Nie zliczę sytuacji, w których osoby postronne próbowały udowodnić mi, że to one miały rację dotyczącą tego, jak wychowywać moje dziecko ;-) Ależ oczywiście, że wierzę w ich dobre intencje. Oni zapomnieli jednak, że to nie o intencje tutaj chodzi, i nie o rację.
Trzeba pamiętać o jednej bardzo ważnej sprawie, o której niestety niektórzy zapominają. Po pierwsze to rodzic ma decydujący głos we wszystkich kwestiach dotyczących wychowywania dziecka. Co więcej, jakakolwiek sporność i wyrażanie swojej dezaprobaty czy też wygłaszanie opinii nie powinno odbywać się w jego obecności. To cholernie ważne, aby tego małego człowieka nie dezorientować.
Skoro już przyjęliśmy, że to rodzic decyduje o wszystkim [rady zawsze wskazane, ale z taktem], to trzeba również zaznaczyć pewną istotną rzecz: jako osoby postronne [a do nich zaliczamy np. babcie, dziadków, ciocie, wujków czy panie przedszkolanki, a nawet panie spotykane na przystanku o zgrozo!, bo nawet te ostatnio próbowały wychowywać mnie i dziecko…] musimy wykazać się umysłem analitycznym i zanim coś dziecku zaproponujemy, to najpierw wypada skonsultować to z jego mamą albo tatą!
Nie ma to tamto, jakby to powiedział mój dziadek. Ja przestałam się już cackać z tego typu zagrywkami. Im szybciej i dosadniej [a zarazem kulturalnie] damy drugiej stronie do zrozumienia, że coś jest nie na miejscu, tym lepiej dla nas i zdrowej atmosfery w przyszłości. Nie lubię niejasnych sytuacji. Staram się być życzliwą osobą, ale moja cierpliwość ma swoje granice. Ponadto zostałam wychowania całkiem rozsądnie przez moich rodziców i wiem, że niewpieprzanie się w życie innych ze swoją „najmojszą racją” procentuje na przyszłość a także ustrzega nas przed nieprzyjemnościami.
Oto 4 sytuacje, w którym opierdziel jest gwarantowany i uzasadniony, kiedy ktoś próbuje igrać sobie z wychowaniem mojego dziecka. W sumie ciekawa jestem również na jakie zagrywki Wy nie przyzwalacie i z jakimi musicie się zderzać.
„Sorry Winnetou”, taki mamy klimat, że ja cudzym pieskom kabanosików pod nos nie podkładam i tego samego oczekuję od innych ;-)
1. Sytuacja numer jeden i jest wzięta z życia: cukiereczki & ciasteczka
Za żadną cholerę nie pozwalam, aby ktokolwiek próbował wciskać słodycze mojemu dziecku. Mój starszak to egzemplarz, który z jedzeniem regularnych posiłków miewa problemy, brakiem ochoty czy tam apetytu zwane, i każdy cukiereczek, batonik czy inne dobrotki burzą mój plan posiłków. Za każdego cukierka dawanego po kryjomu czy bez pytania daję po łapach. Co więcej, odgryzam się i następnie jeśli osobnik ze mną nie współpracujący ma rybki w ramach rewanżu im też serwuję cukierki, mentosy czy inne krówki. Na zdrowie! ;-) Oczywiście, żartuję brzydko i nigdy bym się takiego czegoś nie dopuściła, bo słodycze to trucizna dla zwierząt…
Ponadto obwieszczam wszem i wobec, że za takie rozregulowywanie posiłków moich dzieci grozi nie tylko szubienica, ale również opróżnianie nocnika przez 3 bite miesiące i zeskrobywanie gołębich odchodów z mojego tarasu.
Nie ma cukierków, koniec kropka! Słodycze istnieją w menu moich dzieci, sporadycznie co prawda, ale to dlatego, że ja tak zdecydowałam i tak jest lepiej dla ich małych brzuszków.
2. Sytuacja numer dwa i również jest z życia wzięta: czapeczka & rękawiczki
Kiedy kilka dni temu usłyszałam od pewnej osoby, której personaliów nie zdradzę, aby nie być piętnowaną ;-), że po kąpieli mojemu rocznemu dziecku należy ubrać czapeczkę, to ja myślałam, że wywinę orła i dwa salta rąbnę na poczekaniu!
Proponuję tej osobie również po kąpieli zakładać sobie czapeczkę. I w sumie rękawiczki również. Bo w ręce po kąpieli też można zmarznąć. Ba! I ciepłe reformy na dupę również, wszak węzły chłonne mamy też w okolicach pachwin. Jak robić z siebie bałwanka, to po całości, psia mać ;-)
3. Sytuacja numer trzy i z życia wzięta jak malowana! Bajeczki …
Ja nie mam nic przeciwko bajkom dla dzieci, ale uważam, że trzeba je dozować z rozsądkiem i w ogóle. Tym bardziej, że nasz logopeda zalecił maksymalne bajek ograniczanie, co jest logiczne. Ja nawet zdążyłam całą rodzinę o naszym ulogopedycznianiu poinformować i o tym bajek nieoglądaniu również, ale jak widać nie zawsze dotrze.
