To było wtorkowe popołudnie. Szłam ze starszakiem za rękę i nagle uslyszałam rozmowę dwóch mężczyzn. Jeden z nich pchał wózek z maluszkiem w środku, a drugi mu towarzyszył. To był świetny widok. Szli sobie wolnym tempem, dziecko drzemało, słońce świeciło a oni zapewne opowiadali sobie jakieś historie ze studiów.
Już prawie ich mijałam z moim starszakiem, wtem nagle bezwózkowy towarzysz wypalił do ojca malucha:
– Ale jeśli moja tak się teraz w ciąży spasie jak Twoja, to nie wiem, stary. Serio. Dla mnie to jakiś kosmos. – złapał się za głowę i klepnął drugiego w ramię.
A ja w tym czasie myślałam, że podejdę i strzelę mu z liścia, bo ja z tych walecznych panien. Całe szczęście, że ugryzłam się w swój niewyparzony jęzor. Czekałam na ripostę ojca dziecka, bo w środku aż się zagotowałam. Tata dziecka przełknął ślinę i jak gdyby nigdy nic odparł głośno i stanowczo:
– Stary, na jakiej Ty planecie żyjesz? Moja szybciej zrzuci te dodatkowe kilogramy niż Tobie zatrybią komórki mózgowe. Poza tym, nawet jak te kilogramy jej zostaną, to dalej będzie mnie kręciła. Kocham ją. Stary, kocham. Nie pie…rdziel, że Ty ze swoją jesteś tylko dlatego, że obejmujesz ją w pasie jedną łapą.
Powiedział to z takim spokojem, zdziwieniem a zarazem stanowczością, że miałam go ochotę wyściskać, bo widziałam właśnie jak ten drugi koleś wtapia się w alejkowy asfalt i próbuje wypluć tę wodę, którą nabrał w usta. Tak! Dokładnie na taką ripostę czekałam i została mi ona wyjęta z ust!
Bo to tak właśnie jest, że nie każda kobieta dostaje od natury pakiet, który pozwala jej na utrzymanie zajebistej wagi ciała bez względu na okoliczności. Nie każda z nas ma predyspozycje do tego, aby po ciąży w pasie mieć tyle ile Cindy Crawford za młodu. Poza tym, zejdźmy na ziemię – jeśli nie nauczono nas za dzieciaka, aby sport zawsze towarzyszył nam w życiu i był przyjemnością, to trudno jest o tę świadomość w późniejszym wieku.
Trzeba pamiętać o tym, że ciąża zmienia niektóre z nas [a może nawet większość kobiet?] nie tylko mentalnie. W naszym organizmie zachodzi całe mnóstwo piekielnych zmian, z którymi musimy się pogodzić. Ja wraz z ciążami dostałam w pakiecie razem z cudownymi dziećmi: 20 kilogramów, rozejście spojenia łonowego, dwie blizny po cesarskim cięciu, problemy z kręgosłupem i wiele wiele innych dodatków, z których nie do końca się cieszę, jednak rozumiem, że ciąża właśnie także z tym się wiąże.
To nie to, że się żalę. Absolutnie. Jestem dumna z siebie, że mogłam wydać na świat tak piękny cud, jakim jest drugie życie! Moje ciało jest ofiarą, którą w pewnym sensie złożyłam razem z urodzeniem dzieci. Nie oczekuję przybicia piątki, pomnika a niczego w tym stylu. Moje ciało okazało się instrumentem do tego, aby zagrać ten cudowny utwór jakim jest dwóch moich synów. To zupełnie normalne, że po tak intensywnej drodze, zostaną ślady! U jednych są ona mniejsze, a u drugich zostaną na zawsze. Nietrzymanie moczu, rozstępy na całym ciele, przepuklina, zrosty. Każda z nas mogłaby dodać do tej listy coś od siebie…
Przyznam, że nie dbałość o ciało jest moim priorytetem na chwilę obecną. Wiem, że jest duża szansa na to, że gdy dzieci trochę podrosną, będę miała więcej czasu dla siebie i kto wie czy nie dojdę do świetnej formy.
Nie doszłam jednak w tym moim wywodzie do tego, co jest w tym wszystkim dla mnie mega ważne: naprawdę cieszę się, że mam w tej materii wsparcie mojego Męża!
Wiem, że on związał się ze mną nie dlatego, że byłam wąska w talii i miałam względnie szczupłe nogi. On jest ze mną bez względu na to, czy wyglądałam w ciąży jak prawdziwy wieloryb ;) czy też budzę się rano z kitą na czubku głowy wyglądając jak 7 nieszczęść z powodu niewyspania. Wiem też, że on ma doskonałą świadomość tego, że ja już najprawdopodobniej nie będę nigdy taka, jaka byłam kiedyś. On wspiera mnie w tej mojej kilogramowej walce, ale nie dlatego, żebym zmieściła się w stare jeansy lub mogła pokazać razem z nim na plaży, ale abym była zdrowa i mogła cieszyć się rodzinnym szczęściem jak najdłużej!
Nigdy nie dał mi odczuć, że już nie jestem tą samą laską, co kiedyś. Czasami rzuci jakąś uwagą, ale skierowaną wyłącznie w stronę mojej zołzowatości, bo im dalej z tym naszym stażem małżeńskim, tym czasami mam wrażenie, że wychodzi ze mnie większa hetera ;-) Dziękuję mu za to, bo najbliższe otoczenie rozumiejące nasze zmagania i doceniające nasz wkład w tworzenie rodziny, to wielki kapitał.
