Mężczyźni to są tacy gadżeciarze. Zazwyczaj kierują się praktycznymi pobudkami. Większość mężczyzn, których znałam, miała totalnego fioła albo na punkcie elektroniki albo majsterkowania.
Mój mąż to akurat hybryda :D Bo i elektronika go kręci, i majsterkowanie. Ale w temacie kulinariów też jest niczego sobie i to on kupuje do domu młynki do soli i pieprzu czy inne duperele. Ale totalny odlot chłopaczysko zalicza w kwestii grillowania. Także wyobraźcie sobie, co się u nas dzieje w chacie, odkąd mrozy zelżały. Siwy dym. I gdyby nie to, że dzisiaj była chyba pierwsze ustawowa niehandlowa niedziela, to chłopak by siedział w OBI, Leroy Merlin czy innym markecie i wybierałby podpałki i inne ustrojstwa :D I mógłby śmiało spędzić tam cały dzień (zupełnie jak ja na dziale kosmetycznym :D)
Ale do rzeczy. Niby Panowie tacy obeznani w temacie majsterkowania. I piłę kupią. Wkrętarkę czy śrubokręt. Kręcą ich jak widać te wszystkie kręcące się wiertła, które ścinają, skracają i w ogóle.
Ale chyba jednak nie wszystkich to kręci!
3 dni temu jechałam taksówką na MRI, tj. badanie rezonansem magnetycznym. Wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki, w której czas się chyba zatrzymał. Na siedzeniu rozłożony koc w kratę, aby poukrywać wszystkie dziury. Na oparciach takie drewniane nakładki masujące, które wyglądały dość ciekawie, nie powiem.
Zgłosiłam panu taksówkarzowi, gdzie chcę jechać. Pan taksówkarz na oko był koło 50-tki. Włosy z przedziałkiem na prawą stronę. Krótkie, z wyraźną nie dającą się przegapić brylantyną, bo błyszczały niemożebnie i przyciągały uwagę. Pan kierowca coś tam pod nosem powiedział. Ponarzekał, że są korki i że jazda w tamtą stronę to zabójstwo. Powiedziałam, że wiem na co się porywam i że korki mi niestraszne. Pan wrzucił bieg i podziwialiśmy jak miasto dosłownie stanęło. Patrzę na świat przez przednią szybę, pan kierowca lewą rękę ma na kierownicy a prawą jakby trzymał blisko głowy jakiś sznurek i kręcił nim i nawlekał go na palec.
Dość zastanawiający to był widok. Próbowałam ogarnąć skąd się wziął ten sznurek, który jakby z głowy mu wystawał a on go rozprostowywał palcem wskazującym i kciukiem. Ale za cholerę, nie mogłam tego sznurka zlokalizować. Zbliżyłam się do jego siedzenia i wszystko było już jasne!
Dziewczyny, to nie był sznurek!
Koleś sobie nawlekał na palec włosy! Włosy, które rosły mu w uchu! :D
Tak jak siedziałam, tak miałam ochotę wsunąć się pod to siedzenie przede mną :D Nie wiem nawet, czy ze śmiechu, obrzydzenia czy jakiegoś nieopisanego wstydu :D I w tym właśnie momencie dotarliśmy na miejsce, pod samiuteńką przychodnię. Ja cała spocona i próbuję zapytać, ile się należy. A pan kierowca odwraca głowę w moją stronę i wypowiada magiczne:
– 18 złotych.
Po czym drapie się w nosie, z którego … niczym przybrudzone sople wystają bezwstydnie czarno-siwe włosy! :D Umarłam! :D
Panowie, trymer! Trymer to takie ustrojstwo, które ucina z Waszych głębin wszystko to, co mogłoby się Wam niepotrzebnie zaplątać w palec i co doprowadza kobiety do odruchu wymiotnego :D Zaprzęgnijcie do pracy trymer, który kosztuje grosze i z każdej małpy czy innego szympansa ma potencjał zrobić człowieka ;)
2 komentarze
Czytając jadłam kolację … Monitor cały w pomidorach :D
o cholera :D