Pamiętam zdrową reprymendę od jednej Czytelniczki, która zobaczyła jedno z moich zdjęć na Instagramie opublikowanych dwa lata temu i zapytała mnie, dlaczego publikuję tego typu zdjęcia na publicznym profilu.
Na początku zupełnie nie wiedziałam, o co jej chodzi. Dopiero w kolejnym jej komentarzu przeczytałam, co było powodem jej zdziwienia i dezaprobaty. Zdjęcie z pozoru było naprawdę niewinne. Ja, jak to typowa kobieta, chciałam się chyba wtedy pochwalić nowymi paznokciami, ale totalnie rozminęłam się z przekazem. Po ogarnięciu natychmiastowo przyznałam jej rację i usunęłam zdjęcie, aby nie popularyzować tego typu zachowania, które naprawdę zbiera podobno straszne żniwo, co potwierdził zresztą ostatnio znajomy (kierowca karetki).
Od tamtej pory trzymam się na baczności i pomimo faktu, że często ciągnie mnie do tego typu luźnej postawy szczególnie latem, to ogarniam się w porę, stukam w czoło i przypominam sobie film, który jakiś czas temu zobaczyłam. Na końcu go Wam podlinkuję.
Zapomniałabym o sprawie zupełnie (wszak minęły od tamtego lata już dwa lata) gdyby nie K., która poprosiła mnie o opublikowanie jej historii we fragmentach. Pozwólcie, że opublikuję bardzo okrojoną jej wersję, ponieważ K. o to mnie poprosiła.
” Mam 26 lat. Miałam być lekarzem. Planowałam kiedyś wziąć ślub, mieć dzieci. Może jeszcze kiedyś mi się uda, ale marne szanse na to widzę […]
Przekaż proszę wszystkim żeby nikt nie próbował naśladować mojego zachowania. Nigdy, pod żadnym pozorem i w żadnych okolicznościach. […] Wśród moich koleżanek nie znajdziesz takiej, która by tego nie robiła. […] Myślisz, że jak dowiedziały się o moim przypadku to coś to dało? Wszystkie jak jeden mąż delektują się latem nie patrząc na konsekwencje. […]
To był ciepły weekend sierpnia. Jechałam z X. nad jezioro spotkać się ze znajomymi. Droga prawie pusta, szyberdach i szyby pootwierane. Wiatr we włosach, nogi wywalone na górę, guma orbit w buzi. Puszka coli pod lewym łokciem. Typowy dzień studenta na wakacjach. Mijaliśmy ostatnie skrzyżowanie przed ostatnią prostą, słońce dawało nam po oczach i nagle X. zamiast zatrzymać się przed przecinającym nas samochodem, to w ułamku sekundy wjechał jego tył. Nie zdążyłam nawet go ostrzec, wszystko działo się tak szybko. […]
Od momentu uderzenia do obudzenia się w szpitalu nic nie pamiętam. Pamiętam jedynie mamę, która trzymała mnie za rękę i powtarzała, że wszystko już dobrze. Zapytałam, gdzie jest X. i czy wszystko z nim ok. Powiedziała, że jest w domu i nic mu nie jest. […]
Za chwilę zorientowałam się, że nie czuję nóg. Nie czułam też części twarzy. Byłam wtedy na silnych przeciwbólowych i moja mama mówiła, że to dlatego. Nie chciała mnie martwić i kazała mi spać. […]
Nie chciała mnie martwić bo wiedziała, że jest źle. Było bardzo źle i nikt nie chciał mi o tym powiedzieć, dopiero po jakimś czasie powiedzieli mi całą prawdą kiedy zastrzegłam, że chcą dostać do rąk lusterko […]
Przez to, że trzymałam nogi na desce rozdzielczej poduszka powietrzna zgięła mnie jak scyzoryk. […] Nogi i kolana wbiły mi się w tułów i część twarzy. Mam uszkodzoną miednicę, poruszam się już rok na wózku i czekam na plastykę lewej części twarzy. […]
Oszczędzę Ci szczegółów. Już nie jestem dawną K. […]
Jaki z tego morał pewnie zapytasz. Gdybym trzymała nogi jak każdy człowiek powinien je trzymać czyli na dole, wyszłabym z tego cało no może z lekkimi zadrapaniami i potłuczeniami, jak mój (już były) chłopak. No przecież, że nikt nie chce mieć w domu kaleki, z którą nie można już pojeździć na imprezy. Ale nieważne. […]
Ja już nóg nigdy nie położę na desce rozdzielczej choćbym chciała, bo moich nóg nie czuję po prostu. Już nigdy nie będę biegać, nie będę pływać i nie poczuję jak to jest chodzić rano po trawie mokrej od rosy. Ale dla innych jeszcze nie jest za późno. Powiesz im to ok? […]
To jest film, który obejrzałam jakiś czas temu. Dał mi wtedy naprawdę wiele do myślenia. Nie potrzeba dużego uderzenia, aby uruchomić poduszkę powietrzną, która jak napisała K. „zgina nas jak scyzoryk” z ogromną siłą. Dzisiaj podróżowaliśmy A4 z Wrocławia do Krakowa. Nie zgadniecie, ile kobiet widziałam ze stopami na desce rozdzielczej. To można śmiało liczyć w dziesiątkach na odcinku kilkudziesięciu kilometrów.
