Ten post opisuje moje doświadczenia. Zanim jednak zastosujecie się do poniższych porad, skonsultujcie się ze swoim lekarzem. Pamiętajcie, że informacje podane w internecie nigdy nie mogą zastąpić Wam wizyty lekarskiej.
Ostatnio za każdym razem gdy nasi znajomi przychodzą do nas w tygodniu w godzinach dopołudniowych, zadają nam właściwie to samo, powtarzające się już pytanie. Przyznaję bez bicia, że nudzi mnie udzielanie na nie odpowiedzi, nie będę kłamać ;-)
„Znowu Wasz starszak chory, że siedzi w domu? Nie jest w przedszkolu?”
Wiem, że wynika ono z troski a nie bycia ciekawskim. Jest to dla nich zapewne mega zastanawiające, dlaczego chłopak, który ponad roku temu zaczął chodzić do przedszkola nagle już tam się nie pokazuje, a zamiast tego spędza ten czas z rodzicami. Dlaczego nudzi mnie udzielanie odpowiedzi na to pytanie? Ponieważ, aby przekazać drugiemu człowiekowi pełny obraz naszej sytuacji, wiąże się to z bardzo szczegółowym tłumaczeniem „jak krowie na rowie”, jak wyglądał nasz ostatni rok i dlaczego podjęliśmy taką a nie inną decyzję (konsultując to z dwójką lekarzy przy okazji).
Nasz czterolatek rozpoczął edukację przedszkolną tuż przed swoimi trzecimi urodzinami. To była nasza świadoma decyzja, że nie posyłaliśmy go do placówki wcześniej. Zresztą, lektura książki „Wychowanie chłopców” Steve’a Biddulpha mnie w mojej decyzji utwierdziła. Chciałam być jak najdłużej z synem, a ponieważ moja praca dała mi możliwość łączenia jej z opieką nad dzieckiem, to z tej opcji skorzystałam. Wiem, że jest to spory komfort i niewielu rodziców może w taki sposób połączyć swoje obowiązki zawodowe z wychowywaniem dzieci.
Kiedy w lutym ubiegłego roku nasz Starszak poszedł do placówki, cudownie się zaaklimatyzował w grupie. Nie mieliśmy problemów z płaczem ani tęsknotą za rodzicami. Jednak zamiast tego już po pierwszym tygodniu dostaliśmy w gratisie infekcję z bardzo wysoką gorączką i ciężkim przebiegiem, która to infekcja zakończyła się pobytem w szpitalu. Po kilku kolejnych tygodniach i pełnym wyzdrowieniu ponownie wysłaliśmy go do przedszkola. Minęły 3 dni i po raz kolejny nasz synal wylądował w domu z gorączką, katarem i fatalnym samopoczuciem. I tak sytuacja naprzemiennych chorób i kilkudniowego pobytu w przedszkolu trwała aż do wakacji, podczas których czara ognia się przelała! Mieliśmy już tego wszystkiego dosyć i zdecydowaliśmy, że zamiast wysyłać Ivka do przedszkolnych dzieciaków, aby przechorował kolejne miesiące, to olewamy temat i chcemy w końcu cieszyć się latem. Nareszcie! I rzeczywiście mogliśmy się cieszyć latem wolnym od infekcji!
Po wakacjach nasz synal ponownie pojawił się w przedszkolu. Po kilku dniach wrócił do domu znowu chory. I wtedy miarka się przebrała. Nie tylko dlatego, że szkoda mi było posyłać go do miejsca, z którego notorycznie wraca chory i po tych częstych infekcjach wygląda jak cień samego siebie, ale również dlatego, że (do cholery jasnej, wybaczcie) zaraża swojego brata, który dopiero co się wtedy urodził! Zdaję sobie sprawę, że dziecko musi się „socjalizować” z innymi, wchodzić w interakcje, uczyć nowych rzeczy, ale czy aż takim kosztem?
Może przemilczę temat kaszlących dzieci z zielonymi gilami, które spotykałam w przedszkolnej szatni. Bo to nazbyt kontrowersyjny na tę chwilę wątek i zapewne temat na osobny post. Swoją drogą – nie miałabym sumienia zostawiać w przedszkolu dziecka ze stanem podgorączkowym. Ale nic więcej nie piszę, bo się niepotrzebnie rozkręcę…
Podczas jednej z kontrolnych wizyt u pediatry, a był wtedy październik, trafiliśmy na lekarkę, która przeprowadziła z nami bardzo szczegółowy wywiad i chyba zorientowała się, że jesteśmy wykończeni sytuacją, kiedy to non stop zderzamy się z chorobami, których końca nie widać. Z tamtej wizyty najbardziej w pamięci utkwiło mi jedno pytanie, które zadał lekarce mój mąż. A jej odpowiedź dała mi do myślenia. W wolnym tłumaczeniu mogłabym ten dialog z pamięci zapisać mniej więcej tak:
– Czy to prawda, że dziecko poprzez pobyt w przedszkolu i przechodząc liczne infekcje uodparnia się niejako na choroby, jak to wszyscy wkoło rozpowiadają, a w rezultacie będzie mniej chorować później? – zapytał mój mąż. Poruszył właśnie wtedy temat wiecznie krążącego wśród rodziców mitu mówiącego o tym, że wizyty w przedszkolu pośród innych dzieci i przechodzone infekcje uodparniają dziecko.
