Pomyślałam sobie, że to czas chyba najwyższy, żeby wyjaśnić niektórym, dlaczego bywają dni kiedy jako matka trójki moich dzieci postanawiam opuścić wraz z nimi naszą jaskinię i wyjść „do ludzi”.
Właściwie to moglibyśmy się zamknąć w czterech ścianach, a pieluchy i żarcie dowozić kurierem, a spacery praktykowalibyśmy w obrębie przedpokoju i łazienki, ale wyobraźcie sobie, że moje dzieci się w domu nudzą. No takie to są osobniki, że jak w chacie będą siedziały całe życie, to najprawdopodobniej unicestwią i chatę i swoich rodziców.
Dlatego my z naszymi dziećmi musimy (i chcemy) wychodzić. To znaczy musimy zebrać się w sobie w pewnym momencie i stawić czoło sytuacji zwanej ubieraniem dzieci i przygotowaniem do wyjścia z jaskini. A ponieważ jest już ciepło to i jest łatwiej, i dzieciaki też mniej sikają (z racji ładnej pogody więcej wypacają:P), co bezpośrednio przekłada się na czas poświęcony na to „wychodzenie”.
I całkiem niedawno, dni temu parę, postanowiliśmy wyjść z naszej jaskini. Najpierw mieliśmy jechać do miejsca jakiegoś odludnego, wszak krzyki i wrzaski dzieci podobno są bardzo passe, szczególnie w miejscach publicznych, gdzie lemingi patrzą na nas jakbym była co najmniej sołtysem, który chce swoim kombajnem rozjechać ścieżkę doprowadzającą do kościoła. Jednak dzieci na moje pytanie o brzmieniu:
– No to gdzie idziemy na spacerek?!
Odpowiedziały:
– Tam, gdzie jest dużo lemingów.
No dobra. Żartuję :D Starszak powiedział coś w stylu:
– Chcę popatrzeć na te duże bańki mydlane a później chcę zjeść pizzę.
Czyli jednak „do ludzi” moje dzieci zechciały iść. I wyobraźcie sobie, że nie oponowałam, wszak ja i moje dzieci też jesteśmy ludźmi i dlaczegóż byśmy nie mieli się międzygatunkowo i dyfuzyjnie powymieniać wspólnie oddychanym powietrzem, prawda?
Nie sądziłam, że matka z trójką dzieci jest chyba postrzegana jak jakiś poniekąd intruz, który zabierze metry kwadratowe, tlen i święty spokój. To znaczy mogłam się domyśleć, że tak właśnie może być, że my trochę jesteśmy jakby niemile widziani, ale nie sądziłam, że tak bardzo. Chociaż może przesadzam.
Najpierw pooglądaliśmy na krakowskim rynku te duże bańki mydlane. Radości i pisków nie było końca, bo to dla maluchów wielka atrakcja złapać taką bańkę i ją przebić paluchem. A później z racji tego, że dzieci zgłodniały, to udaliśmy się na obiecaną pizzę.
Za trzecią próbą udało nam się znaleźć wolny stolik w restauracyjnym ogródku i pani kelnerka trochę jakby wywracając oczami przyniosła a moją prośbę też krzesełko dla juniora, który gdy jest ograniczany takim krzesełkiem, to zachowuje się jak na nasz gatunek przystało. Wracając do Pani kelnerki: pewnie nie wywracała oczami, tylko tak mi się przewidziało i nie powiedziała szeptem do drugiej coś w stylu: „kurwa, znowu dzieci”. Ja pewnie po prostu miałam jakieś przesłyszenie, a może się takowe zdarzyć po wyczerpującym dniu z dzieciakami.
Mimo potencjalnych przeszkód usiedliśmy przy wskazanym stoliku a ja poleciłam moim dzieciom studiowanie karty po cichu, co o dziwo im się udawało. Pokazali paluchem, że chcą pizzę z serem. Ja zamówiłam sobie z szynką parmeńską i czekamy. Chłopcy zniecierpliwieni. Ja trochę też, bo z 10 obiecanych przez kelnerkę minut zrobiło się 20 minut czekania, ale daliśmy radę. Chłopcy zajęli się pałaszowaniem, ja karmieniem młodej. Matka je zawsze zimne, wiadomka :D
I nagle Junior odzywa się:
– Mama, ja nie mogę jeść. Ja chcę baldzio kupę!
Zbladłam. No zajebiście. Ta przy piersi. Ten chce kupę i melduje o tym przy tym całą restaurację. Do syta. Ale spinam się sobie, polecam synowi cierpliwość i melduję, że zaraz pójdziemy do toalety. Syn trzyma się w ryzach. Robi minę taką, że ta kupa chyba naprawdę jest bliżej niż dalej.
– Mama, bardzio kupę chce mi się. – słyszę znowu.
Juz wstaję. Chowam bufet. I nagle pani na oko lat 35 się odzywa z pretensją. Bardzo ładna z wydatnymi ustami i panem, który obok też był bardzo ładny. Umięśniony taki, że w sumie strach się bać koło niego przechodzić. Zdrowy byk, znaczy się. Potężny i taki, że obroniłby swoją księżniczkę.
– On tak musi na głos?! Jak ja akurat jem?!! – mówi bardzo ładna pani do mnie i do syna.
– To obrzydliwie, tak przy jedzeniu! – dodaje.
Strasznie się pani podirytowała i minę miała taką, jakby zaraz miała zwrócić tą prosciutto di parmę z rukolą na wierzchu, która powchodziła jej między górne dwójki i trójki.
Już chciałam przepraszać i ramionami wzruszyć na znak, że nie poradzę, że chłopaka mojego ciśnie dwójeczka. Pani zniesmaczona. Pan zniesmaczony i naprężył jakby triceps, miałam takie wrażenie. Otworzyłam usta na znak przeprosin, chyba nawet zdążyłam przeprosił, ale w przemowie wyręczył mnie pan w starszym wieku, który zupełnie bez pardonu zapytał na całą restaurację:
– A Pani się za przeproszeniem nigdy srać za dzieciaka nie chciało przy jedzeniu właśnie, żeby zrobić miejsce na drugie danie? No nie do wiary!
My pozamiatani. Pani pozamiatana. Pan, ten z muskułami, też pozamiatany. Cisza nastała.
Zatem po jaką cholerę pcham się z dziećmi do miejsc publicznych? Żeby nauczyć ich, jak w takich miejscach powinni się zachować. Praktyka przy rodzica bacznym obserwowaniu czyni mistrza.
Ale również żeby były odważne i stawiały czoło każdej sytuacji, i by nigdy się nie obawiały, że mogą być wśród ludzi niemile widziani.
Każdy był kiedyś dzieckiem, nie zapominajmy!
