Przed chwilą wtuliłeś się we mnie, bo coś bardzo Cię zasmuciło. Nie zastanawiając się ani chwili przybiegłeś i wskoczyłeś na moje kolana, ramiona zarzucając na moją szyję. Odwzajemniłam Twoje przytulenie i bezpiecznie schowałam Cię w matczynym uścisku.
Wtuliłeś swoją małą główkę, ścisnąłeś mnie jeszcze mocniej a na moje pytanie: „Co się stało, Skarbie?” jeszcze szczelniej schowałeś się w moich ramionach. Pewnie Twój młodszy brat zabrał Ci Twoją ulubioną zabawkę a Ty poczułeś, że masz już tego dosyć.
Wiedziałeś, że ja każdą Twoją najmniejszą łzę wytrę z miłością.
Tak jak wycierałam Twoją maleńką twarz, gdy zrobiłeś pierwszy samodzielny wdech. Twój ciepły i wykrzywiony od pierwszego płaczu policzek przysunięto do mnie a ja po raz pierwszy dotknęłam Ciebie jakbym dotykała największy skarb, na który całe życie czekałam! Miałam wtedy ochotę trwać tak z Tobą bez końca i ukoić Twój płacz. Płakałeś jeszcze przez dłuższą chwilę, bo ktoś wyrwał Cię z miejsca, gdzie czułeś się zawsze bezpieczny.
Pamiętam, gdy poznawałam Twoje codzienne grymasy i próbowałam odgadnąć, co Cię boli. To były jedne z największych zagadek świata, które na zawsze pozostaną dla mnie tajemnicą. Biegłam do Ciebie na każde Twoje najdrobniejsze kwilenie i tuliłam bez końca. Karmiłam na zawołanie szepcząc Ci do ucha, że w końcu znam największy sens mojego życia.
Nieświadomie mnie próbowałeś a ja zastanawiałam się, kiedy pozwolisz mi przespać noc w jednym kawałku. Gdy wydawało mi się już, że to nigdy nie nadejdzie, to Ty bez uprzedzenia pewnej nocy po prostu zasnąłeś snem kamiennym a ja zrozumiałam, że nadchodzi nowy etap. Kolejny krok milowy właśnie pokonałeś.
Kiedy postawiłeś swoje pierwsze samodzielne kroki, cieszyliśmy się z Tatą ogromnie. Asekurowałam Cię każdego dnia pomagając Ci utrzymać równowagę, aż pewnego razu już nie chciałeś mojej pomocy. Zobaczyłam wtedy, że pełna samodzielność Twoja jest już tylko kwestią czasu.
Pamiętam, gdy pierwszy raz założyłeś buty i zarzuciłeś czapkę na głowę. Tak bardzo byłeś z siebie dumny! Cieszyłam się ogromnie, ale rozumiałam, że moment, którego tak bardzo się boję, jest już coraz bliżej.
Pójdziesz kiedyś do szkoły i pojedziesz na pierwszą wycieczkę. Miną kolejne lata, podczas których ja będę stała w cieniu przyglądając się Tobie z ukrycia, dopingując Cię ale równocześnie dając swobodę. Będę zawsze w gotowości, aby móc Ci pomóc. Przyjdzie kiedyś noc, gdy nie wrócisz na czas do domu a ja będę zastanawiać się, czy jesteś bezpieczny. Będę drżeć ze strachu, ale nie dam po sobie poznać, że tak bardzo się o Ciebie boję.
Wyfruniesz kiedyś z gniazda, które wiliśmy dla Ciebie z Tatą, a ja wtedy będę szukała swojego miejsca przypominając sobie te wszystkie chwile, gdy byliśmy razem. Te wszystkie momenty, które były wspólne a teraz zostaną tylko wspomnieniem. Uronię niejedną łzę czując ciężar w gardle, bo będę miała świadomość, że taka właśnie jest kolej rzeczy.
Synu, pewnie nigdy Ci tego nie powiem, bo zabraknie mi odwagi: pamiętaj, gdziekolwiek będziesz ja zawsze będę gotowa powitać Cię ponownie. Pamiętaj, że gdziekolwiek ja będę – matczyna miłość trwa bez końca, nawet gdy mamy już przy nas nie ma.
Mam wielką nadzieją, że zostaną Ci piękne wspomnienia.