– Nieprawda. – odpowiedziała lekarka uprzednio dokładnie przewertowawszy naszą historią chorób sprzed 12 miesięcy.
Po chwili dodała:
– Jeśli możecie sobie Państwo na to pozwolić, to wstrzymałabym się z posyłaniem dziecka do przedszkola aż do marca-kwietnia. Wtedy już infekcji jest zdecydowanie mniej i bezpieczniej jest posyłać te dzieci, które notorycznie zarażają się od innych.
I wypowiedziała za moment zdanie, które utkwiło mi w pamięci na amen:
– Proszę pamiętać, że przebyte infekcje, osłabiają jego organizm, a NIE sprawiają, że nabywa on odporność. Nie mówię tutaj o takich chorobach jak świnka, czy różyczka (na które nabywamy trwałej odporności) a o infekcjach bakteryjnych czy wirusowych. To jeden z najczęściej powielanych mitów wśród rodziców dzieci przedszkolnych, którego należy się wystrzegać. Pamiętajcie też, że odporność kształtuje się do 8 roku życia a nawet dłużej. Nie unikniecie chorób, ale czy jest sens jeszcze je potęgować i osłabiać tego małego człowieka? Zbyt częste i poważne infekcje naprawdę osłabiają jeszcze nie do końca ukształtowany układ odpornościowy dziecka. Jeśli możecie sobie na to pozwolić, to darujcie mu te zimowe miesiące i zostawcie dziecko w domu…
I tym oto sposobem nasz czterolatek ma chwilową dyspensę od przedszkola. Pewnie w najbliższych tygodniach rozpoczniemy kolejne przedszkole próby. Oby już bardziej optymistyczne…
Modlę się tylko, żeby wszyscy rodzice wykazali się względnym rozsądkiem pozwalając swoim dzieciom chorować w domu, a nie wśród innych dzieci w przedszkolu ….
62 komentarze
Mamy to samo, a ja intuicyjnie czułam, że dziecko wcale nie buduje odporności tylko osłabia organizm. Dziękuję za wpis.
Mimo wszystko z ta odpornoscia moim zdaniem jest to dyskusyjne. Moje dziecko też przez rok cały czas chorowało w żłobku. Byłam już bliska zatrudnienia opiekunki bo płaciłam za przedszkole i non stop na l4. Później się to jednak trochę unormowalo jak przyszlo lato. Z kolei jak poszła do przedszkola to wszystkie dzieci chorowały. W grupie na 15 dzieci byly 2-3 a moja córa nic nawet kataru. I tak jest odpukać do teraz. W przedszkolu dzieci które chodziły juz wcześniej do żłobka albo do przedszkoła nie chorowały juz tak czesto. Z kolei taka pełna izolacja u moich znajomych doprowadziła do astmy alergicznej. Może to przypadek oczywiście ale u drugich znajomych tez syn izolowany i uczulony na wszystko doslownie.
Przepraszam, ale co ma do „izolacji” od dzieci alergia??
Alergia nie ma nić wspólnego z przeziębieniami. Proszę się douczyć.
Znam ten temat ponieważ pracuje w przedszkolu i niestety rodzice wysyłają chore dzieci mówiąc np: że to katar alergiczny.. ? A jeśli prosimy o przyniesienie od lekarza zaświadczenia że dziecko jest zdrowe wtedy rodzice idą prywatnie i dostają takie zaświadczenie? niestety smutne ale prawdziwe?
Hmm a ja znam ten temat ze strony rodzica. Proszę spróbować iść do lekarza po l4 na katar u dziecka. Zobaczy Pani reakcje. Ja usłyszałam żeby sobie dwa trzy dni urlopu wziąć. Tylko ze tego urlopu ma się 26 dni w roku i fajnie tez mimo wszystko zrobić dziecku wakacje. Chorego dziecka do przedszkola nie poslalabym ale katar to jedna przesada bo co z tym dzieckiem zrobić? Nie każdy ma taki komfort pracy niestety ze może w domu pracować.
I u nas jest to samo tylko, że moja mała ma już skończone 5 lat.
