post archiwalny. Sytuacja miała miejsce na przełomie lipca i sierpnia 2017
Półtora roku temu nie przypuszczałabym, że kiedykolwiek padniemy ofiarą złodzieja.
Kiedy dwa lata temu urodził się mój drugi Syn a zagraniczne wyjazdy mojego męża nie tylko stały się coraz częstsze, ale również były coraz dłuższe, doszliśmy wspólnie do wniosku, że potrzebujemy kogoś do pomocy w opiece nad naszymi dziećmi. Choćby na parę godzin dziennie, aby móc na chwilę odpocząć, skupić się przez tę parę godzin na pracy i by dzieci nie odczuły braku opieki. Szukaliśmy kogoś, komu będziemy w stanie zaufać i kogo nasze dzieci polubią z wzajemnością.
Ponieważ nasze rodziny oddalone są o setki a nawet tysiące kilometrów od nas, musieliśmy się przełamać i rozpocząć poszukiwania nie „po znajomości”, a wśród obcych nam osób. Zarejestrowaliśmy się na jednym z najpopularniejszych portali do poszukiwania niani dla dziecka i zaczęliśmy przebieranie w ofertach. Po kilku rozmowach z paniami i poznaniu wspólnych oczekiwań, zdecydowaliśmy się na jedną z kobiet. Na potrzeby tego artykułu nazwijmy ją Agnieszką K.
Agnieszka K. zdawała się spełniać wszystkie nasze wymogi. Nie tylko podobno była byłą pielęgniarką, ale była również dyspozycyjna, sympatyczna i rozmowna. Dawała sobie radę z moim najmłodszym synem, który był typowym przykładem dziecka „high need baby”, które nie tylko jest trudne w obsłudze, ale również kolkuje i nieustannie domaga się atencji.
Ja nareszcie nieco odżyłam.
Przyznam się Wam, że dopiero teraz z perspektywy czasu widzę, że zbyt ufnie podeszłam do jej osoby. Chociaż miewałam pewne domysły, że z naszego domu zginęły dwa przedmioty podczas jej pracy, ale nie miałam 100% pewności i zwalałam to wszystko na moje roztrzepanie.
Aż po półtora roku (tak, po cholernych 19 miesiącach jej bytności u nas), trafiło na mojego Męża!
Pewnego czwartkowego ranka mój Mąż położył na stole 300 zł. Kiedy wieczorem segregował dokumenty i klucze, przeliczył pieniądze i zdziwił się, że na stole nie było już 300 złotych, a tylko 150. Zapytał mnie, czy może brałam jakieś pieniądze. Zaprzeczyłam. Przeszukaliśmy wszystko co możliwe, podejrzenie padło nawet na naszych chłopców. Jednak po wyeliminowaniu wszystkich możliwości została tylko ta najbardziej dla nas nieprawdopodobna, że pieniądze musiała ukraść nasza “ciocia Aga”.
W tym momencie cała zaczęłam się trząść!
Jestem typem wrażliwca, który tylko z pozoru ma twardą skorupę na zewnątrz. Tak naprawdę tego typu sytuacje mnie paraliżują i sprawiają, że truchleję. Jednak mój Mąż potraktował sprawę na zimno i zadaniowo, za co go podziwiam! Ja kobietę wypieprzyłabym od razu na zbity pysk bez tłumaczenia. A on stwierdził, że chce mieć 100% dowód na to, że to ona nas okrada. I miał rację!
W ciągu jednego dnia kupił kamerę, którą zamaskował na stole. Przed kamerą położył plik banknotów. Kiedy “ciocia Aga”, weszła do domu zameldował, że wychodzimy w pilnej sprawie i wrócimy za kilka godzin. Łudziliśmy się jeszcze, że być może to jednak nasze dzieciaki “zbunkrowały” gdzieś brakującą forsę. Okazało się, jak bardzo byliśmy w tym wszystkim naiwni. Naszej cioci Adze zabrało dokładnie 2 minuty od naszego wyjścia, by 30% leżących na stole pieniędzy trafiło do jej kieszeni. Po czym wesoła jak skowronek wróciła do zabawy z naszymi chłopcami.
My tak dalece zaufaliśmy sympatycznej skądinąd osobie, że nie zadaliśmy sobie trudu, by sprawdzić dokładnie kto to jest ani gdzie wcześniej pracowała. Wierzyliśmy w jej opowieści, dlaczego skończyła opiekę nad dziećmi u poprzedniej rodziny. Nie zweryfikowaliśmy żadnych z jej opowieści. Nie wylegitymowaliśmy przed oddaniem w jej ręce kluczy o mieszkania.
Tak właśnie skończyła się nasza ufność. Powyższe nagranie wideo publikuję ku przestrodze licząc na to, że Ciocia Aga już więcej nie okradnie żadnego domu.
24 komentarze
Przykre. Ale ciekawa jestem dlaczego dopiero teraz powstał ten post ? Z tego co zauważyłam nagranie jest z lipca. Pytam z ciekawości.