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję! :*
122 komentarze
Tez nie lubie bachorow w restauracjach. Restauracje sa dla doroslych
Każdy z nas był dzieckiem (bachorem)
To nie jest restauracja tylko pizzeria, ona usiadła w ogródku, a pora nie była raczej romantycznej kolacji, zresztą po cos są restauracje gdzie dzieci nie wypuszczają.
Bachorów powiadasz…szkoda, że Ciebie nikt szacunku i kultury w dzieciństwie nie nauczył. Podejrzewam, że nie jedno dziecko jest mądrzejsze i bardziej nadające się do restauracji niż Ty dorosły osobnik Xyz…
Xyz ty tez kiedys byłaś/eś takim właśnie BACHOREM. Dzieci musza się „uczyć” jak właśnie żyć i zachowywac się wrod takich … Ludzi… A restauracje są dla ludzi niezależnie od wieku.
Restauracje są dla ludzi a dzieci też nimi są..
No chyba nie dla takich dorosłych jak Ty Xyz!!! Zero kultury i wychowania! Być może bachorem nazywano Cię w dzieciństwie bądź tak Cię wychowano. Mówi się dzieci. Każdy był dzieckiem. Restauracje są dla każdego.
I chyba to miejsce (blog) ewidentnie nie jest dla Ciebie!!!
Oj durny anonimie jestes durny .
Restaracje sa dla WSZYSTKICH i na pewno sa takie ktore do ktorych dzieci nie maja wstepu badz wyznaczone godziny – chodz do takowych !
Pozdro
co to za bzdury… jeśli umiemy zapanować nad dziećmi to nie widzę problemu żeby z nimi iść do restauracji.
mam wrażenie, że faktycznie z dziećmi to najlepiej nigdzie nie wychodzić bo zawsze ktoś nie będzie zadowolony, że „bachory” wgl kradną mu powietrze
Pracowałam w restauracji i „powiem”jedno:czasami dzieci zachowywały się lepiej niż dorośli.Pozdrawiam
Ty zostales/las do teraz….no cóż nie każdy dorasta
Restauracja miejsce publiczne, dla ludzi! Dziecko tez czlowiek, wiec skoro nie pasuje przebywanie wsrod ludzi nalezy unikać restauracji. Zwłaszcza takich gdzie oferowane są krzesełka dziecięce, znaczy się przeznaczone tez dla ludzkości młodszego pokroju
Ale może kiedyś ten „bachor ” uratuje ci życie albo będzie ci zmieniał pieluchy w domu starości….
A od kiedy w restauracji widnieje napis wstęp jedynie od 18 roku życia ? Mając dzieci nie mamy prawa wyjść do restauracji? Mamy zamknąć się w czterech ścianach? Każdy z nas był kiedyś dzieckiem. Jak się komuś nie podoba widok dzieci w miejscu publicznym to niech zamknie się w czterech ścianach.
Nie ta osoba nie była dzieckiem, wszystko zależy jak wychowamy swoje dzieci- a ta osoba nie była wychowana??
Nie są. Jak nie lubisz bachorów to siedź w domu
Właśnie dlatego aborcja powinna być legalna, Twoja matka powinna była się wyskrobać a nie wydawać na świat taką szuję
A od kiedy to tylko dorośli jedzą?! Czy mnie coś ominęło i dzieci żywią się powietrzem czy jak? Ps. Dzieci Pani też nie lubią w restauracjach…
W takim razie parki i ulice są dla dzieci które chodzą na spacer z rodzicami, więc proszę też tam nie chodzic
Sam jesteś bachor
Niektórzy ” bachorami” zostaja do końca życia…lemingu
Nie znoszę jak dzieciaki z piskiem biegają koło stolika przy którym jem, sorry. Dzieci trzeba wychowywać i uczyć zachowania w miejscach publicznych – to nie małpy. Jak ja bylam dzieckiem nie dopuszczalne było takie zschowanie, obowiązywala tak zwana Kindersztuba. Trzeba było spokojnie siedzieć na krześle i poczekać jak rodzice zjedzą, a potrzeby fizjologiczne zgłaszać mamie na ucho. Wystarczylo tylko surowe spojrzenie mamy czy ojca i każde dziecko wiedziało czym to grozi. No cóż teraz moda przyszła ze wsi do miast czyli publiczne wywalanie cyca na wierzch i puszczanie dziecków samopas bo po o się męczyć niech inni te męki przechodzą.
Serio? Moim zdaniem tylko dla pięknych i bogatych ?
Starszy pan wymiata :)
Prawidłowo pojechane chce się napisać wyżej sra niż dupie ma ???
Starszy pan powinien dostać order MISTRZA CIĘTEJ RIPOSTY.A tej pięknej pani życzę dostać takiej s….. w miejscu publicznym żeby g…. miała do samych kostek.Każde dziecko chyba ma tak samo…. ile razy byłoby w toalecie przed wyjściem z domu to tylko zobaczy znaczek wc i od razu…. wszczyna alarm… ale cóż
Pokochałam tego Pana, starszego Pana :) Zabił ripostą lemingów ;)
Dopiero do mnie dotarło że wogole to może być jakiś problem dla kogoś ze ja wchodzę z moim synem do restauracji… Wolałabym żyć jednak w nieświadomości… Ale skoro już wiem to powiem adekwatnie do sytuacji… Gxxxo mnie to obchodzi, że komuś nie pasuje…
Pracuję w restauracji i mało jest tak irytujących rzeczy, jak krzyczące wniebogłosy i latające między nogami kelnerów dzieci. I to absolutnie nie jest ich wina. Wina stoi niestety po stronie rodziców, którzy po pierwsze często nie interesują się tym, co wyczyniają ich latorośle, a po drugie nie ucząc ich, jak powinno zachowywać się w takim miejscu. Najgorszy syf po jedzeniu zostawiają właśnie rodzice z dziećmi (oczywiście nie wszyscy! Ale naprawdę zdarza się to dość często). Porozwalane kredki, podarte kartki, jedzenie i napoje klejące się do krzeseł, podłogi, stołu. Sama jestem mamą i raz na jakiś wychodzimy z synkiem na miasto na obiad, ale nie wyobrażam sobie zostawić po sobie takiego bałaganu. Więc poniekąd rozumiem kelnerkę, choć absolutnie nie pochwalam jej zachowania.
Sugerujesz, że rodzice powinni sprzątać po sobie restaurację? Okruszki ze stołu i kredki ułożone nie według koloru?
Wystarczy na drzwiach napisać, że jest to restauracja tylko dla osób dorosłych zamiast wylewać żal w Internecie.
I to popularne „ja też jestem mamą i mam monopol na rację „.
Nie chodzi o to żeby kredki były ułożone wg kolorów. Chyba nie widziałaś jaki syf potrafią zostawić. Nikt rodzicom nie karze z mopem latać, ale na boga, trochę kultury. Jak zgarniesz syf ze stolu to Ci korona z glowy nie spadnie.