Mój syn tez poszedł jako 3 latek do przedszkola i juz po pierwszym tygodniu złapał infekcje, tydzień w domu. Co rusz to przynosił jak nie katar to kaszel i tak w kółko, na szczęście mógł odchorowywac w domu. Po przerwie wakacyjnej wrócił do przedszkola i odpukac ale w tym roku juz coraz mniej przynosi. Na szczęście bo na wakacje urodził się jego młodszy brat o którego tez się balam ze będzie go zarazal. Może juz odchorował swoje przez pierwszy rok, w tamtym roku miał sporo dni wolnych od przedszkola bo co chwile był przeziebiony a ja przeziebionego dziecka nie puszczam do przedszkola. W tym roku ma prawie 100% frekwencję :)
Oj… jakbym czytala nasza wlasna historie … wszystko sie zgadza , wiek dzieci choroby , ilosc dni bez choroby… aktualnie zmagamy sie z angina i zapaleniem spojowek. I tylko siedze i czekam jak na szpilkach z ciagla obawa kiedy mlodszy synek zachoruje , bo oczywiscie na pewno zachoruje , bo jakims dziwnym trafem zawsze jak mamy sie szczepic starszak przynosi chorubska z przedszkoka. Makemy zawsze obrywa sie najbardziej , bo o ile starszak czasem przejdzie lagodnie ktoras z infekcji mlody zawsze konczy antybiotykiem, ma dopiero 5mies a juz trzeci raz antybiotyk bral… Swoja droga zawsze myslalam ze to wina naszego przedszkola ze jakies jest zakazone , niech ze je wkoncu wysterylizuja czy cos…. :-D
Ale zaden lekarz nigdy mi nie pidpowiedzial zeby przerwac przygode z przedszkolem , no bo jak to przeciez jak dziecko juz zaczelo chodzic to czemu niby ma przerywac a matka sie sama nie domyslila. . :-)
1. A odporność nieswoista? Jak ją rozwinie, jak schowasz dziecko pod kloszem? 2. Co robisz, że dziecko ma tak słabą odporność (jeśli robisz wszystko dobrze, np nie chowane pod kloszem, nie przegrzewasz, chodzisz na spacery, to może warto zbadać układ immunologiczny. 3. Zielony katar tylko źle wygląda. Zielone gole to zaschniete gile. Smarki (pomijając infekcje) często pojawiają się u maluchów i są związane ze zmianami temperatur,przegrzewaniem sal, co wiąże się z suchym powietrzem.
A ja sie z tym nie zgodze… Moje dzieci a Mam ich troje, zaczynaly przedszkole zanim mialy rok, najstarszy mial 11 mcy chorowali Jak zaczal, ale od 3 Roku zycia a ma 7 zadne choroby, sredni 7 mcy Jak zaczal, pare razy chorus ale NIC strasznego, najmlodszy 18 mcy od 6 w przedszkolu ale choroby go nie dopadly. Dodam ze mieszkamy w kraju gdzie dzieci chore po 24 godz od podania antybiotyku SA w przedszkolu
U nas taka sama historia. 4 latek od stycznia był łącznie 5 dni w przedszkolu.. po każdorazowej obecności katar i kaszel lub grypa powikłana zap.oskrzeli. za każdym razem zarażal nam młodszą 7mcy ktora dzięki bratu brala juz 3 antybiotyki.. najgorsze że nawet w czasie dyspensy ,którą rowniez zalecila nam dr łapal katar a przez to kaszel z powietrza! I jak tu nie zwariować. Szukanie przyczyny w poradniach czd immunologii, chorób pluc plus laryngolog,alergolog i pylmonolog wszystko bez skutku..
Dobrze jest mowic jak jedno z rodzicow nie pracuje. Ale gdy mama i tata pracuja, to ciezko jest zostawic dziecko w domu, bo niby z kim?
to trzeba się zastanowić co jest ważniejsze – praca czy dziecko. Jeśli praca – to trzeba było na świat dziecka nie sprowadzać i oddać się karierze.
Jeśli jedno z rodziców zarabia 5 tys jasne spoko można sobie pozwolić na zostanie z dzieckiem, a co jeśli zarabia 2 tys a same opłaty i rachunki wynoszą 1700zł? Jaką złotą radę „co jest ważniejsze” ma pani dla takich rodziców? Czynsz czy wyżywienie? Zapłacisz czynsz-nie zjesz, chcesz zjeść – nie płać rachunków? Nie każdy idzie do pracy, żeby się „oddać karierze”. Są tacy (i przypuszczam, że jest to spore grono rodziców), którzy pracują, bo nie mają innego wyjścia, żeby uczciwie egzystować.
Na chore dziecko przysługuje L4. Jeśli nasza sytuacja zawodowa i finansowa jest tak dramatyczna, że nie możemy sobie pozwolić na żadne zwolnienia, to nie decydujemy się na dziecko. Wiadomo od wieków, że dzieci chorują i podejmując decyzję o powiększeniu rodziny trzeba to brać pod uwagę.
To
no pewnie, bo dziecko jest tylko dla bogaczy :)
Buahaha, spadek dostałaś czy w totka wygrałaś? A może bogaty „dawca” się przytrafił? Żeby móc nie pracować trzeba te pieniądze już posiadać. A na to może sobie pozwolić wąska grupa osób na świecie.
Dokładnie tak jak u nas rok temu. Zuzia poszła do przedszkola i czuła się tam świetnie, całe trzy dni :) I te magiczne trzy dni ciągnęły się za nią cały rok. Poza tym moja córka jest astmatykiem więc każda infekcja kończyła się zapaleniem oskrzeli i dusznościami. W między czasie były dwa zapalenia płuc w ciągu miesiąca, bolące uszy i okropna grypa. Całą zimę siedziała w domu. Wszyscy wmawiali mi, że koniecznie muszę zrezygnować z przedszkola, z moją mamą na czele, która kręciła tylko głową, mówiąc, że zmarnuję dziecko. A ja się uparłam. W wakacje zmieniliśmy klimat, najpierw morze, potem sanatorium w górach i przez całe wakacje brała entitis, o który się naczytałam w necie, że cuda działa jeśli o odporność chodzi. Oczywiście nie wszystkie opinie były pozytywne ale spróbowałam. Zuzia od września znów w przedszkolu i oprócz zaostrzeń astmy i katarów spowodowanych alergią (teraz wiemy już że na roztocza niestety) była chora tak normalnie tylko raz czy dwa, zimą też chodziła. A co do dzieci kaszlących w szatni to już zaczęłam trochę inaczej na to patrzeć odkąd moja Zuzia kaszle okropnie od trzech miesięcy jeśli leki przestają działać, bo wiem, że to astma i alergia właśnie. Tylko wiem to ja, a rodzice innych dzieci pewnie też patrzą na mnie wrogo, że chore dziecko przyprowadzam do przedszkola.