Dlatego jako świadek rozmowy na tej spacerowej alejce, dochodzę do wniosku, że długa jeszcze droga przed wieloma mężczyznami. Dojrzałość do założenia rodziny mierzy się również tym, co wychodzi z ust facet. Na nieszczęście dziewczyny, której partnerem jest ten szczypior serwujący słabe przytyki w stronę wózkowego taty, jej wybranek gotowy jeszcze nie jest …
Inteligentny i kochający facet doskonale rozumie to, że nasze ciało po ciąży się zmieni. Dlaczego rozumie?
Bo jest inteligentny i kochający, proste! ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu :* Możecie również podać go dalej, jeśli się z nim zgadzacie.
56 komentarzy
Mój mąż jest dokładnie taki jak Twój :) wspiera mnie w walce o powrót do formy i powtarza, że po ciąży kocha mnie jeszcze bardziej właśnie taką jaka jestem! a po porodzie stałam się jeszcze większą zołzą niż byłam;) (chyba taka przypadłość młodych mam :D) a koleś z parku to zwykły dzieciak a nie facet, trzeba było jednak do niego podejść i wytrzeć mleczko spod noska bo mamusia rano zapomniała! jego kobiecie szczerze współczuję. pozdrawiam
Moja babcia miała koleżankę, pielęgniarkę-ciocię Ulę. Przemiłą, ciepłą osobę. Ula urodziła swoją córkę w domu (w latach 50 dość powszechne to było, babcia mowiła), mąż był obecny przy porodzie. Jak byłam dorosła przy okazji rozmowy o małżonkach co sobie dogryzają wspomniałam o cioci Uli i jej mężu.Babcia powiedziała, że oni się nie droczą ale od dawna są obok siebie. Bo on po porodzie brzydził się swojej żony i nigdy więcej się z nią nie kochał. Była jego gosposią, matką jego dziecka. Znielubiłam go. I pomyślalam sobie że dobrze ,że żyję w obecnych czasach. Oby jak najmniej było takich mężow jak mąż cioci Uli.
Ta historia to tylko dowód na to, że nie powinno się zmuszać mężczyzn do obecności przy porodzie. Nie czuje się na siłach – niech nie patrzy. Ja sama wolałabym nie być przy własnym porodzie, taka rzeźnia, a co dopiero zmuszać innych. Mój był ze mną, z własnej woli, nikt mu nie kazał ani nie twierdził, że powinien. To indywidualna sprawa.
Gdybym nie miała wsparcia męża po porodach to ja nie wiem… Przy pierwszym dziecku miałam depresję, głównie przez to jak wyglądałam: 10kg więcej, rozstępy, blizna po szyciu krocza( mimo że nikt oprócz męża i lekarza o niej nie wiedział). A do tego wszystkiego brakowało mi pokarmu. Po drugim maluchu też przytyłam, pojawiły się nowe rozstępy itd. Ale mąż codziennie pokazuje mi, że nic się nie zmieniło od naszych pierwszych spotkań, zbliżeń. To jest dla mnie bardzo ważne. Inaczej chyba bym się całkiem załamała…
Jesteś cudowna Kochana ! Ja niestety nie miałam szczęścia w małżenswie, związałam sie z niedojrzałym chlopakiem, teraz jestem po rozwodzie; bede starala sie o unieważnienie slubu koscielnego. Mam nowego partnera, ktory docenia to ile kosztowalo mnie urodzenie i to nie jego dziecka. Pozdrawiam. Uwiebiam Twego Bloga ! ??
No cóż, do małżeństwa i rodzicielstwa trzeba dojrzeć, a ten pan to taka jeszcze gimabaza mam wrażenie. Choć jest nadzieja, że po fakcie trochę by mu się w głowie, a raczej we łbie, trybiki poprzestawiały. Ja mam to szczęście, że mam męża, który po ciąży zachwyca się mną jeszcze bardziej i codziennie dziękuje mi, że dałam mu takie wielkie szczęście, naszego Synka.
No cóż, do małżeństwa i rodzicielstwa trzeba dojrzeć, a ten pan to taka jeszcze gimabaza mam wrażenie. Choć jest nadzieja, że po fakcie trochę by mu się w głowie, a raczej we łbie, trybiki poprzestawiały. Ja mam to szczęście, że mam męża, który po ciąży zachwyca się mną jeszcze bardziej i codziennie dziękuje mi, że dałam mu takie wielkie szczęście, naszego Synka.
No cóż, do małżeństwa i rodzicielstwa trzeba dojrzeć, a ten pan to taka jeszcze gimabaza mam wrażenie. Choć jest nadzieja, że po fakcie trochę by mu się w głowie, a raczej we łbie, trybiki poprzestawiały. Ja mam to szczęście, że mam męża, który po ciąży zachwyca się mną jeszcze bardziej i codziennie dziękuje mi, że dałam mu takie wielkie szczęście, naszego Synka.
Pięknie zripostował ;) Aż się balam.
Pięknie zripostował ;) Aż się balam.
Wspaniały wpis?. Różne są sytuacje po urodzeniu dziecka. U mnie waga wróciła do normy po 5 tygodniach, ale brzuch, no cóź obwisł. Potem choroba, sterydy i 30 kg na plusie. Także ja gdybym na mieście takiego faceta usłyszała, to chyba by wyłapał.
