Fakty są jakie są – mamy już pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. Od czasu, gdy był odnotowany pierwszy przypadek koronawirusa w Europie, dostałam od Was już ponad setkę e-maili, w których pytacie mnie, jak ja się na to zapatruję i co macie robić, aby z dziećmi nie zachorować na koronawirusa. A odkąd dzisiaj czyli w środę po godz. 8.00 ogłoszono, że jest już pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce, to tych maili od godziny 8.00 przybywa i przybywa.
Jak wygląda sytuacja „w mojej głowie” odkąd koronawirus jest w Europie i Polsce?
Po pierwsze – nie jestem lekarzem, epidemiologiem ani innym specjalistą, który mógłby merytorycznie odpowiedzieć na Wasze pytania posiłkując się przy okazji danymi naukowymi i żonglować nimi, aby Was uspokoić, uczulić i/lub zagrzać do walki z koronawirusem. ;-) Po najbardziej wiarygodne informacje zawsze sięgajcie np. na oficjalnej stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Odkąd zaczęłam słuchać niektórych wypowiedzi polityków w naszym nadwiślańskim kraju, to zorientowałam się, że znacząco się one różnią od tego, co często przekazywane jest w innych mediach, jakie cenię za w miarę ;-) obiektywny pogląd na świat i bieżącą sytuację (BBC news, CNN etc., Reuters). Niestety, polskie serwisy szukają przede wszystkim sensacji. Przy koronawirusie mieliśmy też razem z moim M. informacje z pierwszej ręki ze statku Diamond Princess (przycumowanego w tokijskim porcie), na którym odnotowano kilkaset zarażeń koronawirusem. Tak się akurat złożyło, że znamy dobrze lekarza pracującego na owym statku i wiedzieliśmy dokładnie, jak oni postępowali z zarażeniami i jak starali się trzymać je w ryzach. Niestety, zalecenia, jakie dostali z tzw. „góry” sprawiły, że z odizolowanego od lądu statku, został zrobiony całkiem skuteczny inkubator, w którym to koronawirus sprawnie zaczął się rozprzestrzeniać. :( Ale to temat na osobną rozprawkę…
Spadłam z krzesła jednak, kiedy dostałam od jednej z Was wiadomość. Cytuję ją za zgodą autorki, Marty, aby jednocześnie Was przestrzec, by mając wątpliwości a propos zdrowia dziecka, najpierw zgłosić się do lekarza (a najlepiej zamówić wizytę domową z informacją, że ma się takie podejrzenie, aby nie zarażać innych) a nie szukać informacji w internecie czy u blogerów, bo w nagłych przypadkach tracicie cenny czas! Bloger to nie jest osoba, z którą powinniście kontaktować się w takich sytuacjach, postawmy sprawę jasno! Marta napisała:
„Madzia, mój synek od dwóch dni ma gorączkę powyżej 38 stopni. Kaszle strasznie, w nocy miał takie duszności, że myślałam, że płuca sobie wypluje. Osłabiony jest i płaczliwy. Czy to możliwe, że zachorował na tego całego koronawirusa? Wczoraj w nocy, jak byłam przy nim, to odchodziłam od zmysłów i byłam pewna, że ma koronawirusa, bo co to innego może być, jak wszyscy w telewizji i internecie tylko o tym. Już sama nie wiem, co mam myśleć. Podpowiedz mi coś, błagam. Nie wychodziliśmy nigdzie z domu od ponad tygodnia, bo ja byłam z zapaleniem płuc w domu i na antybiotyku, ale teraz martwię się, że może on podłapał tego koronawirusa tyle się o tym mówi. Ale gdzie by go podłapał, już odchodzę od zmysłów. […]”
Dostałam tego maila o 2-giej w nocy. Odczytałam i od razu kazałam Marcie rano dzwonić do lekarza, ale uspokoiłam ją, żeby się nie martwiła koronawirusem, tylko zapewne jej synek zaraził się od niej i możliwe, że ma podobną infekcję do tej, którą ona sama przechodziła. Łatwo jest panikować, kiedy ma się pierwsze dziecko i trudno ze złapaniem dystansu i przesiewaniem informacji, tym bardziej, że tyle fake newsów jest wszędzie. Niektórzy ludzie uwielbiają w mediach siać panikę… Wczoraj dostałam potwierdzenie, że u Alka, syna Marty, też zapalenie płuc, ale obeszło się bez szpitala i lekarze ją uspokoili, że nie ma przesłanek do zarażenie się koronawirusem ze względu na okoliczności i jego objawy (mieszka sama na wsi, z nikim się od ponad 2 tygodni nie widziała oprócz lekarza, który przyjechał do niej na wizytę domową etc.)
