kiedy temperatura ciała gwałtownie spada. Moim zdaniem to oczywiste symptomy przy takiej zmianie temperatury. Jednak rozumiem twój strach, reakcja prawidłowa.
Jesienią mnie tak dopadło a potem moich chłopców. Na szczęście przeszłam to pierwsza a obserwacja była z własnego przykładu.
Niestety moi chłopcy to takie przypadki :-( jeden padaczkowy, drugi czesto wysoko gorączkuje – Leki działają po 1godz. Nawet w przypadku dorosłego. W takich sytuacjach należy podać ibuprofen w większej dawce częściej np nie co 4H tylko już po 3H kolejna zwiększoną dawkę (ja daję np. jeśli jest 5ml to daje 7.5ml ale tylko przy tak wysokiej temp.! pod ciągłą obserwacją, zazwyczaj po pierwszej dobie gorączka już tak gwałtownie nie skacze) nie wiem czy dobrze robię ale działa :-) Dodam że maluch ma 4latka i nie faszeruje go antybiotykami bo ibuprofen daję rade nawet przy anginie :-) tyle że dodatkowo podaję lody tylko wodne! albo spray tantum verde” około 15min. przed posiłkiem.
Jednak za każdym razem bardzo się boję czy uda się wygrać z wirusam! Udaje się !
Leczenie Ibuprofenem przy „prawdziwej” anginie – czyli zakażeniu paciorkowcem nie kwitowałabym uśmiechniętym emotikonem … Nie jestem lekarzem, ale narażanie dziecka na poważne powikłania np. sercowe czy nerkowe chyba nie są mniejszym złem niż wybicie bakterii antybiotykiem …
Popieram ten komunikat. U mnie sytuacja taka miala miejscejak corcia miala 1.5 roku. Do opisanych objawow doszedlbezdech i utrata swiadomosci. Dostalam w szpitalu recepte na lek i informacje ze u malych dzieci do 3 roku zycia uklad nerwowy nie zawsze jest wystarczajaco rozwiniety aby poradzic sobie z goraczka. Skad goraczka byla nie wiadomo. Infekcji brak. Zalecenia. Nie dopuszczac do temp wyzszej niz 37.5.
Na szczescie wiecej sie nie powtorzylo
Też przez to przechodzilismy… ja byłam w tym zasięgu w pracy ale mój mąż zareagował tak jak powinien i zadzwonił na pogotowie. 3 dni w szpitalu, szereg badań i stwierdzenie że dziecko ma skłonności do drgawek gorączkowych więc mamy w domowej apteczce specjalne czopki na wypadek powtórki. Generalnie drugi raz się to nie zdarzyło bo jak temp przekracza 38 to zimne okłady i obserwacja czy rośnie dalej jeśli mamy 38.6 to dajemy przeciwgoraczkowy bo później już trudno zbić.
My też przez to przechodziliśmy z niespełna trzyletnim synkiem. Tylko u nas byla pełna utrata świadomości, dziecko zsiniało i przestało oddychać. Będąc w ciąży reanimowałam własne dziecko w samochodzie….zapytacie dlaczego tam… Bo cala sytuacja wydarzyła się w drodze do lekarza rodzinnego. Nikomu tego nie życzę, ale jako rodzice powinniśmy być w pełni świadomi co może nas spotkać..
Ehh ci „życzliwi”… jak im się nie podoba niech nie czytają. Dobrze, że opisujesz takie sytuacje, wcale się nie dziwię, że dzwoniłaś na pogotowie. Zrobiłabym to samo! Nawet z perspektywy czasu trudno nazwać to paniką…
Dzwonienie na pogotowie chyba jest czyms w rodzaju „paniki” ale wg mnie jak najbardziej na miejscu. tez bym zadzwoniła. a to nie były drgawki tylko dreszcze, ktore moga towarzyszyc wysokiej gorączce. mam 3 dzieci i zadne przy temperaturze powyzej 39 nie miało dreszczy- na szczescie taka ich uroda.
