Dyżurny komentarz dużej części naszego społeczeństwa kierowany w stronę matek i nie tylko, którym to komentarzem śmiało pomału moglibyśmy zacząć podcierać nasze 4 litery:
„Ty masz ciężko?! A co miały powiedzieć kobiety 50 lat temu!”
Często dostaję od Was maile sugerujące, że macie już powyżej uszu, a d..upy to już na pewno, notorycznie komentujące towarzystwo, zazwyczaj starszego pokolenia, sugerujące, że my mamy w obecnych czasach high-life. Że wygraliśmy lot na loterii, bo mamy w naszych mieszkaniach: pralki, zmywarki, samochody, wakacje all inclusive i jeszcze narzekamy. Choć ci z lat 80-tych i 90-tych też ostatnio lubują się w tych barwnych porównaniach, o czym przekonałam się tutaj na blogu.
Tydzień temu napisała do mnie Weronika, a dwa dni po niej bardzo podobny mail wysłała Ania. Weronika od teściowej, z którą mieszka, codziennie słyszy:
– Wzięłabyś się [k…wa] do roboty a nie na spacerki po parku chodzisz z Krzysiem i myślisz, że to będzie trwało wiecznie. W dupie Ci się poprzewracało! Za Twojej młodości, to miałam dwójkę dzieci i zapieprzałam jak dziki osioł z wywieszonym jęzorem, do przedszkola, do roboty, z przedszkola do domu i zap…erdol do samego wieczora! Na pysk padałam! A Ty wieczorem kładziesz go spać i zamiast poprać i poprasować, to ględzicie z Grześkiem przy winie! O czym [k…wa] ględzicie?
Totalna porażka. Wpieprzanie się w cudze życie z brudnymi buciorami niektórym weszło w krew i swoje kompleksy i niezrealizowane życiowe plany próbują zaleczyć konfrontacją KIEDYŚ z TERAZ. Ja takie pieprzące od rzeczy nadprzyrodzone zjawiska nazywam „chodzącym kompleksem okołomenapauzalnym”. Wątpię, aby było to jakkolwiek zdolne do zaleczenia chociażby.
Zastanawiam się czemu mają właściwie służyć te nieudolne próby wytknięcia drugiej kobiecie, że teraz to ona powinna z motorkiem w dupsku zapieprzać na łeb na szyję i nie biadolić, bo X lat temu nasze prababki tyrały w polu fizycznie a ich wakacje polegały na tym, że brały na nie jeszcze dzieci sąsiadów, którzy tyrali jeszcze ciężej.
Przyjmijmy do wiadomości jedną bardzo istotną rzecz, bo bez tego za cholerę nie ruszymy do przodu i nie dojdziemy do ładu:
Kiedyś kobiety nie miały gorzej. One miały inaczej!
Już drugi dzień z rzędu goszczę u mojej babci z całą rodziną i jak zwykle podpytuję ją o dawne lata. Przy okazji moich rozmyślań nad byciem matką, która czasami z szóstego biegu wrzuca bieg czwarty i nie wstydzi się do tego przyznać otoczeniu, a momentami musi po prostu się zatrzymać, pytam moją babcię:
— Powiedz mi Babciu, jak to było kiedyś? Patrzysz na mnie teraz, mniej więcej wiesz czym się zajmuję i jak wygląda nasze życie. Czy Twoje pokolenie miało gorzej?
— Gorzej? Magduś! Moje pokolenie teraz ma gorzej, z tym się zgodzę. Wiesz sama, że zdrowie już nie takie a emerytura to ochłap rzucany nam co miesiąc. Ale kiedyś, dziecko drogie, to my nie mieliśmy większych zmartwień! Nie licząc pewnych perturbacji politycznych, do których człowiek zdążył przywyknąć. My mieliśmy stałą i pewną pracę! Nasze pokolenie w jednym miejscu pracowało zazwyczaj do samej emerytury. Biorąc pod uwagę obecne czasy, to ogromny komfort.