Pozdrawiam
Ja właśnie mam wrażenie, że jak za dziećmi biegam to wszystkie dodatkowe kilogramy pozrzucałam już, ale za to nabrałam więcej zołzowatości jak piszesz:)
Moim zdaniem ten ojciec zachował się super. Z tego co wiem to dużo facetów „wieszaków” nie lubi. Słyszałam nawet teksty (sami faceci tak mówią) mężczyźni nie psy-kości nie lubią. Coś w tym jest. Ja po urodzeniu dwóch synów też przybrałam, a mój mąż cieszy się i mówi, że więcej ciałka do kochania i jest się do czego przytulić. A także przy okazji biust jest jeszcze większy (choć zawsze był niemały). Jest kochany i ja dzięki niemu czuje się nadal atrakcyjną. Czego każdej kobiecie życzę.
A ja na dzień dobry nie miałem za żonę laleczkę Barby :) i jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało. Ale wydaje mi się, że facet też musi dojrzeć do takiej świadomości i odpowiednio przewartościować swój świat gdzieś po studiach, kiedy zaczyna się to prawdziwe i twarde życie:)
czytałam to co napisalaś i włącza mi się agresiw, bo niestety istnieją tacy faceci, znam taki i mogę dodać że 3/4 takich typów ma brzuch większy niż nasz kobiet ciążowy. Grrrrr
Ale sytuację ratują faceci którzy wiedzą co to ciąża ich kobiet i rozumieją że ciąża to nasze poświęcenie i kochają nas za to jakie jesteśmy. Trzeba takich facetów doceniać :)
kurcze same smutasy tutaj , gość nic złego nie powiedział.
chodzi o to że kobiety jak i mężczyźni się zapuszczają
a wy robicie z igły widły ( jakie to kobiece)
Dokładnie! Warto mieć wsparcie mężczyzny!! Bo prawdziwi mężczyzni sa wsparciem! Kaleki i niedorajdy, tylko tego nie rozumieją!
A ja się zastanawiam czy do tego wszystkiego zarówno facet jak i kobieta nie dojrzewają z chwilą pojawienia się dziecka no i dalszym rozwojem sytuacji. Przed ciążą, przed porodem, przed opieką nad tą kruszynką wydaje nam się ho, ho, ho. A życie weryfikuje pewne rzeczy i niestety lub stety musimy się z nimi pogodzić (faceci i kobiety). Osobiście też myślałam, że w ciąży będę wyglądała jak szczypiorek(mama przytyła nie więcej niż 10kg z wagą wyjściową taką jak moja, po 2 ciągach jej brzuch był piękny, płaski, bez rozstępów, a waga do 45 roku ż. 50 kg)a ja w obu ciążach po 17kg, i choć półtorej roku po ostatniej wróciłam do wagi sprzed to, rozstępy na brzuchu, i roztęp mięśni brzucha powoduje, że mój brzuch już nigdy nie będzie wyglądał tak jak przedtem. Oczywiście w miarę możliwości staram się z tym walczyć, ale tak naprawdę nie rozpaczam z tego powodu, tak jak napisałaś nie jest to moje zaniedbanie ale cena za dwie wspaniałe córki. A mój facet, nie wiem czy mu to przeszkadza, przynajmniej nigdy mi nie dał tego odczuć i nawet jeśli przed porodem myślał, że szybko wrócę do formy i będę wyglądała jak z obrazka to tak jak ja się przeliczył, ale życie pokazuje, że wbrew temu wszystkiemu nic się nie zmieniło. Przeszliśmy na inny etap życia. A wygląd brzucha nie jest najważniejszy, zresztą i on i ja wiemy, że z tego brzucha wyszły 2 istotki.:-D
w zdrowej i fizjologicznej ciąży, jeżeli kobieta tyje ponadnormatywnie, to jest to zaniedbanie. zaniedbanie niezdrowe dla niej i dla maluszka, bo chyba nie pokutuje juz wsrod Was poglad ze w ciąży jemy za dwoje? więc jeśli tyjemy z zaniedbania, czy to w ciąży, czy nie, to dla mnie jest to troche egoizm i lenistwo, moje panie, bo kazdy facet chciałby mieć w domu kobiete miła dla oka. i uwzam ze w zwiazku obie strony powinny starac sie byc dla siebie pociagajace i atrakcyjne: fizycznie, intelektualnie, życiowo. nie szukajmy dzwinych wymówek.
W ciąży kobieta powinna jeść tyle, ile jej organizm potrzebuje. Ja jadłam non stop, przytylam 18kg (to i tak bardzo mało w stosunku do tego, ile jadłam), wszystko zrzuciłam w ciągu roku po porodzie. Znam kobiety, które przybyły i 30kg i zrzucily w ciągu 3 miesięcy, i takie, co przytyły tylko 10kg i nie zrzuciły wcale. W ciąży trzeba dbać o siebie, o swoje zdrowie, a nie o wagę. Jeśli organizm ciągle domaga się jedzenia, to nie można się głodzić.
„W ciąży trzeba dbać o siebie, o swoje zdrowie, a nie o wagę. ” powiem Wam, ze to jest właśnie u nas w społeczeństwie słabe, że my tego ciągle nie widzimy, że dbając o wagę dbamy o swoje zdrowie i o siebie…. i o maluszka, jeśli chodzi o ciąże . i nie, nie chodzi o to żeby się głodzić. Chodzi o to żeby kontrolować ile i co się je i zapewnić sobie dużo ruchu. wiecie, żadna ze mnie kate moss, w ciąży przytyłam 17kg, ale wiem że każdy nadprogramowy kg jest moim zaniedbaniem i wiem też, że gdybym się w porę nie ocknęła teraz miała bym ze sobą dużo większy balast.