Ze względu na wyjazd mojego męża tyle czasu zajęły nam formalności, w tym poinformowanie policji, zgłoszenie w odpowiednich miejscach i inne niezbędne kroki.
Czasem mama wrażenie, że w pełni nie poznałam nawet własnego męża
Trudno tak po chwili rozmowy 'prześwietlić’ drugą osobę. Moja niania to sąsiadka, w sumie dobry strzał
Ja też mam szczęście do opiekunek dla dzieci, ale to, co zobaczyłam u Magdy szczerze mnie przeraziło…
Niestety… ja nie zbyt była bym skłonna oddać moje dzieci pod opiekę niani. Mam jakieś wewnętrzne opory ale do żłobka śmigają. Szkoda,że musieliście trafić na kogoś takiego :(
Moim zdaniem, zlobek to praktycznie to samo co opiekunka. Jednak z tą różnicą, że w żłobku panie są dwie, trzy góra cztery do calej grupy dzieci i nie ma szans na zorganizowanie czasu wyłącznie dla jednego czy dwojki dzieci. Opiekunka, jesli oczywiscie dobrze trafimy, ma za zadanie ogarnac nasze pociechy poswiecajac im tyle uwagi ile potrzebuja a nie tyle ile ona sama chce. Podsumowujac, ja osobiscie nie jestem za zlobkami. Ale to tylko i wylacznie moje zdanie :)
W żłobku jest też moim zdaniem większe ryzyko zachorowalności dziecka, natomiast opiekunka może być bardziej elastyczna niż żłobek i mamy tutaj sytuację 1:1, a małe dziecko jest bardzo wymagające i moim zdaniem opiekunka to lepsze rozwiązanie :)
Przykro mi, że to Was spotkało, ale zastanawiam się po co Ci opiekunka, skoro i tak nie pracujesz zawodowo i przez cały dzień jesteś w domu.
Blogowanie jest moją pracą. Co może dla niektórych wydawać się niecodzienne i dość naciągane, jednak takie nie jest. Na prowadzenie bloga w obecnym kształcie poświęcam ponad 5 godzin dziennie.
Co byście biedne zrobiły mając troje dzieci, pracę na etacie do której trzeba dojechać, przyjechać i wracacie do domu do pracy notabene. Piszą blogi bo to sposób na łatwy zarobek i bycie jednocześnie w domu i nikt, ale to nikt mi nie wmówi, że to to samo co praca na etacie a nawet gorsze, sorki?
Masz ochotę się licytować, serio? Twój Mąż też 2/3 w roku poza domem?
Zlituj się :-D Nie mogę czytać takich dyrdymałów :D
Joanna Kawa jeżeli to taki łatwy zarobek to zapraszam do storzenia wlasnego bloga. No ale oczywiscie wtedy trzeba mieć coś ciekawego do napisania ,żeby ktoś to przeczytał. ..
Rozumiem że opieka nad dziećmi i ogarnianie całego domu jest relaksem. Szczególnie gdy nie ma się nikogo do pomocy..
Magda już odpowiedziała, nie jestem jej adwokatem, ale chciałam dodać, że w obecnym świecie wielu ludzi pracuje zawodowo w domu (na zasadzie freelance). Sama jestem tłumaczem i pracuję w domu min. 8 h dziennie. Pracuję to nie znaczy, że biegam w międzyczasie ze ścierką po pokojach, ale zamykam się w miejscu wydzielonym na pracę i pracuję. Nic dziwnego, że potrzeba w takim wypadku niani, czy pani do sprzątania. Freelance to praca zawodowa jak każda inna z tym, że nie traci się pieniędzy i czasu na dojazdy i zazwyczaj zarabia się na tyle dobrze, żeby móc sobie zapewnić pomoc w domu.
Przepraszam, że tak ostro, ale: czy Ty myślisz, że blog sam się pisze?
Zdjęcia same się tworzą i obrabiają? A odpowiadanie czytelnikom na komentarze jest automatyczne…?
Serio: prowadzenie bloga to praca nawet WIĘCEJ niż na pełen etat! Często 8 godzin mija, jak dwie, a niekiedy potrzebna jest nawet praca w weekend – nie tylko od poniedziałku do piątku!
Blog to PRACA, blogowanie to PRACOWANIE. A jeśli ktoś PRACUJE to nie może w tym samym czasie robić 5 rzeczy na raz. Znam blogerów, którzy chcieli połączyć blogowanie z wychowywaniem dziecka – i kończyło się na tym, że rodzic siedział przy biurku, a dziecko pod biurkiem czekało, aż rodzic skończy… Takie rozwiązanie chyba nie jest OK?
Magda bardzo dobrze robi, że zatrudnia opiekuję do dzieci – może się spełniać zawodowo, a przy tym dzieci mają swoją aktywność i rozrywkę w czasie, gdy mama zarabia pieniądze :)
Pozdrawiam i sorki, że ostry ton, ale myślałam, że już dawno każdy zrozumiał, że BLOG to PRACA a nie tylko hobby po godzinach.
Czyli miałam sprawę zamieść pod dywan i umożliwić jej ponowne kradzieże w innych domach? Mam nadzieję, że fakt iż będzie odnotowana skutecznie uniemożliwi jej pracę w innych domach, gdzie również będzie kradła zawodowo.