— To fakt. Chyba nie znam nikogo z mojego pokolenia, kto w jednym miejscu pracy zagrzałby dłużej. Mimo wysokich lub dość wysokich kwalifikacji nie może liczyć na to, że pracodawca zaproponuje mu umowę o pracę, dzięki której czułby się ludzko i pewnie. My non stop musimy gonić króliczka! Sama wiem po sobie i moim M., że musimy mieć oczy dookoła głowy i o naszym życiu i pracy musimy myśleć strategicznie. Co chwilę dopasowujemy się do panującej koniuktury. Czy ja się czuję pewnie w miejscu mojej pracy? Nie sądzę. Mam z tyłu głowy włączoną zestresowaną lampkę pytającą mnie każdego dnia: czy wiem, co będzie za 10 lat? Nie wiem. Nic nie jest pewne. Non stop myślę, dokonuję korekt, poprawiam, planuję i myślę, i tak dalej..
— Widzisz. A ja z dziadkiem nie martwiliśmy się o to. Mogliśmy do końca pracować w jednym miejscu, jeśli tylko wykazaliśmy takie życzenie.
— Moi Teściowie mieli dokładnie to samo. Jedno i drugie pracowało aż do końca aktywności zawodowej w jednym zakładzie pracy. Pewne zarobki, nie za wysokie, i nie za niskie, co miesiąc wpływały na ich konto. Już sam fakt pewnego źródła przychodu, uważam za spory luksus.
— Żebyś mnie nie zrozumiała źle – my ciężko pracowaliśmy w naszej pracy. To nie były ciepłe posady za duże pieniądze. Ale to były pewne, niemalże dożywotne posady!
— Tak, to pewnie minimalizowało stres. Dobra, a co z pracą, dziećmi, obowiązkami domowymi, sprzątaniem, gotowaniem? Popatrz. Mam w domu pralkę, zmywarkę – to one odwalają za mnie kupę brudnej roboty. Ty nie miałaś takich luksusów.
— Dziecko drogie, pralkę miałam. Zmywarki nie, ale dyżury mycia naczyń załatwiały sprawę. Poza tym, wiesz jak to było? Człowiek miał sąsiadów. Babki, ciotki, stryjenki, teściowe. Zawsze skore do pomocy. Ja tej ciasto upiekłam, to ona mi dzieci popilnowała. Tamtej załatwiłam w sklepie mięso, to ona dzieciom rower skombinowała. Ludzie mieli przyjaciół. A teraz? Masz przyjaciół? Mieszkasz w tym Krakowie parę zaledwie lat, zaraz się znowu przeprowadzicie w nowe miejsce? I tak dalej i dalej. Nie macie czasu na przyjaźnie. Mama w Norwegii, tata we Wrocławiu. Teściowie też hen daleko. I sami sobie musicie radzić. U nas dzieci były wychowywane przez pokolenia. Na miejscu miałam mamę, siostrę i ciotkę. To był luksus.
— Widzę, Babciu, że Ty nie masz duszy malkontentki. Dobrze Wam było?
— Raz dobrze a raz gorzej. Życie. Byle zdrowie dopisało! Ale jak patrzę na Was, to widzę, że dużo pracy macie. I to nie od 6.00 do 14.00 jak to u nas bywało, a od rana do nocy, bo praca nienormowana?
— To fakt. Staram się to wszystko godzić, ale mamy poczucie, że w pracy bywamy całymi dniami. Na wakacje jeździliście?
— A to wiesz. Zakład pracy załatwiał. Dofinansowania. Było trochę tych podróży po Polsce. I nie były one drogie.