U nas to samo, tylko każdy lekarz powtarza, że dziecko się musi uodpornić i jak nie teraz to w szkole będzie chorował. Nawet profesor immunologii nam tam powiedziała, bo badania syn ma dobre. Od tych infekcji powiększył się mu trzeci migdał. Dziś syn poszedł do przedszkola po 2 miesiącach nieobecnosci. Zobaczymy na jak długo…
Nam pulmunolog odradziła przedszkole. Syn po korekcie wady serca ma astmę i siedząc w domu non stop chory. Więc nie idzie do przedszkola i ja zostaje w domu. Nie ma wyjścia Dla kiego infekcja może skończyć się bardzo zle
Ja tez uważam, ze to trochę bzdura, bedzie chorowala to nabierze odpornosci, kiedy? wtedy kiedy jest na antybiotyku czy po, gdy odpornosc spada do 0 i wtedy trzeba odczekac kolejne 2 tygodnie po antybiotykoterapii by jej nabrala? Dziecko oslabione nigdy nie bedzie odporniejsze. Zawsze bedzie potrzebowalo z kolejna infekcja wiecej czasu na regeneracje. Corka majac 8 tygodni przechorowala w jedym momencie wiecej niz w kolejnych 6 latach jej zycia, ilosc bialych krwinek spadla niemalze do 0, gdybym jej zafundowala złobek czy pozniej przedszkole to bym miala teraz wrak z organizmu.
Moja corka idzie do zerowki majac ukonczone 6 lat, nie chodzila do przedszkola, wiadomo 2-3 razy do roku cos zlapala jak kazdy, ale miala czas na zregenerowanie organizmu do walki z kolejna zaraza, przechorowala wiekszosc chorob bedac w domu, spozywa duzo warzyw owocow, swieze powietrze, mam nadzieje ze to jej pomoglo w odpornosci a nie dzieci z zarazkami. Jesli bedzie teraz chorowala to chociaz zaoszczedzilam jej te 6 lat nabierania odpornosci i mam nadzieje ze to pomoze w lagodniejszym przebiegu roznych infekcji. A te dzieci, ktore beda w zerowce a chodzily do przedszkola i nabraly tej odpornosci o ktorej wszyscy pisza, oby tak bylo.
Oczywiście, że nie nabierze odporności biorąc antybiotyki. Z tym że antybiotyków nie bierze się na wirusy, tylko na bakterie – czyli jakieś 20% infekcji (nawet nie wiem czy aż tyle ;)).
Post w „punkt”. Moja starsza do 3 r.ż. nie chorowała wcale (w domu z opiekunką i babcią). W p-lu zaczęła się jazda bez trzymanki począwszy od wiatrówki, przez zapalenia oskrzeli, płuc, gorączki, wymioty, potem krztusiec (mimo szczepień). Oboje pracujemy, opiekunka znalazła inną pracę, bo miało być przedszkole. Pełne zaangażowanie wszystkich świętych (tzn.babć, sąsiadek i nas siedzących na zmianę podczas chorób). Po 2 latach miałam dość, córka wolno rosła i wychudła (organizm nastawiony na zwalczanie infekcji, anie rozwój). Na rok zrezygnowaliśmy z p-la (utrzymując w nim miejsce), nowa opiekunka itd. Powrót dopiero do zerówki po kuracji uodparniającej (szczepionka podawana przez klika m-cy). Choroby się skończyły, pozostały „normalne” katary co jakiś czas. Obecnie już 13-latka i zdrowa jak byk. Młodsza natomiast – od września w p-lu (3 latka), chora tylko 3x (1x raz grypopodobne coś, 1x żołądkowo-wirusowe, 1x katar. Przechodziła od września najwięcej dni ze wszystkich dzieci w grupie (mieszanej wiekowo). Obie tak samo chowane, te same geny i to samo żarcie. Więc dla mnie teorie o „błędach” wychowawczych, złej diecie, czy innych „czynnikach rodzicielskich” wpływających na chorowanie przedszkolaków – między bajki włożyć. A pediatrów twierdzących, że 10x w roku chorowanie to norma, a grypa i katary uodparniają – pozbawić możliwości wykonywania zawodu.
Dokładnie tak!!
Post niestety obala kolejny mit tj. że karmienie piersią wzmacnia układ odpornościowy i chroni przed chorobami, alergiami itp.
To nie jest żaden mit tylko informacje podparte dowodami naukowymi. Odsyłam na stronę WHO.
Karmiłam synka piersią przez przez półtora roku. Przez pierwsze 8 miesięcy dostał 9 antybiotyków. Choroby łapał od starszego syna – przedszkolaka. Nabawił się astmy na tle infekcyjnym. Karmienie piersią jest super, ale nie chroni przed całym złem tego świata.