Otóż jak raz jeszcze usłyszę, że on może by bajeczkę oglądnął, bo takie kolorowe te bajeczki w tej telewizji i śpiewające, to ja polecam zamiast bajeczki w TV przeczytać mojemu Synowi z tuzin bajek. Jak szaleć, to szaleć! Bajeczki mój Syn ogląda na moją wyraźną zgodę, a jak otoczeniu wygodniej puścić bajeczkę, to ja może pokażę półkę z setkami książeczek dla dzieci, która aż czeka na rodzinne odkurzanie!
4. Za żadną cholerę nie zniosę podważania mojego zdania, nawet mimochodem i przez przypadek. Czyli babcie wiedzą lepiej, że jabłuszko jest zdrowsze od bananka ;-)
Sytuacja sprzed prawie trzech lat. Mój starszak jadł sobie przy stole banana, którego mu obrałam. Wtem nagle życzliwa osoba podtyka mu pod nos miskę jabłek i malin. Co zrobił mój Syn? Olał wszystkie trzy owoce, bo doszedł do wniosku, że z tego dobrobytu i mieszania mu w głowie to i on podziękuje.
Skoro ja przygotowałam mu banana, czy nie logicznym byłoby dać mu tego banana zjeść w spokoju? Kolejnym krokiem, który podejmuję w takich sytuacjach, jest wrzucenie wszystkich wymienionych wyżej owoców do rosołu i dobitne upieranie się przy tym, że rosół w takiej wersji jest zdrowy i wszystkim wyjdzie na dobre ;-)
I do zapamiętania utarty już frazes, ale jakże wymowny, który powinien zatrybić w głowach zainteresowanych ;-)
Wolnoć Tomku w swoim domku.. – Aleksander Fredro
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :)
66 komentarzy
mnie to dopiero czeka, (moj maluch ma 4 miesiace), ale juz ze strony otoczenia spotykam sie z tym, Boze jak mnie to wkurza, jak ktos rzadzi, poucza, nie majac wlasnych dzieci….
Jestem rękami i nogami za Twoim podejściem :) To ja jestem rodzicem i niech prababcia się nie wtrynia mówiąc mi, że dziecku jest zimno (mimo, że mu nie jest zimno). Niech mi teść po kątach nie gada do męża, że naszym największym problemem jest to, że bardzo głośno ze sobą rozmawiamy i przez to dziecko też zaczyna krzyczeć. Czemu nie widzi, że specjalnie drażni dziecko mówiąc, że coś jest jego, a dziecka to nic nie jest a później wielka pretensja bo mały zaczyna się do niego drzeć z nerwów. Całe dzieciństwo swoich dzieci spędził leżąc na kanapie, bo wracał „zmęczony” z pracy i całe wychowanie spadło na teściową. A teraz chce moje dziecko wychować? Mimo, że mamy kompletnie inny styl życia. Nie może zrozumieć tego, że kobieta może jednocześnie studiować, zajmować się domem i dzieckiem i już nie ma ochoty na gotowanie dwudaniowego obiadu. Naprawdę szybko zrobiony obiad to nie znaczy, że to jest zły obiad!
Rozpisałam się, ale przynajmniej miałam okazję wyrzucić z siebie frustrację :)
Wielkie dzięki za ten artykuł
Pozdrawiam :)
Ależ ja Ciebie rozumiem.. ;)
Ojeju jak bym to u siebie słyszała masakra a że mieszkam u teściów to z takimi komentarzami spotykam sie codzień że ja ją żle kłade spać a po co śpi dwa razy dziennie l. amła ma 19 miesięcy i to ja zadecyduje czy ma spać dwa razy dziennie czy raz porażka. A najlepsze to to jak mi kazali z 14 miesiecznym dzieckiem do ortopedy poksc niech dadzą skierowanie na rechabilitacje bo nie chodzi sama ,myślałam że przekręce sie. A mała na przekór wszystkim i wszystkiemu za dwa dni sama zaczeła chodzić a teraz smiga aż sie kurzy
Ojeju jak bym to u siebie słyszała masakra a że mieszkam u teściów to z takimi komentarzami spotykam sie codzień że ja ją żle kłade spać a po co śpi dwa razy dziennie l. amła ma 19 miesięcy i to ja zadecyduje czy ma spać dwa razy dziennie czy raz porażka. A najlepsze to to jak mi kazali z 14 miesiecznym dzieckiem do ortopedy poksc niech dadzą skierowanie na rechabilitacje bo nie chodzi sama ,myślałam że przekręce sie. A mała na przekór wszystkim i wszystkiemu za dwa dni sama zaczeła chodzić a teraz smiga aż sie kurzy
Ja też mieszkam z tesciami i niestety „dobre rady” slysze batdzo czesto. A ze spaniem u nas jest odwrotna sytuacja. Moj synek czasami śpi tylko raz i jak go kładę jeszcze raz po południu i widzę że robi wszystko byle tylko nie spać to go na siłę nie zmuszam i bawimy się dalej. Nie raz jak jest teściowa a syn nie chce spac i wyjde na chwile np do wc to jak wracam to zastaje go w łóżeczku a obok teściowa która próbuje go położyć spac :/ tak jakby chciała mi pokazać ze ona jest lepsza ode mnie i go ulula bo ja to nie potrafie ech… no ręce opadają czasami … i takich przykladow na „pomaganie” moglabym wymieniac mnostwo.