Ja przytylam 18 i uważam, że żaden z tych kilogramów nie jest moim zaniedbaniem. Po prostu mój organizm potrzebował tych kilogramów z jakichś niezrozumiałych dla mnie przyczyn. W kolejnej ciąży mniej jadłam i duuużo mniej się ruszałam (musiałam dużo leżeć), przytyłam niby mniej, ale wcale nie czułam się zdrowsza. Wagi można sobie pilnować na codzień, ale tycie ciążowe to zupełnie inna sprawa. Nie warto walczyć ze swoim organizmem kosztem dziecka.
„Nie warto walczyć ze swoim organizmem kosztem dziecka.” Czuję się jakbyś mi wkładała w usta niewypowiedziane słowa. walczyć ze swoim nieposkromionym apetytem nawet należy i nie kosztem dziecka ale dla niego. Mimo że od pewnego momentu ciąży wprowadziłam „obostrzenia” w swoim żywieniu urodziłam zdrowe dziecko, 4300gram szczęścia. nie na próżno są ustalone przez lekarzy normy przyrostu wagi dla kobiet w ciąży, za równo zbyt mały przyrost jak i zbyt duży jest bezzasadny i nie zdrowy zarówno dla maluszka, jak i dla mamy
To co miałam robić, skoro miałam w ciąży nieposkromiony apetyt? Głodzić się? Jakoś mi się to nie widzi. Jedyne, co mogłam zrobić to starać się wybierać jak najzdrowsze jedzenie. Odmawianie sobie posiłków nie wchodziło w grę. Poza ciążą można pobawić się w głodówki lub narzucanie sobie sztywnych godzin posiłków, ale w ciąży lepiej wsłuchać się w swoj organizm i nie jest to żadna „dziwna wymówka” i „zaniedbanie”.
mi też się chciało jeść non stop, ale jak królik wpieprzalam marchewki, pomidory, świeże ogórki, czyli tzw najzdrowsze i najskuteczniejsze zapychacze, od których NIE MA SZANS przytyć 18 kg! zdrowe to dla kogoś mogą być kanapki z serem, makarony na pięćset sposobów i kopytka z cukrem, ale od tego się tyje!!! więc jeśli takim zdrowym jedzeniem się zapychałaś, to się nie dziwię że przytyłaś nadprogramowo… a co do „głodówek” – każda kobieta, która ma choć najbladsze pojęcie o dietach i skutecznym odchudzaniu, chcąc zrzucić parę kilo nie zdecyduje sieę na żadną głodówkę czy dietę „cud”. jak ma się problem w ciąży z nieposkromionym apetytem, wystarczy udać się do dietetyka – rozpisze Ci taki plan żywienia, że będziesz chodziła wiecznie najedzona, nie przytyjesz, a za to dostarczysz sobie i dziecku duużo zdrowia. no ale przecież większość Pań sama wie najlepiej, co jest „zdrowym” jedzeniem – jak nie jedzą w ciąży McDonadla i nie piją Coli (za to hektolitry „soków” tymabrkow, hortexow i innych śmieci czyli napojow zlozonych z wody cukru i dodatku ekstraktów smakowych) to ich zdaniem są już wzorem do naśladowania :P
Ja chodziłam a ciąży jesienią i zimą, więc raczej pomidory i ogórki nie są w tym czasie najzdrowszym wyborem ;-) I akurat przy moim wysokim wzroście i niskiej wadze startowej 18kg to było „w sam raz”, jak stwierdziła lekarka. Wszystko zeszło po roku od porodu, bez żadnych diet i głodówek. Organizm przytył dokładnie tyle, ile potrzebował. Inaczej będzie w ciąży tyła kobieta z nadwagą, rodząca 2500g dziecko, a inaczej chudzina rodząca dziecko 4500g, więc te normy określone przez lekarzy to tylko normy statystyczne, każdy przypadek trzeba rozważać indywidualnie.
Pomiędzy „głodzić się” a „jeść bez ograniczeń” jest jeszcze odżywianie racjonalne. Piszesz tylko o skrajnościach. Jeżeli dzisiaj mam ochotę na zjedzenie całej czekolady to robię to? Nie i tak samo było w ciąży. Skąd w ogóle pomysł, że maleństwo rozwijające się w brzuchu potrzebuje pizzy w środku nocy czy całej czekolady? Czy gdy w ciąży najdzie Cię wielka ochota na drinka z ulubionym alkoholem to go wypijesz? Raczej nie. Tak samo jest z jedzeniem. Nie wiem czemu wiele kobiet uważa, że w ciąży należy spełniać swoje wszystkie zachcianki jedzeniowe.
30 kg nigdy się nie bierze z niczego. Tkanka tłuszczowa się nie tworzy z hormonów tylko z nadmiaru dostarczanych substancji odżywczych. Geny czy hormony mogą co najwyżej wspomóc to tycie.
Przecież nigdzie nie pisałam, że jadłam bez ograniczeń, wyraźnie pisałam, że starałam się jeść jak najzdrowsze jedzenie. W połowie ciąży naszła mnie straszna Ochota na czekoladę – wcześniej w ogóle nie miałam ochoty na słodycze, więc stwierdziłam, że pokonam tą „chcicę”. Po 3 dniach odmawiania sobie czekolady zaczęłam mieć skurcze łydek – czyli jednak organizm wiedział, co robi. Było też kilka innych sytuacji z dziwnymi zachciankami, które po kilku dniach okazały się uzasadnione. Gdybym miała odmawiać sobie wszystkiego, czego domagał się organizm, musiałbym całą ciążę robić częste badania krwi i wspomagać się sztucznymi suplementami.
