Kilka fanek mnie „znienawidzi” jak 3 lata temu ;-), ale reszta, mającą głowę na karku przybiję piątkę mam nadzieję i choć sama na to by się może nie zdecydowała, to nie wsadzi mnie do worka z napisem: „egoistka do kwadratu”, „Ja bym tak nie potrafiła, bo to nieodpowiedzialne”, tylko będzie trzymać kciuki, żebym … wróciła z nową energią :-)
Nie wiem, jak długo tutaj ze mną na blogu jesteście, jednak na pewno część z Was kojarzy post z 10-tego maja 2017 roku, w którym przyznałam się do podjęcia prawdopodobnie najbardziej szalonej decyzji odkąd zostałam mamą :D Miałam wtedy tylko dwójkę dzieci, czyli Ivo i Teodora, i to właśnie po powrocie z tamtej „szalonej wyprawy” zrobiłam test ciążowy i okazało się, że jestem w ciąży z Gaią :D Jednak żeby nie było – Gaia to nie owoc tamtej szalonej decyzji :D Muszę to od razu sprostować, żeby nie było niedomówień :D
Co takiego wtedy zaplanowałam będąc matką dwójki małych dzieci, że część moich Czytelniczek chciała mnie podpalić żywcem a druga, zdecydowanie większa część ( i za to jestem Wam wdzięczna, dziewczyny! :*) nie mogła doczekać się relacji? Znienacka, o godzinie 21.00 z minutami wpadł mi do głowy szalony pomysł! Wzięłam laptopa pod pachę, odpaliłam wyszukiwarkę skyscanner i … zarezerwowałam sobie samotny, zupełnie „bezdzietny” i „bezmężowski” lot samolotem z Polski do Wenecji, z Wenecji na Korfu a następnie z powrotem do Polski! I to następnego dnia rano!
Cała wyprawa miała trwać niecałe 3 dni i za wszystkie loty i hotele zapłaciłam … niewiele ponad 400 złotych!
Miałam tak ogromną potrzebę resetu bez dzieci, a jednocześnie byłam psychicznie tak wyżyłowana codziennością, węszyłam jakieś początki depresji, że wiedziałam w tamtym momencie mojego życia, że muszę zrobić coś, co przywróci mnie do żywych. Za czasów bezdzietnych bardzo dużo podróżowałam, wszędzie mnie było pełno, i nagle ten mój świat się zmienił o 180 stopni na kilka dobrych lat. Potrzebowałam naładowania baterii. Niektórzy ładują baterie planując pobyt z dziećmi na wsi, nad jeziorem czy nad morzem. Ja wiedziałam, że potrzebuję dwóch dni tylko dla siebie, dla moich myśli. Wiedziałam, że mój Mąż to zrozumie, bo doskonale mnie zna. I wiedziałam, że sobie z dwójką bambrów poradzi bez problemów.
Dziewczyny, o tamtej mojej wyprawie możecie poczytać m.in. tutaj.
Teraz planuję podobny wypad. Jestem znowu w momencie mojego życia, w którym potrzebuję chwili dla siebie. Potrzebuję dać odpocząć moim myślom, pozwolić sobie naładować baterie na nowo. Ja odpoczywam w samolotach, będąc „on the go”, i nie potrzebuję tygodnia, dwóch tygodni. Mi tak naprawdę wystarczą 24 godziny w trakcie, których odbiję się od ziemi, wyląduję w ciepłym miejscu, napiję się tam kawy, zamoczę stopy w morzu, zatęsknię za moją rodziną i za chwilę wrócę.
Teraz nie będzie to łatwe – wiadomo, koronawirus, który okroił ruch lotniczy. Dałam sobie też ultimatum – dopiero jak temat epidemii będzie klarowny i stabilny, to polecę zachowując wszelkie możliwe środki ostrożności. Jeśli nie będzie, to poczekam na lepsze czasy. Ale jak wszystko będzie na dobrej drodze, to któreś dwa dni września lub października będą moje. :) Od dzisiaj zaczynam moje poszukiwania tanich biletów! Zobaczymy, czy uda mi się pobić tamten wypad i zmieścić w np. 3 stówkach! Trzymajcie za mnie kciuki. Bardzo tego potrzebuję. Wiem, że wiele z Was nie byłaby w stanie zostawić swoich dzieci i męża bez Was. Z kolei druga część nie miałaby z tym problemu. Każda z nas jest inna :-)
Uściski! :*
1 komentarz
Młody miał niecałe 3 lata jak wyskoczyłam z kuzynką do Hiszpanii. W ostatnim momencie! Krótko po powrocie zaczęło się z koronawirusem a 2 mc później zaszłam w ciążę! Czekam aż kolejne Młode się wykluje i odstawi i znowu zmykam ;)