Ale do rzeczy! Podsyłam Wam odpowiedzi na pytania, które otrzymałam od Was. Są to moje subiektywne opinie/wytyczne, którymi kieruję się od kilku tygodni i prezentują one moje zdanie dotyczące sytuacji z koronawirusem.
1. Co to jest „ten koronawirus”? Czy to wyrok?
Nowy koronawirus SARS-Cov-2 wywołuje chorobę o nazwie COVID-19. Choroba objawia się głównie: gorączką, kaszlem, dusznościami, bólami mięśni, zmęczeniem. Nie jest to wyrok, ale warto traktować tę chorobę z rozwagą i mieć ją pod kontrolą, to na pewno. A jeśli macie podejrzenia, że Wy lub Wasi bliscy, możecie mieć tę chorobę, to podaję Wam numer: 800 190 590 – to numer infolinii Narodowego Funduszu Zdrowia dotyczącej postępowania w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
2. Czy to prawda, że już jest pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce?
Tak, jak już pewnie dobrze wiecie, dzisiaj czyli w środę 4.03.2020 został potwierdzony pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. Nie znaczy to jednak, że to jest autentycznie pierwszy przypadek pacjenta z koronawirusem w Polsce. :-) Moim zdaniem koronawirus w Polsce jest już od jakiegoś czasu, tylko nie został do tej pory u nikogo wcześniej zdiagnozowany, m.in. dlatego, że według wielu opinii może on objawiać się podobnie do grypy czy zapalenia płuc, które wielu Polaków nadal leczy w domach nie udając się do lekarza. ;-) Wysoka gorączka, kaszel, osłabienie, duszność. To jedne z objawów koronawirusa, które dla wielu osób mogą być zbieżne z objawami innych chorób i dopóki nie zostanie zrobiony odpowiedni test, to trudno jest potwierdzić koronawirusa. Warto jednak podkreślić, że u wielu osób wirus ten ma bardzo delikatne objawy.
3. Czy puszczam moje dzieci do przedszkola odkąd koronawirus jest w Europie?
Tak, nie widzę na razie przesłanek, aby nie puszczać moich dzieci do przedszkola. Przedszkole, do którego uczęszczają moi synowie, funkcjonuje normalnie. Jedyne zmiany, jakie zostały wprowadzone w przedszkolu odkąd koronawirus pojawił się w Europie, to czasowe zrezygnowanie ze szczoteczek do zębów i jeśli się nie mylę – wprowadzenie jednorazowych papierowych ręczników, zamiast tych wielokrotnego użytku, które każde dziecko do tej pory miało swoje. Poza tym jak zawsze – panie dbają o to, by dzieci dbały o higienę rąk i ostatnio (chyba nawet nie w ramach koronawirusa, a jest to raczej takie ogólne zalecenie) poprosiły rodziców, aby regularnie obcinały paznokcie swoich dzieci, co ułatwia zachowanie czystości dłoni. Mój Teosiek miał je obcięte, w sensie obgryzione samodzielnie. :D A Ivo był akurat po obcięciu, dlatego odetchnęłam z ulgą, że to akurat nie mnie przyłapano na tym, że zapomniałam obciąć im pazury. :D
Ale jeszcze w temacie puszczania dzieci do przedszkola – kiedy moje dzieci są chore, to zostają w domu. Zostają w domu z gorączką, zostają w domu z gilem do pasa, zostają w domu, kiedy są chore i osłabione, bądź „rozbiera” jest choroba. To jest ta moja odpowiedzialność, jaką biorę za siebie i moje dzieci, by im było łatwiej w chorobie i by nie zarażały innych dzieci. Jak to jest, że logiczne jest dla wszystkich, że z koronawirusem by dziecka nie puszczali do przedszkola, a z innym wirusem już puszczają? :D
