Ostatnio dzieciaki dają nam zdrowo popalić. Najstarszy przechodzi bunt prawie pięciolatka. Junior przechodzi bunt dwulatka a Gaia przechodzi chyba bunt siostry dwóch buntowników. Nie byłabym sobą, gdybym nie dodała, że mój mąż również przechodzi bunt. Bunt ojca dzieci, które przechodzą bunt :D
Macie czasami wrażenie, że im dalej w nasz związkowy las, tym czasami nietrudno jest nam zgubić się w codzienności i cholernie łatwo jest o to, aby nasz związek pokryła warstwa kurzu? Choćby nieduża warstwa, jednak zawsze jakiś tam nalot?