Bardzo Ci wspolczuje, to niestety moze wracac i to juz przy 37.5… mam nadzieje, ze tak nie bedzie, ale niestety u wielu dzieci juz tak zostaje. Na te okolicznosc odpada czesto zlobek czy przedszkole, bo jest to zbyt duze ryzyko dla takiego maluszka. Pzdr
Młodsza córka ząbkuje, źle to znosi idzie 5 zębow jednoczesnie, dzisiaj przy niewielkiej gorączce i strasznej histerii dostala drgawek, trwały krótko – własnie mnie przeraziłaś.
Witam! Nie uważam, ze paniką jest telefon na SOR, tym bardziej gdy jest się samą z dziećmi. Ile latek/miesięcy ma Junior?
My mamo w domu Relsed w przypadku drgawek należy go podać doodbytniczo i u młodego w przypadku gorączki mam nakaz stosowania relanium.
Ten gorący dzień sierpnia zeszłego roku pamiętam jak dzisiaj…
nie miałam pojęcia czym w ogóle są drgawki gorączkowe kiedy mała dostała pierwszego ataku (miała wtedy 16 miesięcy) myślałam, że umiera.
Drgawki pojawiły się z niczego – dziecko bez gorączki , jedynie zmęczone – myślałam,że przez upał, wrażenia- bo akurat pięć minut wcześniej goście odjechali.
Położyłam się z małą do łóżka i nagle zobaczyłam jak podskakuje jej rączka. Popatrzyłam na twarz a tu oczy wywrócone do góry … po chwili przestała oddychać cała posiniała ( nie wystąpił szczękościsk buzię miała otwartą…) szok panika zaczęliśmy robić sztuczne oddychanie… taki stan trwał około 2-3 minut może dłużej nie wiem dla mnie to była wieczność potem mała wróciła ale otumaniona
po 10 minutach była karetka w karetce temperatura – 37,5 po pięciu minutach już w szpitalu – 39.8
powód – głupie zapalenie gardła
drgawki występują z reguły w pierwszym dniu choroby często jako pierwszy objaw – u nas się to sprawdza
bo był drugi napad w listopadzie -widziałam co się dzieje i zareagowałam
podałam relsed – jak tylko zaczęłam z małą tracić kontakt
zadziałał błyskawicznie
tym razem obyło się bez zatrzymania oddechu
i znowu zapalenie gardła – nic po za tym , dwa dniu w szpitalu pomimo podawania leków utrzymywała się w okolicy 38,5- 40,3 stopni.
ale schemat podobny w domu mierzyłam temp 37,4 po 10 minutach w szpitalu 40.
Moja córka dostaje ataku nie w czasie wysokiej temperatury tylko przed jej nagłym skokiem
w styczniu też chorowała – zapalenie oskrzeli ale pomimo gorączki nic się nie działo bo tym razem nie było jej skoków.
Badania w normie więc co jakiś czas kontrolnie do neurologa i … czekać aż wyrośnie. Mam nadzieję , że szybko albo nawet już, bo czasami dzieje się to dopiero około 5-6 roku życia.
Naprawdę nie życzę żadnemu rodzicowi – zwłaszcza nie mającemu świadomości czym są drgawki takiego przeżycia, ale jestem jak najbardziej za tym , żeby o tym mówić , po to aby jak największa ilość osób wiedziała co w takiej sytuacji robić.
Przeżyłam dokładnie taką samą sytuację.To był najgorszy widok w moim życiu,sinego i nieoddychajacego własnego dziecka
Siostrzenica mojego narzeczonego dwa razy przestala oddychac przez drgawki i skurcze defibracyjne… Nieiwiele brakowalo i nie byloby jej z nami :( Nadal pamietam ten dzien kiedy stalo sie to po raz pierwszy. Dzien przed Bozym Narodzeniem :( Karetka przyjechala bardzo szybko, ale dzieki instrukcjom udalo sie ja odratowac… Nie bylo to nawet moje dziecko, ale nadal cala sie trzese jak o tym mysle :(
Teściowa opowiadała, że jak mój mąż był mały to tez miał właśnie drgawki, zdiagnozowano to jako tężyczkę, bo jednocześnie zaczął chodzić i prawie wszystkie zęby mu wychodziły. Że to ponoć organizmowi brakuje wapnia. Też był szpital jakieś kroplowki i przeszło. Ale mówiła ze tez bała się ze to padaczka. Obserwowałam moje szkraba ale nie przydarzyło nam się nic takiego dzięki Bogu.
