„Uwielbiam” tych facetów, którzy wpadają na mój blog zupełnie przypadkiem, zazwyczaj przy okazji tekstu, który szeroko rozszedł się po internecie, i mają swoją teorię, zupełnie przeczącą temu, co miałam okazję napisać. Wystarczy, że tekst dotyczy roli mężczyzny w rodzinie i mojego na ten temat zdania, a panowie tłumnie przybywają tutaj z popularnym stwierdzeniem: „Po czym Wy niby jesteście zmęczone?!”, „Bez przesady!” lub „A może Wam jeszcze pomnik postawić?”.
To już wiadomo, że kobieta, u boku której taki panicz żyje, ma kolokwialnie to ujmując przes.rane, bo koleś będzie zapewne jednym z tych, który będzie chciał się przepychać i licytować, kto tutaj w tym związku więcej robi i czyja rola jest ważniejsza.
Zdarzają się jednak również wyjątki. Są panowie, którzy zostawiają takie komentarze, że węszę, że ich kobiety mają w związku wybitnie dobrze. Dlaczego? Bo są ROZUMIANE przez swoich mężczyzn. Ich partner nie prowadzi z nimi żadnej gierki w stylu „kto tutaj ma większy wkład”, czy „kto zrobił więcej”, tudzież „kto więcej kasy przynosi do domu”, albo jak niektórzy „komu się więcej należy z racji funkcji, jaką pełni w tym gospodarstwie domowym”. Często bywa tak, że facet będąc jedynym żywicielem rodziny tak się przejął ową funkcją, że nic oprócz przynoszenia kasiory do domu nie robi. To jest typ, którym się wręcz brzydzę, bo znałam taki związek, w którym pan i władca przynosił do domu kasę a kobieta zajmowała się domem i czwórką dzieci, i nie było mowy o tym, aby kiedykolwiek została doceniona za to, co robi dla rodziny. Była traktowana jak kopciuszek, chociaż sama starała się dogadzać mężowi na każdym kroku.
Mnie również ktoś zadał pytanie: „A po czym Ty jesteś niby zmęczona?!”.
I nie był to mój mąż, co ciekawe! On wie, że tego rodzaju pytanie jest nie na miejscu, bo sam dokładnie wie, jak to jest zostać w domu z dziećmi i ogarniać ten cały codzienny „bajzel”. Nie chciałabym tutaj ujawniać niczyich personaliów, aby osoba ta nie była identyfikowalna (że tak to ujmę), ale przyszedł sobie do nas w odwiedziny ktoś, kto zobaczył mnie leżącą na sofie z kopytami do góry. Byłam całkiem świeżo po jednym z porodów, ledwo się wtedy ruszałam po cesarce. W domu trójka dzieci, każde z innym temperamentem, potrzebami i humorami.
Przywitanie ze mną zaczął od słów:
– No cześć. A co tam u Ciebie?
– A, padam na twarz dzisiaj. Następne pytanie, proszę. Zmęczona jestem i marzę o tym, żeby poszli już spać :D – odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. Ja nie jestem z tych osób, które serwują amerykańskie odpowiedzi i na pytanie, jak się miewają odpowiadają zawsze, że jest zajebiście.
– A czym Ty niby jesteś zmęczona? Nie przesadzaj. – usłyszałam ripostę.
Pomyślałam sobie wtedy: czekaj, stary. Za kilka miesięcy urodzi Ci się dziecko. Wtedy pogadamy! :D Zobaczymy, czy będzie Ci równie wesoło jak mi teraz i czy wtedy będziesz tak chojrakował. :D
Wtedy nie wdałam się w żadną dyskusję, bo to był moment, w którym nie miałam ochoty udowadniać moich racji. Wiecie, jak to jest, jak człowiek jest czasami dowalony przez rzeczywistość kilka tygodni po porodzie. Może mu się wszystkiego odechciewać, nie ma co ściemniać, że jest inaczej.
Mężczyzna, o którym piszę, jeszcze nie wiedział wtedy, że to jemu przypadnie zajmowanie się swoim kilkumiesięcznym maluchem, na kilka miesięcy po jego urodzeniu. Tak się złożyło, że jego kobieta będąc jeszcze w ciąży dostała poważny awans w swojej pracy i grubą podwyżkę. Po przekalkulowaniu za i przeciw ze względu na zdecydowanie wyższą pensję to ona wróciła do pracy, a on poszedł na urlop wychowawczy.
Kochane moje! Musiałybyście zobaczyć jego minę, gdy zobaczyliśmy się w czasie jego urlopu wychowawczego! A kto by przypuszczał, że rzeczywistość go tak dociśnie. ;-)
Worki pod oczami, koszulka ubabrana marchewką, nieobecny wzrok i pokora, o którą bym go nie podejrzewała :D Aż zrobiło mi się go szkoda. :D
Nie chciałam rzucać żadnych aluzji, tylko uśmiechnęłam się znowu pod nosem. :D Jak to życie potrafi zweryfikować, czy mamy prawo być czymś zmęczeni czy też nie. :D Dodam tylko, że z opowieści jego kobiety wiem, że on co prawda jest świetnym ojcem i daje radę z opieką, ale zgliszcza jakie ona zastaje w domu, kiedy przychodzi z pracy, to osobna historia. :D A jego zmęczenie? Podobno kiedy ona przychodzi z pracy do domu to on jest niczym opona, z której przed chwilą spuszczono powietrze. :D
A po czym my niby jesteśmy zmęczone?
Po tym, co ich prawdopodobnie by „zabiło”! :D
A zróbmy małą zamiankę, panowie! Ale taką na serio – my pójdziemy do swojej pracy, a Wy przejmujecie cały ten majdan. I bez taryfy ulgowej. Robicie wszystko od a do z! Umowa stoi?
Gwarantuję Wam, że każdy facet, który dostanie miesiąc wolnego w swojej pracy i będzie mógł wykorzystać go na opiekę nad dziećmi, codzienne gotowanie, sprzątanie i inne domowe obowiązki, bardzo chętnie wróci do swojej tradycyjnej pracy jak najszybciej! :D Mam wśród moich męskich znajomych osoby z innych krajów i kiedy wykorzystywali swój urlop ojcowski za każdym razem pisali mi, że jednak już nie mogą się doczekać powrotu do pracy, bo bycie tatą na pełen etat mimo swoich plusów jest jednak dla nich o wiele mniej komfortowym zajęciem. :D
Z kolei ich kobiety za każdym razem podkreślały jedno – ojcami są świetnymi, ale z wielozadaniowości podczas urlopu ojcowskiego „pała!” :D Także możemy być dziewczyny dumne z siebie i bez najmniejszych kompleksów.
Gwarantuję Wam, że każdy facet, który zamieni się rolami i spróbuje robić dokładnie to, co należało do naszych obowiązków, albo odpadnie albo będzie równie padnięty jak my. :D
Brak komentarzy