„Siostra. Normalnie nie wierzę, że jesteś matką! Taka byłaś kiedyś szurnięta, roztrzepana, głośna i w ogóle. A teraz! Spokojna, ułożona, z mężem u boku i Ivkiem w pieluchach. No nie wierzę! A Ty w to wierzysz?!”
Tak właśnie ostatnio zagadał do mnie mój brat, młodszy ode mnie o 10 lat. Stanął w progu, przyglądał mi się chwilę i rzekł ze zdziwieniem powyższe słowa. I co najlepsze, czekał na moją odpowiedź. Patrzył mi głęboko w oczy z niedowierzaniem. Zupełnie nie zmieszało mnie to jego pytanie. Sama się kiedyś nad tym zastanawiałam. Ivek miał wtedy na liczniku kilka tygodni, a ja leżałam koło niego i dumałam. Nad swoją przemianą. Z głośnej i wybitnie imprezowej duszy, została tylko namiastka tego dawnego szaleństwa i motta „party hard!”. Pamiętam, że właśnie po tym moim dumaniu napisałam treść zakładki „O mnie” na moim blogu. I ona dokładnie odzwierciedla punkt, w którym obecnie się znajduję.
„Długo, dłuuugo szukałam, aż wreszcie znalazłam – tak w skrócie mogę opisać moją drogę do punktu, w którym obecnie się znajduję. ”
Nie zamieniłabym tego na nic innego. Macierzyństwo mnie definiuje. Bycie matką pochłania mnie i daje niesamowitą satysfakcję. Mam przed sobą tego małego, kroczącego przez świat człowieka i staram się ulepić z tej gliny najlepszą bryłę. Ten proces lepienia jest żmudny, jednak widzę w oddali pewien cel i walczę z codziennością i zmagam się z moimi słabościami [brakiem cierpliwości, próbami krzyku, niewyspaniem, brakiem pomysłów na aktywności]…
Czasami także nie dowierzam temu, że daję sobie radę z tą macierzyńskością. Nie ma mowy o wylegiwaniu się w łóżku do południa i puszczaniu dziecka samopas po domu. Wstaję razem z nim. Ogarniamy poranny schemat naszych zajęć. Pamiętam o codziennej dawce wit. D. Pamiętam o tym, aby jego dieta była urozmaicona. Pamiętam także o tym, aby chłopaczysko piło dużo i jadło o w miarę stałych porach. To totalna odmiana porównując do mojego okresu przeddzieciowego, w którym dzień układał się sam a ja poddawałam się braku obowiązkowości.
Czuję odpowiedzialność misji i cieszę się z tego, że mogę się wykazać w tym temacie. Dziecko to nie jest kolejny projekt, którego realizację mogę rzucić w kąt. To nie kolejny kierunek studiów, który skończę albo nie skończę. To nie przedmiot, który mogę zdać na pół gwizdka. Nie ma mowy o ocenie dostatecznej. Tutaj wymagam od siebie 100% frekwencji i oceny celującej. Wiem, idealistka ze mnie okrutna.
Toteż odpowiedziałam mojego bratu:
„Wiesz, Marcin, ja też nie wierzyłam, że kiedykolwiek przejdę taką przemianę. Ale widzisz, jak dobrze się z tym wszystkim czuję, prawda? Wyglądamy na zgraną rodzinkę, c’nie?! :-)”
„No jasne! Teraz nie potrafię sobie wyobrazić Was bez Ivka!”
U Was też doszło do pewnej przemiany? :-)
11 komentarzy
Oj doszło, doszło. Nawet moje zainteresowania zawodowe się totalnie zmieniły po pojawieniu się pierwszego dziecka. I też jest mi strasznie dobrze z macierzyństwem.
„zainteresowania zawodowe” – ciekawi mnie to okrutnie. zupełnie zmieniłaś ścieżkę?
Tak zupełnie to nie bo mózgami zajmowałam się zawsze, ale nie dziecięcymi ;)
to Twoje zmaganie ze słabościami mnie ujęło…bo nieraz mi się wydaje,
że wszystkie inne matki są takie spokojne i cierpliwe a tylko ja walczę
ze sobą. U nas bardzo dużo się zmieniło, ale my sami nie aż tak
drastycznie;)
bywają dni, że brak cierpliwości daje mi się we znaki i muszę naprawdę ostro ze sobą walczyć. ale to są te „cienie”. „blaski” zdecydowanie pozwalają mi cieszyć się macierzyństwem :-)
Ja to się sama sobie dziwię, że się jakoś w tym macierzyństwie ogarnęłam ;) Najlepsza puenta brata.
Kochana, jak byś mówiła za mnie, moje myśli i słowa. Piękne i prawdziwe.
:-*
A umnie nieco inaczej było, bo od 19roku zycia praca zawodowa równolegle ze studiami i ogarniniem mieszkania w pojedynkę. Wszystko organizowane co do minuty, drugi raz już nie jechałam do tesco24po chleb. Konflikt między pracownikami? Kontrola z us? Pikuś. Z roku na rok bylam coraz lepsza chociaz moze troszkę się wypalała. I brakowało mi tego malucha by zrozumieć po co to wszystko robię :-)
Mogłabym się podpisać pod tym co napisałaś. Prowadzenie spółki od 20 rż, praca, praca, praca i imprezy. Ogarnęłam się. Dojrzałam ;-) Teraz dobrze mi tak jak jest. Ale węszę zmiany ;-)
Bardzo lubię czytać o takich metamorfoza i o przemyśleniach dotyczących macierzyństwa. Ja również dołączam do klubu „odmienionych mam” i dobrze mi z tym ;-)