Odkąd pamiętam zwierzęta były obecne w moim życiu. Pierwsze rybki i chomiki dostaliśmy z bratem od rodziców w wieku 6 lat. Opiekowaliśmy się nimi dość przyzwoicie, o czym mógł świadczyć fakt, że namiętnie się rozmnażały. Dokonywały także aktów bestialstwa, ale ten fakt przemilczmy – nie sądzę abyśmy mogli mieć na to jakikolwiek wpływ. Po rybkach i chomikach przyszedł czas na psa i kota. Kot po roku od nas uciekł, pies natomiast miał się całkiem dobrze. Ogromny sznaucer olbrzym grzecznie pilnował naszego mieszkania i ogrodu. Nie przepadałam za wychodzeniem z nim na spacery. Strzelał „dwójeczkę” średnio co 15 minut, a ja musiałam się za niego publicznie wstydzić. Przyznaję bez bicia – nie miałam w zwyczaju zbierać do woreczka pozostałości, które ostawały się po nim na zielonej trawce.
Po psie i kocie przyszedł czas na papużki. Bałaganiary niesamowite. Jedna odeszła na zawał serca, a druga [jeśli dobrze pamiętam] uciekła przez okno podczas wiosennych porządków.
Ale do sedna – opieka nad zwierzakami nauczyła mnie kilku istotnych rzeczy. Po pierwsze: jeśli chcę mieć zwierzaka, to muszę coś dać od siebie: muszę mu poświęcić swój czas [przytoczone wcześniej spacery], posprzątać po nim [śmierdząca kuweta i klatka w cętki potrafią skutecznie zniechęcić do regularności w tej kwestii], pamiętać aby go nakarmić bądź nie przekarmić [ nasze ryby często pływały z baaaardzo dużymi brzuchami, po czym po kilku dniach już tylko dryfowały]. Nauczyły mnie także troski wobec istot ode mnie niemalże w 100% zależnych [za wyjątkiem kota, który dawał sobie radę polując na myszy i wiosną na ptaszęta].
Chciałabym, aby Ivek także nauczył się opiekować i troszczyć o zwierzęta. Będzie miał pełne pole do popisu. Jego dziadkowie mają liczne psiaki i kociaki, które łaszą się do nas, gdy przyjeżdżamy. Nie zanosi się na to, abyśmy dorobili się wkrótce jakichś czworonogów bądź latających [ z uwagi na częste podróże], ale chętnie będę obserwować Ivka podczas jego już bardziej świadomych starć z milusińskimi ;-)
UPDATE: słuchajcie, mamy na stanie jednego ślimaka! Jest wielkości główki od szpilki :-) Wyszedł zapewne z doniczki miętą obrośniętej! Co więcej, na dachu w pobliżu oficyny mieszkają kuny, które uskuteczniają głośne harce i zabawy w berka w godzinach późnonocnych! [ eghmm… zdarza im się zostawić śmierdzące niespodzianki na naszym tarasie…]
Macie zwierzaki? Jak maluchy na nie reagują? Jak sobie radzicie z nimi podczas dłuższych [np.zagranicznych] wakacji?
zdjęcie: tumblr.com
6 komentarzy
A mamy :) I też kiedyś myśleliśmy, że nie dorobimy się czworonogów ze względu na podróże, ale ponad rok temu dołączył do nas Stefan, który zaliczył już wakacje w Chorwacji i masę wycieczek po naszym pięknym kraju. Kiedy wyjechaliśmy w tym roku na narty został z mamą mojego męża, a w przyszłym roku, mam nadzieję, pojedzie z nami. Da się. Dzieci psa uwielbiają, pies uwielbia dzieci, a ja bym chciała jeszcze jednego :)
jeszcze jednego psa czy jeszcze jednego „dziecia” ? ;-)
to my może zaczniemy najpierw od rybek? :-P a pewnie skończymy na czworonogu…
Psa drugiego :) Syna czwartego :) Chciałabym :)
Wow! Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Skąd ja to znam… :-))
Wiesz, czytam Twoje wpisy i tak własnie czuję, że znasz :)
;-)