Moja córka w wieku 18mc też miała drżenia przy szybko narastającej gorączce (40 stopni z którą walczyłam całą noc), pogotowie odmówiło przyjazdu bo dziecko nie straciło przytomności…rano dopiero pojechałam z nią na SOR – na rtg wyszło zapalenie płuc, crp ok 75. Pechowo też byłam z nią akurat sama w domu i bałam się z nią jechać do szpitala, gdyby w samochodzie zaczęło się coś dziać :/ (ok 30 min drogi)
Dodam jeszcze od siebie ku rozszerzeniu wiedzy, coś z przeciwnego bieguna… mianowicie jak może zareagować organizm dziecka po kilku dniach wysokiej gorączki? przegięciem w drugą stronę i wprowadzeniem dziecka w stan hipotermii. Otóż kilkanaście lat temu byłam opiekunką dwójki maluchów (taką nianią od serca i dużymi umiejętnościami, to moja pasja życiowa). Starszak miał wtedy 3,5 roku. Walczył dzielnie z jakąś infekcją i miał kilka dni między 38 a 40 C. Kolejnego dnia przychodzę do pracy a mama chłopca mówi „nie zgadniesz jaką temperaturę miał S. w nocy!” myślę sobie „może 41 C?” – i słyszę „on miał 34,5 C, był lodowaty, półprzytomny, biały jak kreda, dzwoniliśmy do lekarza rodzinnego”. Mierzyli temperaturę 3 termometrami, wszystkie wskazywały słabo powyżej 34 C. Lekarz przez telefon wydał dyspozycje aby obłożyć małego termoforami (na szczęście mieli), kocami i … rodzicami z dwóch stron i czekać 30 min na wzrost temperatury, jesli nie wzrośnie, wzywać pogotowie. Wzrosła do 35 C. Przez kolejne dwa dni dzieciak miał 35,5 tylko w ciągu ok 40 minut od zjedzenia czegoś ciepłego więc miałam zadanie nieustannie wlewać w niego po łyżce cieplych pokarmów. Ubrany był w domu w grube swetry, rajstopy i spodnie. Rany….. jego biedne ciałko nie miało siły na ustawienie normalnej temperatury :( wszystko skończyło się dobrze.
Mialam podobna sytuacje z moim synkiem, po 3 dniach wysokiej goraczki, temp. spadla do 34 c.
Gdy podeszlam do niego w nocy byl lodowaty, wrecz nie czulam jego oddechu! Zaczelam krzyczec, maz przybiegl, wyjal go z lozeczka, a ten NIC! Mialam juz dzwonic po karetke ale sie w koncu mlody pokrecil jak maz nim z bezsilnosci potrzasnal! Wzielismy go do lozka, zagrzalismy i tak przez pare nocy dla pewnosci i wrocilo do normy… Ale moja panika w momencie gdy nie wyczulismy oddechu…. brr
Nas na szczęście jeszcze to nie spotkało ale w takiej sytuacji też bym dzwoniła na pogotowie.
Moja córka mając zaledwie kilka miesięcy dostała drgawek goraczkowych… coś strasznego.. teraz ma dwa latka i za każdym kiedy dostaje gorączki mam przed oczami obraz z przed ponad roku.. to jest impuls ja tez Odrazu chwyciłam za telefon w całej panice Pani z pogotowia słysząc mój płacz i panikę starała się mnie uspokoić karetka była w ciągu 5 minut być może dlatego ze była to 5 rano.
Moja najstarsza córka miała drgawki gorączkowo kilkukrotnie, przez co trzykrotnie byliśmy w szpitalu bo nie reagowała na leki przeciwgorączkowe. Epizody drgawek zakończyły się ok. 4 urodzin choć lekarze twierdzili,że większość dzieci wychodzi z tej przypadłości do 3roku życia. Trzeba dać mózgowi czas na rozwój. Ale przyznam się, że za pierwszym razem była panika. Później zawsze w domu mieliśmy lek Relsed (na rozluźnienie) a gorączkę zbijaliśmy już od 37, żeby nie dopuścić do drgawek. Teraz córka ma lat 12 i ogólnie ta przypadłość nie pozostawiła żadnych śladów. Ale przyznam,że trzeba być czujnym i w takich sytuacjach, szczególnie gdy zdarza się to po raz pierwszy, nie czekać tylko dzwonić na pogotowie. Później już się wie co robić. Mam troje dzieci,ale gorączki się boję po tych przygodach.