Otóż to! Odrobina kultury jeszcze nikogo nie zabiła. Już nie mówiąc o tym że wypadałoby uczyć dzieci jak zachować sie przy jedzeniu. Jeśli w domu uczymy że trzeba jeść nad talerzem, że jedzeniem się nie bawimy, a jeśli już coś się wydarzy to za sobą sprzątamy, to w restauracji też nie będzie problemu i wstydu. Choć widać, że wstydu właśnie niektórym również brakuje. Wiadomo, że dziecko jest dzieckiem, ale już dwulatka można nauczyć podstawowych zasad kultury i tego że jak się nabalagani to należy za sobą posprzątać.
A mnie najbardziej zastanawia, czy Ci rodzice w domu też pozwalają dzieciom taki syf robić? No bo kurdę ja rozumiem, że nikt nie będzie sprzątał elegancko całego stolika, ale należało by zostawić go w stanie jak po normalnym zjedzeniu posiłku. Sama jestem mamą i bardzo wkurza mnie to, że przez zachowanie niektórych rodziców, na każdego z dzieckiem patrzą krzywo. A ja nie wyobrażam sobie żeby moje dziecko biegało samopas po restauracji czy robiło syf jak w chlewie. No ludzie to nasze dzieci i nasza odpowiedzialność. Tak jak każdemu nie wolno im robić wszędzie czego tylko zapragną. I nie można tego tłumaczyć, że to tylko dziecko, bo od tego jesteśmy my, żeby im powiedzieć, co wolno, a czego nie. Z drugiej zaś strony wiadomo, że zanim się czegoś nauczą, to strzelą nie jedną gafę, więc i pozostali powinni być bardziej wyrozumiali. A informowanie o kupie? No cóż normalna sprawa, dzieciak sam nie pójdzie, więc musi powiedzieć rodzicowi, a nie jego wina, że jeszcze nie rozumie, że można ciszej. Tak więc więcej zrozumienia z każdej strony.
Wie Pani, to nie najbardziej chodzi o ten syf, ale o fakt, ze rodzice powinni uczyc swoje dzieci jak zachowywac sie np. wlasnie w restauracji.
Bo niech Pani sobie wyobrazi, ze kelnerzy w restauracji chodza z taca. Na tej tacy zazwyczaj sa napoje- a to cos zimnego, a to wrzatek, raczej zawsze w szklanej oprawie. A te dzieci, ktorym nie tlumaczy sie, ze powinny zostac na swoim krzeselku biegaja doslownie miedzy nogami kelnera. I najgorsze w tym wszystkim jest to, ze jesli na to dziecko cos spadnie, to bedzie wina czyja ? Kelnera ! Nie rodzica !
Ja również uwazam jak pani wyżej, wszystko zależy od rodziców,jeżeli decydujemy się wyjść do restauracji to musimy jakieś normy i zasady zachować, to my rodzice uczymy swoje dzieci jak się zachować w odpowiednich miejscach, a pani kelnerka nie jest tam po to żeby sprzątać po dzieciach, które nie umieją się zachować. Wszystko w normie. A pani co się tak oburzyła to tak zwana dama której wszystko wolno i nie interesuje ją jak jej dziecko się zachowuje w stosunku do innych oraz do sytuacji, takie są najgorzej, że kelnerka według niej powinna takiej damie wchodzić w dupę która za wspaniałą obsługę da napiwek 1zł. Zawód kelnerki jest nie doceniany.
Anna Bartnik, nie, rodzice nie powinni po swoich dzieciach ukladac kredek według kolorow. Natomiast jak kiedyś orła wywiniesz na kredce pozostawionej na podłodze tak, ze walniesz głową o podłogę i wszystkie gwiqzsy zobaczysz, lub nie daj Boze o kant stołu, i wtedy nie zobaczysz już nic :( to dusza Twoja tylko uzna, że faktycznie, mogli rodzice podniesc te kredki z podłogi.
Ja miałam dwie niezręczne sytuacje w restauracjach. Raz mój syn wylal całą szklankę soku. A za drugim razem miał taką zabawkę gniotka, wypenionego mąka, i ta zabawka wystrzeliła obsypując wszystko do okola. Reakcja kelnerow w obu przypadkach była uprzejma i profesjonalna. A my po prostu zostawiliśmy wyższe napiwki za dodatkowe sprzątanie. Myślę że to uczciwe.
Ja opowiem z drugiej strony, pracowalam w gastro przez 5 lat i mialam JEDNĄ! sytuacje, gdzie dziecko we mnie wbieglo. JEDNĄ! Zdarza sie, rozumiem :) To tylko dziecko. U mnie bylo wrecz przeciwnie, rodzinki byly superklientami. Nieraz dzieciaki zaprowadzalam za bar jak byla chwilka przerwy, bo chcialy „zobaczyc co tam jest” :)
Ja nie ogarniam tej przepychanki o obecność dzieci w miejscach publicznych a szczególnie w restauracjach. Mam 2 dzieci, dość często wychodziłam z nimi do restauracji, na basen, do kawiarni, parku itp i nigdy nie spotkałam się z jakąkolwiek niechęcią a wręcz przeciwnie. Gdy moja córka miała 5mcy i byliśmy na niedzielnym obiedzie w restauracji pani kelnerka bardzo służyła pomocą bo nawet sama z siebie zaproponowała, że weźmie „zużytą” butelkę aby ją umyć i przynieść ciepłej wody na mleko dla małej, która dawała wyraźne znaki, że też ma ochotę coś zjeść ?
Syn gdy czekaliśmy na jedzenie potrafił przejść się między stolikami ale nikt się na niego krzywo nie patrzył a nawet ochoczo zagadywał z uśmiechem na twarzy. Zdarzało mi się również karmić piersią wśród ludzi i naprawdę dla każdego dookoła było to zupełnie normalne. Sytuację z „mamo kupę mi się chce” też wspominam pozytywnie bo mojego wtedy 6latka do wc zaprowadziła akurat idąca do niej młoda kobieta. Jak czytam te wszystkie historie to nie wierzę, że to wszystko dzieje się w tym samym kraju?
Też jestem pracownikiem restauracji w jednym duuuużyyym polskim mieście. Rodzicie z dziećmi to w 90% goście, którzy potrafią doprowadzić do białej gorączki już na samym starcie. I to absolutnie nie jest wina dzieci, tylko rodziców ze się tymi dziećmi nie interesują. Ciekawa jestem do kogo byłaby pretensja i straszenie sądem, gdyby takiemu pełzającemu po podłodze, albo biegającemu po restauracji dziecku spadło gorące danie na głowę, albo kelner by się razem z nim po prostu przewrócił. Mieliśmy kredki i kolorowanki, jaka obraza majestatu jest kiedy od jakiegoś czasu tych kredek nie ma. „ALE JAK TO NIE MACIE KREDEK?!?!” „ A No k*rwa tak to, jak zamiast kolorowanek kredkami ujebane były stoły to nie mamy, to nie przedszkole.” Mogłabym tak wymieniać i wymieniać… Przykre to jest, ale to rodzice zgotowali sobie sami ten los.