Bardzo dobrze zrobiłaś! Nie można poblazac takim osobom. Sama mam taką pracę, że chodzę po domach. .często gęsto dostaje klucze bo nikt nie może otworzyć. Zawsze mnie dziwiło to zaufanie do całkiem obcej osoby, a teraz sama muszę wypuścić opiekunke do siebie – musze wrócić do pracy po macierzyńskim. . Wystraszyłas mnie swoim doświadczeniem. . Może mogłabyś mi polecić jakieś kamerki? Pozdrawiam Ania
Ostatnio dużo się słyszy o zachowaniu opiekunek. Tutaj akurat kradzież pieniędzy a ileż to razy znęcanie się nad dzieckiem. Ogólnie gdybym miała opiekunkę to nagrywałabym non stop codziennie.
A z innej strony. Kojarzy mi się jeden wpis w którym pisałaś, że dziećmi zajmowała się dziewczyna opiekunka znajomych, której w rezultacie nie mogliście na dłużej wypożyczać i ona poleciła Wam swoją koleżankę studentkę, która opiekowała się chłopakami??
Tak, czasami, bardzo sporadycznie zajmowały się wieczorami (2-3 godziny)cudowne dziewczyny-studentki, o których nie mogę powiedzieć złego słowa. Chłopcy je uwielbiali! I ja je uwielbiałam…
Zajmowałam się dziećmi kilka lat temu i wydaje mi się, że dostałam klucze do domu jeszcze zanim podałam swoje dane rodzinie (a nr dowodu osobistego chcieli na potrzeby legitymowania w przedszkolu, nie własne). Niejednokrotnie spotkałam się z sytuacją zostawiania czy to pieniędzy czy wartościowych przedmiotów na wierzchu, które ewidentnie miały mnie „skusić” do zabrania ich. O zamontowanie kamer w domu w pewnym momencie to ja poprosiłam, z różnych względów. Nie powiem, że nie lubiłam tej pracy, rodziny czy dzieci, bo owszem – lubiłam, chyba z wzajemnością z resztą. Ale mogłabym opowiedzieć o bardzo, bardzo wielu rzeczach, ku przestrodze nie tyle opiekunek, co właśnie rodziców i myślę, że powstałby z tego niezły antyporadnik dla zatrudniania pomocy przy dzieciach…
reprymenda? reprymenda nalezy się za spóźnialstwo, zalanie dokumentów sokiem czy niestosowny ubiór. Ale każda kradziez powinna być zgłaszana. Jak nie dla wysokiej kary pieniężnej to po to, zeby ta osoba się po prostu wstydu najadła. Ty na coś pracujesz, a ktoś Ci to zabiera. Nie ma znaczenia czy to 50 czy 150 zł. Następnym razem może byc 1000 albo szkatułka z biżuterią.
Magda,
jestem w wielkim szoku!!!
Sama mam opiekunki w swoim domu od prawie 4 lat! Każda z nich przepracowała u nas około roku i nigdy nic nie wzbudziło mojego podejrzenia, ale teraz to chyba zacznę się baczniej przyglądać… Zdawałam sobie sprawę, że takie rzeczy mogą mieć miejsce, ale na serio – takie rzeczy przytrafiają się nawet moim znajomym…?
Właśnie z takich powodów nigdy nie trzymam gotówki w domu, a jak już mamy to jakąś małą kwotę głęboko schowaną w szafce. Mamy też kamerkę w pokoju Gabi od ponad 4 lat, ale Kuba planuje już zakup kolejnej do innych pomieszczeń…
Może mam szczęście do opiekunek, może trafiam na szczere kobiety, ale gdyby ktoś mnie okradł to zrobiłabym to samo, co Wy – i tutaj BRAWO dla Twojego męża! Niezbity dowód jest najlepszą karą!
Oby Pani Agnieszka już nigdy nikogo nie okradła!
Ściskam mocno i mimo wszystko spokojnej ciąży życzę!
Buziaki dla całej 5!
Przykre, że was to spotkało. Sama jestem nianią i wiem jak ważne jest zaufanie. Mówi się że okazja czyni złodzieja, ale to nie prawda, to złodziej szuka okazji. Szkoda, że nie widać twarzy tej pani bo chyba to byłoby dla niej największą karą.
Ochrona danych osobowych. Może ta niania potem by wniosła sprawę o zniesławienie, albo coś takiego. Poza tym po co upokarzać bardziej tamtą kobietę. Ci co ją znają, wiedzą kim jest. Na pewno już wystarczająco się wstydzi, nie widzę powodu, dla którego miałoby się pokazać jej twarz. Byłoby to nie karą, a wielkim upodleniem. Pokazanie twarzy służyło by chyba tylko za przejaw zwykłej mściwości. Autorka mogła wcale nie pokazywać nagrania, a jednak zrobiła to. Ta niania nie wykazała się lojalnością ani szacunkiem, ale autorka bloga owszem. I za to należą się jej wielkie brawa.