9 antybiotyków? W tak młodym wieku? Straszne to
Pani komentarze niestety pokazuja dosc waskie postrzeganie rzeczywistosci. Wspaniale gdy ktos ma prace na etat i umowe o prace ze wszystkimi przywilejami. Co innego gdy ktos pracuje na zleceniu, dobrze zarabia, ale o paru dniach zwolnienia moze zapomniec. Co jesli nie ma sie dziadkow lub ojca dziecka na wyciagniecie reki? Oczywiscie stanelabym na glowie zeby zapewnic opieke mojemu choremu dziecku, ale wziecie wolnego w pracy zeby zostac z dzieckiem to tez nie takie hop siup.
No niestety. Trzeba się z tym liczyć że dziecko może zachorować.. a Pani nie choruje? Dla mnie to Pani myślenie jest dziwne… obydwoje nie pracujecie na umowę o prace? Nie wiem, może jestem dziwna, ale wg mnie jest mnóstwo pracy, jeśli kogoś nie zadowala obecna, czemu nie szuka innej? Pracując zawsze można mierzyc wyżej lub lepiej i próbować. Ja nie mam do pomocy nikogo, oprócz męża, który ma problem z dniem wolnym, ale jak trzeba to idzie i bierze bo mu się należy i ma do tego prawo. Osoby nie pracujące na umowe o prace też mają prawo do wolnego, być może kosztem wypłaty, ale cóż takie jest życie… lepiej posłać chore dziecko do dzieci, aby zarażało inne? Dla mnie to egoizm.
Ale czym innym jest taka „prawdziwa” choroba, mam na myśli gorączkę, ciężki przebieg etc, a czym innym – lekkie przeziębienie. Idąc takim tokiem myślenia, to dzieci w ogóle nie powinny chodzić do przedszkola, bo przecież lekki katar zdarza się u maluchów bardzo często – więc co, dwa razy smarknie i dwa tygodnie w domu? A rodzic z nim? Przecież to nierealne. :)
Double Identity, nie wiem, na jakim Ty świecie żyjesz, ale proszę, zejdź na ziemię i przestań wypisywać dyrdymały. „Jest mnóstwo pracy, więc zmień, bo nie możesz dwa razy w miesiącu brać po 1,5 tygodnia zwolnienia, bo dziecko ma katar”? Większych bzdur dawno nie słyszałam. To, ile jest pracy, zależy od regionu, branży etc. Nie wszędzie jest jej tak mnóstwo – a tam, gdzie jest, najczęściej jest też duża konkurencja. Pracę sobie dzisiaj, niestety, trzeba szanować. I w żadnej pracy, nawet jeśli po kilku zmianach znajdziemy wreszcie tę idealną, nie zdzierżą tego, że danej osoby wiecznie nie ma. Taki pracownik jest po prostu nieproduktywny.
Poza tym – zarazki są WSZĘDZIE. Co, dziecko ma nie wychodzić w gości, do rodziny, do sklepu, kościoła, na plac zabaw, tylko siedzieć w domu pod kloszem? To jest niemożliwe – po pierwsze, a po drugie: wcale nie takie dobre dla odporności dziecka. Bo o ile chorowanie – zgoda – osłabia, o tyle kontakt z innymi ludźmi, ich bakteriami (bo każdy ma), już pomaga. :)
Skoro dziecko to taki problem i tak przeszkadza w realizowaniu się w pracy to trzeba było się na dziecko nie decydować.
Nie w tym rzecz. U nas mały ma non stop katar, bo wystarczy temp. w pokoju choćby minimalnie > 20 stopni i brak nawilżania i śluzówka przesuszona. W naszym żłobku utrzymywana jest na sali temperatura 24-26 (jak dla mnie koszmar, nie potrafiłabym w takiej temperaturze funkcjonować…), rozmawiałam z dyrektorką i powiedziała, że obniżą temperaturę, jeśli wszyscy rodzice się zgodzą, czego oczywiście nie udało się osiągnąć. Zaświadczenia od lekarza przynosimy co i rusz, że pomimo kataru dziecko zdrowe, z resztą i panie w żłobku i my nauczyliśmy się wyłapywać jakiekolwiek zmiany świadczące o zmianie kataru z „wody” na infekcyjny. Mój mąż zresztą ma ten sam problem i prawie od 30 lat chodzi z gilem ;) I proszę wybaczyć, ale na okoliczność takiego kataru L4 nie wezmę ani ja ani mąż. Nikogo innego do opieki niestety nie mamy. Fakt, ponieważ mały smarka bez przerwy, to czujność mamy wzmożoną i z każdym dodatkowym prychnięciem lecimy do pediatry i jeśli wtedy lekarz powie że dziecko do przetrzymania to no problem, mama/tata rzuca robotę i siedzimy ile trzeba, a że panią doktor mamy mega ostrożną, to czasem na zmianę 3-4 tygodnie spędzamy z małym w domu. Ale wtedy, kiedy JEST POWÓD.
Jak się dobrze zarabia to proszę wziąć nianię. I problem rozwiązany.