eeee mój orgnizm cały czas domaga się jedzenia nawet, jak nie jestem w ciąży. czy to znaczy że mam się opychać jak oszalała? chyba nie… poza tym pilnowanie wagi to też dbanie o zdrowie, a nie tylko o wygląd. nie powiesz mi, że u kobiety, która waży powiedzmy 60 kilo przy 160cm , nagłe wskoczenie na 80 nie odbije się na jej zdrowiu i samopoczuciu? o atrakcyjność dla płci pięknej (i samej siebie) nie wspominając…
Hmm, ja w byłam w zdrowej ciąży, jadłam tylko trochę więcej niż normalnie a utyłam bagatela prawie 30 kg. Za to w tej chwili karmiąc już 13 miesięczne dziecko ważę 10 kg mniej niż przed ciążą. Tu nie ma jakichś sztywnych norm, jedna kobieta utyje 10 kg i te kilogramy jej zostaną, jedna co utyje to zaraz spali a następna utyje multum i schudnie do wagi niższej. Moją aktywnością fizyczną jest to co muszę zrobić przy dziecku w domu i karmienie piersią które nie zapominajmy też jest dużym obciążeniem kalorycznym. Nikt tu nie szuka wymówek ale nie oszukujmy się spora część facetów mam wrażenie myśli że to jak w Simsach – wraca się z dzieckiem ze szpitala i wygląda jak przed ciążą…
Wiesz, ja przytylam tylko 14 kg, czyli normalnie, ale z rozmiaru 34 do 42. Nie wiem jakim cudem skoro 12 kg zeszlo tydzien po porodzie. Jednak rozmiar zostal . a wcale nie jadlam jak glupia. Pilnowalam sie. Powiedzialabym, ze to kwestia genow jak sie tyje w ciazy. Jednym rosnie tylko brzuch, a innym cale cialo
A ja faceta rozumiem :) chyba kazdy by chcial szczupla a nie gruba zone po urodzeniu dziecka a chyba w wielu przypadkach kobieta jak urodzi dziecko to robi sie tylko wieksza i wymaga od faceta ze ma ja akceptowac jakkolwiek by nie wygladala bo jest matka jego dziecka. Jesli facet zwraca uwage na wyglad i to jest dla niego wazne to czemu ma nie miec obaw ze jego zona sie roztyje w ciazy? Tak samo dziala to w druga stronę. Nie chcialabym zeby moj maz sie roztyl i wygladal jak hipopotam bo bylby mniej atrakcyjny chociaz pewnie i tak bym go kochala tak samo. Takze to chyba zalezy co dla kogo jest wazne.
Nie porównuj tycia męskiego (gdzie w 99,9% winne jest lenistwo i obżarstwo) do tycia w ciąży, gdzie dochodzi dziecko w brzuchu, hormony i milion innych czynników. Jedna po ciąży schludnie w 2 miesiące, innej padnie tarczyca i będzie się bujała z nadwagą do końca życia. Tak więc skoro tak ważne dla Ciebie jest, żeby broń Boże nie przytyć, to dla bezpieczeństwa nie zachodź nigdy w ciążę, bo mimo diety i aktywności fizycznej możesz się baaaaardzo zdziwić, że przybyło Ci 30kg „z powietrza”.
Droga Pani, 30 kg nie bierze się z powietrza! To jest podstawowy błąd myślenia kobiety w ciąży. I też – jeśli mówimy o niedojrzałości – pokazuje brak dojrzałości wielu kobiet, które decydują się na macierzyństwo. Jeśli pilnuje się diety i aktywności fizycznej w ciąży, to przytyje się, ale tylko tyle, ile trzeba. Przez całą ciążę należy jeść przede wszystkim zdrowo, a nie dużo. Zapotrzebowanie kaloryczne do 16 tygodnia ciąży jest takie samo, jak przed ciążą, a po tym okresie jest większe o zaledwie 300 – 400 kcal! To bardzo niewiele. Przez całą ciążę kobieta z prawidłową masą ciała powinna przytyć maksymalnie 12-15 kg łącznie, a kobieta otyła 5 kg lub nawet schudnąć (szczególnie na początku ciąży). Łącznie, tzn.na koniec 40 tygodnia ciąży, tyle powinna ważyć i w tą wagę włączają się masa płodu, waga ciężarnej macicy, wód płodowych, łożyska i piersi. Czytaj po ciąży zostaje jej jakieś 5-8kg więcej niż miała przed ciążą, ale zwykle naturalnie się to wyrównuje podczas karmienia, które zwiększa zapotrzebowanie kaloryczne i kobieta chudnie, jeśli pilnuje nadal diety (bogatej w witaminy i wartości odżywcze, a normalnie kalorycznej – 1800-2000 kcal). I bynajmniej nie chodzi tutaj o kult szczupłości czy piękności – nawet jeśli jest to ważne dla kobiety – tylko chodzi o zdrowie dziecka. Nadmierne tacie kobiety w ciąży powoduje u niej zaburzenia metaboliczne związane z gospodarką cukrową i tłuszczową. A co za tym idzie nieprawidłowa gospodarka hormonalna trzustki, kory nadnerczy i tarczycy, które walczą z tymi zaburzeniami dociera do dziecka przez łożysko i u niego powoduje zaburzenia metaboliczne i pamięć metaboliczną na całe przyszłe życie. Zatem jeśli mówimy o dojrzałości i odpowiedzialności to w ciąży nie ma przyzwolenia na łakomstwo. Wręcz przeciwnie – hormony ciążowe same w sobie zaburzają gospodarkę cukrową, stąd każda ciezarna przechodzi test cukrzycowy w drugiej połowie ciąży. Nieprawidłowa dieta i tycie nadmierne jeszcze bardziej rozlegulowuje organizm i chociaż nie widać tego gołym okiem, dzieci takich matek dostają w spadku pierwsze złe nawyki metaboliczne, których