Ja też mieszkam z tesciami i niestety „dobre rady” slysze batdzo czesto. A ze spaniem u nas jest odwrotna sytuacja. Moj synek czasami śpi tylko raz i jak go kładę jeszcze raz po południu i widzę że robi wszystko byle tylko nie spać to go na siłę nie zmuszam i bawimy się dalej. Nie raz jak jest teściowa a syn nie chce spac i wyjde na chwile np do wc to jak wracam to zastaje go w łóżeczku a obok teściowa która próbuje go położyć spac :/ tak jakby chciała mi pokazać ze ona jest lepsza ode mnie i go ulula bo ja to nie potrafie ech… no ręce opadają czasami … i takich przykladow na „pomaganie” moglabym wymieniac mnostwo.
Jak mi to znane! :( ” co za niedobra mama / tata batonika nie chce ci dac, biedne dziecko nawet czekoladki nie może „. Nie rozumieją, że są zasady NIE ZJESZ KONKRETÓW NIE MA SŁODYCZY. Dwa mała zje takie czekoladki to później są problemy z wyproznianiem i z tym problemem są rodzice! Trzy w jakim świetle nas stawiają ci ludzie w oczach dziecka? Gdzie autorytet? Albo ” mama ci rękawiczek nie dała, a gdzie szalik? ” To ja jestem rodzicem i to ja decyduje jak ubrać moje dziecko! A napewno nie będę ubierać dziecka jak eskimosa jakiego. Wkurza mnie to wtykanie się osób które na siłę próbują uszczęśliwić moje dziecko a wychodzi na to że je krzywdza i niszczą relację między rodzicem a dzieckiem!
znam to tak dobrze, masakra wszyscy wiedzą lepiej, najgorzej jak ktoś coś dzieciom naobiecuje a ja nic nie wiem i potem jestem ta zła bo już wołam do domu a przecież dziadek obiecał albo ostatnio, mąż już nie wytrzymał i nawrzeszczał na dziadka bo bez naszej zgody zabrał syna niesprawnym traktorem ( bez hamulców ) na wycieczkę po dwupasmówce, a potem przybiegła babcia i z ogromnym wyrzutem powiedziała przecież on wziął wnuka na własną odpowiedzialność jak by mąż kłócił się o nic MASAKRA, na szczęście w przyszłym roku się wyprowadzamy
znam to tak dobrze, masakra wszyscy wiedzą lepiej, najgorzej jak ktoś coś dzieciom naobiecuje a ja nic nie wiem i potem jestem ta zła bo już wołam do domu a przecież dziadek obiecał albo ostatnio, mąż już nie wytrzymał i nawrzeszczał na dziadka bo bez naszej zgody zabrał syna niesprawnym traktorem ( bez hamulców ) na wycieczkę po dwupasmówce, a potem przybiegła babcia i z ogromnym wyrzutem powiedziała przecież on wziął wnuka na własną odpowiedzialność jak by mąż kłócił się o nic MASAKRA, na szczęście w przyszłym roku się wyprowadzamy
Ale przecież ta osoba, która zamiast banana podtyka miskę jabłek i malin CHCIAŁA DOBRZE! – uwielbiam ten argument :)
Ale przecież ta osoba, która zamiast banana podtyka miskę jabłek i malin CHCIAŁA DOBRZE! – uwielbiam ten argument :)
Niestety weź tu walcz czasem z 60-letnią babcią… No nie przekonasz… U mnie od kilku lat jest istna wojna o bajki i słodycze niestety… I do tego doszło, że przemyca młodym astronomiczne ilości słodkości za naszymi plecami a potem dziewczyny mają kilkutygodniowy detoks od słodyczy ;)
Znam to z autopsji. Niedawno moja ciocia chciała poczęstować moją roczną córkę solidną porcją tortu bezowego z kremem kawowym… Myślałam, że zejdę. No bo przecież roczne dziecko to już kotleta może jeść, smażone ziemniaki i słodycze kindera!! A ja ją głodzę, karmiąc piersią i podając marchewkę z gotowanym kurczakiem :p także tego… wiem o co kaman ;) https://codziennik-kobiety.blogspot.com/
Marcelina ja też mogła bym bez końca sie wypowiadać a moje zakazy są smieszne i dochodzi do tego że jestem mloda nie doświadczona i mi trzeba wszystko mowic moje dziecko moja sprawa.
ha! zastanawiające jest to dlaczego ci wszyscy troskliwi wciskają rodzicom największy kit?? Dlaczego za normę uważa się np. częstowanie cukierkami, a nie warzywami? Skoro wszyscy chcą dla mojego dziecka jak najlepiej to powinni dawać mu warzywa itd., proponować zdjęcie czapeczki, żeby się nie przegrzało, a w ramach rozrywki -wspólne czytanie i dalej w ten deseń. No ale nie ogarniesz :). Pozostaje rozdawać prztyczki w nos. Ps. Numer z zakładaniem czapki po kąpieli – klasa – no nie wpadałabym, że można mieć takie pomysły – jest moc :).