Co do irytacji kelnerki, ja ją doskonale rozumiem. Nie chodzi mi tu o Twoje dzieci tylko ogolnie. Ja pracując w restauracji wiele razy poparzyłam się jedzeniem, gorącym napojem żeby tylko nie wpaść na biegajace między stolikami dzieci. Każde dzieckonjest inne to jasne, ale jednak czesto zdarzają sie sytuacje gdzie rodzice jedzą a pociecha robi co chce
Idąc gdzieś z dziećmi trzeba wybierać miejsca dzieciom przyjazne. Nic dziwnego że w knajpie gdzie większość osób chodzi na romantyczne randki czy spotkania biznesowe, z trojka dzieci można poczuć się nie na miejscu. Ale jest też przecież wiele miejsc dedykowanych dla rodzin z dziećmi, gdzie z maluchami można czuc się komfortowo.
Skoro ta knajpa miała krzesełko dla małego dziecka to chyba była miejscem przyjaznym dzieciom, prawda?
I właśnie dlatego jestescie tak nieprzyjaznie postrzegane. Podczas jedzenia średnio chce słyszeć o czyimś staniu. A kelnerce się nie dziwie. Jak jeszcze kilka lat temu pracowałam w gastro to wiele razy potknelam sie o biegajace bachory, albo nawę będąc gościem 3-letnia gowniara latała po moim stoliku a matka chichrała się jaka to jej Dżesika żywa. A skoro zachowanie kelnerki tak bardzo Ci nie odpowiadało to dlaczego nic nie powiedziałaś? Żałosny wpis, jak i cały blog. Nie zesrajcie się z tym byciem matkami.
Dziecka nie da się zaprogramować zeby zachowywało się tak jak Ty chcesz i nigdy nie przewidzisz tego co może powiedzieć. Nawet jeśli przed wyjściem z domu upomnisz go co wypada a co nie. Ale przekonasz się dopiero jak sama zostaniesz rodzicem.
Wow gratuluję odpowiedzi i życzę pani bliźniaków
Uuuuu chyba Pani”stara panna”….
A wiesz że stare panny to mają najlepiej?? Mają kasę, niczego sobie nie odmawiają, podróżują, bawią się. A ty jesteś niewolnikiem bachora, nie jesteś zadbana, mąż na 100 Cię zdradza i wolałby być właśnie z tą starą panną niż z paskudą z bachorami
Jak blog nie jest dla Ciebie ciekawy to po cholerę czytasz, masz wolność wyboru.
Wiesz …. Życzę Ci bycia mamą i styczności ze światem dorosłych ,kiedy Ty będziesz na etapie zagospodarowywania życia swojemu dziecku. Czasem będziesz potrzebowała wyjść do ludzi ,ale …na warunkach Twojego dziecka. Teraz nie rozumiesz ,ale poczekaj. Ta wiedza kiedyś Cię dopadnie !
masz dzieci?nie sadze???Ty tez bylas kiedys takim bachorem, wiesz?
Brawo Ewa!!
O matko Polko szczęśliwa! Tak czytam te komentarze i zastanawiam się kto czyta Twoje wpisy? Same perfekcyjne matki? Czy perfekcyjne znudzone singielki?
Niestety kochana nikt kto nie ma dzieci nie zrozumie tej sytuacji.
Ja też mam trójkę, rozumiem Cię doskonale.
Ja pracuje w gastro. Mam dwóch synów i wiem jak to jest. Jak widzę rodziny z dziećmi to o ile mam możliwość to pomagam rodzicom. Rozdaje kolorowanki z ulubionymi bohaterami, a jak takowych nie ma to ciocia z recepcji chętnie wydrukuje. Bez zbędnych komentarzy. Pan barman zawsze ma jakieś cuksy w pogotowiu. A kiedy trzeba i mamy też czas i załatwimy przejażdżkę windą i obejście „tajemniczej piwnicy”. Bo ja wierze, że karma wraca ?
A nie ma nic lepszego niż zadowolone dzieci i rodzice ?
To są moi ulubieni klienci ?
Super. . I do takich miejsc napewno chętnie się wraca. Brawo dla takich ludzi jak Pani. Bo dla niektórychjak czytam kom. To dzieci to zło konieczne. A ja uważam że one dają najwięcej szczęścia. Ale widać niektórym do szczęścia wystarczytrochę kasy botoksu i nadmuchanego faceta u boku
. .
Dzieci są halasliwe i zawsze wyrażają swoje potrzeby GŁOŚNO, DOSADNIE I WYRAŹNIE! Wkurzajace to .. Ale to są tylko dzieci. Dobrze że nie zrobił przy stole . ?
Wyrażenie chęci zrobienia kupy nie jest obrzydliwie, ale wywalenie cieknacych cycków już tak.
Sorry ale nie ogarniam tej mody na publiczne karmienie piersią. Ani to estetyczne ani apetyczne. i żeby nie skazywac innych na takie widoki wymyślono butelki.
Butelki wymyslono dla tych, ktorzy nie moga karmic piersią. Nie ma powodu, żeby odciągać pokarm, ponieważ przytulenie dziecka daje mu ukojenie, zwłaszcza w stresujących sytuacjach. Komentarz totalnie poniżej poziomu.
Sorry ale nie chcesz to nie patrz. Poza tym jeszcze się nie spotkałam żeby mama karmiąca te swoje „cieknace cycki” wywalała na widok publiczny, zawsze się to odbywa za jakąś pieluchą czy bluzką..
To jeszcze niewiele widziałaś, parę lat pracowałam w restauracjach i zdarza się to bardzo często. Kobiety potrafią dosłownie na stół wywalić gołe cyce (bo właśnie przestała karmić, składa zamówienie u kelnera i nie przeszkadza jej że cyc leży na stole) ale to obsługa restauracji wysluchuje skarg innych gości. Inna sprawa to rodzice z dziećmi w restauracji którzy to są przekonani iż to właśnie pracownicy powinni się zająć ich dziećmi, oni sami przecież zajęci są konsumpcją i rozmowa ze znajomymi a dzieci hulaj dusza. Chcesz iść z dzieckiem do restauracji( a nie masz ochoty sie nim zająć) – wybierz restauracje przyjazną dzieciom z animatorem itp.takich miejsc nie brakuje
Ale beznadziejny komentarz z tym kp i przyczyna powstania butelki. Bardziej glupiego komentarza juz dawno nie słyszałam. Jak Ci sie nie podoba kp publicznie to nie patrz. Czy to znaczy ze matka ktora kp swoje dziecko juz z wyjść nir może i nakarmic dziecko gdziekolwiek gdzie są inni ludzie?