Wnuczek w przedszkolu ciągle chorował. W domu, niestety też. Suche powietrze, brak odporności, duże miasto. Mieszkam na wsi. Przyjechał na wakacje i , mimo że mały, został. Dzielnie. Biegał, jeździł na rowerze, kąpał się w basenie, biegał po deszczu i nic. Zdrowy przez cały pobyt. Powrot do przedszkola i dużo lepiej! Mniej chorób. Następne wakacje, następne…Teraz jest w drugiej klasie- prawie żadnych chorób, czasem katar. Stwierdzam,że pobyt na świeżym powietrzu, ruch bez ograniczeń i jedzenie w momencie głodu działa cuda…
Moze po prostu trzeba popracowac nad odpornoscia dziecka? I nie burkaj sie ze to pisze, ale mam 4, kazde zlobkowo-szkolne i tez bylo krucho z chorobami, ale nie poddalismy sie, hartowalismy i teraz w zimie mam max zapalenir gardla i jelitowke … :)
U nas to samo od października wieczne infekcje, chroniczny katar, w styczniu grypa w szpitalu. Zdecydowaliśmy, że do kwietnia w domu przeczekamy i 2 miesiące był zdrowy. W międzyczasie zrobiliśmy testy alergologiczne z krwi i laryngologiczne, zdrów jak ryba, po prostu ciągle się zarażał od innych. Teraz chodzi „aż” 7 dni bez choroby do przedszkola? A problem przyprowadzania chorych dzieci, mocno kaszlących, nawet na antybiotyku czy ibufenie w przedszkolu mamy non stop…?
U nas przez 3 lata przedszkola córka chorowała tylko na ospę, łagodną rotę i może ze 3 razy nie poszła do przedszkola z powodu przeziębienia. Może mamy szczęście, może „ten typ tak ma”, a może uodporniła się, bo od małego wychodziła prawie codziennie na spacery, nawet przy chłodnej, jesiennej pogodzie. Wyjątkiem były dni deszczowe.. Nie dajemy jej w okresie zimowym żadnych cudownych środków na odporność, pije jedynie herbatę z miodem. Teraz w pierwszym roku szkoły też obyło się bez infekcji i tfu tfu odpukuje w niemalowane – mam nadzieję, że to się nie zmieni :)
U nas po tygodniu w żłoblu pojawiła się infekcja, która nie dość, że dopadła synka, to jeszcze mnie i męża. A na moje pytanie, dlaczego dzieci z zielonym gilem do pasa przebywają w żłobku usłyszałam, że to katar żłobkowy zupełnie niegroźny… Tak niegroźny, że od tygodnia wszyscy chodzimy z podobnym glutem.
Mój syn poszedł do przedszkola w wieku 2 lat. Wczesniej nie miał nawet kataru. Codziennie chodziliśmy na spacery niezależnie od pogody. Pierwszy rok był horrorem. Trzy dni w przedszkolu 3 tygodnie w domu. Plus niemowlak który wszystko łapał. W tym roku jest o wiele lepiej chociaż też choruje i mam wręcz alergię na kaszlace i kichajace dzieci w przedszkolu. Trafiłam kiedyś do takiego starszego lekarza który stwierdził że większość chorób jest wywołana wirusami i niepotrzebnie dzieci dostają antybiotyk. I to jest niestety prawda. Żaden lekarz nie robi badań tylko od razu daje antybiotyk który upośledza odporność. Nie jestem lekarzem ale wydaje mi się że dziecko chorujac nabiera odporności. Problem polega na tym że tych wirusów jest tyle że na jeden się uodporni a ktoś przyniesie inny.
Ja mam w domu dwulatke…od pol roku zmagamy sie z trzecim migdalem…chrapanie w nocy,zatkany nos czesto i kazda prawie infekcja konczy sie antybiotykiem bo gardlo jest juz tak czerwone a migdaly wielkie ze inaczej by sie udusila chyba…ciagle slysze a do przedszkola puszczasz???nie nie puszczam bo inaczej ciagle bedzie chora a migdal tak przerosnie ze juz na pewno bedzie do wyciecia…jestesmy codziennie na dworzu…biega ile wlezie,nie zalujemy sobie ale od skupisk ludzkich raczej z daleka sie trzymamy…typu fikolandy itp bo jak wchodze i widze jedno jedyne dziecie a mama mu gilka wyciera to mysle sobie…nosz to trzeba miec pecha!
Moja corka bardzo chorowala bedac 3 latka. Nasz lekarz powiedzial wtedy, ze moze zabrzmi to teraz dziwnie ale dzieki temu zbuduje odpornosc. Mial absolutna racje! Corka odkad skonczyla 5 lat nie choruje. Ma teraz 9 i jest zawsze obecna w szkole. Przeszlismy swoje, chorowalismy z nia wszyscy, ale w naszym przypadku to nie byl mit. Corka ma teraz jak ja to mowie ” konska” odpornosc :). Nie pamietamy juz co to infekcje, antybiotyki :). Nie lapie niczego. Takze w naszym przypadku warto bylo przechorowac :). Pozdrawiamy
To, ze teraz nie choruje, nie jest żadnym skutkiem poprzednich chorób – po co dorabiać jakieś ideologie? Po prostu starsze dzieci inaczej się ze sobą bawią, zazwyczaj pamiętają, abh myć ręce, aby zakrywać buzię, jak się kaszle, czy wycierać gile w husteczkę, a nie rękaw – a co za ttm idzie, choroby nieco trudniej się rozprzestrzeniają. Poza tym, przecież napisano wyraźnie w tekście, że odporność dziecka kształtuje się do 8 roku życia – czyli wiadomo, że dziecko, o które się dba, będzie coraz zdrowsze. Nadal NIE ma to nic wspólnego z „przechorowaniem”.