Już lepiej, żeby nic nie dawali do jedzenia bez pytania ? Moja na święta wymiotowała w nocy, bo cała rodzina bez pytania częstowała ją mandarynkami. Dom i rodzina duże, to nie widziałam tego. A że kocha wszystkie owoce, to jadła ile dali. Ona sobie owoce wręcz wpycha do buzi, bo chce zjeść jak najwięcej i jak najszybciej.
wow to rzeczywiście grubo! Maskara jednym słowem – za przeproszeniem – starzy a głupi, a biedne dziecko musiało cierpieć. Wrrrr………..Na prawdę nie da się czasami zrozumieć pokrętnej logiki niektórych dorosłych.
Mnie doprowadza do szału rada typu może mu dasz wody (karmię piersią 3miesieczniaka) lub a dlaczego tak płacze może masz mało pokarmu (klocek ma już podwójny podbródek). a „rozpieszcza nie” słodyczami to standard u starszaka. Tylko mała babeczka….Brrr…
U mnie najgorszy to tekst pt. Przyzwyczailiscie to macie. O co chodzi? Jak mała (3 miesiące) płacze, że chce na ręce (po pół godzinie leżenia na pleckach na łóżku na przykład), to tekst „bo ją tak przyzwyczailiście do noszenia, że już nie chce inaczej” mnie po prostu dobija. Szczęki zaciskam i nie komentuje, bo to jedyna, ukochana babcia męża, no i kobiecina ma już 80+, to niech już sobie powie to samo po raz setny i niech będzie szczęśliwa… Dziecka mi tym jeszcze nie krzywdzi…
Idealnie trafiłaś z tym wpisem, bo właśnie chciałam się siostrze wtrącić ? Co prawda uważam, że zabija odporność swojego dziecka, bo nie dość, że biedne przegrzane wiecznie chodzi, to dostaje paracetamol, gdy temperatura trochę wzrasta, ale nie żeby chociaż stan podgorączkowy był… A mi próbuje „dobre rady” sprzedawać czasami, niezgodne z dzisiejszymi zasadami karmienia itd ale się nie daję i zostaję przy swoim ☺️ Powiedziałam raz coś, nie słucha no to ok, jej sprawa. Ale po co później się żali, że dziecko choruje? No dobra, powiedziałam co myślę tutaj a przy niej zachowam swoje zdanie dla siebie… ?
Jeśli następnym razem zaczęła by się żalić że dziecko choruje, odpowiedziałabym, że już raz mówiłam co robi źle, nie chciała słuchać to niech robi co uważa za stosowne ale przestanie marudzić… :)
A ja kupiłam wiaderko do kąpania. Jak to? Po co?
Po 3 miesiącach wszystkim się podoba, a zwłaszcza młodemu.
Och, jak mi to dziś potrzebne! Wychowuję moją małą młodzież (10 miesięcy) sama, pomagają mi, jak mogą rodzice. I dziś mi pękło, bo dałam tacie karmić młodego (mieszamy BLW ze słoiczkami, ze zdrowym rozsądkiem), a on mu podtrzymywał ręce i prawie wciskał jedzenie do paszczy przy jednoczesnych sygnałach dźwiękowych „dziękuję, pojadłem”. W tym czasie moja mama mówiła: „a teraz go napój. A teraz to. A teraz to.” Nie wytrzymałam i im powiedziałam. To się dowiedziałam, że ja sobie nie dam nic powiedzieć i co, jeśli nie mam racji, bo oni uważają, że nie mam racji. Powiedziałam (nauczyłaś mnie ;) ), że mimo wszystko – wysłucham, ale to ja jestem matką i to moje zdanie jest ostatnie. I wieeeeelka obraza majestatu. Eh, ciężko. Boję się tylko, że jak im ten Twój artykuł wydrukuję i dam do przeczytania to się obrażą.
Najbardziej mnie denerwuje PORÓWNYWANIE gadanie paplanie bo znajomej dziecko wnuczek w tym wieku to już chodził, miał ząbki, sikal do nocnika, podnosil sie , ważyl tyle i tyle .
Co do słodyczy, usłyszałam ostatnio że jak wrócę do pracy i tak nie będę wiedziała co mój syn je w domu :-| zagotowalo się we mnie!!
