Ostatnio osiągnęłam mistrzostwo świata w samobiczowaniu się. I sytuacja poszła tak daleko, że każdy dzień zaczynałam właściwie od wyrzutów sumienia. Bo a to dzisiaj nie zdążę ugotować pysznego rosołku, a znaleźliby się tacy, co tym rosołkiem napoiliby moje dziecko. Phi, drugie danie i deser też by ogarnęli!
A to nie zdążyłam upiec babeczek, wiecie takich zdrowych, co to teraz są trendy i na tapecie. Bez cukru, lukru i najlepiej 100% marchewki. A to nie wymyłam mojemu starszakowi butów i poszedł w takich brudasach na spacer, a wyhaczyłoby mnie parę osób i wytknęłoby mi to wszystko. Ba! Ostatnio nawet zapomniałam z tego wszystkiego wymyć mu zęby po parówkowej kolacji, bo razem we trójkę padliśmy na sofie.
I mimo że czasami tutaj publicznie piszę, że gdzieś tam odpuszczam i zwalniam, albo czymś się nie przejmuję, to tak naprawdę okazuje się, że ten motorek mój samonapędza się i każe się ścigać, a mnie coś kłuje tam w środku kiedy nie wyrabiam się. Zaczęłam ostatnio liczyć, ilu to rzeczy ja zapomniałam i ilu nie dokończyłam, i zaraz do głowy wpadły mi osoby, które to na prawo i lewo rozpowiadają, że one to pracują, gotują, sprzątają, mężowi dogadzają, piorą, prasują. Mają ośmioro dzieci i ze wszystkim dają radę. I że to podobno kwestia organizacji, ochoty i niebiadolenia o swoim nieszczęściu.
I jak tak słucham tych idealnych, co to wszystko mają ogarnięte, sprzątnięte i poukładane, i pracują na etacie, i wszystko jakoś im się udaje pogodzić, zadbane, seksowne, z wypiętym tyłkiem, autem zatankowanym, wakacjami all inclusive, chatą wypucowaną, że z kibla szum morza słychać niemalże, to dochodzę do wniosku, że nie wiem jak inni, ale ja już serio teraz odpuszczam. Odpuszczam to zapierdzielanie i udowadnianie sobie, że wszystko się da i że jak mi się czegoś zrobić nie udaje, to znaczy, że jestem gorsza, mniej zorganizowana i w ogóle to tylko krzyż mi na drogę, bo gospodyni to ze mnie prawdziwej nie będzie.
Doszłam do wniosku, że my kobiety lubimy się tak porównywać i pokazywać, że to jest u nas lepsze, zdrowsze, ładniejsze a nasze dzieci to mówią, tańczą, liczą i po mandaryńsku napierdzielają falsetem. Co jedna chwaląca się to bardziej idealna. A to potrafi zdrowo gotować i cukru nie daje, a tamta to tylko wszystko wege i ekologicznie. A jeszcze inna schudła po ciąży od razu, bo wzięła się ostro za ćwiczenia. A tamta to nigdy w domu siedzieć nie będzie, bo ona chcę się samorozwijać i nie ma zamiaru z dziećmi zdziczeć i zdziadzieć. Znalazłabym jeszcze z tysiąc porównań.
Wiecie, w którym momencie odpuściłam? Kiedy zorientowałam się, że inne matki, z którymi rozmawiam, uznają mnie właśnie za taką idealną, u której wszystko jak w zegarku i na 100%. Co nigdy prawdą nie było… Ba! Najwięcej dała mi do myślenia pewna moja niespodziewana wizyta u jednej z tych idealnych mam, które to ze wszystkim są podobno na 100%. Przekroczyłam drzwi jej domostwa i wtedy właśnie cały ten czar, którym ona się kiedyś szczyciła, prysłął. Weszłam do jej domu i zobaczyłam, że jesteśmy dokładnie takie same. I ona chodzi w podartych dresach. I jej dzieci nie sprzątają zabawek po sobie. Jej mąż też na nią krzyknie widząc tysiąc pięćset lakierów na łazienkowej podłodze, a obiad gotuje się od rana i popołudniu nie może się skończyć.