A skąd możesz to wiedzieć? Równie dobrze Twoja teoria może być „mitem”. Prawda jest taka, że każdy organizm jest inny, jednych może uodpornić, innych nie. Tyle w temacie.
Mój syn poszedl do przedszkola jak miał 4.5roku i chodzi tylko na 3.5h aby się pobawić,pouczyć, nauczyć samodzielności (je tam obiad i podwieczorek). Uważam że przedszkole jest potrzebne ale jeśli rodzice mają możliwość to dziecko nie musi spędzić tam 8 czy 9h, bo w większości przedszkoli po obiedzie jest odpoczynek a potem już grupy się łączą i czekają na rodziców. Poza tym że względu na córeczkę wtedy 1mc, posłałam go przedszkola prywatnego gdzie dzieci jest mniej i dba się o to aby dzieci nie chodziły chore i faktycznie syn mało choruje. Każdy rodzic robi jak uwaza ale rozumiem pani zniecierpliwienie ciągłym tłumaczeniem bo sama czułam „oddech” innych rodziców gdy mój 4latek był nielicznym 4latkiem na placu zabaw bo większość z nich była w przedszkolu:-)
Mamą jeszcze nie jestem bo pierwsze dziecko w drodze ale o nieodpowiedzialności rodziców już coś wiem. Jakiś czas temu szwagierka podesłała mi dzieci na noc. Młodszy wieczorem marudził że głowa go trochę boli ale był wulkanef m energii jak zawsze, jak się później okazało to był stan podgoraczkowy plus krosty na ciele o których rodzice wiedzieli. Ba wiedzieli że w ferie mógł zarazić się ospą ale po co wspominać że dziecko może być chore. „Przecież to tylko ospa” usłyszałam gdy po tygodniu mama przypadkiem pochwaliła się, że młody zachorował i chorował już właściwie u nas. Tylko ospa! Zagotowało się we mnie i gotuje do dziś po 1.5 na oddziale zakaźnym, z ospą w pierwszym trymestrze bo ja jej jednak nie przechodziłam. Ludzie nie mają pojęcia jaką krzywdę mogą komuś wyrządzić bo to tylko 37.4, bo to tylko trochę gili i kaszelek.
Problemem nie sa dzieci i choroby tylko rodzice, ktörzy dzieciom nie pozwalaja chorowac! Katar? Kaszel? Nie szkodzi do przedszkola! Dostaja te slodkie syropki ibuprofenowe na przemian z antybiotykiem i nä drugi dzien sa juz zdrowe. Dla rodzicow.
Pamietam, ze Jako dziecko zawsze duzo czasu spedzilam w domu i w lozku. Zycie pedzi, na Wszystko brakuje czasu, nie mozna sie nawet w spokoju wychorowac. Niestety :/
Moja lekarka też mówi że kaszel i katar to nie choroba…nie każdy katar i nie każdy kaszel…
Jeśli nie nabywa odporności przez kontakt z zarazonym dzieckiem to w jaki sposób? Kolejne pytanie brzmi czy rodzice suplementuja dietę dziecka? Nie od dziś wiadomo ze wit c i d pomaga w zachowaniu zdrowia. I jak dla mnie mitem jest fakt ze starsze zaraza młodsze. .. córka od września chodzi do przedszkola a w październiku przybyl nowy członek rodziny i póki co -odpukac -wszyscy zdrowi. …suplementacja! Szanuje wybór by dziecko trzymać przy sobie ale zwalanie winy na zasmarkane dzieci to chyba jakieś nieporozumienie. .. mnie osobiście również nie podoba się fakt takowych dzieci w przedszkolu? ale miejmy na uwadze ze chorzy są wszędzie i wszędzie można się zarazić.
Wyjątkowo bzdurna wypowiedź. Choroby zakaźne nie biorą się znikąd. Może za chwilę w kolejnym wpisie zakwestionowane będzie istnienie wirusów?!!
Absurd.
Polecam wam mamuśki poczytać Jerzego Ziębę. Dużo naturalnych metod na zdrowie przez odżywianie. Podaję dzieciom witaminę C i w miarę zdrowo jedzą bo troche słodyczy nie żałuję. 3latek i roczniak
Moje dzieci oczywiście chorują i chorować będą bo nie stać mnie i nie mam ochoty siedzieć w domu przez 15 lat. Ale z tego co zauważyły panie w żłobku (prywatny z dofinansowaniem. Spacery codziennie chyba że leje) moje dzieciaki chorują rzadko.
Może są silne, może to witaminy, A może brak szczepień bo wg mnie to oraz antybiotyki najbardziej osłabia te małe organizmy.
Aha i staram się chodzić do różnych lekarzy. Bo zawsze coś nowego się dowiem.
Np. Strasza Pani doktor poleciła podawać ibuprofen 3xdziennie przez 3 dni kiedy coś się rozwija. I rzeczywiście udało nam się już kilka razy zdusic przeziębienie w zarodku.
Do tej pory podawałam takie wynalazki tylko przy wysokiej gorączce. Także z jednej strony naturalnie a z drugiej nie daje dzieciom się męczyć i daje im ibuprofen jak jest coś na rzeczy.
Z całym szacunkiem, ale brednie pana Zięby nie są czymś, co jakikolwiek rozsądny człowiek powinien komukolwiek polecać.
