Podzielę się z Wami taką moją bardzo luźną refleksją, którą od kilku tygodni mam w głowie. Te moje rozmyślania zbiegły się w czasie z wizytą u moich dziadków, którzy mieszkają pod Wrocławiem.
Wybraliśmy się tam z całą familią. Chłopcy uwielbiają tam przebywać i ja również. Babcia wzorowo prowadzi dom i ogród. Wszystko jest tam tak idealnie dopieszczone, że momentami mam kompleksy, że nigdy nie będę w stanie sama ogarniać tego tak, jak to robi moja ponad 70-cioletnia babcia.
Zresztą, babcia zawsze wszystko ogarniała na 100%. Dziadek zajmował się „zarabianiem” na cały dobytek, a babcia zajmowała się „gospodarzeniem” i opieką nad dziećmi. Kiedy dziadek wracał z pracy, to miał wszystko podane na tacy. Właściwie to nie musiał kiwać w domu ani jednym palcem. Ja jednak nie piję do tego, że babcia zdecydowała, że dom jest tylko na jej głowie. Niech każda kobieta robi to, co lubi. Skoro taki układ im odpowiadał i się sprawdzał, to dlatego go kontynuowali.
Jednak rozmawiając o dawnych czasach podczas naszej ostatniej wizyty i trochę przeplatając je teraz z czasami obecnymi i moją sytuacją rodzinną, babcia powiedziała mi jedną, bardzo dla mnie ważną rzecz, z którą się w 100% zgadzam. Właściwie to przyznała się do błędu, który notorycznie popełniała za młodu i obserwując niektóre rodziny z dziećmi widzi, że wiele osób ten błąd nadal popełnia.
Zresztą, nie muszę daleko szukać. W moim otoczeniu co najmniej kilka kobiet funduje swoim dzieciom coś bardzo podobnego, co i moja babcia fundowała swoim.
Uważała, że ojciec dziecka nie zajmie się dzieckiem tak dobrze, jak zrobi to ona. Dlatego małymi krokami od pierwszych dni życia dziecka sprawiała, że ojciec dziecka stawał się wręcz niepełnosprawny w obliczu zajmowania się swoimi dziećmi.
– Magdalenko, wystarczyło że dziadek wziął Małgosię (tj. moją mamę) na ręce a ja już mu dziecko z rąk wyrywałam. A bo jeszcze nie daj Boże je upuści. A jak chciał wziąć je na spacer, to mówiłam, żeby zajął się czymś, co umie robić a nie porywa się z motyką na księżyc i chce opiekować się dziećmi. Jak chciał ją nakarmić, to mówiłam, że ja to zrobię lepiej a Małgosia się przynajmniej nie udławi.
I tym oto sposobem z faceta chętnego do pomocy i zajmowania się dzieckiem, zrobiła z niego kogoś, komu wmawiała, że nic wokół dziecka nie robi dobrze. Za nic nie zachęcała go, tylko wręcz odpychała go od rodzicielstwa. W taki właśnie sposób na własne życzenie niektóre kobiety zaczęły hodować armię mężczyzn, którzy nigdy nie przewijali pieluchy, nie kąpali dziecka czy nie potrafili umyć mu zębów. Cała armia totalnych melepetów z lewymi rączkami, którzy ogarnialiby temat, gdyby tylko ich kobiety im tego nie zabraniały! No, są jeszcze męskie egzemplarze, które wykorzystują ten fakt i się lenią w najlepsze, ale to pewnego rodzaju symbioza, dlatego tego się nie czepiam.
Ja z kolei jestem po zupełnie innej stronie barykady i cieszę się, że nie wpadłam na taki pomysł, aby udowadniać całemu światu, że tylko ja potrafię zajmować się domem i dziećmi. Mój mąż przewijał, kąpał i usypiał synów od pierwszych ich dni. To on mi pomagał podczas niełatwego czasu odstawiania dzieci od piersi. To on ze starszakiem był w szpitalu, kiedy nagła sprawa zdrowotna jego tam wzywała. Nigdy nie miał problemu z tym, żeby pojechać z dzieckiem do lekarza czy na szczepienie, nakarmić, napoić czy zabrać na spacer. Po pracy zawsze bierze czynny udział w życiu rodzinnym, począwszy od sprzątania skończywszy na usypianiu.
I nie piszę tego dlatego, aby się nim pochwalić, bo wiem, że takich mężczyzn jest naprawdę wiele, w czym utwierdzają mnie maile od Was. Wiem jednak, że taka sytuacja nie bierze się sama z siebie.