Święta racja! Tak mogła napisać tylko kobieta która na karmiła i nie wie co to znaczy karmić piersią publicznie. Karmiłam, ludzie patrzyli a ja miałam ich głęboko w dupie. No jest NAJLEPSZE dla dziecka i niemalże jedna z najnaturalniejszych zachowań OD ZAWSZE! Nie wiem czy mam się śmiać,czy płakać czytając tego typu komentarze,że to beeee karmić swoje dziecko. Butelki są dla kobiet które nie mogą bądź nie chcą karmić piersią,nie dla mam karmiących. Dla mam karmiących są CYCKI ,wywalone np w parku przy wszystkich,jak ludzie lubią zaglądać i je oglądać to daj im zdrówko ?
Dodam że okres karmienia piersią jest jedną z najpiękniejszych okresów w życiu :)
Karmiłam syna ponad rok z czego 6 m nie było mowy o żadnej butelce i uwierzcie mi nigdy mi się nie zdążyło wywalić suta na środku ulicy. W wielu miejscach są wyznaczone do tego pokoje np. w centrach handlowych, a jeśli nie ma, bo jesteśmy np. w parku można to zrobić dyskretnie. Nie mam i nie miałam potrzeby pokazywania całemu światu moich piersi i tego jaka to dobra ze mnie mamusia.
a ja karmię cycem i w miejscach publicznych, bo są takie dzieci co z butelki nie chcą w tym moje, a nieapetyczne to są co najwyżej pokojotoalety dla karmiących. Moje mleko jest zawsze ciepłe, dostosowane do pory dnia i roku. Cycka zasłaniam pieluchą lub bluzką i nikomu go nie wywalam. Najlepie to w sumie zamknijmy w domu dzieci, matki karmiące, rudych, niepełnosprawnych, niskich mężczyzn, grube kobiety bo nie pasują do obrazu idealnego społeczeństwa
Nie w kazdej miejscowości jest gdzie nakarmic piersia malucha. Niestety takie sa realia i czasami musi wystarczyc przystanek albo kucniecie za kosciolem jak mi.se.ostatnio przytrafilo. Jak.nie ma warunkow do „niewywalani cieknacych cyckow” czy jakie by nie były to nie oczekuj ze kp matka zostanie z glodomorem w domu bo ona juz czlowiekiem nie jest. Kazdy z ma cos do zalatwienia i musi.sie wydobyc z.jaskini. Jak karmie „publicznie”to staram.sie zakryc maksymalnie piers aby nie gprszyc spoleczenstwa.ale.i tak.moze to.sie komus nie podobac.
Masakra ? karmienie piersią jest czymś naturalnym… pięknym nie rozumie jak kobieta może pisać że to obrzydliwe ehh i to nie jest wywalanie cyców… szkoda że jak kobieta idzie z dużym dekoltem i cycki jej widać to nie obrzydza, ale kp tak masakr
Butelki wymyślono bo niektóre matki nie mogę albo nie chcą karmić. Nie bo pani Joannie się nie podobają piersi w ustach niemowlaka (a z jakiegoś powodu musi na taką sytuacje patrzeć i nie może odwrócić po prost wzroku jak normalny człowiek)
Lęk przed wlasnymi potrzebami, brak akceptacji siebie przenosza niektorzy na dzieci. Wypieranie sie wlasnych, ukrywanych potrzeb. Zaprzeczanie im. Ludzie!!! Dziecko sie uczy zachowania narzucanego przez kulture. Niektorzy dorosli sie jej nie nauczyli i mam na mysli pania z ustami karpia…zeby nie bylo…?
Czytając niektóre komentarze wnioskuje że teraz w tych czasach to najlepiej jest dzieci nie mieć a jak już je masz to najlepiej pozamykac sie z nimi w domu i wypuscic dopiero az osiagnal pełnoletność żeby broń Boże nikomu nie przeszkadzały, nie pamięta wół jak cielęciem był a teraz wyzej sra niż glowe ma, masakra ?
Myślcie co chcecie, ale większość jedzących osób obrzydza dzieciak drący się, że mu się chce stać. Jakby dorosły krzyczał też by obrzydzał. Piszesz pięknie, wszystko fajnie, biedna matka udręczona, ale ludzie płacąc za posiłek chcą go zjeść w przyjemnej atmosferze, nie w akompaniamencie informowania, że dziecku chce się srać.
Dziecko powiedziało, że chce kupę, a nie srać. Jest zdecydowana różnica. Czy słowo kupa jest takie obrzydliwe?
Czy Ty jako dwulatka jak chciałaś kupę to nie oznajmiałas po prostu tego całemu światu? Czy może jednak szeptałaś mamie na uszko, że chcesz do toalety- wątpię.
A Pani dziecko jeśli Pani ma bądź kiedyś mieć będzie mają około 1-2 lata pewnie wstanie , przeprosi i powiec mamusiu wychodzę zaraz wrócę a na pytanie mamy ” gdzie idziesz odpowie” nie mogę powiedzieć żeby inni mogli smacznie zjeść. Ja pier… . To tylko most pisać ktoś kto nie ma dzieci.
A ty moja droga to pewnie fiołkami i lawendą srałaś w dzieciństwie, a przepraszam ty nie robiłaś kupy bo tak grzecznie cię wychowano … A tak wogole to byłaś dzieckiem czy urodziłaś się dorosła
Drogie mamy, wasze dzieci nie są pępkami świata i idąc do takiej restauracji wypada, żeby powiedzieć im jak powinny się zachowywać, ergo nie drzeć się, że kupę musi. A jak nie potraficie dzieci ogarnąć jest tyle miejsc dedykowanych dzieciom, że nie ma potrzeby ich ciągnąć do ,,normalnej” restauracji.
aż żal czytać taki głupi komentarz
no nie wierzę! dziecko to tylko dziecko i ma prawo powiedzieć że chce mu się kupę nawet w miejscu publicznym i nikogo to nie powinno dziwić!
Ogarnieta się odezwala. Nie wychowala mama jak zachować kulturę słowa.
Oj Elza, Elza. Pożyjemy, zobaczymy, jak to będzie, gdy sama będziesz miała młode. Bo narazie to chyba nie masz. Inaczej byś wtedy myślała.