— A my już drugi rok wakacje planujemy i zaplanować nie możemy :-) Bo jak nie M. zagranicą, to ja mam kupę roboty. I tak w kółko :)
— Już nie biadol, dziecko drogie! Ręce zdrowe macie? Macie. Głowy myślące macie? Macie. No, to teraz odłóżcie do skarpety, zaplanujcie sobie te wakacje i odpocznijcie. Ja Wam dzieci popilnuję, jak trzeba, i jak zdrowie dopisze.
— I nie ochrzanisz mnie teraz z góry do dołu, że kobiety miały kiedyś gorzej a ja się nad sobą roztkliwiam?
— Dziecko! I Wy macie ciężko. Czego myśmy nie miały, to Wy teraz macie! A co my miałyśmy, to Wam teraz nie jest dane! Nie, nie miałyśmy gorzej! Przestań bredzić. My miałyśmy inaczej! – odpowiedziała babcia siedząc na drewnianym kuchennym stołeczku kończąc ze mną obierać ostatnie obiadowe ziemniaki.
<3
31 komentarzy
…pozazdroscic takiej babci! istny wyjątek, malo jest teraz takkich ludzi, niestety!
czasy sie zmieniają. To co kiedyś było ok i sie sprawdzało, dziś jest juz nieaktualne. zawsze znajda sie jakieś minusy, takie jest poprostu życie, a my jesteśmy tylko ludźmi i w jakich czasach byśmy nie żyli to mamy prawo do wyrażenia własnego zdania i czasami tez do ponarzekania. Jak jest źle to trzeba dać upust emocjom po to aby zaraz znowu podnieść głowę i dalej iść po swoje :) a wszystkim upierdliwym babom pomachać z uśmiechem na dowodzenia :D
Po pierwsze to wspaniale, że Twoje dzieci mają prababcię! Mogłabym rzec nawet, że zazdroszczę. Nasz Bartek ma tylko 2 babcie. Dziadków brak :( Po drugie to czasem nawet nie teściowa, ale kobieta z najbliższej rodziny potrafi skrytykować, ale myślę, że to wynika z tego, że zazdrości, bo w jej mniemaniu mam lepiej niż ona miała kiedyś. Nie ma się co tym przejmować. Tylko trzeba pamiętać, żeby potem na starość nie powielać tych bredni w stosunku do swojej córki czy synowej.
Babcia ma rację. Ja mieszkam z teściami zero pomocy od nich. Córka ma 20 miesięcy i drugie w drodze. Z mężem widujemy się w weekendy bo pracuje 200 km dalej a nie stać nas na wynajem czegoś żeby być razem cały czas. Dobrze że rodziców mam blisko to często do nich jeżdżę. Ale mam satysfakcję że mi się nikt do dziecka nie wyrąca a na głupie komentarze odpowiadam krótko: nie pomagasz to się nie odzywaj :)
Zgadzam się, kiedyś było inaczej.
Z jednej strony lepiej a z drugiej gorzej.
Masz cudowną babcię, buziaki dla niej ?
Babcia jest cudem. Moja dziś pyta „Jak tam? Ogarnęłaś dziś blogowanie?” – lat 85 ? Efekt telefonicznych ze mną rozmów co drugi dzień ?
Mam cudowna mamę i teściowa. Fakt, ze nie ciagle pod ręka bo i jedna i druga mieszkają po kilkadziesiąt kilometrów od naszej rodzinki, ale jak tylko mogą to pomogą. Ciagle słyszę „ja sie zajmę Nelą, a Wy sobie odpoczniecie” ☺️. To samo sie tyczy siostry mojego chłopaka. Nawet nie liczyłam, ze bedą aż takim wsparciem!