Wszystkie jesteśmy takie same. Przecież… Obyśmy tylko prawdziwe w tym wszystkim były! Piona! ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i jest on Wam bliski, to zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Jeśli macie ochotę puścić go dalej w świat, ku przestrodze – z góry dziękuję! :*
28 komentarzy
„… że z kibla szum morza słychać niemalże.” – i prawie oplułam się kawą :-)
Uwielbiam twoje teksty, są takie prawdziwe. Pozdrawiam znad morza.
Oby! Piąteczka ;)
Trawa w sasiednim ogródku jest zawsze zieleńsza :D A tak naprawdę taka sama.
Nie mogę z szumu morza z kibla :D
od razu poprawił mi się humor z rana :)
To ja jestem chyba mega nieidealna. Zlew pełen garów, podłoga się lepi, kosz pełen prania i chyba się dziś jeszcze nie czesałam….
A gdzie Ty takie super zdjęcie znalazłaś?
Ja jakbym miała mało roboty to jeszcze 10 kg śliwek na kompoty na jutro zamówiłam :-)
Ja myśle , ze my Polki niestety jesteśmy tak wychowywane, ze wszystko musimy mieć naj i na Tip Top! Zosię samosie co po katach ze zmęczenia wyją , ale nigdy się nie przyznają! Mam porównanie ile więcej luzu np. Do sprzątania maja Francuzki czy Niemki , ale za to nie chodzą wciąż takie spięte .Wzielam przykład i dobrze mi z tym…
Piona:)
No bo przecież zanim dojdziesz z łóżka do kibla to już pranie możesz włączyć i zahaczyć o kuchnie i wode na zupe już gotować a myjąc zęby przetrzeć umywalkę i lustro a wkładając nogę w nogawkę spodni już dzieciaka ubrać. Co to dla nas hhaha :) Świetny post, ulżyło mi :) PIONA!
Oj jaka prawda. Czasem uda mi się posprzątać, ugotować, zrobić pranie. Po drodze dwa spacery z Młodym, wieczorem winko z mężem. Ba czasem nawet pójdę biegać! Ale są dni kiedy naczynia wysypuja się że zlewu, butelki syna czekają aż się same umyją, pranie czeka 3 dzień aż włączę pralkę, nie wspominając o „kotach” fruwających po podłodze. Jesteśmy tylko ludźmi:) czasem się chce a czasem nie. I częściej chyba jednak nie :D
Pozdrawiam!
Dziękuję, bo dzięki Tobie z samego rana czuję się o niebo lepiej. Mam do odwalenia dzisiaj pracę zawodową ( pracuję w domu, więc wszyscy myślą…..nic nie robi i ciągle się nie wyrabia…) sprzątanie ( z tych – zmiana i pranie pościeli, bo ładna pogoda – wysuszę na podwórzu) kurze, rzeczy, które same się porozwalały po całym domu, koszenie trawy – jeden z najlepszych punktów dnia :), nie chce mi się nawet wyliczać dalej…… wieczorem trening – czas, który od roku mam tylko dla siebie :). I trzeci ulubiony – czytanie z synem i mężem ( ostatni ma ostatnio manię wytykania mi, że źle się organizuję, więc nie mogę się wyrobić…. po czym rozkłada się na kanapie z gazetką, albo wkłada rączki do kieszeni i ogląda pierdoły na YT….pracuje biurowo). Żadnych wyrzutów sumienia i zadręczania się. You made my day :)
Dawno sie tak nie usmalam na twoje porownania:) boskie :d ale madrze prawisz
Właśnie o to chodzi, żeby wyluzować, nie porównywać się i nie przejmować co kto powie i jak spojrzy ;) to nasze, domy i nasze dzieci i nasz bałagan ;) pozdrawiam wszystkie nieperfekcyjne mamy ;))
Wspaniały post. Moj maluszek ma 2,5 miesiaca, zalicza się do cycoholików i nie śpi w dzień. Nawet nie mam czasem możliwości napić się wody nie wspominając już o herbacie… Więc jak słyszę, że ktoś ma czas iść do kosmetyczki, na siłownię, zakupy + gotuje wymyślne potrawy w swym idealnym świecie, to zastanawiam się nad tym 'gdzie popełniam błąd’? ?
jak to było w Masztalskich? Panie doktorze, moi koledzy mają tyż po 70 lat i jeszcze mogą. Niech się pan też chwali. Tezsię chwal bo oni zwyczajnie klamią.