Ja również boję się każdej gorączki która u mojej małej wystąpi.mam relsed ,ale mam nadzieję że nigdy nie będę musiała go użyć.jesteśmy po dwóch epizodach drgawkowych.Lekarze mówią że nawet do 6 roku życia dziecka może to wystąpić
Artykuł aż za bardzo na czasie dla nas, przerabialiśmy, ale drgawki, w zeszłym tyg u niespełna rocznego dziecka… Oczywiście okłady, leżenie przed otwartą zamrażalką, telefon na pogotowie i 4 dni w szpitalu. Widok straszny i nawet jak lekarka mówiła, możesz być przygotowany w teorii, ale w praktyce jest to straszne przeżycie i nie da się być gotowym na widok dziecka w ataku drgawkowym. Oczywiście teraz mamy relsed na lodówce z nadzieją, że nie będzie potrzebny i nakaz reakcji na gorączke 38, max 38.1.
U nas właśnie wydarzyło się coś podobnego. Syn lat 6 w poniedziałek wysoko zagoraczkowal. Cały dzień dostawał paracetamol z ibupromem na przemian. Nie było żadnych innych objawów. O 20 poszedł spać. Po godzinie dotykam go i znów gorący. Dostał więc po raz kokejny ibuprom i spał dalej. Po kolejnej godzinie przychodzę dotykam go i ulga bo gorączka spadła. I nagle on siada, patrzy na mnie nieobecnym wzrokiem, lka, trzęsie się i próbuję coś powiedzieć a słowa mu nie wychodzą z gardła i tylko szybko oddycha i szlocha. Ja pełna panika i zadzwoniłam do szpitala. Przyjechaliśmy na sygnale i jesteśmy tu już czwarty dzień. Też uważam że lepiej „panikowac” i dzwonić na pogotowie niż zaniedbac. Pozdrawiam wszystkie mamy :)
Już niestety przeżyliśmy taki horror, myślałam że córeczka ma atak padaczki, do tego była lodowata, mówiła że bardzo jej zimno, a gorączka wynosiła 40 stopni. Niestety na pogotowiu nas olali ? musieliśmy sami zapakować dziecko w.koldrze do auta i zawieźć najpierw na npl, a później do szpitala oddalonego o 20 km. Nie spanikowalam, ale działałam. Lekarze i pogotowie się nie spisali ? bardzo dobrze że o tym piszesz, bo może się to zdarzyć każdemu, czego absolutnie nie życzę, ale wtedy przynajmniej będzie wiadomo co to może być i jak działać.
Witam,
proszę nie ignorować tego co Pani napiszę, zapraszam do opisania przypadku dziecka na grupie z facebook – Stop Nop, ewidentnie jest to przypadek padaczki poszczepiennej, proszę nie lekcewazyc tego incydentu, nic nie szkodzi wejsc na grupe i dostac odpowiednia informacje, mozna pozostac anonimowym.
Zycze zdrowka i pozdrawiam
Gratuluje wiedzy tajemnej, że jest Pani w stanie z tego opisu postawić tak precyzyjną diagnozę.
Pozwolę sobie przytoczyć pewną definicję za Wikipedią żeby było łatwiej.
Z psychopatologicznego punktu widzenia istotne jest, że urojenia paranoiczne są osądami, które są możliwe do zaistnienia, w przeciwieństwie do urojeń paranoidalnych. Urojenia paranoiczne są usystematyzowane, a w wyrażanych urojeniowo treściach występuje spójność. Charakterystyczną cechą paranoi prawdziwej jest to że urojenia dotyczą jednej tematyki.
Występowanie Edytuj
Paranoja (w obecnej klasyfikacji ICD-10 uporczywe zaburzenia urojeniowe) jest chorobą rozpoznawaną w medycynie dość rzadko, jednak wielu autorów skłania się ku przypuszczeniu, że jest to stan patologiczny występujący znacznie częściej, niż wynika to z oficjalnych statystyk. Wynika to z tego, że w chorobie tej doznawane przez chorego urojenia są na tyle prawdopodobne, że otoczenie traktuje to raczej jako cechę charakteru, niż chorobę. Można pokusić się o stwierdzenie, że każdy zna jakąś osobę, która ma pewne poglądy nie oparte na żadnych przesłankach, które podzielałoby otoczenie i w tych poglądach jest niewzruszona. Choć wszyscy wokół uważają, że poglądy tej osoby są niezwykłe, to jednak wskutek częstego faktu, że człowiek ten właściwie wypełnia swoje role społeczne (pracownika, ojca/matki, kolegi itp.) urojenia paranoiczne nie są uważane przez innych za chorobowe.