Wydaje mi się ze dyskusja nad tym jak kto miał jest bezcelowa.. Jedna babcia zyla w miescie pracowala dajmy na to w państwowej firmie przy biurku. Inna mieszkala na wsi i tyrala fizycznie. Pierwsza w pracy umowmy się rąk nie zniszczyla, ale druga miała zdrowe jedzenie dla rodziny co procentuje na cale zycie dzieci. Wazne jest w kazdej sytuacji by cieszyc się ze mamy co jesc, dach nad glowa i rodzine. Po co dyskutowac? Jeden pracuje mniej, wiec ma mniej. Drugi tyra do nocy, ale ma na super wakacje. Kto ma lepiej? Kazdy jest kowalem wlasnego losu i niech robi tak by jemu i rodzinie to odpowiadało. I tak by mozna roznie sobie do rana rozmyslac ;)
No i pampersy…ciągle słucham jak to się mam dobrze, bo nie muszę dziennie prać, gotować i prasować (z dwóch stron!) 60 pieluch! Nie wiem co to życie :-p
Jedna prababcia moich dziewczyn jest z rodzaju tych „teraz to macie raj”. Opowiada wciąż na przykład jak na sankach do porodu jechała. I może to dobrze, że nie wie, nie rozumie. Niech się cieszy naszym pozornym dobrobytem.
A gdy przelicza swoją szóstkę dzieci kiedyś na moją dwójkę dziś, jak w proporcji 100 do 1 to myślę sobie, że chętnie bym się sankami na skurczach przejechała zamiast jeździć po autostradzie i 4 szpitalach przed znalezieniem sobie miejsca na poród.
I jeszcze te fejsbuki i internety macie a ja kiedyś nie miałam i żyłam..a teraz to wszystko w sieci albo z telefonem w ręku siedzi..uwielbiam te komentarze. Ja to musiałam pieluchy prac i w kolejce po mięso stać. Tak teraz jest inaczej, inaczej szybciej żyjemy i mamy świadomość siebie i chęć rozwoju a nie tylko poświęcenia całej energii na dom i dzieci.
Jakbym moją babcię słyszała :) 91 lat na karku, ale umysł bystry i uwagi celniejsze od komentarzy niejednego profesora z uniwersytetu. O mądrości życiowej nie wspominając. Ta mądrość dziś w przestrzeni publicznej i zaciszach domowych jest niestety towarem deficytowym. A te ciągłe licytacje, kto ma gorzej, kto jest lepszym rodzicem, i kto ma więcej wrzodów na dupie są najczęściej po prostu nudne. Lepiej słuchajmy naszych babć i róbmy swoje. Rękawy zakasane i do przodu. A czasem, jak trzeba, kawałek na wstecznym. Bo wbrew temu, co wmawia nam świat, mamy prawo mieć dość. Nawet z pampersami dostarczanymi pod drzwi i pralką, która resztki zupy z naszej ulubionej bluzki spierze. Albo i nie.
Taka babcia to skarb. Super tekst. Tez kilka razy słyszałam jak to my mamy wygodnie. I te pieluchy, pranie, prasowanie. Ale taka prawda. Kiedyś z jednej wypłaty rodzina wyżyla. Sprzęt był na lata. Do tej pory w domach działają. A teraz gospodarka musi się kręcić. Tylko ze naszym kosztem. Co mi z pralki która wypierze jak tylko 2 lata podziała. Nie było tyle stresu. Było spokojniej i weselej. Ludzie się spotykali, przyjaźnili. Teraz prawdziwego przyjaciela to ze świecą szukać. A babci to kwiaty ode mnie proszę kupić :) Pozdrawiam
Zdecydowanie gorzej nie miały! Sytuacja i życie się zmieniły, czasy się zmieniły, spojrzenie na niektóre rzeczy się zmieniło.
Teraz nie jest o wiele lżej i wszystko też zależy jak kto sobie radzi.
Ja też ciąglr słyszę, że ptzeciez pralka wipierze, zmywarka umyje a i odkurzacz mam taki co sam jezdzi. A 5-miesieczne dziecko od 3 mcy noc przesypia, to co ja mam do roboty… chyba takie czasy, ze ludzie marudza bo mogą.