Niestety, u mnie to nie babcie i ciocie nie podzielają moich przekonań, tylko mój własny mąż. Wszytko co on lubi sobie podjadać – ciasta, słodycze, frytki (kupne, mrożone, smażone!!), nasz maluch też zazwyczaj dostaje, „trochę”, bo tyle mu przecież nie zaszkodzi. No i te kolorowe soczki. To nic, że uczy jeść byle jak i byle co, to mnie się już od tego zdrowego żywienia w głowie pomieszało i dziecko chodzi głodne i mu żałuję. Tu z resztą nie chodzi tylko o jedzenie, podobno tak o niego dbam, a ciągle chodzi zasmarkany (2x przez 1,5roku to duzo?) i przy mnie ciągle płacze, a jak jest sam z tatą, to się świetnie bawi. Pomocy.
Pozdrawiam:)
Witam w klubie. Mam to samo codziennie od trzech lat. Nasze sytuacje różnią się jedynie tym, że mój mąż jest przeciwko mnie. Uważa słowa swojej matki za te reprezentujące najlepszy sposób wychowania dziecka, no bo przecież wychowała trójkę dzieci i na pewno wie lepiej od takiej siksy, jak ja. Ja też głodzę swojego synka, choruje zawsze tylko przeze mnie, tylko przy mnie płacze, a przy innych jest wzorem cnót wszelakich. W pewnym momencie zaczęłam wierzyć w słowa teściowej, co skończyło się złamaniem nerwowym. Dobrze, że masz chociaż męża, który wesprze Cię, kiedy dopiecze Ci reszta świata. :) Będzie dobrze, tylko trwaj przy swoim.
Mi też właśnie o to samo chodziło, ale może trochę zawile to napisałam;) mój mąż w ogóle mnie nie wspiera, za to uważa, że mam opinie wyrwane z kosmosu na każdy temat. Do teściowej już nawet nie chodzę, bo miałam ochotę jej zwracać uwagę na wszystko, co robiła (choć w gruncie rzeczy wiem, że kocha wnuka i nie chcę się z nią kłócić, wystarczy że bez przerwy kłócę się z mężem)
i mój mąż mówi dokładnie to samo, że jego mama przecież wie, jak się zająć dzieckiem. I w ogóle dużo by mówić…
Kochana Regino, cieszę się, że odpisałaś, troszkę mi się zrobiło lepiej na duszy, bo już zaczynałam się zastanawiać, czy potrafię się opiekować moim Skarbem Kochanym. Ściskam:)
Nie wiem, może ja mam myślenie z innej epoki. Ale serio, czy Wasi mężowie przed narodzeniem dziecka byli inni? Nie widziały ścienne, że neguje Wasze zdanie, słucha tylko mamusi? Czasem tak kobietki narzekają na mężów, a same sobie ich wybrały. Wiem, że ludzie się zmieniają, są inni przed ślubem. Ale rany julek, pewne zachowania widać już dużo wcześniej. Nie mam na celu obrazić nikogo. Życzę Wam wspaniałych chwil z maluszkami i dużo wytrwałości! Sama mam takiego skarbami małego więc wiem, jak to bywa hehe ?
Ja to mam problem z mężem taki, że on się boi czegokolwiek dać dziecku. Młody ma już ponad 2 lata a on się dalej mnie pyta czy on może dać mu kawałek kiełbasy na gorąco czy smażonej,a czy to mu nie zaszkodzi itd. Bardziej przewrażliwiony niż ja gdzie to niby z tatusiami sobie dzieci mogą na więcej pozwolić :). A co do wtrącania się dziadków to przechodzę to od ponad 2 lat i na razie wygrałam z moja mama ale nie wiem czy mojego tatę jakoś nauczę że to ja mam racje :P
Ja jeszcze nie toleruję, jak wszystkie babcie, ciocie i inne zaczynają karmić moją córkę, no bo przecież nie chce jeść. Od małego uczę ją, że ma jeść sama, dzięki temu w wieku 4 lat radzi sobie i z zupą i z kotletem i ze skórką od chleba. Swoją drogą kiedyś zostałam skrytykowana, że daję dziecku kanapkę ZE SKÓRKĄ! Jak tak można dziecku taką twardą i niedobrą skórę wciskać?
Inny tekst, który mnie doprowadza do białej gorączki to – a gdzie ona ma czapkę/szalik/rękawiczki? Wiosna, zero wiatru, około 20 stopni. Pytam wtedy – a gdzie Twoja czapka/szalik/rękawiczki? Nie za zimno Ci bez nich?
To nowość, nie słyszałam, że nie wolno kąpać w łazience, bo myślałam, że właśnie do tego łazienka służy ;) A z ciekawości – dlaczego „tak się nie robi”?