Jak czytam niektóre komentarze to nasuwa mi się jedno stwierdzenie „człowiek człowiekowi wilkiem”
Obrzydza brak kultury i to, że dzieci, którym matka poświęca czas nie potrafią dyskretnie sygnaliziwac swoich potrzeb fizjologicznych. Dorosły człowiek w towarzystwie i w miejscu publicznym nie powie chyba na głos, że mu się chce kupę, a dzieci trzeba tego uczyć od małego. Ale czego oczekiwać od matki, która sama używa wulgaryzmów…. Nie daleko pada jabłko od jabłoni… Dzieci nie są problemem, problemem jest brak kultury rodziców. Już widzę komenty… ze dzieci nie mam… Itd. Mam, nie jedno, a czworo…. więc wiem, co piszę….. ?
Czlowieczku może i masz rację ale wiedz że wychowanie dzieci kiedy i jak się mają zachowywać wymaga cierpliwości i czasu, tak samo jak przychodzi nowy do pracy, wielu rzeczy się musi nauczyć. A niestety nie zrobi tego w zaciszu domowym tylko wśród ludzi. Wyrozumiałym wielkie dziękuję a pozostałym współczuję. ..
A ja nie zabieram swoich dzieci do restauracji na razie -mam dwójkę maluchów -starszy 4 lata, bo chcąc się wyrwać z domu od dzieci właśnie idę do restauracji i nie mam wówczas ochoty słuchać jazgotu innych dzieci. A na naukę manier przyjdzie czas gdy moje dziecko nie będzie zaklucalo spokoju innym klientom.
Dziwne podejście… Czterolatek jest za młody na naukę manier? To kiedy i gdzie chce go Pani uczyć, jak się zachowywać w restauracji? Pani z kolei mogłaby się pouczyć ortografii…
Każda matka, każdy ojciec powinien swoje dzieci uczyć, m.in. właśnie takich zachowań społecznych. Dziecka jednak nie da się nauczyć teoretycznie, trzeba to robić praktycznie. Nie ma co się przejmować panią z wydatnymi ustami lub panem z bicepsem czy nawet tricepsem ? widocznie tylko TO mają rozwinięte. Robić swoje, chodzić z dziećmi do restauracji, do kina, z czasem do teatru, po prostu między ludzi. Jest szansa, że wyrośnie z nich wtedy Człowiek, a nie człowieczek z wygórowanymi oczekiwaniami, oczywiście co do innych, bo wobec siebie wymagania mają raczej niewielkie.
Wystarczy dziecku w takiej sytuacji zwrócić uwagę, że powinno to powiedzieć na ucho. Nikt nie ma pretensji do dziecka, tylko do rodziców, ponieważ dziecko się samo nie wychowa. Dorośli ludzie nie krzyczą na cały głos 'Zaraz wracam, idę strzelić kupę!’ w restauracji, bo na jakimś etapie swojego życia zrozumieli, że nie wypada. Od tego są rodzice, żeby wskazywać zachowania społecznie akceptowalne, i naprostowywać te nieakceptowalne. Oczywiście, że trzylatka nie da się nauczyć zasad Savoir Vivre’u na blachę, ale próbować trzeba.
Na takich ludzi trzeba machnąć ręką i się nie przejmować. Bo pocenie się w takich sytuacjach nic nie da a i dziecko to wyczuje i będzie się stresować. Wczoraj synek prawie 3 lata w sklepie woła „mama siusiu” to wołam do niego brawo super lecimy na dwor. Bo toalety w sklepie zanim byśmy znaleźli albo by nam pokazali to pewnie by się posikal. A w takich sytuacjach trzeba reagować szybko.
Sytuacja zagrażająca życiu, trzeba reagować szybko
Babcia mojego męża zwykła mawiać, że „krasnoludki z nas nie wynoszą” ?
Bo to jest obrzydliwe. Jak idę do restauracji, to chce zjeść i widzieć moje jedzenie. A nie słuchać, że twojemu dziecku się chce kupę i oglądać twojego napuchniętego cycka jak karmisz drugie.
Matki z dzieckiem mają zostać w domu?! Ty zostań jak Ci towarzystwo przeszkadza!! Chcesz widzieć swoje jedzenie to gap się w talerz a nie na cycki innych!!!
Szok???. Ty czlowieku tez idziesz jeść. A to dzieciatko właśnie w ten i tylko ten sposób sie odżywia!!!
A ktoś ci każe gapić się na matkę karmiącą? Ona ma PRAWNIE zagwarantowane to, że może karmić wszędzie gdzie tylko chce. A ty nie musisz patrzeć, jeśli masz z tym problem. Polecam tylko wizytę u psychologa skoro masz problem z tym, że matka używa piersi do tego do czego służą
Nie mam nic przeciwko takim zachowaniom dzieci, bo to normalne. Ale to nie do końca prawda, że pewne zachowania są prawnie i zwyczajowo zagwarantowane. Tu mieliśmy do czynienia z tzw. ogródkiem ,czy innym rodzajem przeciętnego lokalu. Inna sytuacja (chodzi o karmienie) byłaby w ekskluzywnej restauracji, gdzie organizuje się wyjątkowo uroczyste przyjęcia lub zaprasza specjalnych gości, by uczcić ich w wyjątkowej oprawie. Czy panie będą karmić swoje dzieci w teatrze, filharmonii lub operze? Można to zrobić choćby na stadionie, ale nie np. w pierwszym rzędzie podczas baletu Czajkowskiego.
No proszę..litości a kto zabiera malutkie dzieci do filharmonii na Czajkowskiego…hahaha Ktoś ma zwidy i wszędzie widzi matki karmiące z cyckami na wierzchu. Najlepiej jakby matka poszła karmić do toalety, skoro tak…powinniśmy wszystkich zgorszonych widokiem wysłać z talerzem do toalety, niech też jedzą w kiblu. Ludzie są śmieszni poprostu…
Artykuł 8 Konstytucji RP: madka ma prawo i obowiązek wywalać wymiono, żeby ludziom obrzydzać posiłek.
Zdarzyło mi sie karmić w takim miejscu jak np ławką w parku, oczywiscie z odsłonięta piersią. Tego nie da sie uniknac podczas wyjscia z małym z ssakiem. Ale do dzisiaj pamiętam malutka restauracje gdzieś w Kroscienku nad Dunajcem, gdzie szukając miejsca do zjedzenie pytałam od razu czy będę mogła nakarmić córkę. I wiecie, co? Pani udostępniła mi parawan! Dla mnie super! Ja sie nie krępowalam i inni też nie. Nie jestem za tym by karmic wszędzie i w każdej pozycji, ale czasem to zwyczajnie mus…
Ciekawe jak to się stało że ciebie ktoś kiedyś wykarmił….. I dlaczego???
Nie wiem, może dlatego, że za zaniedbanie dziecka są kary.