A ja się przyznam, że czasem trzeba mi takiego kopnięcia w tyłek, zrozumienia w chwilach smętów, że wcale nie mam tak źle jak mi się wydaje. I powiem nawet – biorąc z doświadczenia własnej rodziny, teraz mam na pewno lepiej niż moja mama czy teściowa czy babcie: więcej możliwości, sprzętów, wygody, jakiejś tam wolności. Tym bardziej czuję dla nich podziw i wdzięczność, że w takich a nie innych warunkach wychowywały dzieci, pracowały i zajmowały się domem.
A dla mnie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Patrząc po mojej Rodzinie to uważam, że teraz mamy łatwiej niż kiedyś. Moja Babcia i Mama mieszkały we współdzielonym mieszkaniu: 4 pokoje – 4 rodziny, 1 łazienka, 1 kuchnia. Babcia na początku miała blisko do pracy. Potem zakład przenieśli do innego miasta, więc Babcia jeździła 20 km pks. A jak nie wyrabiała się z pracą to zawsze pozostawało produkowanie nadgodzin. Których z resztą nikt jej nigdy ostatecznie nie wypłacił.
Mama z kolei osiągnęła poziom master w staniu w kolejce po masło, papier toaletowy, czy inne artykuły, które teraz można załatwić od ręki. Ot codzienne problemy mieszkańców większych miast.
Żadna z nich nie powiedziała mi, że było gorzej, ale z ich opowieści samemu można taki wniosek wyciągnąć.
Pozdro dla Twej Babci!
Ale fajną babcie masz ;) choć ja na moją ostatnia już jak mi została też narzekać nie mogę ;)
Osttanio widziałam taką maść. ” na ból dupy” jak widzą , że ktoś ma lepiej ..
Cudowny tekst! I nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale rzeczywiście – jest po prostu inaczej. Teraz życie w ciągłym biegu, niepewność jutra, kredyty, nadgodziny… Czasem chciałabym urodzić się w innym pokoleniu :D
Będąc po raz pierwszy w ciąży, ze względu na konflikt z pracodawcą, od drugiego miesiąca byłam już na zwolnieniu lekarskim. Fakt- do końca 16ego tygodnia czułam się fatalnie.. kac 24godz/dobę. Od babci usłyszałam, że ona do końca ciąży pracowała na polu, wykopki itd.. a dzień przed porodem przewaliła piwnicę węgla (sierpień ’62).. a ta dzisiejsza młodzież to taka delikatna.. No cóż babcia wie swoje.. Ale to był jedyny incydent;) od tego czasu nie usłyszałam złego słowa;)
Piękne! Bardzo mądre. Pozostanę u Ciebie na dłużej :)
W latach 80-tych i 90-tych podróżując autobusem z dziecięcym wózkiem nie raz słyszałam uwagi w rodzaju „z wózkiem to na spacer, a nie do autobusu”, albo inne na temat młodego pokolenia, któremu się poprzewracało w … no, wiadomo, gdzie. Paskudne babska zawsze były, są i będą, nie należy się przejmować.
Mimo wszystko uważam ze obecne czasy są łatwiejsze, przynajmniej w kwestii macierzyństwa. Oczywiście, kiedyś była stała praca – i nie oszukujmy się, ludzie nie przepracowywali się tak jak teraz, nawet jeśli pracowali fizycznie w państwowym zakładzie pracy. Przysługiwały różnego rodzaju dodatki, premie za które nikt nie musiał okazywać nieskończonej wdzięczności. Często przy zakładach pracy były przedszkola, zawsze znalazło się miejsce dla dziecka, jak nie w przedszkolu, to babcie były już dawno na emeryturach i spokojnie mogły zająć się wnukami! wg obecnego wieku emerytalnego moja mama przejdzie na emeryturę kiedy mój najstarszy syn skończy 18 lat….. ale w kwestii macierzyństwa…. pampersy – no tak temat który jest poruszany przez nasze babcie/ mamy bardzo często, jak my teraz mamy dobrze z tymi pampersami, a nie mamy ? nie wyobrażam sobie szczerze mówiąc prać tych pieluch, gotować, prasować…. czasem przebierając pampersa mam serdecznie dosyć :D :D :D a i pampersa przebieramy kilka razy dziennie, a pieluchę tetrową po każdym siu siu !!! fakt – dzieci dużo szybciej uczyły się korzystać z nocnika czy toalety, nie dziwę się. Kolejna rzecz – czy któraś z nas gotowała kiedyś mleko w proszku ? Gotowała tak żeby nie było grudek, studziła i dopiero podawała dziecku? a w nocy ? też gotowanie mleka ? masakra. Ciuszki – moja babcia opowiadała jak szyła śpiochy z ręczników, bo nie było nic innego…. wiele wiele innych przykładów mogłabym podać.