już nie będzie dało się zmienić. Ich komórki zostaną zaprogramowane. Dla równowagi nie wolno nie tyć w ciąży. Wtedy organizm wpada w okres głodzenia i też nieprawidłowo funkcjonuje i dzieci z takich ciąż nie rodzą się zdrowe. Nie bez powodu ryzykiem zaburzenia wzrastania płodu jest za niskie, ale też za wysokie BMI. Niemniej głodzenie się w ciąży to ułamek procenta, a nadmierne tycie w ciąży to ponad 70% ciężarnych. Zgadzam się, że ciąża to jest poświęcenie kobiety i rzeczywiście rozstępy, rozejście spojenia lonowego, bóle kręgosłupa, cellulit, blizny po cięciu, pęknięciu/nacięciu krocza są to dowody naszego poświęcenia i nie zawsze można coś zaradzić. Ale absolutnie nie zgodzę się, że 30 kg nadwagi w ciąży to norma! To świadczy tylko o ignoranvji. Oczywiście wypowiedź tego Pana nie miała nic wspólnego z troską o zdrowie jego żony i przyszłego dziecka. Ale wypowiedź drugiego Pana i innych tu obecnych świadczy o społecznym przyzwoleniu nadmiernego tycia w ciąży i o braku wiedzy. A jeśli mówimy o poświęceniu matki dla przyszłego dziecka, to właśnie może mając taką wiedzę, będą miały też motywację na prowadzenie zdrowego trybu życia w ciąży. Może będą pilnować dostosowanej indywidualnie diety i aktywności fizycznej. To też jest wyzwanie i poświęcenie. Równie duże i wymagające, jak akceptacja rozstępów.
W każdej ciąży przytyłam po 30 kg. Za każdym razem stosowałam racjonalne żywienie (łącznie z dietą o niskim indeksie glikemicznym), byłam aktywna fizycznie, miałam prawidłowe wyniki badań (test obciążeniowy również). Dzieci rodziły się o czasie, nie mają problemów z wagą, żywieniem itd. Nie wiadomo, z czego wynikało moje nadmierne tycie. Za każdym razem też wracałam do wagi wyjściowej (ostatni etap przechodząc już po zakończeniu karmienia piersią). Rozumiem, że generalnie nadmierny przybór masy wynika z folgowania sobie, ale bywają i organizmy tak dziwnie zaprogramowany jak mój…
Taaaaak, tyle teorii. W praktyce nigdy nie wiadomo, w którą stronę strzelą hormony, czasami w ciąży kobieta doświadcza mocnego spowolnienia metabolizmu, żadna aktywność fizyczna nie pomoże, a w końcu jeść coś trzeba, nie można się głodzic. Tak więc nadmierne tycie w ciąży jest raczej skutkiem a nie powodem zaburzeń metabolicznych.
taaa, encyklopedyczne bzdety. a wzięłaś pod uwagę, że są sytuacje, kiedy ruch nie jest wskazany? wyobraź sobie kilka miesięcy w łóżku ze wstawaniem jeno na siusiu? raczej formy w takim wypadku się nie utrzyma… zresztą każda ciąża inna. ja miałam 3 donoszone, każdą zaczynałam z podobną wagą, wszystkie zagrożone. pierwsza – chudłam, druga – waga constans, trzecia, podczas której byłam niedołężna, na plastrach p/bólowych, żeby w ogóle się ruszyć – zdrowo przytyłam i, mimo ćwiczeń i bez obżarstwa, cukier itp nie, do tej pory nie umiem wrócić do wagi sprzed ciąży. dodam, że mój dwulatek nadal mnie sporo podpija, więc powinnam tracić kalorie na cycmleko. chociaż mieszczę się w normach bmi, fakt jest faktem, że metabolizm cholernie mi się zmienił. nie zawsze możemy przewidzieć, jak nasze ciało zareaguje na taką rewolucję jak ciąża.
Niech sobie taki pajac wynajmie prostytutkę i nie wiąże się z normalną kobietą. Tyle w temacie.
Mąż zachował się świetnie, jak mało który facet. Jestem ciekawa, co by było gdyby to mężczyźni rodzili. Ciekawe czy poskromiliby swoje łakomstwo, a po urodzeniu od razu poszliby na siłownię. I czy by tak szybko wrócili do formy jak tego wymagają od swoich partnerek. Mężczyzna, który naprawdę kocha swoją kobietę, nie patrzy na jej ciało. I odwrotnie. Kocha ją taka jaka jest. Współczuję kobietom, których partnerzy wytykają im ich tusze. W chorobie też by jej nie wspierali i szukali pocieszenia u innej.
Moim zdaniem kochający mężczyzna nie tyle nie patrzy na ciało swojej kobiety, a raczej kocha je i docenia – zwłaszcza po ciąży, ponieważ to właśnie to ciało dało życie jego dzieciom.
hmm jeśli facet nie potrafi zaakceptować nadprogramowych kilogramów po ciąży u swojej żony, to jak zaakceptuje np. gorszy wygląd po ciężkiej chorobie (usunięcie piersi, brak włosów czy stomia)? Niestety takie rzeczy też mogą nam się przydarzyć w życiu i raczej będąc młodą piękną laską nikt nawet nie myśli o czymś takim. A jednak takie historie też się zdarzają. Tak samo jak zdarzają się ciąże problemowe, leżące, wymagające brania leków hormonalnych i też nikt tego nie planuje. Jeśli facet nie potrafi zaakceptować głupiej nadwagi, której przy odrobinie samozaparcia i wsparcia można się pozbyć, to jak kobieta może liczyć na wsparcie w dużo poważniejszej sytuacji czy akceptacji zmian nieodwracalnych? Z takim facetem nie warto tracić czasu.
