Powiem Wam teraz zupełnie szczerze, że momentami szlag jasny mnie trafia, gdy patrzę do lustra. Są tygodnie, że się sobie podobam i przymykam oko na wszelkie niedoskonałości, a właściwie to ich nie widzę.
A są takie tygodnie, że gdyby tylko ktoś dał mi porządną bazukę, to rozprawiłabym się ze swoim odbiciem ;-) Nie będę ukrywać, że na to jak się czuję w mojej skórze ogromny wpływ ma to, jak wyglądam. To trochę jakby zamknięte koło i czasami walka z wiatrakami. Są dni, że mam więcej seksapilu niż Marylin Monroe, a są takie, że patrzę do lustra i widzę Kubę Wojewódzkiego w damskiej osobie. Rozumiecie, co mam na myśli? ;-)
Dzisiaj właśnie mam jeden z tych dni, że zerknęłam do lustra i zobaczyłam niewyspaną twarz, lekkie worki pod oczami, pucołowate policzki i tyłek rodem z brazylijskich walk w kisielu dla seniorów. Niby wszystko jest na miejscu, ale Chodakowska nie byłaby ukontentowana :D
Człowiek stara się zdrowo jeść, zastanawia się dlaczego nie może schudnąć, coś tam się rusza, ale zawsze za mało. Co nie zrobisz, to będzie nie wystarczająco. Cholera, zwariować można, co nie?
I ja dzisiaj taka podłamana z lekka smęciłam wszystkim, że mam już tego dbania o linię dosyć. Że szczuplakiem to ja nigdy nie będę. Że dlaczego wszystko, co takie jest dobre i rozpływa się w ustach, to jest tłuste i niezdrowe. I tak marudziłam i marudziłam, skomlałam szukając pocieszenia i poklepania po plecach.
Taka cała wkurzona uczepiłam się mojego męża i zapytałam go w końcu licząc na pocieszenie:
– No patrz. Nie mam już siły. Nie mieszczę się w jeansy sprzed dwóch lat! Dlaczego, no powiedz dlaczego? Cholera, a mówili, że człowiek „rośnie” tylko do 21 roku życia!
– Ale dupa i brzuch o tym po prostu nie wiedzą! – dodał mój szanowny małżonek zupełnie poważnie :D
Ot, i cała to tajemnica, dlaczego nie mogę schudnąć! :D Proste? Proste! :D