Ja w święta od mamy i 3 ciotek usłyszałam że jestem wredną matką bo moje roczne dziecko je jedno ciasteczko od świeta i pije „nudną” wodę. Wnuczka jednej ciotki nie zje nic cały dzień ale marsa czy innego batona w moment, dzieci drugiej mialy nadwage i próchnice a trzecia wogóle dzieci nie ma. Ale się ździwiły jak moja mała w 2 minuty gruszke całą pochłonęła, nawet ogryzka nie uratowałam. Nic, przytaknęłam, powiedziałam myślcie co chcecie, ona ciastek jeść nie będzie. Co do czapeczki to przenosiłam ją z domu do samochodu, może ze 3 stopnie byly, miała bluzę z kapturem. I gdzie czapeczka? Kurde jak teraz jest minus 15 to chyba jej powinnam grzejnik na głowę założyć…
Łazienka mniejsza niż pokój więc o wiele łatwiej ją ogrzać w razie potrzeby, a dzięki temu potem w pokoju nie ma duchoty… To głupie kąpać w pokoju… :)
Małe ilości cukru są w stanie ZABIĆ zwierzaka, więc posuwanie się do takich czynów jest lekko myślne. Nie oceniam autorki, oczywiście nie każdy to wie. Taka niewiedza może się bardzo źle skończyć.
Nie cukier, tylko teobromina zawarta w czekoladzie, a konkretniej w kakao z którego jest zrobiona.
Podpisuję się pod tym, że to rodzice decydują o tym co dziecko je, kiedy je, w co je ubieramy itd. generalnie o tym jak je wychowujemy. Ostatnio jednak doszłam do jednego wniosku. Te święta były pierwszymi dla mojego syna. Kiedy widziałam jak wszyscy na niego czekali, jak się cieszyli z jego obecności, ile szczęścia dawał otoczeniu zrozumiałam jedno – to nie jest tylko moje dziecko. To wyczekiwany wnuczek dziadków, siostrzeniec cioci, namiastka wnuka dla rodzenstwa moich rodziców. Dlatego trochę wyluzowalam. Pomyślałam, że nic wielkiego się nie stanie jak pobawi się trochę grająca w nieboglosy zabawką od cioci, która poświęciła swój czas, pieniądze, żeby wybrać mu to nieprzystosowane do wieku graidlo i nie mogła się doczekać uśmiechu na twarzy mojego bobasa. Nie odbierajmy otoczeniu możliwości czerpania radości z kontaktu z naszym dzieckiem. Raz na jakiś czas jak zje ciastko zamiast obiadu nic się nie stanie. Granice muszą być wytyczone, to oczywiste, ale raz na ruski rok możemy nie być takie zasadnicze. Trochę luzu też jest dobre dla naszych dzieci ;)
Niestety u nas jest problem z babciami- jedna (teściowa) za wszelką cenę próbuje udowodnić, że to ona wie najlepiej, co więcej, jeżeli się sprzeciwisz- obraża się i chce wracać do domu. Druga zaś, nie wzięła wnuczki na ręcę ani razu (bo ma za słabe ręce ( No k mać, Hanka nie waży 20 kg- 2 miesięczny niemowlak)). Rzeczywiście teksty typu: „rozpieściłaś, przyzwyczaiłaś to teraz sie męcz” rzuca jedna i druga babcia. Chyba największą bzdurą, którą usłyszałam od teściowej- ” zostaw to dziecko, niech sie wypłacze”- marność, żałość i nicość!
Też słyszałam – popłacze, to płuca jej się rozwiną – Miśka ponad dwa miesiące…
Ja z jabłkiem miałam „zabawna” historię. Otóż cała moja rodzina wie, że mała jest alergikiem i że jak nie pozwalam dawać jej czegoś do jedzenia to nie dlatego że jestem zła matka (alergia krzyżowa, więc np. Nie może zjeść czekolady kiedy pyli leszczyna, w pozostałe dni jakoś ja strawi;). I przyszedł czas pylenia brzozy, więc trąbie na prawo i lewo zostawiajac mała z babcią, że nie może jeść…. I pada tu hasło: jabłko. 2h później dzwoni do mnie spanikowana matka ma najdroższe me utrapienie, że mała ma wysypkę i brzuch ja boli. No rzesz kurna… Kochana ciocia stwierdziła, że co tam ja wiem, w końcu jabłuszko jest zdrowe. Ciotka na szubienice, a romantyczny wieczór z mężem zamieniliśmy na izbę przyjec. I takim oto sposobem cora wybawila mnie już jakiegokolwiek wtracania się osób trzecich;)
Co do wychowania dziecka po swojemu – okej zgadzam się. Ale umyślne podawanie zwierzętom słodyczy to już przesada. Gdyby taki pies zdechł, bo specjalnie dałaś dla niego na złość komuś kawałek czekolady, nie miałabyś wyrzutów sumienia? I co do osoby wyżej, która napisała, że autorka może nie wiedzieć takich rzeczy – no raczej wie dokładnie, bo jak autorka sama napisała to „się odgryza”. Powodzenia.
U mnie jest ciotka „złota rada”,moja purchawka ma pol roku, ostatnio powiedziała mi, że robię krzywdę dziecku wychodząc z nią na mróz. Nosz k… przecież sama wiem co dla mojego dziecka jest dobre a co nie.