Niektórzy faceci nie dorośli do roli mężczyzny/męża/ojca. Prawdziwy troskliwy mężczyzna, moim zdaniem, w życiu by tak nie powiedział. To w sumie przykre jest… Dobrze, że jego wybranka tego nie słyszała (a może źle…?).
„Inteligentny i kochający facet doskonale rozumie to, że nasze ciało po ciąży się zmieni. Dlaczego rozumie?
Bo jest inteligentny i kochający, proste! ;-)” <3 Nic dodać nic ująć!
Przytyłam w ciąży 23 kilogramy, choć wcale nie jadłam więcej, nawet nie miałam zachcianek, a ostatnie półtora miesiąca spędziłam w szpitalu na surowej diecie (bo białkomocz i obrzęki). Wszystko poszło mi w brzuch – ludzie byli przekonani że to ciąża bliźniacza. Po ciąży został mi ten nieszczęsny brzuch – wychodząc ze szpitala wyglądałam jak w 7 miesiącu, jakbym jeszcze jedno miała w środku. Dwa lata dochodziłam do wagi sprzed ciąży i pomimo smarowania całego ciała balsamami przed, w trakcie i po ciąży, pomimo pierdyliona brzuszków jaki zrobiłam aby odbudować mięśnie – moja skóra na brzuchu przypomina flaczka. Wypełniła się teraz, kiedy będąc już po 40-tce tyję od samego oddychania, ale wypełniła się kosztem wagi i obwodu talii – nie mam flaczka – mam brzusio. Co do mężów – nie trafiłam za pierwszym razem, z różnych powodów rozstaliśmy się. Również takich jak w artykule… to przykre, żeby faceci jeszcze sami byli Adonisami, półbogami z nienaganną rzeźbą, manierami, inteligencją, elokwencją – to rozumiem, że mogliby oczekiwać tego samego od partnerki. Ale często nie są (tzn. są w swoim mniemaniu, a spróbujmy to zakwestionować:)), zaś wymagania co do kobiet mają jak z kosmosu…
Jestem miesiąc po porodzie – sama się sobie nie podobam bo jak to z maluszkiem, włosy szalone, nieogarnięte, bez make up’u, po cc więc brzuszek też niezbyt jędrny, poza tym w spodnie sprzed ciąży nie wchodzę – a mój mąż wczoraj do mnie mówi :” Ten Twój brzuszek jest taki seksowny teraz!” . :) Jak to on mówi – to ,że urodziłam Nam synka sprawiło,że jeszcze bardziej go pociągam i te „niedoskonałości” które pozostały kocha. (a dodam,że mój mąż się brzydzi wielu rzeczy ;P boi się krwi, brzydzi się stóp i sprzatania kupy po psie, no w sensie wrażliwy na jakieś zapachy i nieatrakcyjne widoki xD )
przed ciążą byłam bardzo wysportowaną osobą, bardzo zdrowo się odżywiałam, miałam kaloryfer na brzuchu i tak dalej. walczyłam o swoją sylwetkę latami, bo kiedyś miałam nadwagę i nie dbałam o siebie zupełnie. teraz jestem w 29 tygodniu ciąży i pomimo tego, że dbam o to co jem i do zeszłego tygodnia trenowałam nadal 3/4 razy w tygodniu (niestety do końca ciąży nie mogę już tego robić) przytyłam, moim zdaniem, za dużo. nie czuję się dobrze w swoim ciele, akceptuję i rozumiem zmiany, które muszą w nim zajść ale ciężko mi się z nimi pogodzić po latach walki o ciało, z którego byłabym dumna. usłyszałam kiedyś od mojego kolegi, że „w ciąży i po niej nie miał ochoty kochać się ze swoją żoną, bo wyglądała jak MORŚWIN”. morświn, dokładnie tego słowa użył. kiedy moje ciało zaczęło się intensywnie zmieniać zaczęłam się wstydzić swojego ciała, obawiać, że nie będę atrakcyjna dla mojego mężczyzny, mimo tego, że on cały czas dawał mi do zrozumienia, że dla niego nic się nie zmieniło. powiedziałam mu o swoich obawach, nazwał mojego kolegę idiotą i powiedział, że każda kobieta w ciąży jest piękna, a ja jestem dla niego jeszcze piękniejsza niż byłam bo noszę jego dziecko. nie każdy facet to kretyn :)
a osoby, które ślepo wierzą w tabelki i diagramy pt. „ile powinnaś przytyć w ciąży” niech się nie zdziwią, tak jak ja. sądziłam że przy mojej aktywności, odżywianiu i trybie życia w ciąży przytyję niezbędne minimum. nic bardziej mylnego. hormony i genetyka 1 : 0 ja ;]
Nie znosze takiego pieprzenia, ze inteligentny facet zrozumie itd… Ja po ciazy blizniaczej wciaz mam obwisly brzuch i nigdy chyba tak fatalnej zmiany w moim wygladzie nie zaakceptuje. Nikt mnie nie pytal czy chce miec blizniaki i miec rozwalone cialo. Inteligentny facet moze i zrozumie ale nie ma sie co ludzic, ze bardziej go beda krecic walki i rozstepy niz wyspirtowana laska
Smutne to co Pani napisała. Kobieto ” nikt mnie nie pytał czy chce mieć bliźniaki i mieć rozwalone ciało”. A może i nikt. Ale dzieci to cud, to co nie kocha Pani swoich bliźniaków? Bo chciała Pani jedno? Trzeba się wziąć w garść i złożyć do kupy. A o ciało zadbać. Trzeba tylko chcieć.