Ja przede wszystkim nigdy mu niczego nie zabraniałam! Nie udawałam najmądrzejszej, samowystarczalnej i niedoścignionej Matki Polki, która na siłę szuka dziedziny, w której będzie lepsza od partnera. Ja w rodzicielstwie z nikim nie konkuruję.
Mam nadzieje, że Wy również. Piąteczka! :-)
18 komentarzy
Otóż to, tak powinno być w każdym domu, w którym jest facet i dzieci. Ojciec dzieci powinnien robić to co matka. U nas w domu mąż robi również wszystko przy dzieciach i czerpie z tego radość.
Podobnie jest też kiedy mamusie swoim synkom podkładają wszystko pod nos lub robią za niego niczego nie ucząc. Tak było u mnie w domu ja musiałam wszystko a mój brat nic. Śniadanko miał zrobione itp. To było chore nie raz wypominałam to mamie.
Moja mama w taki sposób sprząta do tej pory po śniadaniu ojca i brata, a mój mąż patrzy z boku i się mnie pyta dlaczego ja po sobie sprzątam. Odp. jest bardzo prosta niestety: „Bo od dziewczynek się więcej wymaga”.
Gdy pojechał tym życiowym tekstem mamusi, to sie zdziwiła haha
Dużo daje samodzielne mieszkanie, bo jak się nie ogarnie, to je co najwyżej kanapki i jajka, a mieszka w syfie, kurtkę nie praną nigdy czuć z daleka, a skarpetki stawia w kącie ;-)
U nas przy trójce dzieci tatuś też usypia, karmi, przewija :-)
Szczęśliva, jestem polonistką, która często czyta ten świetny blog. Po raz pierwszy jest drobny błąd. Miałaś dobrą nauczycielkę polskiego i chyba dużo czytasz. Dobry styl, swoboda wypowiedzi- gratuluję. Mężczyzn jest wielu- dobrych i odpowiedzialych. Nie „wiele”. Bardzo lubię Twój styl pisania. Pozdrawiam
Hej jestem na Twoim blogu pierwszy raz i bardzo mi się tu podoba ? co do tematu Męża któremu wolno w domu dużo robić to udało mi się takiego znaleźć ale jeśli ktoś słyszy, że jest Cudowny i Pomocny oprócz bliskich znajomych którzy znają cala sytuację to stwierdzają jednoglosnie, że powinnam zostać bajkopisarzem ? pozdrawiam
Mój Mężuś to też prawdziwy skarb…Kiedy wraca z pracy to ja mogę naprawdę się zrelaksować :-D szkoda że nie wszyscy potrafią stworzyć taki zgrany duet…
Mój mąż nie chce mi pomagać nawet jak go o to proszę. Pracuję na cały etat, po pracy zajmuje się niespełna dwuletnim synem i ogarniam cały dom. Mąż po pracy dorabia w swoim zawodzie by były dodatkowe pieniądze, których i tak ciągle brakuje. Niestety nie ma go całymi dniami od poniedziałku do soboty mimo że nie ma aż tylu zleceń by ciągle siedzieć w swojej pracowni. Mąż ma czas na to by popływać, poćwiczyć, spotkać się z kolegami… Ja nic nie mogę zrobić dla siebie, jak chcę gdzieś wyjść to tylko z dzieckiem. Jeśli chodzi o finanse to patrząc na czas który spędza „pracując” i na wynagrodzenie to jest tragedia. Wolałabym go mieć w domu… Tylko po co wracać i biegać za dzieckiem nie mówiąc już o tym że mogłabym kazać mu coś zrobić. Jestem ze wszystkim sama a syn w końcu zapomni jak wygląda tata. Czasami mam wszystkiego dosyć! Wieczne kłótnie o pieniądze, dziecko i obowiązki. Na koniec i tak się dowiaduję, że nic nie robię… Pozdrawiam.
