Uwielbiam rozmowy z rodziną, podczas których okazuje się, że świat naprawdę, ale to naprawdę się zmienia. Mam na myśli nie tylko cały ten postęp technologiczny, ale również podejście ludzi do wielu kwestii, w tym tych dotyczących rodzicielstwa.
Czasami kiedy słucham opowiadań mojej babci albo teściowej, w trakcie których okazuje się, jak kiedyś wyglądało życie rodzinne, oczy mam jak pięciozłotówki! W wielu momentach nie dowierzam i często dziwię się niektórym kobietom, że pozwoliły np. dopuścić do sytuacji, w której po przyjściu na świat ich maleństwa na tyle odsunęły mężczyznę od zajmowania się noworodkiem, że jedyne, co mu pozostało, to przyglądać się mu jak jest przewijane, karmione, pielęgnowane i usypiane przez matkę i inne kobiety z rodziny!
Kiedy słuchałam przed miesiącami kilku rozmów, w trakcie których wypytywałam kobiety z pokolenia mojej babci i teściowej o to, w jaki sposób ojcowie ich dzieci zajmowali się swoimi dziećmi i uczestniczyli w ich życiu w pierwszych tygodniach, okazywało się, że oni niemalże …
… NIE UCZESTNICZYLI!
Dlaczego? Bo albo nie chciało im się i nie byli pionizowani przez swoją kobietę i przywoływani do porządku, albo byli wręcz odsuwani od tego kontaktu, bo matki i babki sądziły, że facet jest stworzeniem tępym, nieporadnym i co więcej: osobnikiem, który nieopatrznie mógłby skrzywdzić takie maleństwo! :D
Zastanawiam się jednak, z czego nadal wynika zachowanie niektórych facetów, o którym często piszecie mi w mailach, że nie czują się oni nic a nic w obowiązku, aby np. po pracy wykąpać malucha, ululać to zawiniątko, zająć go grzechotką przez kilka kwadransów i dać matce dziecka chwilę oddechu, o ile go potrzebuje. (Ja akurat jestem z tych potrzebujących gwoli jasności.)
Cholernie współczuję tym z Was, które muszą się użerać z takim osobnikiem, któremu się wydaje, że jego rola jako ojca kończy się wraz z zapłodnieniem kobiety i przynoszeniem do domu pieniędzy.
Dużą piąteczkę natomiast przybijam tym z Was, które z takimi melepetami użerać się nie muszą, a panowie sami lgną i potrzebują kontaktu ze swoim dzieckiem.
Ale do rzeczy. Kilka dni temu przeczytałam na jednym z forów burzliwą dyskusję kobiet na temat tego, co one będą robiły tuż po przyjściu ze szpitala z maluchem. Licytowały się jedna z drugą, która będzie musiała zmierzać się z kupą prania, sajgonem w całym domu zostawionym przez faceta, gotowaniem dla gości, którzy zaczną odwiedzać ich bez zapowiedzi. Słowem: kobiety dyskutowały sobie, jaki to kierat czeka je po przyjściu ze szpitala, a panowie ich pewnie nie ruszą paluchem, bo razem ze swoimi matkami i ojcami usadowią się na zestawie wypoczynkowym tudzież komplecie foteli i będą patrzyli, jak to kobieta biega z cyckiem na wierzchu między podawaniem im obiadu i kawy, a przewijaniem bąbla.
I jedna z nich zapytała (to będzie moja luźna skrótowa interpretacja jej pytania):
„Co ja mam zrobić, jak oni wszyscy przyjdą, usiądą i będę czekali aż im podam do stołu, ledwo kuśtykając z naciętym kroczem, bo tyłka nie ruszą a dziecka będą bali się dotknąć, jak to było z moją pierwszą córcią ?”
No więc, gdybym to była ja i gdyby przyszła mi taka sympatyczna kontrabanda oczekująca, że ja teraz będę latać z chochlą i ścierką w międzyczasie gugając go noworodka, wymieniając wkłądki popołogowe i pytając, ile łyżeczek cukru do kawy sobie życzą, to bym odrzekła stanowczo ale i z wielką radością bez najmniejszych wyrzutów sumienia:
„Och, jak cudownie się składa, że przyszliście! To ja idę do łazienki zrobić sobie małe SPA, a Wy nacieszcie się wnukiem i synem!” :D
Serio, pierwsze, co zrobię po przyjściu ze szpitala, to będzie przywitanie się z moimi synkami, a następnie zostawię córkę z Tatą na kilka kwadransów (i wiem, że chłop nie spanikuje i z radością córę oporządzi), abym ja mogła zrobić sobie dobrze robiąc kolokwialne NIC :D
O ja niepoprawna i wyrodna, pozbawiona najmniejszych wyrzutów sumienia ;-) Myślmy logicznie i angażujmy otoczenie do prozaicznych czynności (o ile jest obecne, oczywiście, bo i z obecnością tego „otoczenia” i u nas krucho, bo wszyscy mieszkają kilometry od nas), abyśmy później nie musiały ogarniać całego majdanu w pojedynkę!