4. Czy nosimy maseczki antywirusowe, przeciw koronawirusowi?
Jeszcze kilka tygodni temu prawie dałam się zarazić tą maseczkową paniką, jednak skutecznie odwiódł mnie od tego mój M., który zaczął temat zgłębiać. Po pierwsze maseczki, które są dostępne na rynku (a właściwie już prawie dostępne nie są w rozsądnych cenach :D) nie chronią przed koronawirusem. Aby chroniły one w ponad 90% musiałyby nie tylko obejmować twarz i oczy, ale powinny zawierać aktywne filtry antywirusowe, a takich maseczek dostępnych w Polsce po prostu nie ma albo ja ich znaleźć nie mogłam. Ludzie noszą maski chirurgiczne, albo te z oznaczeniem N95, czy N99 czy oznaczeniem FFP2 albo FFP3. Jednak zapomina się, że żadne z nich nie chronią przed koronawirusem. :-) Podobno najlepszym wyborem byłaby maska FFP3 ze względu na wielkość cząsteczek jakie przepuszcza, albo właściwie nie przepuszcza, i jakie ma właściwości, ale ja Wam polecam założyć taką maskę, by zorientować się, że funkcjonować/oddychać w niej na dłuższą metę nie da się swobodnie po prostu :D Katorga jest ją nosić.
Obecnie, czytając zalecenia spoza Polski, m.in. amerykańskiego departamentu zdrowia, nie zamierzam nosić maski, gdyż u ludzi zdrowych, nie przebywających w dużych skupiskach ludzi i nie przebywających wśród ludzi zarażonych koronawirusem, noszenie maski może nawet zwiększać ryzyko zachorowania ze względu na to, że wirusy mogą się zatrzymywać na takiej masce, która nie jest regularnie zmieniana, i mogą doprowadzić do zarażenia.
5. Czym myjemy ręce, aby nie zachorować na koronawirusa?
Myjemy tymi samymi środkami jak zawsze, czyli akurat w naszym przypadku mydłem w płynie i wodą, rzecz jasna. :D Ale my te ręce autentycznie myjemy w sytuacjach takich jak: po spacerze, po przyjściu z przedszkola, po wizycie w ubikacji etc. My te ręce myliśmy nawet wtedy, gdy koronawirusa nie było! :D Dlatego ja totalnie nie ogarniam tego nagłego znikania mydła z Rossmannów czy innych marketów. Czyżby ludzie wcześniej tych rąk (do cholery jasnej) nie myli? Albo myli je rzadziej?! WTF! :D Kosmos jakiś. Ostatnio odwiedziła nas znajoma mojego M. i pierwsze co zrobiła po przyjściu do nas, to umyła ręce. Normalna reakcja, ale jak cholernie rzadka! Bo wiele osób, które nas odwiedza, tych rąk po przyjściu nie myją z automatu. Opierdzielałam za to od zawsze i nie czaję się w tym temacie. Ja nie mam skrupułów i co więcej – nie czuję się winna ich upominając. Natomiast często widzę lekki wstyd po drugiej stronie. I bardzo, kurde, dobrze! :D