Mamy wybór. Podejmujmy go właściwie i dbajmy o to, aby pasażerowie z nami podróżujący, w tym nastoletnie dzieci, nie dały się ponieść letniej fantazji trzymania nóg na desce rozdzielczej…
Ku przestrodze.
PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
21 komentarzy
Przykre, tak młoda dziewczyna i tyle przykrości i nieszczęścia ją spotkało przez wydaje się błachostke, nogi położone na desce, a jednak jak cholernie tragiczne w skutkach i niebezpieczne. Chłopak nie był nic wart skoro zostawił swoją dziewczynę bo po wypadku, w którym on również uczestniczył, została kaleką. Znaczy, że nie kochał prawdziwie. Niestety dziś widziałam kilka dziewczyn z tak położonymi nogami podczas spaceru z dziećmi. Ostrzegajmy innych.
Mój brat by mi chyba te nogi siłą ściągnął w dół. To nie tylko nieodpowiedzialne ze względu na poduszkę powietrzną. W ten sposób pasażer zasłania kierowcy prawe lusterko. Lusterko kluczowe przy manewrze wyprzedzania choćby.
Bez prawego lusterka można jeździć pod pewnymi warunkami
Niby się da, ale po co skoro jest trzeba korzystać
O matko a ja dwa dni temu tak jechalam z gdanska do warszawy , juz teraz wiem ze bylam glupia masakra
Nigdy,ale to nigdy nie pomyślałam o skutkach trzymania nóg na desce. Chodź zawsze ku przestrodze chucham na zimne . A tu? Teraz to się wydaje takie logiczne…
Dzięki!
Logiczne myslenie jak widac jest obce wiekszosci kobiet
Ja kiedyś tak robiłam dopóki mój chłopak, obecny narzeczony mi nie uświadomił jakie mogą być konsekwencje tego, gdy zdarzy się wypadek. Od tej pory siedzę grzecznie. Warto słuchać rad swoich mężczyzn.
O mój Boże a ja wczoraj tak jechałam(Nigdy więcej)
Tak mloda dziewczyna a tyle nieszczescia ja spotkalo . Moj chlopak zawsze mi kazal sciagac nogi a ja go sluchalam. Juz nigdy o tym nie pomysle. Dobra lekcja dla innych
„jak scyzoryk” zapamiętam na zawsze, bo choć nie mam w zwyczaju to kilka razy za swoje życie pewnie miałam nogi na desce…
Mój mąż zawsze mnie upomina i chyba ma rację. Po tym tekście już nie będzie musiał,nigdy więcej…
To ja dodam też, że z pozoru niewinne zakładanie nogi na nogę również w razie wypadku powoduje dużo większe obrażenia np. stawów biodrowych, niż gdyby trzymało się je prosto…
Mnie nigdy do głowy nie przyszło kłaść tak nóg, ale cóż różni ludzie jeżdżą a konsekwencje jak wyżej :D
Ja nogi na desce trzymałam raz – bo chciałam się poczuć jak te wszystkie instasławy z „fajnym zdjęciowym” życiem. Dostałam rzeczową „zjebę” od taty, z którym właśnie jechałam i zapamiętam do końca życia. A po drugie, ta pozycja w aucie wcale nie jest wygodna.
Dzięki za ten tekst. Ja czasem się skuszę i daję nogi na deskę ale już więcej nie dam.
Kiedyś wracałam do domu…korek, wypadek. Z daleka samochód,ktory delikatnie otarł się o barierki na moście…z bliska dramat, kierowca bez pasów został wypchniety przez poduszkę i miał głowę wbitą w szybę. Stracił dużo krwi, zmarł w szpitalu.
10 lat temu jechałam jako pasazer z tyłu…poślizg, samochod prosto pod tira na przeciwnym pasie. Ja zostałam na miejscu przypieta pasami ale moja sasiadka została wyrzucona siłą uderzenia przez okno.Zgniotła mnie a zagłówek, ktory zamiast za głową był pod siedzeniem, przebił mi stopę.
Pozycja za kierownicą, pasy, brak.zbędnych rzeczy w nieodpowiednim miejscu…to bardzo ważne nawet przy małych prędkościach.
Mi się nigdy nie zdarzyło tak trzymać nóg, bo zawsze je trzymam na pedalach. Nie ma Kto za mnie kierować.. ?
Kurde to już więcej nie będę prowadząc w automacie z tempomatem trzymał nóg za oknem :(
Ty tak serio robiłeś? :D
Często w dalekich trasach kładłam nogi na deskę rozdzielcza, chłopak zawsze grzecznie prosił bym tego nie robiła. I już więcej nie zrobię. Pozdrawiam serdecznie !