Też tak miałam. Ani kasy, ani faceta. Źle to się skończyło. …
Kobieto weź zagon faceta do roboty w domu. Póki co hodujesz pana i władcę który palcem nie kiwnie. Obróci się to przeciwko Tobie
Fajnie, że piszesz o swoim problemie, pewnie narażając się na opinię, że to Twoja wina bo to Ty mu pozwalasz na takie zachowanie…a ja myślę, że może ma jakiś powód, może boi się, że nie będzie potrafił zajmować się dzieckiem tak świetnie jak robisz to Ty:) pogadaj z mężem na spokojnie o tym, że jesteś trochę zmęczona tym, że jesteś sama i o tym właśnie, że czujesz się sama. Uświadom mu, że i Ty i Wasz synek zwyczajnie go potrzebujecie…może na początek zaplanuj jakiś wspólny czas, np.spacer na plac zabaw, pokaż mu ile radości może przynieść zajmowanie się dzieckiem, a potem zaproponuj, aby to mąż samodzielnie zajmował się jedno popołudnie w tygodniu dzieckiem, abyś Ty miała czas naładować baterię;) (nie mam namyśli tego że TYLKO TY cały tydzień, a on jeden dzień i z głowy, nie nie, niech troszeczkę się angażuje każdego dnia, ale jeden dzień Ty masz Wolne:))… najlepiej jeśli to możliwe ustalcie jakiś stały dzień najdogodniejszy dla Was, np. piątek… W razie gdyby Ci się udało, to życzę abyś potrafiła ten czas spędzać sama, bo ja pomimo „dyżurów” mojego męża łapie się na tym, że mnie do nich ciągnie, a potem marudzę, że miałam pomalować paznokcie, a nie zdążyłam:D:D:D
A ja myślę, że jest nieudacznikiem i Lewisem, nic tylko się szukając, chlać piwko, kurzyć cygarety i z kumplami latać, czym prędzej uciekaj kobieto, on ciebie nie docenia i nie szanuje. Jesteś warta tyle na ile sobie pozwolisz.
Ja mam dokładnie to samo, albo i gorzej. Mój przy dziecku nic nie robi oprócz przeniesienia wanienki z wodą do pokoju, choć i to coraz częściej ja robię. W domu niby pomaga ale np dziś (idziemy w zaparte) nie ma w domu ani jednego czystego talerza bo w piątek mi obiecał że pozmywa. Więc czekam. A już poniedziałek. Zarabia niewiele a wiele wydaje na codzienne piwko i fajki. Wolny czas spędza przy komputerze. Ze mną czas czasami spędzi jeśli można tak powiedzieć przy obiedzie a na spacerze za mną i dzieckiem jeszcze nie był choć mały ma prawie 5 msc. I szczerze zaczynam się cieszyć, że nie wzięliśmy ślubu. Wszyscy mnie już pytają ile czasu mam jeszcze zamiar z nim spędzić. :/
Dziewczyno zagoń go z powrotem do domu. Znam kilka takich przypadków i niestety w żadnym nie chodziło o pracę, basen i kolegów. Źle się to skończyło.
IWI _ pomyśl nad rozstaniem… facet ewidentnie ma Cię w dupie i się z tym nie kryje
Moj to nawet jako pierwszy zaczal zmieniac pieluchy, jeszcze w szpitalu kiedy ja sie ruszyc nie moglam:) Teraz tez pomaga i w sumie potrafi zrobic wszystko przy dziecku- czasem inaczej niz ja ale nigdy nie mowie ze zrobie to lepiej:)
Kobiety, nie piszcie, że Wasz facet Wam pomaga w domu, czy przy dzieciach. To też jego dom i jego dzieci. W końcu jesteście w równym stopniu odpowiedzialni za rodzinę.
Na szczęście mamy inne czasy i nieraz mama mnie krytykuje, że mój mąż wykonuje „kobiece” zadania w domu. Paradoks polega na tym, że narzeka, że tata jej nie pomaga, a sama wiele lat temu wyznaczyła ostry podział obowiązków i przyzwyczaiła tatę do nicnierobienia w domu i usługiwania. Jest od taty uzależniona finansowo i nie ma między nimi więzi. Czy kiedykolwiek była? Nie pamiętam…. Dziękuję co dzień panu Bogu za moją połówkę. Może gotować potrafi, ale świetnie sprząta i dogaduje się z chłopakami! Wie o mnie dużo więcej niż moja mama….
Mnie babcia mojego męża krytykuje, że on zmęczony z pracy wraca, itp. a Ja wyznaje jedną zasadę: to wspólny owoc miłości, więc razem musimy je wychować, wspólnie przebierać, kąpać, usypiać.
Nie ma lekko, Ja też pracuję na etat, na szczęście zdalnie, ale wykonuję pracę umysłową i również jestem zmęczona po pracy, nie narzekam tylko robię to co powinnam, ojciec dziecka ma trochę fory, ale wie gdzie jego miejsce a jak się zapomina to mu pomagam przypomnieć sobie ;)