Pamiętam siebie sprzed dwóch lat. Mam obraz takiej zlęknionej małej dziewczynki, która za wszelką cenę chciała dorosnąć do swojej roli. Roli matki, która przecież jest tak piekielnie odpowiedzialna, wymagająca i absorbująca. Ta mała dziewczynka po wielu dniach i próbach, po hektolitrach łez wylanych i nerwów zszarganych w końcu nabyła to cudowne doświadczenie, które pozwoliło jej zrozumieć siebie, dziecko i cały ten symbiotyczny duet wzięty razem do kupy.
Nie wiem czy są takie matki, które od początku są wyluzowane, a jednocześnie czuwają na posterunku i ogarniają tę nową rzeczywistość pierwszorzędnie. I mimo tych wszystkich nocy nieprzespanych i pieluch zmienionych to one promienieją tym naturalnym pięknem, opanowaniem i nie pękają z byle powodu, jak ja kiedyś.
Tak naprawdę to nie chcę wiedzieć, czy takie kobiety istnieją. Ideały średnio mnie obchodzą a ja i tak idę swoją drogą, popełniając szereg błędów ale nie siląc się na to, aby być kimś kim nigdy nie byłam i nigdy nie będę. W sumie to fajnie tak dochodzić w życiu do swoich własnych wniosków i nie być nikim z obrazka. Fajnie jest też móc porównać siebie do tego obrazu sprzed lat i skonfrontować co się w nas zmienia.
I wiecie co? Jak ja się cieszę, że zostałam mamą po raz drugi. Nie tylko dlatego, że to cudowne jest móc opiekować się drugim skarbem i towarzyszyć mu w jego drodze do dorosłości, a nawet i dalej. Tak naprawdę także dlatego, że widzę jaka ogromna jest przepaść między tą Magdą sprzed dwóch-trzech lat, a tą Magdą, która teraz zderza się z dokładnie takimi samymi wyzwaniami jak przed laty.
Już nie truchleję, gdy zbliżają się noce. Nie panikuję, że muszę zostać sama z dzieckiem i płacze ono już kolejną godzinę, a ja nie jestem mu w stanie pomóc. Może odrobinę się przejmuję, ale zakasam rękawy i pokonuję trudności. Bez lamentu, bez tych łez, które kiedyś ocierałam co drugą minutę.
Już nie łkam mojemu M.do słuchawki, że on to ma dobrze i że to na mnie spadł ten obowiązek chodzenia w ciąży, rodzenia, niespania i problemów laktacyjnych. Puszczę raz po raz smsa, że „do cholery chcę opuścić ten szpital na ten tychmiast!”, ale to już bardziej w złości niż z bezradności.
Już nie patrzę na dziecko moje jak na aliena, który nie mówi i nie współpracuje a płacze tylko. Wiem jedno. Ma chłopaczysko trzy tylko potrzeby. Jedzenia, suchej pieluchy i ciepła. I z automatu sprawdzam co nawaliło. I naprawiam usterkę.
Dojrzałam.
Dostałam turbo mocy, które trzymają mnie, abym nie wypadła emocjonalnie za burtę.
Nie spieszę się. Nie stresuję byle pierdołą.
Przetrawiłam już ten fakt, że chwilowo nasza czwórka będzie przechodzić kolejną metamorfozę, a my z M. musimy stać na straży, aby nasze chłopaki rosły i dbały o siebie nawzajem, szanując przy tym swoich rodziców. Bo jak cudownie byłoby być zgodną i wspierającą się rodziną, bez względu na okoliczności.
Myślę, że w ostatnich dniach razem z tym małym cudownym człowiekiem przybyło mi także kilka kobiecych wiosen. I czuję, że ta przemiana trwa sobie teraz w najlepsze a ja zbieram jej plony. Nie piszę tego, aby się pochwalić przed światem, a raczej zapisać w tym moim prywatnym pamiętniczku, że mam teraz właśnie taki czas. Ten lepszy czas, bo pozbawiony tysiąca lęków, obaw i czarnych scenariuszy. I skorzystają na tym Ci, których kocham najmocniej.