Współczuje teściowej tej pani skoro na nich wyklina…
Super Babcia!!!!:)
Mało jest takich kobiet niestety. Też czasem słyszę, lub widzę TEN wzrok ” ale ty się tymi dziećmi przyjmujesz” albo ” BLW???? matko jedyna, kiedyś to się butle dawało, kaszy nagotowalo , soczkiem dopoilo ( nawet dwumiesięczne dziecko….) i przezylyscie i zdrowe jesteście” itp….
Pozdrowienia dla babci !
Aż muszę napisać… babcia the best!!! <3 <3 <3
Według mnie za takimi osobami tylko i wyłącznie przemawia zazdrość, że teraz są pampersy, chusteczki nawilżane, pralki automatyczne, zmywarki,ktore to ułatwiają zycie w obecnych czasach. I dla nich matka ktora nie gotuje pieluch tetrowych, nie gotuje obiadow 2 daniowych(wtf? dla tych niejadkow?) ma bieżącą ciepła wode w kranie to nie pelnowartosciowa matka a już na pewno nie powinna narzekać. Niestety to.wszystko samo sie nie obsluzy a tym bardziej dzieci. Jest trochę łatwiej, ale co my matki sie orobimy to już nasze…
Jak ja bym chciała mieć taką babcię. Lata temu moja tez taka była…
Jakbym moją teściową słyszała. . Ona w moim wieku miała swoje dzieci, pracowała bo ciężko było, w domu robiła swoje a czasem i za chłopa bo a to w delegacji, a to zmęczony po pracy… i wiecznie miała czysto, że można się przejrzeć i codziennie obiad na stole. Dla niej było dziwne, że po porodzie nie miałam siły nawet chodzić, że nie powinnam prosić o żadną pomoc, było dziwne, że czasem nie miałam siły już, kiedy moje dziecko godzinami płakało, a ja nie wiedziałam co mu dolega, a teraz w drugiej ciąży, na wiadomość, że zostanie babcią padło tylko „toż ja wam bawić nie będę” . Mój facet mówił coś i powiedział, że ostatnio zmywal naczynia , teściowa na to „ty zmywales naczynia?!! Wstyd mi za ciebie (za jej syna, bo pozmywal raz, wyręczając kobietę w ciąży)” . A co do zmywarki to : „a na co wam zmywarka? Przecież nie macie tak dużo macie zmywania” pralka to już standard, zmywarka też jest po to, żeby korzystać. przykre… w tych czasach wcale nie jest łatwiej. Są inne czasy, inne problemy, inne zmartwienia….
Ja już nawet nie słyszę, że mamy lepiej, tylko że powinnam robić tak jak ona kiedyś (teściowa). Że nie powinnam używać nawilżanych chusteczek, bo to dla małej nieprzyjemne. Powinnam ściereczką z ciepłą wodą przemywać… Nie MOGĘ dziecku dawać jedzenie dziecięcą, plastikową łyżeczką, tylko mam dawać metalową, od herbaty. Tak kiedyś było i było dobrze. Przykłady można mnożyć…