Mam nieodparte wrażenie, że mimo to, że próbujemy się wyswobodzić z tej modnej kiedyś szufladki, że „dobra matka, to idealna matka”, która w domu ma porządek, dzieci chodzą czyste 24/7, śpi po 4h na dobę i jeszcze pracuje na etacie wyglądając jak seksbomba, to nadal co poniektórzy podziwiamy kobiety udowadniające całemu światu, że można „dalej, szybciej, mocniej, wielozadaniowo, z jęzorem na wierzchu, ledwo ledwo, dysząc ale do przodu, szarpiąc, walcząc i w ogóle.”
Nie wiem skąd się bierze to takie zachłanne patrzenie z podziwem na kobiety, które jak pewna kobieta w serwisie BBC na jednym ze zdjęć sprzed kilku tygodni, jednego dzieciaka nosiła w nosidle z przodu, drugiego starszego, zapewne pięciolatka, trzymała w nosidle z tyłu, a sama w ręce dzierżyła aparat fotograficzny z turboobiektywem i próbowała udowodnić całemu światu, że da się wyostrzyć i zdjęcia nie poruszyć. Jednocześnie nosząc na sobie z dwóch stron nadaktywne 25 kilogramów.
Ja rozumiem, że pewnie sytuacja ją do tego zmusiła. Nie miała innego wyjścia, tylko jak przystało na profesjonalnego fotografa cykała foty jednocześnie wychowując dzieci. To samo zresztą robiły nasze prababki, pracując w polu i opiekującc się gromadką, która razem z nimi w tym polu łowiła ziemniaki. A jeśli jedno z nich było nadaktywne, to pakowały je w prześcieradło na krzyż wiązane i zarzucały sobie dziecko na plecy. Nie było wyjścia, zakasało się rękawy i parło do przodu.
Nie zrozumcie mnie źle. Podziwiam tą kobietę i jednocześnie współczuję. Myślę jednak, że Twoja codzienność też niewiele różni się od codzienności fotografki, prezentującej „heroiczny obraz macierzyństwa”. Serio. Na stówę masz w swojej głowie wyrwane z kontekstu momenty, w których miałaś dosyć, robiłaś coś ponadstandardowego, wyczerpującego, serio chciałaś tym wszystkim rzucić w cholerę, ale zacisnęłaś zęby, spięłaś się w sobie i udowodniłaś całemu światu, że można. Ja takich momentów mam bez liku. Szkoda tylko, że wtedy nikt nie cyknął nam foty udowadniającej całemu światu, że można.
Mam naprawdę mieszane uczucia do tego typu zdjęć wypluwanych przez prasę. Bo one na siłę próbują nie tylko pokazać, że „jeśli się chce, to można”. Ale w moim przekonaniu pokazują ludziom matkę niczym zajebistego Konana, który wszystko zniesie i niestraszne mu zmęczenie. Czy to nie tak próbujemy utrwalać to ciągłe zapieprzanie i udowadnianie światu, że można? Ależ ja wiem, że można. Ty też wiesz, że [cholera] można!
Nie wiem jak Ty, ale ja nie lubię być karmiona tego typu tabloidową pożywką. A kiedy, przepraszam do cholery i w ogóle, pokażą ojca, który idzie z teczką do pracy i jedno dziecko będzie uwieszone jego nogawki a drugie zapakuje sobie do nosidła na znak „Ojciec też potrafi”?
Kolejna fota wyszperana przeze mnie z mediów – kobieta biegnie półmaraton, co trwa pewnie ok.2 godzin i w międzyczasie odciąga laktatorem pokarm. Popatrzyłam na tę dziewczynę ze zdjęcia i zastanawiałam się czy za moment nie zobaczę drugiego ujęcia, na którym ona wstawia pralkę i dzierga na drutach sweterek przekraczając próg mety. Szanuję wybór owej dziewczyny. Karmi piersią, zapewne jest też mamą wychowującą dziecko w domu i potrafi znaleźć czas na maratony. Inspirujące. Karmię juz drugie dziecko i potrafię zaplanować pory karmienia i odciągania nawet, gdy mam na tapecie dwugodzinny trening.
Nie zarzucam tym kobietom niczego. Tylko zastanawiam się, po co kreujemy obraz kobiety znoszącej wszystko, walczącej i niezniszczalnej? A może po co taki obraz kreują media? Dlaczego skupiamy się na matkach, które wiadomo, że od pokoleń potrafią dźwigać na swoich barkach wszystko? A nie skupiamy się na ojcach, którzy podobno w dzisiejszych czasach przejmują pałeczkę w wychowywaniu dzieci i też potrafią wiele? Dlaczego media nie potrafią wypośrodkować wzorców?
Czekam na zdjęcia i równie duże emocje, gdy kobieta będzie siedzieć bezczynnie na sofie odpoczywając po całym dniu, co jej się należy jak psu buda, albo gdy znajdzie czas na przeczytanie kilku stronic książki. Czekam na równie pozytywne emocje w sieci w momencie, gdy matka będzie mogła pozwolić sobie na wieczór ze znajomymi, na leniwe wakacje i nikt nie będzie jej wytykał tego, że odpoczywa.
Ja nie mam zamiaru udowadniać całemu światu, że mogę wszystko. Ja wiem, że mogę. Ja chcę udowodnić [przede wszystkim sobie], że potrafię odpoczywać i ten odpoczynek nie będzie mi wypominany.
Myślimy podobnie?
2 komentarze
Ta zgadzam się w 100%
Ciągle szukam czasu wolnego i znalazłam go, gdy rozstałam się z… telewizorem. Pomaga też mąż, więc udaje się biegać, a wieczorem, gdy dzieci idą spać czytam lub szyję to mój relaks.