6. Czy rzadziej chodzimy do zamkniętych miejsc publicznych jak np. sale zabaw etc. odkąd koronawirus jest w Europie?
Nie, nie widzę tej zależności. Ale ja w ogóle staram się tego typu miejsc unikać, jeśli mogę, i wybieram przestrzenie otwarte, w plenerze, jeśli pogoda pozwala. A na widok „baseniku” z kulkami mam aż ciarki, choć moje dzieci tego typu atrakcje uwielbiają. A ja sobie wtedy wyobrażam, że te wszystkie dzieci dłubały w nosie, nie myły rąk po wizycie w toalecie i później to wszystko zostaje na tych małych, wesołych piłeczkach. :D Szlag mnie wtedy trafia. Jestem trochę zakręcona na punkcie higieny, bo np. kiedy wychodzę z publicznej toalety (jeśli już nie mogę wytrzymać, bo do domu jest za daleko :D), to np. drzwi do toalety otwieram bokiem ciała albo przez ręcznik papierowy. Za cholerę nie otworzę ich gołymi dłońmi, po tym, jak kiedyś widziałam kto czasami z takich toalet wychodzi i jak z nich korzysta … Bez komentarza ;-)
7. Czy planując lot planujesz zakup maseczek ochronnych?
Bardzo możliwe, że niebawem będziemy gdzieś całą rodziną lecieć, i czekać nas będzie co najmniej kilkugodzinny pobyt na lotniskach i w samolotach. Nie planuję noszenia maseczek ochronnych, jednak jeśli trafić miałaby się przesiadka, to np. unikałabym mediolańskiego lotniska i chyba wolałabym mieć przesiadkę w innym kraju niż Włochy. :-) Z mojej przezorności. Jak wiadomo – koronawirusem można się teoretycznie i praktycznie zarazić wszędzie, jednak na lotnisku w Mediolanie to się po prostu wydaje być bardziej prawdopodobne. :) Ale doskonale rozumiem tych, którzy z tego lotniska korzystają.
8. Czy zrobiłaś już zapasy podstawowych produktów?
Nie i nie planuję. :D Po pierwsze – jeszcze mało prawdopodobna jest moim zdaniem epidemia koronawirusa w Polsce. Po drugie – na ten moment zakupy z dostawą do domu całkiem dobrze działają na terenie Krakowa. A po trzecie – gdyby już naprawdę było źle, ale to tak naprawdę-naprawdę (jak to mówi mój Starszak :D), to rząd ma obowiązek zapewnić obywatelom jedzenie, jeśli są zobligowani do przymusowej kwarantanny.
P.S. A po czwarte, to ja mam takie zapasy niepotrzebnych produktów w kuchennych szafkach, że jak to mówi mój M. „nareszcie będziesz mogła wykazać się inwencją twórczą w kuchni pozbywając nas tych zapasów, które zaraz stracą ważność”. :D
9. Czy boisz się, że zachorujesz i zachorują Twoje dzieci?
Dobre pytanie. Oczywiście – nie chciałabym, abyśmy zachorowali. Jednak biorąc pod uwagę to, jak młodsze organizmy do 60 roku życia radzą sobie z koronawirusem, to nie boję się. W przypadku epidemii czy większej liczby zachorowań bałabym się natomiast o moją babcię czy teściów. Niektóre osoby po 70 r.ż. jak opowiadał nam lekarz ze statku Diamond Princess przechodzą tę chorobę o wiele ciężej niż młodsze, a te, które są schorowane i mają obniżoną odporność, niestety mogą zarażenia nie przeżyć.
10. Jak można uniknąć zachorowania, jeśli często przebywamy w miejscach publicznych, skupiskach ludzi etc.?
Oprócz mycia rąk staram się unikać miejsc z dużym zagęszczeniem osób i nie zbliżam się do osób na małe odległości, jak to może mieć miejsce np. w tramwajach, gdzie wszyscy się do siebie przytulają w godzinach szczytu. ;-) Unikam tych miejsc, bo tam zawsze ktoś kaszlnie, kichnie i jeśli nie zarażę się koronawirusem, to jest ryzyko, że grypą się po prostu zarażę. :D Chociaż umówmy się – na ten moment, aby zarazić się w Polsce koronawirusem, to jest to dość trudne.
