Zapewne nie jest to dla nikogo tutaj żadną tajemnicą, że jestem totalnie zakręcona na punkcie składów kosmetyków. A w szczególności tych, które aplikuję na skórę swoją i moich dzieciaków. Chcę płacić tylko za to, co jest nie tylko skuteczne, ale również bezpieczne i przyjemne w stosowaniu.
Lubię testować, lubię kombinować i poznawać to, czego jeszcze nie znam a kusi swoim składem. Tak się akurat złożyło, że ostatnio otrzymałam maila pytającego mnie, czy chciałabym przyjrzeć się bliżej kremowi Dermaveel [klik], przeznaczonemu dla osób z atopowym zapaleniem skóry a także dla tych, którzy borykają się z jej suchością. Po przeczytaniu wiadomości pomyślałam sobie:
„Skąd oni wiedzieli, że walczę akurat z mega suchymi policzkami mojego najmłodszego – dwumiesięcznego Teodora?”.
Później jednak mnie olśniło, że otóż pewnie obczaili to na zdjęciach mojego synala z września, którymi w ilości hurtowej raczyłam wszystkich na moim fanpejczu ;-)
Z tą suchą skórą u Teodora to miałam akurat niezłą zagwozdkę. Ponieważ pediatra wykluczyła skazę białkową, doszłam do wniosku, że te jego zaczerwienienia i suchość to efekt tego, że podczas ostatnich niskich temperatur nie zaaplikowałam młodemu żadnego kremu. #IPewnieToJestPrzyczyną … #MeaCulpa #WyrodnaMatka …
.
Jego policzki były były bardzo czerwone i suche, co odrobinę ilustruje powyższe zdjęcie po lewej. Odrobinę, bo zrobione po 3 dniach stosowania Dermaveelu. Po tygodniu smarowania Teośka kilka razy dziennie … po zaczerwienieniu i suchości ani śladu – popatrzcie na zdjęcie po prawej. Bingo :) Krem jest na dodatek całkiem przyjemny w stosowaniu. Wchłania się w 3 sekundy i nie pozostawia po sobie tłustej warstwy. A wiem co mówię, bo ja ostatnio całymi dniami siedzę w papierzyskach i tłuste plamy na papierze to dla mnie zmora.
Skład też okazał się bardzo dobry. Widzieliście składy niektórych smarowideł na sklepowych półkach? To woła o pomstę, serio – jakby stworzenie bezpiecznego składu było jakimś Mont Everestem… A tutaj jakoś brak tego hebeliarda konserwantów, jak to jest w przypadku wielu kremów na rynku. A w zamian, na pierwszym miejscu w składzie – ektoina! Jest ona odkryciem, o którym powinno być głośniej w kosmetyce. W przypadku wielu firm podejrzewam, że wypuszczane na rynek mazidło ma być przede wszystkim tanie w produkcji. A tutaj najwyraźniej komuś się chciało stworzyć skład, który jest dla odmiany bezpieczny i skuteczny.
.
.
Ale do czego zmierzam! Smarując Teośkowi przez tydzień buźkę, przy okazji :P smarowałam też swoje dłonie. Ja tak mam, że czym bym nie smarowała moich dwóch małych szkodników, to resztki wytrę w siebie ;-)
Aż żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia moich dłoni przed.. Bo od dwóch miesięcy nie miałam nie tylko czasu się nimi zająć, ale zwyczajnie nawet nie pamiętałam nawet o smarowaniu ich kremem nawilżającym, co było moim nawykiem od dwóch lat. W rezultacie trybu życia, jaki ostatnio chcąc nie chcąc prowadzę, moje dłonie wyglądały jak po obraniu tony kartofli dla jakiegoś głodnego garnizonu. Serio.
No i gdy ja tak smarowałam te swoje dłonie przez ostatni tydzień przy okazji, tak bez spiny i zupełnie przypadkowo, tak w tydzień stosowania Dermaveelu moje dłonie powróciły do stanu niemowlęctwa niemalże i mogłabym reklamować pierścienie Nibelungów:) Zajęło mi to chwilę zanim doszłam do tego skąd ta nagła poprawa stanu skóry. Wpadłam na to dopiero po przedwczorajszej w miarę przespanej nocce, gdy mój mózg miał szansę zacząć odrobinę normalniej funkcjonować ;-)
.
.
I już kończąc te moje wywody, to dochodzę do wniosku, że ładna skóra dłoni to nie tylko ileś tam procent dodanych do seksapilu [który niby jest w nas zawsze, ale przecież nie zaszkodzi go trochę z zewnątrz podrasować], ale następne drugie tyle do większej pewności siebie. Bo ostatnio przy płaceniu w sklepach miałam chroniczny nawyk chowania dłoni do kieszeni.
No i tak na koniec końców [mam nadzieję, że wszyscy zainteresowani to czytają ;-)) ]Bo skoro moje dłonie teraz wyglądają jak z reklamy, to i jakiś diamencior by się przydał, c’nie? ;-) :P