Szkoda, że dopiero teraz to przeczytałam, jakiś miesiąc temu synek miał temperaturę 39,5 i nie mogłam niczym obniżyć, zimne oklady nie pomagały a nie mogłam podać leku bo czas między kolejnymi dawkami był zbyt krótki. W pewnym momencie dziecko zaczęło coś mówić ale było to nie zrozumiałe, coś bełkotał. Przestraszyłam się i nie patrząc na czas podałam kolejną dawkę ibuprofenu. Po około godzinie temperatura spadła i juz było wszystko w porządku. Teraz wiem, że powinnam zadzwonić na pogotowie a nie czekać. Nie zrobię tego błędu ponownie. Dziękuję za podzielenie się informacją. Pozdrawiam
Ale żeście mnie kobiety przestraszyły …. mój synek ma 3 latka oby nigdy go to nie spotkało najwyżej miał 40.6 stopni przy anginie jak spadała to do 38.5 i do góry lezelismy 5 dni w szpitalu wyszedł jeszcze chory . Po szpitalu był chory praktycznie codziennie przez 6 msc u lekarza najpierw byłam co 4 dni u lekarzy później juz co 2 dni poniedziałek środa piątek i tak w kółko spadła mu bardzo odporność po szpitalu . Aż wkoncu został zaszczepiony na pneumokoki po tym szczepieniu przestał chorować. Jestem wdzięczna ze doktor kazała nam zrobić to szczepienie w które nie wierzyłam ze coś da teraz wiem ze to była najlepsza decyzja jaka mogłam podjąć. Szczęśliwa mama 3 letniego Natanka.
Nie bardzo rozumiem jak szczepienie na pneumokoki podnosi odporność. Czy tak rzeczywiście jest? Będę wdzięczna za info.
Wiem co to jest, miesiąc temu przechodziłam przez coś podobnego, mój syn który wtedy miał prawie 11 miesięcy… Rano byliśmy na szczepieniu był zdrowy, osłuchowo czysty, bez kataru kaszlu. Położyłym małego spać, my z mężem także… nagle obudziły mnie pojekiwania małego biorę go na ręce a on wiotki ,, leje się przez ręce” więc szybko do auta i do szpitala a tam słyszę że to normalne przy gorące, powinnam zmierzyć temperaturę i dać dziecku czopek ( otóż dla mnie to nie jest normalne ), zwłaszcza kiedy dziecko ma wade serca i problemy neurologiczne. Zostaliśmy przewiezieni kartką do szpitala w Prokocimiu. Tam zostaliśmy na opserwacji na SOR stwierdzili, że to odczyn po szczepienny. Rano po obchodzie i zrobieniu zdjęcia płuc, diagnoza zapalenie płuc. Mieli nas dac na oddział ale nagle… Mały znowu na rękach u mnie oczy gdzieś do góry a chwilę później znowu wiotki, pielegniarka szybko zabrała go z rąk do łożeczka, i nagle saturacja 0 ja szok krzyk co sie dzieje, zabrały małego na intensywna terapię i tam miał bezdech z zasinieniem, drgawki i wiotkość. Niestety nie zostałam wpuszczona do niego, spędził tam 24 h pod tlenem na antybiotyku i lekami na drgawki. Zostaliśmy przeniesieni na oddział neurologiczny, mały przez 5 dni z gorączką której nie można zbic lekami dalej pod tlenem nie radził sobie bez niego. Dowiedziałam się, że jak wyleczą go z infekcji zrobia eeg trzeba sprawdzic czy drgawki były gorączkowe czy to padaczka. Wynik badania okazał się że to nie padaczka. Zostaliśmy wypisani po 12 dniach. Naprawdę nie życzę nikomu czegoś takiego przez co przeszliśmy z mężem.