Poza tym, angażowanie mężczyzn od pierwszych chwil może przynieść dla wszystkich wyłącznie plusy. Głupi ci, których to ominie na własne życzenie…
Piąteczka!
9 komentarzy
Ja też się nie dałam i jak wróciłam z szpitala to ojciec i babcia dziecka oporzadzali córeczkę a ja chwilę odsapnelam i patrzyłam na to całe przedstawienie z lekkim uśmiechem… Miałam tak cały miesiac, oj aż zatesknilam, chociaż musiałam aż moją mamę sprowadzić do parteru bo ONA się bała że ja nie dam sobie rady i we wszystkim chciała mnie wręczać. Skończyło się na tym że pozwoliłam jej myć młoda codziennie a ja odpoczywalam pod prysznicem?
Popieram Cię! Ja swojego męża od samiutkiego początku zagonilam do maluszka, jeszcze byliśmy w szpitalu a mój małżonek czuwał przy dziecku kiedy ja odpoczywalam (tak dokładnie, spałam spokojnie) po ciężkim porodzie. Jestem z niego dumna !
Okazuje się, że mi trafił się bardzo opiekuńczy egzemplarz męża ? To on zawsze dba o zorganizowanie lekarza – „na już!”, w kwestii wyboru żłobka czy przedszkola też nie musiałam czynnie uczestniczyć o wieczornym czytaniu bajeczek nie wspomnę ? Baby no.2 rodzę w styczniu – i tak naprawdę nie przyszło mi nawet go głowy, że po powrocie ze szpitala mogłabym robić cokolwiek innego niż leżenie i zajmowanie się karmieniem dziecka…
Ja zapowiedziałam rodzinie że przynajmniej tydzień po porodzie nie chce nikogo widzieć w gościach. A mąż ma dawno powiedziane że jeśli nie będzie posprzątane to jego rodziny do domu nie wpuszczę ;) wiem że stanie na wysokości zadania choć łatwo nie będzie zadbać o mnie, dom, pracę i zwierzaki ;) a co do teściów to jeśli zrobią nuezapowiedziany napad ba nasz dom i bez naszej zgody to podejrzewam że wnuka przez dłuuugi czas nie zobaczą :) tak, tak,nasze relacje nie są najlepsze…
Mi teściowa wręcz zakazywała dawać dziecka mężowi. Bo skrzywdzi, bo on nie umie, bo ja jestem od tego. Na szczęście racji nie miała.
Mój mąż to najbardziejtroszczy się o swój komputer ,żeby zbyt długo nie stygl.Jakkarmilam piersią to cały czas powtarzał ,ze mam przejść na butelkę bo on wtedy będzie mógł mi pomoc i wstanie w nocy żebym mogła odpocząć.Mlody skonczyl rok a szanowny tatuś ani razu dupska nie ruszył w nocy ,powód?bo on przecież pracuje a ja siedzę sobie w domu z dzieckiem.
Oczywiście!!! Mamy XXI wiek,.co to facet się dzieckiem zająć nie potrafi? Potrafi i to jak u matki włącza im się taki instynkt ? Ok może na poczatku córka trochę płakała u męża bo była dzieckiem które godzinami bylo przy cycu ale i to przetrwaliśmy ?
A tak delikatnie podchodził że nie było mowy o jakiejkolwiek krzywdzie…
P.S. nie ma nic gorszego jak goście przychodzący obejrzeć dziecko. Nie dość, że pierwsze miesiące to rewolucja w życiu i zanim kobieta się ogarnie po porodzie to „chwila” musi minąć to jeszcze Ci przyjdą, dziecka nie wezmą bo się boją, a jeszcze musisz ich obsłużyć, bo kawa, bo ciasto pokroić…. Przy drugim będę wiedziała co robić gdy ktoś przychodzi ?
Mnie dziwi że mąż/partner ojciec maleństwa nie chce zbudować więzi z dzieckiem. Nie rozumiem. Jak nie odrazu to Kiedy? Jak do szkoły pójdzie? :/
Jestem szczęściarą! Rodzina się mnie boi więc odwiedzin nie będzie bez mojego pozwoleństwa ? A dla mojego syna, mama i tata to to samo. Jesteśmy sobie rowni i co drugi dzień wymieniamy się obowiązkami by to drugie moglo miec wolny wieczór aż do rana ??