Działalność tego człowieka jest wyjątkowo szkodliwą szarlatanerią.
A widać,ze jesteś tak zaslepiona papką,która serwują Ci media i koncerny nastawione na zysk,ze nie dopuszczasz myśli ze może być inaczej. Znam dużo osób którym książka pomogła. A witC działa cuda,tylko ta naturalne np z aceroli. Ale w Twoim mniemaniu pewnie lepiej podać wszystkie możliwe suplementy reklamowane w tv
Zgadzam sie z Panią , od kiedy przestalam szczepic syna (3 powiklania poszczepienne) , przestał chorować, córka czysta jak łza, zdrowa bez szczepień.
Ja też przestałam szczepić i dzieci rzadziej chorują….coś w tym jest. A ponad to jak podaję im witaminę C i Calcium jak się bardzo leje z nosów.
Mieszkam na stałe w Anglii, od września mój wtedy 3 latek zaczął chodzić do przedszkola, po 3 dniach wrócił chory i gorączka, mam w domu jeszcze malucha, który zazwyczaj 3 dni po starszym zaczyna chorować na to samo. Są to przeziębienia nie anginy ani zapalenia płuc itp. Natomiast te choroby ciągną się po 3 tyg. Dzieci mają stan podgoraczkowy lub gorączkę ale niestety ja nie mogę ich zostawic w domu bo lekarz mi karze posłać do przedszkola, ponieważ twierdzi że ta są wirusy a wirusy są wszędzie i nie da się ich uniknąć, trzeba się z nimi zmierzyć. Mam za sobą zeseon takiego chorowania non stop, jeżeli dziecko ma gorączkę, mam podać paracetamol i wysłać je do przedszkola. Dla mnie to jest chore, ale niestety frekwencja jest tutaj najważniejsza więc w grupie wszystkie dzieci są chore, panie też są chore, chorzy ludzie chodzą w Anglii do pracy i i tak się kręci. Więc zastanawiam się skoro tu jest skrajnie odmienne podejście a wszyscy chorują, w Polsce dzieci na zwolnieniu i w domu i też chorują to może faktycznie taki urok wieku dziecięcego. Dodam tylko że zanim nie poszedł do przedszkola to miał katar dwa razy w roku i noc więcej
Pracuje w przedszkolu i znam to od podszewki. „Czemu syn nie chodzi z Tobą do pracy?” Bo tam jest pełno chorych dzieci do cholery!!! Jak można posłac dziecko z katarem czy kaszlem? Ludzie my prawie siła wpychalysmy matce dziecko z zapaleniem oskrzeli!!! Bo przecież dostało antybiotyk i nie ma gorączki…
Raz usłyszałam ze mama musi zostawić dziecko przeziębienie w przedszkolu bo drugi ma jutro szczepienie i ona nie chce żeby się zaraziło. Ale dwudziesta innych to już może bo to nie jej??? Wiele rodziców jest porostu zdrowo walnieta i nie powinni mieć dzieci skoro nie mogą się nimi odpowiednio zająć.
moja koleżanka co z nią ostatnio rozmawiam to jej mały znów siedzi w domu zamiast w żłobku, bo znów jelitówka albo przeziębienie… szkoda słów. Ostatnio wróciła od lekarza i podaje małemu profilaktycznie na odporność kropelki active flora wskazane dla dzieci już od pierwszego roku życia.
Zgadzam się z tym o czym piszesz. Podobno dziecko do 4 lat ma słabsza odporność. Na początku, gdy pójdzie do przedszkola, czy szkoły i tak będzie chorować, ale jeśli można to lepiej to odsunąć w czasie. Gdy organizm jest już silniejszy, a i dziecko łatwiej pielęgnować w chorobie jak już rozumie, że musi dużo pić, inhalowac się, czy zjeść czosnek. Dodam jeszcze, że wspomniany przez kogoś ibuprofen osłabiaja podobno odporność, jeśli nie ma gorączki powyżej 38,5 nie powinno się go podawać. Dziecko szybciej zwalczy infekcję lekko gorączkując. To forma obrony organizmu. (Nie dotyczy to dzieci, którym trudno zbić gorączkę, czy które miewają epizody drgawek, wtedy podaje się wcześniej). Swojego starszego syna posłałam do przedszkola w wieku 5 lat i trochę na początku pochorował ale były to lekkie infekcje gardła.
Mój syn nie pójdzie do przedszkola. Po pierwsze – nie wierzę, że pobyt tam jest niezbędny do rozwoju intelektualnego czy socjalizacji. Po drugie, nie mam zaufania do rodziców, którzy na pewno będą posyłać do przedszkola swoje chore dzieci. Po trzecie, w przedszkolu można nabrać złych nawyków. Nie boję się, że mój Mały wyrośnie na maminsynka tylko dlatego, że nie będzie kilku godzin dziennie spędzać z opiekunką i gromadą dzieciaków. Zaznaczam, że nie zamierzam całkowicie odcinać go od świata. W domu nauczy się wiele, ponieważ ma rodziców nauczycieli, którzy znajdą dużo czasu na zabawy – także edukacyjne. Znam ludzi, którzy chodzili do przedszkola, a kompletnie nie umieją odnaleźć się w społeczeństwie. Nie ma reguł, nie ma uniwersalnych prawd.