NOP został wpisany?
Hej, u nas podobna sytuacja niespełna dwa tyg.temu i pojechalismy z mlodym(4ms) do szpitala PEDIATRYCZNEGO gdzie usłyszałam że.dziecko oddycha to cZego chce od nich dodam że mały zjeżdżal mi z.rąk i był już odwodniony…:( odeslali nas do domu… :(
Fajny post. Trafiłam tu jakby przypadkiem, bo nie mam dzieci i tematyka jest mi daleka, ale bardzo ładnie to wszystko opisałaś i dałaś do myślenia z tym działaniem. Bo to i do innych sytuacji ma zastosowanie przecież.
„Bo wiedzy nigdy za mało”? Chyba końcówka ostatniego zdania się pomyliła ;)
Hej, Ja miałam dwie takie akcje z córeczką, raz gdy miała 2 latka, miała gorączkę i zanim zdążyłam cokolwiek jej podać to bawiąc się jak zwykle padła na podłogę, zesztywniała i zaczęła się telepać. Skończyło się w szpitalu, ale że utrata kontaktu była krótka to po 2 tyg. wypuścili nas z diagnozą drgawek odgorączkowych i zalecili podawać silniejsze/większe dawki syropów na gorączkę i przy mniejszej temperaturze. Poza tym wykluła się nam angina. Mając 3 lata akcja się powtórzyła w przedszkolu, ale tym razem było znacznie gorzej i z intensywną terapią w stanie ciężkim. Potem przenieśli nas w prokocimiu na neurologię. Spędziliśmy tam z córką (na zmianę z mężem) 3 koszmarne tygodnie. O sposobie traktowania dzieci i rodziców można pisać felietony, ale najgorsza jest diagnoza. Stwierdzono padaczkę, choć z badań nie wynikało jasno, że to padaczka tylko „może coś się pojawić, na ten moment wyniki nie są jasne” i zalecono podawanie leków, które jak wiadomo nie są witaminkami. Odmówiliśmy leczenia dziecka i udaliśmy sie prywatnie do 2 neurologów. Ci słysząc, że dniagnoza z prokocimia złapali się za głowę i obaj stwierdzili że to kwestia niedojrzałego układu nerwowego, który przy gorączce zachowuje sie jak węgorz elektryczny gdy czuje się zagrożony. Razi mózg prądem i stąd drgawki. Czyli drgawki odgorączkowe pojawiające się przy wysokiej temperaturze, często skok jest bardzo szybki i nieprzewidywalny. Zalecenia takie jak przy pierwszym ataku. Do 7 roku życia powinno sie poprawić. Za miesiąc córka skończy 6 lat. Od tego czasu bardzo uważamy na gorączkę, ale już zdazyła się nam w nocy pobódka z gorączką 39.2 C co oznacza , że już jest ok bo nie dostała drgawek. Jeśli kiedykolwiek traficie do prokocimi i zdiagnozują wam padaczkę- KONIECZNIE SKONSULTUJCIE SIĘ Z INNYMI NEUROLOGAMI. Podczas naszego pobytu na 20 dzieci zdiagnozowali 18 padaczek. Gdyby nie sprzeciw mojego męża (ofuczany przez lekarzy i pielęgniarki) mielibyśmy teraz zdrowe dziecko na psychotropach.
Napisałaś: „jeśli kiedykolwiek będziecie mieli wątpliwość co robić i zwątpicie w swoje siły i wiedzę, dzwońcie na pogotowie. Tam pracują ludzie, którzy pomogą”. I cudnie jeśli tacy ludzie rzeczywiście są.
W lipcu mieliśmy taką sytuację: noc, moja córka, która wcześniej nie dawala żadnych objawów zaczyna najpierw płakać, a potem się dusić. Czerwienieje, sinieje, próbuje połykać powietrze, jak tonący. Zachowanie ma charakter napadowy: trwa kilka minut i mija. Natychmiast dzwonimy na pogotowie. Przyjeżdża lekarz. Zasiada przy stole i wysłuchuje nas. Jednocześnie Młoda akurat wtedy napadu nie ma. Próbuje ją zbadać, córka się przestraszyła (lekarz był bardzo otyły, ona rozespana, więc mimo, że jest istotą mega społeczną, miała prawo się wystraszyć wielkiego czlowieka w środku nocy, który w dodatku nawet się do niej nie odezwał…).