Dobrze być po tej drugiej, dojrzalszej stronie mocy :-)
15 komentarzy
cudownie…cieszę się Twoimi słowami..baaardzo! i zgadzam się z tym, że każde kolejne nasze Dziecko Cud odkrywa nasze większe możliwości i daje wiarę w siebie i swoją siłę..czułam tak jak ty..niestety spokój zmąciła chęć bycia ciągle dla każdego i zawsze idealnie…żeby nie przegapić potrzeby Malca, żeby nie poczuł się na drugim miejscu..żeby najstarszy wiedział i czuł, że jego problemy tak jak Maluchów potrafią nas zaabsorbować całkowicie…burza hormonów nie pomagała niestety ;) ale wyszłam na prostą i buduję wraz z moim M. ;) silną i piękną rodzinę…
Madzia – trzymam kciuki!!!! :)
Mam dokładnie tak samo. To drugie macierzyństwo jest zupełnie inne, takie spokojne bo już wiem czego się spodziewać A najtrudniejsze były te pierwsze 3 miesiące dopóki nie wypracowaliśmy sobie naszej nowej codziennej rodzinnej rutyny :) Myślę że grunt to żeby starszak nie poczuł się zazdrosny i odtrącony na rzecz malucha. Myślę że nam to się udało bo starsza córka lat 5 twierdzi że najbardziej na świecie kocha swoją 6 miesięczną siostrzyczkę :) Przed tobą piękny czas Madziu i jestem pewna że poradzisz sobie znakomicie w roli podwójnej mamy. PS. Drugi syn równie śliczny jak starszy
Magda jak sie cieszę ,że to piszesz ! Ja na myśl o swoich pierwszych 3 mc macierzyństwa mam gęsia skórkę . To był głownie strach, niemoc, zmęczenie , bardzo niskie poczucie własnej wartości i hektolitry wylanych łez. miałam obawy, przed druga ciążą . Jednak skoro piszesz,że jest lepiej , inaczej to może i dla mnie jest nadzieja:) Ściskam Was i przesyłam buziaki
Madzia, mimo, że jeszcze nie urodziłam, wierz mi, że czuję tak samo, to znaczy… podobnie
Ja nigdy „nie spalałam się” nad macierzyństwem przy Wiki, bo ona była noworodkiem i niemowlakiem idealnym, więc nie płakałam po nocach, nie schizowałam zbytnio i nie miałam z czym choćby po lekarzach biegać…ale jeśli o życie chodzi, tak ogólnie, to czuję się teraz ze sobą, ze swoją pracą, sytuacją, rodziną…no ze wszystkim wokół tak inaczej, a tak dobrze jednocześnie. Mam nadzieję,że drugie Bejbi nie wywróci nam wszystkiego do góry nogami, tylko pięknie uzupełni to, co jest teraz, bo to o tym zdecydowanie marzę teraz…
… i o czekoladzie, ale ćsss ;)
dziękuję Ci za ten wpis. jestem w 21 tyg drugiej ciazy. Gdy rodziłam swoja pierworodna coreczke połtora roku temu (po 3 latach walki o nią) przeżyłam mega baby blues. Nie wiedzialam kogo słuchać. Co robić. Jak ja karmić. Czy ma z nami spać? Czy uczyć spania przy cycu? Czy nosic i kołysać? Co jesc jak karmię? Czy przepajać ja wodą? Czy moczyć pępek? w koncu odpusciłam rady innych i jakos udało mi sie ogarnac ten temat. Mam nadzieje ze teraz bedzie mniej stresu..
Dzięki :-* teraz wiem, że warto decydować się na drugiego bobasa ;-) powodzenia
A ja wam powiem z doświadczenia, że najpiękniejsze jeszcze przed wami. Bo ja doświadczam właśnie trzeciego, dojrzałego macierzyństwa i to jest to!
Gratuluję na wstępnie drugiego bąbla. Też niedawno zostałam mamą po raz drugi i nadal mnie to pozytywnie niesie. Nie przestaję się uśmiechać. Przed porodem słyszałam tylko: „Justynka. jak ty sobie dasz radę?”, „Nie oszukujmy się z dwójką będzie bardzo ciężko” itp. Bzdury. Wszystko bzdury. Jak ja się cieszę, że mam drugie dziecko, że los pozwolił mi tego doświadczyć, Zyskała cała rodzina. Tylko tego malucha mi żal czasem, że nie mam dla niego tyle czasu co dla pierwszego miałam. A on się do mnie mimo to stale uśmiecha. Uśmiechem takim skierowanym w Twoją stronę, kończę ten komentarz! : ) Pozdrawiam!
Za to samo doceniam bycie mamą po raz drugi i tylko mi żal, że pierworodna znała mnie z takiej zestresowanej, wystraszonej strony…
Ja byłam wyluzowana, ogarnięta i przeszczęśliwa ale na pewno nie idealna :) :) chciałam bycie sobą i pozwalałam sobie na tzw. zdrowy egoizm np. nie „walczyłam ” o naturalne karminie – z dużą chęcią wręczałam mężowi butle do karmienia i szłam na zakupy :) tak tak ” super mamy ” to tylko jakiś % z nas :) całą reszta to albo mamy których przytłacza ta poporodowa rzeczywistość ale nie mają siły by wyjść poza schemat jaki narzuca nam społeczeństwo ( i same sobie też) albo te „egoistki wredne” którym to zwisa :) niezależnie do powyższego na pewno 100% z Nas kocha swoje dzieci najmocniej na świcie :) głęboko w to wierzę :)
W takim razie życzę Tobie możliwości czerpania pełnymi garściami z tego dojrzałego macierzyństwa :)
Ja cały czas oczekuję aż rozpocznie się moje pierwsze zalęknione macierzyństwo, niestety maluszek coś się do nas nie spieszy, a wręcz już jest spóźniony :(
Cudownie! Gratuluję takiego podejścia, mam nadzieję, że i u nas tak będzie za te kilka miesięcy:)
Przy czwartym to już człowiek jest zupełnie wyluzowany, sama radość. Z czasem, który trzeba dzielić pomiędzy całą czwórkę jest ciężko, ale myślę, że gdybym miała go więcej byłabym nadopiekuńcza, a moje maluchy mniej samodzielne. Uwielbiam patrzeć, kiedy starsze dzieci lgną do maluszka, a on aż cały chodzi z radości na widok siostry i braci. Pozdrawiam i życzę jak najwięcej radości z bycia podwójną mamą ?
Zgadzam się, do wszystkiego trzeba dojrzeć.
Ja od siedemnastu lat jestem mamą ale od półtorej roku młodą/starą ;)
I stwierdzam, że to macierzyństwo jest zupełnie inne, dojrzalsze właśnie!!!
Super… tego mi było trzeba:) Świetny tekst jak zawsze :) Drugie macierzyństwo jest dużo spokojniejsze, nie ma się już takiej napinki na to by być super perfekcyjną Matką Polką, idealną żoną i kochanką choć nie ukrywam, że przy dwójce to na początku brak czasu na cokolwiek, ale powoli dochodzi się do wprawy …