Odkąd pamiętam zwierzęta były obecne w moim życiu. Pierwsze rybki i chomiki dostaliśmy z bratem od rodziców w wieku 6 lat. Opiekowaliśmy się nimi dość przyzwoicie, o czym mógł świadczyć fakt, że namiętnie się rozmnażały. Dokonywały także aktów bestialstwa, ale ten fakt przemilczmy – nie sądzę abyśmy mogli mieć na to jakikolwiek wpływ. Po rybkach i chomikach przyszedł czas na psa i kota. Kot po roku od nas uciekł, pies natomiast miał się całkiem dobrze. Ogromny sznaucer olbrzym grzecznie pilnował naszego mieszkania i ogrodu. Nie przepadałam za wychodzeniem z nim na spacery. Strzelał „dwójeczkę” średnio co 15 minut, a ja musiałam się za niego publicznie wstydzić. Przyznaję bez bicia – nie miałam w zwyczaju zbierać do woreczka pozostałości, które ostawały się po nim na zielonej trawce.