P. S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję! :*
19 komentarzy
Piękne i wzruszające!! Bardzo się boję tego etapu w moim życiu, kiedy moje dzieci będą już samodzielne, a ja będę siedziała w fotelu i czekała aż przyjadą, żeby chwilę ze mną pogadać. Dlatego korzystam z macierzyństwa, przynajmniej staram się korzystać w 100%.
Mam 5 latka i 8 miesieczna corcia ktora jest drugim i zarazem ostatnim naszym dzieckiem, swiadomosc tego sprawia ze kazde jej osiagniecie kazdy miesuac kilogram centymetr. . . Cieszy ale i bardzo smuci. :( maz mnie nie rozumie gdy placze chowajac za male ubranka a ja juz tesknie za zapachem noworodka za ruchem w brzuchu za pierwszym usmiechem a nawet za nocnymi pobudkami. Sa jeszcze tak male a ja juz nie radze sobie z ich dorastaniem
Popłynęła mi łza. Pięknie napisane :) rzepaczki.pl
Mnie też to kiedyś smuciło… Chciałam, aby moa córcia aż w takim szybkim tempie nie odrywała się od matczynego fartucha… Wtedy poznałam Annę. Ma córkę Milenę. Traktuje ją jak małą dziewczynkę, choć ma już 18 lat. Ale Milena jest niepełnosprawna intelektualnie i fizycznie… Nigdy „:nie pójdzie w świat”. Pomyślałam, że byłam niemądra. Teraz już bez zbędnych sentymentów cieszę się, gdy każda z moich trzech córek robi kolejny krok w samodzielność. Zachęcam je do tego, czasem nawet lekko popycham.
Mój synek przed chwilą aie urodził. Pedzily godziny i dni i za moment skonczy pol roku. O niego chyba boje sie bardziej niz o corki, choc teoretycznie kobiety maja trudniej. Drze ze strachu by nic mu sie nie stalo, by nie wpadl w zle towarzystwo, boje sie tego, co dzieje sie na swiecie i ze staje sie on dla moich dzieci tak bardzo niebezpieczny, nieprzewidywalny.
Chcialabym zatrzymać czas by moc zawsze otaczac ich swoja opieka…
pięknie napisane…. niestety taka kolej rzeczy….
Pięknie napisane. Czuję to samo. Dlatego dziwi mnie ta tęsknota matek do końca karmienia piersią, do przespanych w całości nocy, do tego aby dziecko samo zasypiło w łóżeczku, do tego aby dziecko stało się samodzielne i zajęło się samo sobą.To jest najpiękniejszy okres w życiu matki. Okres który mija bardzo, bardzo szybko. Dlatego ja karmilam 1,5 roku, dlatego, bez żalu nie oglądam wieczornego serialu, bo leżę z moim synkiem i on zasypia wtulony w moje ramiona a nie w pluszowego miśka, dlatego noszę go, tulę i bawię się z nim ile się da, bo wiem że jeszcze momencik i on już tego nie będzie potrzebował. Bo taka jest kolej rzeczy.
Drogie mamy. Nie smućcie się tak na samą myśl, że Wasze wtedy już „dziecko” odleci z gniazda, ponieważ lepiej w tą stronę niż miałoby cały czas z Wami mieszkać. Wyobraźcie sobie Was, jakbyście miały mieszkać z Waszymi rodzicami albo z teściami. Poza tym miałam narzeczonego… No właśnie miałam… Jego mama skutecznie utrudniała wszystko bo tak bardzo nie chciała by wyszedł z domu, dodatkowo On miał bardzo ścisłą więź z nią choć miał już 25 lat… Szkoda, rozpadło się to wszystko bo na założenie rodziny było dla Niego za wcześnie. Tęsknię za nim bardzo, ale ścieżka życia będzie już przecierana bez Niego. Wspierajcie swoje dzieci w usamodzielnianiu się – moi rodzice tak robili i jestem im bardzo wdzięczna z tego powodu. Mam nadzieję, że kiedyś się pozbieram po tym wszystkim i może założę własną wymarzoną rodzinę i moi rodzice będą się cieszyć już wtedy wnukami, małymi szkrabami.