Jak mężczyzna naprawdę kocha to będzie kochał zawsze i w rozmiarze 34 i 44 itp.
Ja ze swoim mężem jestem 15 lat po ślubie a razem wogóle 24 lata. Urodziłam 3 dzieci, ciało się zmieniło, cycki obwisłe jak uszy spaniela i co z tego jak męża i tak kręcę tak jak kiedyś. Jest cudownie.
Trzeba zmienić nastawienie.
Straciłam dwie ciąże w 18 i 21 tygodniu – zazdroszczę Ci obwisłego brzucha i bliźniaków.
Ja wiem – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…
Napewno się uda :) ja 10 lat czekałam na mojego synka i też przed ciążą schudłam ,a teraz mam odstajacy brzuch i kg do zrzucenia ,ale mój synek jest i to jest najważniejsze :) pozdrawiam i trzymam kciuki :)
Urodziłam mojego Synka prawie 5 miesięcy temu , przytyłam 18 kg, które straciłam w niecały miesiąc po porodzie. Fakt, że w tym momencie nie widać, że jestem pociąży ale strasznie się obawiałam tego , czy mój mąż pokocha mnie w „nowym’ciele i innym rozmiarze. Natomiast przez całą ciążę powtarzał to , jak bardzo mnie kocha i codziennie całował i przytulał Synka w brzuchu. ☺☺☺
W wieku 22 lat mialam lekka nadwage. Zaczelam uprawiac sport. Po roku bylam bardzo szczupla. W wieku 24 lat urodzilam syna z waga 5kg. Niestety po ciazy wygladalam strasznie a na dodatek mialam caly czas ochote na slodycze. Mialam 20 kg na plusie. Mąż mimo tego ze jestem gruba z roztepami nadal mnie kocha i nic sie miedzy nami nie zmienilo. A ja z racji tego ze moje cialo mi sie nie podoba zaczelam cwiczyc.
Kochane Kobitki! Chce tylko dopowoedzoec ze te wszystkie dolegliwosci jak nietrzymanie moczu bole kregoslupa i inne mozna leczyc i jest to zadanie dla fizjoterapeuty ktory zajmuje sie kobietami w ciazy i po niej. Nie dajmy sobie wmowic ze po urodzeniu dziecka brzuch ma wisieć i wszystko nas bolec. Sa odpowiednie metody pracy a niesteyy sami lekarze chyba o tym nie wspominaja…
Tylko jest jeden mały aspekt. Pieniądze… Trzeba pamiętać, że do lekarzy ciężko się dostać na nfz. Usunięcie rozstępów kosztuje, a jeden zabieg nie pomoże. Ja w ciąży mało przytyłam, a przed ciążą byłam szczupła – używałam kremów w pierwszym i drugim trymestrze 1x dziennie, w trzecim 3x dziennie – nic nie pomogło, brzuch mocno napinał się i rozciągał. Mam bardzo dużo rozstępów. Teraz jak to widzę, to płaczę, mimo że mam kochającego męża, który zawsze mnie pociesza. Dodatkowo bolący żylak, na którego lekarz nawet nie zareagował – zrobił usg, stwierdził drożność i skwitował, że jeszcze jestem młoda… Dla mnie to załamka… Jestem w 37tygodniu ciąży, a po porodzie i kilkumiesięcznej regeneracji, która musi być -muszę się brać ostro za sylwetkę i walczyć.
:(
Jestem na półmetku ciąży. Około 10tc pojawiły mi się rozstępy na „bickach” i piersiach. Z tego co widzę na tym narazie koniec, ale wtedy zaczęłam ostro przeżywać jak wyglądam i co to dopiero nastąpi. Mąż szybko mnie skwitował: „Nie wymyślaj, będziesz mamą, będziesz się teraz wstydziła tego wszystkiego co ci ciąża zostawi na pamiątkę, że to ty właśnie urodziłaś zaje..biste dziecko?! Dla mnie zawsze będziesz śliczna i wspaniała. Nie ważne ile zmarszczek i rozstępów na sobie będziesz nosić. Jesteś moja i nie zamienie Cię na żadną inną bo bym chyba umarł.” Taki mąż to skarb. Dzięki niemu żaden rozstęp ani dolegliwość mnie nie przerazi.
Mój mąż powiedział, że jestem jego tygryskiem xD bo ja jeden wielki rozstęp. Przejmował się czy to boli, jak powiedziałam, że nie to sie uspokoił i nie widzi problemu. I też co chwilę jak marudze to mówi „będziesz mama, urodzisz nam córeczkę! Twoje ciało to pomnik za ten wysiłek!” <3
Nie wiem, czy był już taki post, ale warto też zwrócić uwagę na aspekt mentalności, o której wspomniałaś. Tak bardzo tłumaczy się facetom, że wygląd kobiety się zmienia, ale o wiele mniej o tym, że jej głowa każdego dnia chce eksplodować. Że oczekuje się od niej uśmiechu, lekkości i spontaniczności, kiedy ona pada ze zmęczenia, czasem ze zrezygnowania, braku czasu i braku miłości. Że słyszy „już nie jesteś tą samą kobietą, w której się zakochałem”. A po takich słowach zakłada maskę, paraduje zadowolona przed swoim mężem, by ratować związek, który wisi na włosku, a w środku krwawi i ból ją rozdziera, bo dowiedziała się, że mężczyzna jej życia nie wie, czy ją kocha, bo chodzi smutna i nieobecna.