I wtedy lekarz – jedynie osłuchawszy dziecko, NIC więcej – zasiada i mowi do nas jak do opóźnionych intelektualnie – wolno wyraźnie z parszywą manierą – proszę państwa, żebyśmy się dobrze zrozumieli, pogotowie jest od ratowania życia, nie od leczenia, wypisywania recept, czy też l4, tak panstwo nic nie zdziałacie, nie ominiecie kolejki w przychodni… i taki długi pouczający wywód. Próbujemy tłumaczyc, ze właśnie tego oczekujemy, bo jeśli dziecko nam się zaczyna dusić, to naszym zdaniem jego życie jest zagrożone… Na co lekarz nas instruuje, że powinniśmy dziecko poinformować o tym, że przyjdzie lekarz, bo ono wykazuje objawy paniki i dlatego ma trudnosc w oddychaniu… W którymś momencie pielęgniarz nam powiedzial, że w sytuacji, kiedy dziecko się dusi, powinniśmy otworzyć zamrażarkę i dać dziecku pooddychać zimnym powietrzem, kupić inhalator i go używać w takich sytuacjach. Lekarz natomiast kazał nam podpisać papiery, że dobrowolnie rezygnujemy z zabrania dziecka do szpitala – no chyba, że chcemy tam czekać do rana z dzieckiem aż ktoś przyjdzie…
Ja bardzo szybko zaprzestałam z nim dyskusji i jeszcze przy nim znalazlam nocną przychodnię, gdzie zawiozłam córkę. Papiery podpisaliśmy, by nie przedłuzac tej farsy i przede wszystkim udzielić dziecku pomocy. Okazało się że córka miała krupowe zapalenie krtani. Objawy były klasyczne, a lekarz powinien byl nie tylko ją osłuchać, ale też zaglądnąć jej do buzi. I bez inhalacji mogła nam się po prostu udusić. Lekarka wyraźnie nas poinstruowała, że jeżeli jeszcze raz taki silny napad się zdarzy to natychmiast mamy dzwonić na pogotowie i podać dziecku do oddychania sterydy.
Wracając do Twojego postu: myślę, że kampania o empatyczne podejście lekarzy pogotowia, uświadamianie ludzi potrzebujących pomocy i lekarzy tej pomocy udzielających, że w KAŻDEJ sytuacji, kiedy nie wiemy co robić, mamy dzwonić na pogotowie – to jest bardzo ważne. Bo my kalkulujemy, czy to już, czy też jeszcze poczekać i poobserwować.. Potem dzwonimy i mamy do czynienia z takim lekarzem, który niewątpliwie odstręcza nas od decyzji o wezwaniu pogotowia w przyszłości. A przecież jeżeli nie mamy wiedzy medycznej, to nie nam decydować, czy ta pomoc jest potrzebna już, czy za chwilę. A lekarz powinien nas uspokoić, a nie traktować jak niepełnosprytnych i przymuszać do podpisania dokumentów, zniechęcać do przewiezienia dziecka do szpitala…
Pozdrawiam z Wrocławia i serdecznie dziękuję temu pielęgniarzowi, który się wtrącił i doradził co mamy zrobić… Lekarz natomiast, cóż pewnie jest dobry w reanimowaniu, ale z zakresu kompetencji społecznych to powinien mieć karne szkolenie za coś takiego. Poza tym jak można nie zbadać dziecka tylko oskarżać rodziców o próbę wyłudzenia recept czy l4…. pozostawię to bez komentarza!!!
Mi się też zdażyło wezwać pogotowie do córki i chociaż zrobiłabym to zapewne drugi raz zostałam potraktowana okropnie i z buta, ale najważniejsza wtedy była córa więc nawet nie zareagowałam na.chamskie odzywki, moje dziecko miało silny ból brzucha, była cała zlana potem a zarazem lodowata, krzyczała w niebogłosy i płakała kiedy trzymałam ją na toalecie bo była tak słaba, chciałam pojechac z nią na pogotowie ale nie było opcji żeby ją zdjąć z ubikacji, więc zadzwoniłam, naszczęście młoda uspokoiła się zanim dojechali, więc w sumie prucz hamskich tekstów nie pomogli