Kotq, rozumiem że jest Ci ciężko, ale wiesz mi, dobrze że w porę się wycofałas z tego związku. Ja mam za sobą małżeństwo z mężczyzną, który nie potrafił wyjść z domu. Skończyło się rozwodem, po „naszej” wyprowadzce, po której nasz związek zaczął wyglądać tak, że mąż był gościem moim i córki, „odwiedzał” nas 3 razy w tygodniu. Skończyło się tak, że poznałam kogoś, kto naprawdę chciał uczestniczyć w naszym życiu. Kiedy powiedziałam mężowi, że kogoś poznałam, dostałam ultimatum. Miałam rzucić wszystko i wrócić mieszkać z jego mamą, która była glownym powodem wyprowadzki. Kiedy powiedziałam, że nie, usłyszałam w odpowiedzi „No to rozwód”. Mimo tego, że gdzieś w tle tego wszystkiego był Grześ to nie było mowy o zdradzie (chociaż tak to przedstawia mój były mąż, może tak mu łatwiej bo nie musi przyznawać ile złego sam zrobił swojej rodzinie) , bo nawet nie spotykaliśmy się, po prostu rozmawialiśmy w pracy i to nas zbliżyło i pokazało mi, że zasługuję na wiecej. Teraz jestem szczęśliwa, córka ma z Grzesiem dobry kontakt i jakiś męski autorytet w domu. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się ją uchronić przed tego typu pomyłkami. Zrobię też wszystko, żeby miała świadomość, że bez względu na to, że mi zapewne nieraz będzie trudno się pogodzić z jej decyzjami, to ona zawsze ma zrobić wszystko, żeby czuć się szczęśliwa. Chcę by zawsze miała świadomość, że jestem dla niej kiedy konsekwencje jej decyzji ją przerosna. I chcę żeby czuła, że robię wszystko, by umożliwić jej jak najlepszy start w samodzielność, ale nie mogę przeżyć za nią życia, ani oczekiwać, że ona przeżyje całe życie ze mną.
Facet, który ma zbyt silna więź z matką według mnie nie powinien zakładać rodziny. Taki facet jest wychowany przez matkę tylko i wyłącznie dla Niej samej. Myślisz że jesteś w związku z facetem a tak naprawdę jest to związek trzech osób gdzie prym wiedzie właśnie ta matka. Nikomu takiego związku nie życzę bo to stracony czas.
Mój mały synek ma dopiero 5 msc, ale czytając Twoje słowa się popłakałam :) Kiedyś też nadejdzie ten czas kiedy maluch dorośnie i sama nie mam pojęcia jak wszystkie Mamy sobie z tym radzą..
ja sie jeszcze niedawno balam tego etapu w zycia a teraz osobiscieszukamdla mojego cudnego synka szkoly z internatem bo nie wykonczy gowniarz i zaluje zetaka dobra dlaniegobylam i wiele poswiecilam. Jak dzieci sa male to sa cudne cieszcie sie tym
Jak wychowałaś, jak nauczyłaś, jak dałaś przykład tak masz. Więc kobieto nie narzekaj tylko szukaj błędów w sobie a łatwiej będzie Ci naprawić to co w dziecku złego zaszczepiłaś
kochałam.przytulałam..a teraz przejdziemy z córka koło siebie jak dwie obce osoby.Serce mi peka..nie tak miało byc
Popłakałam się czytając ten tekst… Jest tak prawdziwy, jak żaden inny… Jak patrzę na moją samodzielną 3-latkę zastanawiam się kiedy tak urosła… Dlaczego ten czas tak szybko ucieka…
A pod sercem drugie serduszko rośnie… I zapewne czas będzie biegł dwa razy szybciej….
Ostatnio właśnie o tym myślałam, że mój maleńki synek kiedys dorośnie, stanie się samodzielny a ja bede z boku patrzyła na to i wspominała te lata kiedy byłam dla niego najważniejsza. Bycie mamą jest wielka rzeczą.
Od wrzesnia moj 4latek pojdzie do przedszkola. Pewnego lutowego ranka podskoczylismy z Filipem do owego przedszkola. Pani dyrektor zaprosila nas do środka. Filip caly w podskokach poszedl z PANIA (jakas obca baba;)) za reke i usiadl na dywanie. Pierwszy raz usiadl. Ogladal sie co prawda na mnie, ale pewnie gdyby mnie nie bylo dalby sobie rade. Tylko ja nie dalam rady. Przeplakalam caly dzien, bo widziałam jak moje ukochane Dziecie zaczyna niwy etap. Trudny etap, byc moze dla mnie trudniejszy ?
Ja nie miałam takich jazd. Żeby płakać, bo dziecko dobrze się czuje w przedszkolu? Może coś nie tak z hormonami? 3 dzieci wysyłałam do przedszkola. Serce się tylko krajało jak któreś trochę pojękiwało nie chcąc mnie puścić.
Nic Anno nie zrozumiałaś…