A ja tam nie biorę do siebie dogryzek czy uwag.Mam dwójkę dzieci,bywamy w marketach,pizzeriach,mc donaldach,aquaparkach i innych miejscach publicznych.Dzieci zachowują się różnie czasem są kąśliwe uwagi, czasem doprowadzające córke do łez dwa słowa starszych pań.To są dzieci, wiadomo nie drą się w nieboglosy czy tupią nogami,poprostu spiewaja czy się śmieją lecz innym to strasznie przeszkadza.Maja wzrok jakby skazywali mnie na wyrok.Ostatnio starsza Pani wyszla z kolejki w piekarni,stala przed nami syn naśladował zwierzęta zwracala mi uwagę,ja bez reakcji niech się cieszy że nie wrzeszczal;-)Nic nie kupila-wyszla dukajac jeszcze pod nosem.Zachowuja się jakby sami nie byli dziećmi,są granice wiadomo, sama zwrocr swojemu dziecku uwagę ale ludzie robią to w taki chamski sposos że dzieci to od razu płaczą.Mnie to nie zniechęca, wychodzę i bede wychodzić.Ludzie sie czepiają i zapewne będą nie raz;-)
Czytając niektóre komentarze zastanawiam się czy niektórzy zerwali się z choinki, czy odrazu po urodzeniu byli „dobrze wychowanymi obywatelami” ? przepraszam choć w sumie nie mam za co ,ale sama jestem matką dwójki dzieci z dość duża różnica wieku (7 lat) i wiem z doświadczenia że z dziećmi różnie bywa… Nie rozumiem tylko tych którzy myślą podobnie do Pani z „wydatnymi ustami”… Dziecko to tylko dziecko, musi się uczyć pewnych zachowań również i w otoczeniu a nie tylko w domu… MÓJ 5 latek jest bardzo niecierpliwym dzieckiem, taki ma temperament i taką naturę, ale czy to znaczy że mam go trzymać pod kloszem w domu czy w klatce bo komuś to się może nie podobać? Żyjemy w wolnym kraju, pozwólmy dzieciom uczyć się od innych, bo gdzie mają poznać świat jak nie w takich miejscach…? Gdzie mają się nauczyć prawidłowo zachowania, dystansu… Co innego TV a co innego życie.. Wg mnie jeśli ktoś chce wypocząć może lepiej wybrać inne bardziej na odludziu miejsce… Wtedy będzie miał zupełna ciszę i spokój… Restauracja to miejsce spotkań.. Szum gwar rozmowy… Nawet czasem niesforne dzieci… Ale każdy z nas, nas był przecież takim dzieckiem…
Ahaaaa… A dorośli idący ulica i bekajacy jak świnie sa ok?
Wiem, że dzieci trzeba uczyć różnych zachowań… Choć widać zachowania na drigach, rozumiem, ze Wy też nauczyliscie się jeździć autem tylko w teorii.
Skąd to skrajnie idiotyczne założenie, że osoby którym przeszkadzają niektóre zachowania dzieci nie umieją jeździć? Ja w życiu nie spędziłam 5 sekund za kółkiem, i równie mnie obrzydza bekanie na ulicy, spluwanie, sikanie pod płotem, oglądanie czyichś wywalonych na widok wszystkich przechodniów niezasłoniętych niczym piersi i dzieci krzyczące o kupie.
Dobrze że powiedział a nie zrobił (co się dzieciom zdarza) więc trudno zrozumieć komentarz tej pani.
Jak czytam niektóre komentarze to zastanawiam się tylko :Serio ludzie ? A Wy nie sracie? Dziury w dupie nie macie ? A bąki to co niektòrzy o zapachu dior puszczają? Ludzie jak i dorosły tak i dziecko ma potrzeby fizjologiczne i nie jest to ważne czy dzieje się to w restauracji czy w parku na ławce. Wy jecie spokojnie obiadek a za ścianą ktoś właśnie sra do kibla. Moze wgl stworzyć restaurację bez możliwości załatwiania się bo to też powinno być obrzydliwe . Dziecko informuje rodzica bo logicznym jest,że nie wstanie od stolika i nie pójdzie samo bez słowa do toalety . ZAPOMNIAŁ WÒŁ JAK CIELECIEM BYŁ.
Hahaha starszy pan wymiata ? bardzo dobrze jej powiedzial i mial 100000% racji. W male dzieci sie uwqdza(ale przeciez one bez mamy czy taty sobie nie poradza gdy sa male wiec musza mowic jaka maja potrzebe i cieszmy sie bo wczesniej bylo tylko a guuuu pfrrrrr do pieluchy albo łaaaaaa łaaaa i domysl sie o co chodzi)a dorosli jic lepsi. Może nie o kupię ale o chamskim zachowaniu
Będąc wczoraj na majostaszkach w naszym mieście A bliżej na plaży przy jeziorze gdzie stało multum foodtrackow usiedlismh sobie rodzinka z dwoma małymi lobuziaczkami przy stoliku i młodzi zajadali zapiekanki A dorośli kupili sobie po % bo w niedziele im wolno. Nawet moje dzieci o dziwo zachowały kulturę gdy na to państwo dorośli że stolika obok zrobili sobie chlew pod nogami, pustych puszek nie było końca j rzucali nowe. A śmietnik pod nosem.ze zwrócenia uwagi nic sobie nie zrobili
Przepraszam bardzo, ale ta pani zwróciła uwagę, że dzieciak mówi o sadzeniu klocka na głos, a nie że dzieciakowi się chce do toalety. To matka powinna zwrócić uwagę dziecku, żeby o takich rzeczach informowało rodzica szeptem lub na ucho. Przyzwoitość i kultura osobista tego wymaga. Uczmy tego nasze dzieci taktu i wyczucia sytuacji. Czytajcie ze zrozumieniem.
A jakbym poszedł na plac zabaw (miejsce publiczne) i się wyżygał (spróbuj powstrzymać wymioty) pod piaskownicą, to ciekawe jaka byłaby reakcja tej samej mamuśki ze srającym dzieckiem w restauracji?
A czy dziecko stanęło na środku ogródka pizzowego i walnęło kupę między gośćmi? Czy ciągnie w tym celu rodzicielke za rękaw bo samo nie może iść do kibelka bo za małe albo wpadnie do muszli jeśli nie ma podstawki pod taki mały kuperek? co dzieciak ma zrobić jak mu się chce? Jakiś kod zastosować? „Kret u bram”?