Heh… I u nas podobnie.. z tą różnicą,że temat niepodważalności zdania rodziców jest totalnie obcy i wszyscy się wpierniczają i mają gdzieś nasze zdanie że to my decydujemy o naszym własnym dziecku! Babcia, dziadek są wielce obrażeni jak im zwrócę uwagę a nie raz zdrowo opierniczę to potem jeszcze od innych członków rodziny dostaję opierdziel że nie pozwalam dziadkom dzieci wychować (w wtf ??) Jak śmiem się tak odwdzięczać za ich pomoc!!?
I porady dot. karmienia piersią, dawane przy starszej, przez babkę, która mi, dziecku swojemu, ani razu piersi nie podała. A starsza chodzi i powtarza, że źle robię, bo babcia powiedziała. Guru. I love it!
do – Kamila- Pani Kamilo a jak by dziecko miało na kakao alergię? a w czekoladzie batoniku cukiereczkach dużo tego kakao ? co wtedy? zwierzę z tego co wiem od jednego cukierka co najwyżej będzie się drapać :) także bez takiego podawania przykładów.. bo nie powiem co takiemu dziecku się może stać od tej jednej kosteczki malutkiej chociażby z kinderka
I jeszcze wtrącanie się rodziny i obcych w kwestie wiary. Jeśli nie chrzczę dziecka to jest moja sprawa.
Amen.
Ludzie weźcie się ogarnijcie. Wiadome osoby trzecie. Nie powinny się wtrącać w wychowanie dziecka wiem bo ja tez mam dziecko i tez mnie to denerwuje ale żeby mówić ze na zwierzęcia się odgryzie i da mu czekoladę to już jest chore bo to zwierze niczemu nie zawinilo tak samo jak i dziecko wiec po co w ten sposób się mścić ta osoba która tak robi jest niepowarzna. I takie zachowanie wobec mnie jest chore. Fakt dziecko jest ważne i dużo słodyczy nie powinno jeść ale od czasu do czasu nie zaszkodzi a zwierzakowi nie wolno wogole.
Powodzenia Natalia
Wszystko spoko, ale jednak mam nadzieję, że z tym karmieniem zwierząt cukierkami i tym podobnym ustrojstwem, to żart. Dla zwierząt czekolada to trucizna!
Dla dzieci rowniez. Nie tylko prochnica, grzybiece, oslabienie odpornosci, ale tez cukier silnie uzaleznia. Nie mialabym ZADNYCH oporow, zwlaszcza wiedzac ze ktos ma swiadomosc ze sobie tego nie zycze. A ze zwierzak niczemu nie winien? Trudno. A moj dziec winien?
Nie wyobrażam sobie częstowania małego dziecka czymkolwiek bez zapytania rodziców o zgodę. Jeśli ktoś koniecznie chce dać dziecku słodycze, to niech da je dla dziecka mamie. A telewizji i innych „elektrycznych niań” im mniej, tym lepiej.
Ja ostatnio się zmagam z problemem „restauracji w domu”. Ja robię śniadanie, obiad lub kolację dla wszystkich domowników i starszy syn je również z nami. Natomiast gdy tylko jest u babci przy każdym posiłku słyszę „co byś chciał zjeść? Na co masz ochotę? Może zrobić Ci kanapkę? A może parówki?” wrrr! Działa to na mnie jak Płachta na byka! Później oczywiście w domu mój syn przy każdym posiłku marudzi że tego nie chce, bi zjadł by tamto albo siamto. Druga rzecz to notoryczne ustępowanue we wszystkim moim synom. Chcesz skakać na łóżku – proszę bardzo, babcia pozwala. Nie chcesz już jeść – Nie szkodzi, dziadek daje. Chcesz oglądać bajki – śmiało, nawet kilka godzin! I oczywiście nikt nie spyta rodziców czy wyrażają na to zgodę! A jak się sprzeciwiam to słyszę „oj daj spokój, niech się dziecko nacieszy. U dziadków jest raz na jakoś czas”. Weź się potem nie wkurzaj… Szkoda słów czasami.
A u mojej mamy jak wnuki były w domu u niej i skakaly np. Po fotelach a byli rodzice to najpierw zwracała uwagę że nie wolno to wtedy rodzice się obrazali no bo jak można ich dzieciom zwracać uwagę a potem moja mama się wkurzyla i powiedziała że dzieci mogą nawet i po lampach chodzić u niej jak są rodzice tych dzieci i tak było nigdy już uwagi nie zwróciła chyba że rodziców nie było. A osobiście myślę iż moja mama jest wspaniała kobieta dobrze nas wychowała i z wnukami byłoby tak samo.