A propos zachowania odległości – dla przykładu – amerykańskie Centra Kontroli Zapobiegania Chorobom zaleca dystans ponad 180 cm, Światowa Organizacja Zdrowia zaleca odległość 1m. Wirus przenosi się drogą kropelkową (śliną bądź śluzem), czyli np. poprzez kaszel, kichanie, dotyk miejsc, na których są cząsteczki wirusa. A taka odległość zmniejsza prawdopodobieństwo, że cząsteczki śliny w procesie kichania dolecą do nas. ;-)
11. „Madzia, a jak z przesyłkami z Aliexpress? Odbierasz je i normalnie otwierasz? :D”
Dobre pytanie. Ja zanim je otworzę, to najpierw przecieram mokrymi chusteczkami, a następnie myję ręce. Ale wg mojego M. to jest przegięcie i powinnam puknąć się w głowę :D Nie przeczę, zapewne ma facet rację :D. Jednak robię to dla świętego spokoju :D Teoretycznie ktoś mógł np. oblizać paczkę i jakimś cudem ten wirus przetrwał, dlatego robię tak a nie inaczej, ale to wszystko przez moją wybujałą wyobraźnię. :D Ale zdrowy rozsądek podpowiada mi, że z tym poszłam odrobinę za daleko. :D
12. „A jak z wychodzeniem do teatru? Mój synek ma mieć wyjście do teatru niedługo z całym swoim przedszkolem.”
Myślę, że przedszkole jeszcze rozważy, aby to wyjście do teatru przenieść na późniejszy termin. Wiem, że wiele szkół czy przedszkoli rezygnuje z imprez masowych czy spektakli właśnie ze względu na to, aby unikać dużych skupisk ludzkich.
13. „Madzia, to co? Panikować już czy jeszcze nie panikować? Ja już odchodzę od zmysłów, bo moi sąsiedzi regularnie jeżdżą do Mediolanu, ja z dwójką dzieci sama w domu, mąż na kontrakcie w Rzymie, moja babcia mieszka z nami, a wczoraj spotkałam sąsiadów na klatce kaszlących i prawie wypruwających sobie płuca.” – Ania.
Chyba w takiej sytuacji, też bym trochę spanikowała, przede wszystkim bałabym się, żeby moja babcia nie zachorowała. Na miejscu Ani poleciłabym, aby poinstruowała babcię, aby nie dotykała poręczy na klatce schodowej, a jeśli już musi, to by niezwłocznie umyła ręce nie dotykając ich uprzednio np. do twarzy etc. Z kolei sąsiadom (chyba przez telefon) poleciłabym skontaktowanie się z lekarzem. Uzasadniłabym to przede wszystkim troską o ich zdrowie i może też zdrowie innych, z którymi mają styczność. To duża odpowiedzialność, aby co chwilę jeździć do Mediolanu, a następnie wrócić stamtąd z dość poważnym kaszlem, gorączką i nie pójść do lekarza. :(
14. Czy można coś jeść, żeby się tym nie zarazić?
Wg informacji, które czytam na zagranicznych portalach i wiem też sama, zdrowa dieta ma duży wpływ na nasze zdrowie i odporność. Dlatego dbajmy o naszą dietę, po prostu. Dużo warzyw, owoców, ograniczcie ilość spożywanego mięsa na korzyść tych wcześniejszych. Dbajcie o ruch.
I nie dajcie się koronawirusowej panice, dbając jednocześnie o higienę i trzymając się zdroworozsądkowego myślenia. Bo jeśli potrafimy myśleć logicznie, to instynkty nam będą podpowiadać, co warto, a co jest już lekkim przegięciem ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i jest on bliski Waszemu sercu, a także ma potencjał pomóc innym rodzicom, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić. Dziękuję!
Brak komentarzy