Czyli ma pan tyle wiedzy i rozumu co 2 letnie dziecko. Gratuluję długiej i owocnej edukacji. Ostatnio pan który bardzo nie mógł sie powstrzymac z potrzebą robil „siusiu” czytaj lał pod ścianką wspinaczkową na placu zabaw. Druga sprawa to był ogródek nie sala restauracyjna. Trzecia rzecz kto sobie ubzdurał że 2 czy 3 latek w sytuacji podbramkowej bedzie pamiętał o tym że musi po cichu powiedzieć slowo kupa. Wychowałam 6 dzieci i niestety w wielu miejscach patrzono na nas jak na kosmitów czytaj „ile dzieciarni”. No ale jezeli ja muszę w restauracji znosić wyperfumowana babę czy gadajacego przez komórkę biznesmena to oni muszą znosić moje dzieci. Jezeli chcesz zjeść w ciszy i spokoju ubierz się w garnitur i wybierz sie do np. Wierzynek
Dlatego jadam w drogich restauracjach, bo was madek dzieciarni nie stać, więc jest spokój i poziom
Ma pan 100% racji
Jak już pan musi, to przez rz prosze.
Chcialam się podzielic swoimi
spostrzeżeniami z bycia mama i jestem zszokowana niektorymi komentarzami, osobiscie nie przydarzyla mi sie trudna sytuacja w restauracji wrecz przeciwnie, obsluga jest zawsze bardzo mila a dzieci czesto otrzmuja slodkie upominki po posilku (co nie zawsze mnie cieszy, ale coz). Moje zdanie jest takie, ze w restauracji nie ma co szukukac ciszy czy spokoju, jedynie dobrego smaku, jak ktos chce odpoczac to lepiej zostac w domu:) Poza tym dla tych mniej tolerancyjnych singli to cieszcie sie, ze nie placicie podatku od braku potomstwa i szanujcie to ktore jest, poniewaz te male krzykacze kiedys beda zarabiac na wasze emerytury!:)
Dlatego przestałam chodzić do restauracji. Wolę przyrządzić romantyczną kolację w domu, bo gdzie nie pójdę to matki wywalają swoje spuchnięte i kapiące mlekiem cycory (co innego, jak dyskretnie karmi piersią, ma do tego odpowiedni stanik, a nie świeci całym biustem), dzieciaki drą japę a rodzice udają, że ich nie słyszą i nie widzą. Raz się zdarzyła nawet sytuacja, że baba przewijała dzieciaka na stole. Smród na całą restaurację, a potem jeszcze ktoś ma jeść z tego stolika. Matki mają pretensje, że są niemile widziane w sklepie, restauracji czy autobusie. Nic dziwnego, jak nie potrafią zająć się dzieckiem. Ona jest matką to jej się wszystko należy. Na szczęście są też normalni rodzice i jak dziecko płacze to je uspokaja, jak bierze coś z półki to delikatnie mu to zabiera i tłumaczy, że nie wolno, aby przypadkiem nie wpadło w histerię. To, że dziecko powiedziało, że chce kupę no to trudno, nie zawsze wyjdzie idealnie. ale wystarczy powiedzieć, aby na drugi raz mówiło o takich rzeczach na ucho mamie i wszyscy będą zadowoleni. Kupa rzecz ludzka, ale nie trzeba o tym głośno mówić. Tym bardziej, że niektórzy serio mają wrażliwe żołądki i nie można im nic powiedzieć przy jedzeniu, bo bierze ich na wymioty. Pani też nie musiała od razu się udzielać tylko przemilczeć.wzajemny szacunek to rzecz najważniejsza. Nie każdy chce słuchać płaczących drących się dzieci (jak mama uspokaja dziecko to spoko, ale jak ma je w d…. to aż się nóż w kieszeni otwiera) czy też karmiącej piersią raczej w taki sposób, aby poderwać kogoś, a też mama chce żyć pełnią życia i chodzić wszędzie. Też dziecka nie zostawi samego w domu. Także mamy pilnujcie dzieci, a wszyscy dookoła więcej wyrozumiałości. Pozdrawiam.
Można iść do restauracji po 22 wtedy dzieci już śpią raczejXD
„Dni temu kilka”… Serio? Twój styl jest tak niespójny, że ledwo dotrwałam do końca. Zdecyduj się czy piszesz bloga czy poezję. Będzie się Ciebie lepiej czytało, jak się na coś konkretnego nastawisz.
Na szczęście jestem u siebie i mogę pisać (i robić) na co tylko mam ochotę :-) Serdeczności!
Dla mnie od 3 lat rozmowa i baczkach( motylkach) i kupach rowniez jest normalna codzienna. Niezaleznie od sytuacji. Najwazjejsze by dziecku bylo lzej. Ale pamietam gdy jeszcze nie mialam dzieci bylo to dla mnie niedopomyslenia. I wlasnie to , ze pamietam ze kiedys mi to przeszkadzalo ( nie zwracalam nikomu uwagi- bo raczej jestem niesmiala), ale przeszkadzalo i oburzalo. Teraz to rozumiem, ze nie wszyscy maja ochote sluchac i wachac… staram sie przed wyjsciem na miasto zorientowac sie ktore restauracje sa ” pro rodzina” i takie wybieram.
Małych dzieci to nie powinno się wpuszczać do sklepów, restauracji itp. Wrzask, płacz, masakra. Nikt sobie tego nie życzy
Nie no ten komentarz to na bank prowokacja. Nie możliwe zeby ktos serio tak myślał…
Skąd wiesz że jesst samotna?? Nie mając dzieci to dopiero bycie szczęśliwym
Wy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy jak ciężko pracuje się w gastro, szczególnie w niedzielę. Sala pęka w szwach, wózeczki porozstawiane po sali niczym miny, krzyki, wrzaski, ciepłe soczki, fryteczki bez soli, rosołek bez zielonego, Brajanek biega pod nogami kiedy idziesz z tacą gorących zup, a Karyna madka z gołym cyckiem karmi Dżesike na środku sali. I ja wtedy widzę tą jedną spokojną parę, która przyszła do restauracji zjeść w spokoju, mieć chwilę dla siebie. I im współczuję, bo nawet Budda by nie dał rady się wyciszyć. I uważam, że to jedzenie im się należy za darmo. I to nie z winy obsługi, złej kuchni, brzydkiego wystroju, tylko z winy rodziców, którzy przychodzą z krzykaczami nad którymi nie potrafią zapanować. I tak, to jest wasza wina, że dziecko wrzeszczy, że chce kupę, biega po sali (raz znalazłam nieupilnowane dziecko na zmywaku! Sic!), czy rzuca jedzeniem na około. Dziecko jest odzwierciedleniem rodzica. Przemyślcie to.
Nie rozumiem :/ to dziecko ma być głodne i w pieluszce ma mieć kupę bo niektórym ksiezniczkom się nie podoba :/ ciekawe jakby takie księżniczki miały swoje szkraby i płakałoby bo chce jeść albo ma narobione no bez przesady!
A mi bardzo szkoda dzieci,które nie skończyły jeszcze nawet miesiąca, a już są przez swoje mamuśki ciągane po centrach handlowych…to nie jest miejsce dla tak małych dzieci, które potrzebują snu i wyciszenia. Zarazki, sztuczne światło, za dużo bodzcow