Gorzej jak ktos mieszka z tesciani wtedy kazdemu ,,wolnoc Tomku,, ;) grunt to wyrazic czego sie od nich oczekuje jasno i wyraznie , w koncu dotrze ,chyba ze typ niereformowalny jakis jest :)
Uwielbiam? wtrącanie się w wersji jednej z naszych babć. Czy mała zjadła obiad? Na co babcia: trochę, ale już nie chciała to dałam jej ciastko żeby nie była głodna??? Albo najpierw pyta dziecko czy chce gdzieś z nią pójść a potem są płacze jak ja nie pozwalam. Szczytem jest sytuacja kiedy córka jest przez nich odbierana ze szkoły i zostaje do 17.00 aż ja wrócę z pracy. Czy odrobiła lekcje? Odp. Wiesz była zmęczona i jeszcze nie odrobiła. Czyli mam rozumieć że teraz będzie mniej zmęczona jak będzie nad nimi ślęczała do nocy. I pomimo jasno wyrażonego nie raz zdania sytuacja cyklicznie wymaga małej korekty werbalnej. Wystarcza na tydz czasem 2 tyg. ?
Moja droga, z tego, co piszesz wynika, ze babcia opiekuje sie twooim dzieckiem do poznego wieczora. Moze opiekuj sie nim sama i wszystko zrobisz jak najlepiej :-)
Jakie ja miałam szczęście i cudowną teściową z którą się zgadzam do dziś ?Jak sobie przypomnę to zawsze miałyśmy te samo spojrzenie na świat i chowanie dzieci… Obcy którzy chętnie doradzali bo coś im przeszkadzało, poprostu ignorowałam a jeśli uważałam ich rady za skrajną głupotę to z uśmiechem wypuszczałam trochę jadu.
?Pozdrawiam
Najgorsze co może być to wtracanie się innych w Twoje wychowanie Twojego dziecka lub dzieci, w szczególności babcie dobre dusze zamiast dać dziecku porządny obiad to zrobią płatki albo chleb z czekolada i uważają że to jest ok bo przecież głodny nie chodzi, a obiadu nie chciał, no ale tak, jak babcia zapyta czy będzie jadł obiad czy chce płatki to wiadomo co dziecko wybierze. Zamiast kolacji nawtyka mu słodyczy, ciastek, ciasteczek. Albo osłodzi kubek herbaty tona cukru że aż pić się tego nie da. Albo daje grać na telefonie i oglądać głupie bajki mimo że sto razy miała powiedziane żeby tego nie robić. ???
U mnie sytuacja wypisz wymaluj wszystkie punkty. Notoryczne podważanie moich decyzji przez teściową, a bo może jednak. Lub też podtykanie non stop owocków, kanapeczek moim dzieciakom, a potem marudzenie że córka „niejadek” nie chce obiadu. Ponadto gotowanie stu rzeczy i dziecko wariuje od wyboru i nie je. Mam już szczerze mówiąc dosyć i dlatego ograniczam się do minimum z kontaktami.
Jesteś niemądra , mamusiu. Babcia, dziadek, to jest wartość! Ma prawo rozpieszczać wnuki . Ma święte prawo się wtrącać. Ty nie musisz się dostosować! Tak było, jest, i będzie. Widać nie miałaś szczęścia mieć kochanych, normalnych dziadków…Szkoda Ty!
Co za bzdura! Nikt nie ma prawa do wtrącania się w wychowanie dzieci! Zaden swiadomy rodzic na to nie pozwoli, a rozsądni dziadkwie nie będą wtykac nosa tam gdzie nie potrzeba…
Jolene
Nikt nie ma prawa wpieprzać się w kwestie wychowawcze i w to, że masz swoje zasady. Dziadkowie są potrzebni, fakt, ale oni swoje dzieci wychowali. Tu chodzi o poszanowanie zdania i zasad rodzica. Dziadkowie mogą rozpieszczać swoje wnuki…ale muszą liczyć się z tym, co rodzic ma do powiedzenia i skoro mówi „nie dawać czekoladki mojemu dziecku”, to ani po kryjomu, ani ostentacyjnie przy rodzicu nie powinien jej dawać BEZ KONSULTACJI z rodzicami. :)
Moja córeczka ma 9 miesięcy, na samą myśl na spotkanie z prababcią włosy mi się na głowie jeżą .. Dawałam jeść dziecku, na co prababcia weszła z tekstem „oo fuj jakie nie dobre jedzenie mama daje” – i tak 3 razy z rzędu radząc ,by dosypać cukru .. Poinformowałam wszystkich, żeby nie sadzać córeczki (ma obniżone napięcie mięśniowe, przyjmuje leki, ma ogromnego naczyniaka krwawiącego na pośladkach) – na co prababcia „ojj tam nie zaszkodzi jej” i z uporem za każdym razem jak ją bierze na ręce najpierw ją sadza. Oczywiście poradziła również, żebym obkładała ją poduszkami to szybciej nauczy się siedzieć … Brak mi słów.
Dobry tekst, nikt nie ma prawa wtrącać się! Ja postawiłam sprawę jasno w temacie wtrącania się w nasze życie i wychowanie dzieci co poskutkowało tym iż teściowa wogole przestała przychodzić do nas i ja też do niej nie chodzę…
Ja to mam wrażenie ze co nie zrobię to robie źle non stop krytykowana .A co do wychowania mam.zdanie takie ze niech się dziadki zajmą sobą a młodym się nie wpieprzać w wychowanie wnuków .Bo zaburza ich charmonie w związku.