Ja teraz przechodzę fazę samobiczowania. Jestem w pierwszej ciąży, do niedawna zagrożonej. Jestem tak zmęczona że ciągle tylko bym spała. Mąż ma wyrzuty (choć czasem stara się je nieumiejetnie ukryć) że nie dość że nie pracuje to tylko w domu się lenie. A ja mimo że czuje że robię ponad siły co mogę (pranie, prasowanie, spacer z psem, mycie podłogi, zakupy…) to i tak wiem że robię mniej niż przed ciaza i to „nic” zajmuje mi cały dzień. Wkurzam się że jestem do niczego bo dzisiaj nawet obiadu nie zrobiłam. A mogłam chociaż wymarzony kompot z jabłek zrobić o którym mąż mówi od kilku dni. Oczywiście był zawiedziony że po pracy nić nie ma, bo ja po wywieszeniu prania usiadłam i … zasnęłam. Modlę się aby trochę siły we mnie wstąpiło jak dziecko przyjdzie na świat bo inaczej chyba zarosniemy brudem :(
Niech mąż przestanie ględzić tylko sam dla Ciebie kompot ugotuje :P jeżeli miałaś zagrożoną ciążę to siedź dziewczyno i się nie wychylaj, żaden porządek nie jest tego wart i nie miej żadnych wyrzutów sumienia. Teraz jest czas dla Ciebie bo przez najbliższe lata będzie go miała jak na lekarstwo (Ja jestem po 2 zagrożonych ciążach zakończonych na szczęście dobrze ale na prawdę nie warto ryzykować )A jeżeli chodzi o porządek… przyzwyczajajcie się do bałaganu :D
Uwazaj z tym sprzataniem itd. przy zagrozonej ciazy, bo za chwile bedzie Ci robil wyrzuty, ze tyle siedzialas w domu, a dziecka z tego nie bedzie. Pisze z doświadczenia. Oczywiscie zycze duzo zdrowia i powodzenia.
podłączam sie pod ten kometarz, uważaj na siebie i dziecko „roboty nie przerobisz” jak to mówiła moja babcia ale dziecko możesz stracić przez tą ambicję a mężowi nie dobodzisz ani teraz ani jak urodzisz wiec myśl tylko o swoim i o dzieck a zdrowiu. pozdrawiam i zycze dużo zdrówka
Ty dbaj o siebie teraz bo to jest najważniejsze i jak potrzebujesz snu to spij. To normalne w ciazyciazy. Ja tez spalam na stojąco. A jak urodzisz to nie pospisz…
i to chyba najgorsze… ja też mam tak czasem że odpuszczam z przyjemnością i grzesze zamawiając pizzę na obiad . A siostra czy mama nie daj Boże żeby się dowiedziały i mnie zlinczowaly..bo mimo mojej całej miłości do nich są tak idealne że pruja żyły sprzatajac łazienkę wieczorami..i potem zgorzkniale narzekają na brak czasu dla siebie… A ja mimo że jeszcze jakimś cudem nie zaroslismy brudem ,potrafię odpuścić. pracuje po 8 godz dziennie , mam syna , też mam prawo być czasem zmęczona ? pozdrawiam Was ?
Taa. . U mnie dom wysprzatany na błysk, a teściowa „a co ty masz taki zakurzony żyrandol?! Dawno nie wycieralas!” No ludzie, serio ? Ona za to za telewizorem zawsze ma kurz i nigdy nic jej nie mówię, że wyciera tylko dookoła a z tyłu wszystko widać
To co za problem odezwać się i wystawić teściową za drzwi
kurcze, Kobito, uwielbiam Cię! … 'po mandaryńsku napierdzielają falsetem’ :))) popłakałam się! :). PIONA!!!
Lovju forever:) napisałam ja dopiajajc popołudniowa kawe udając że nie widzę tego Sajgon w chacie.
Pani, świetnie piszesz! Pozdrowienia ;-)
Ja już też odpuszczam. Jak wprowadziliśmy się z Mężem na swoje, codziennie musiało być na błysk. A teraz? Wolę odpocząć gdy dziecko śpi, niż latać z mopem ?