Dostałam maila od Marysi, która Caps Lockiem prosiła mnie w jego treści o to, abym jej apel opublikowała na blogu. Bardzo współczuję jej ostatnich przeżyć i nie mogę sobie wyobrazić strachu, jaki towarzyszył jej rodzinie w ostatnich dniach.
(mail został skrócony i edytowany)
Marysia napisała:
„Ręce mi się trzęsą i właściwie to miałam nie pisać żebyś nie uznała mnie za panikarę ale doszłam do wniosku, że najwyżej wyrzucisz maila do kosza chociaż ja właściwie to piszę tylko, żeby przestrzec innych bo nam od czwartku świat stanął na głowie a ja nie życzyłabym temu żadnemu rodzicowi.
Zostawiłam Marcinka z dziadkami. Poszliśmy z A. do kina. Kiedy wróciliśmy okazało się, że jak tylko wyszliśmy to właściwie Marcinek od razu zaczął dziadkom gorączkować. Najpierw moja mama myślała, że tylko się rozpalił podczas oglądania bajki, ale po pół godzinie temperatura skoczyła mu na 39 stopni. Spanikowała i nie zadzwoniła do mnie tylko od razu dała mu przeciwbólowe. Rozkruszyła w wodzie i kazała popić.
Kiedy wróciliśmy z kina mama powiedziała mi o wszystkim, ale nie panikowałam bo Marcinek już spał w łóżku i czoło miał chłodne.
W nocy obudził mnie kaszel synka. Ale taki dziwny mokry. Jak zapaliłam światło, żeby poprawić mu poduszkę i dać syrop, okazało się że cała jego poduszka jest w krwi! […]
Magdo, nie życzyłabym nikomu takiego widoku!
Nogi miałam jak z waty. Dobudziłam A. i biegiem ubraliśmy się i pojechaliśmy na pogotowie. Oszczędzę Ci szczegółów, bo co się działo w szpitalu, to nie warte jest pisania i denerwowania innych, ale było dramatycznie tyle mogę powiedzieć. Kiedy zapytali mnie, czy podawałam coś dziecku, to powiedziałam, że moja mama dawała przeciwbólowe Marcinkowi. Kiedy zapytali jakie przeciwbólowe, to ja zamarłam, bo doszło do mnie że nie wiedziałam. Zadzwoniłam do mojej mamy i ona powiedziała, że dała mu rozkruszoną aspirynę. A jak lekarz przyjmujący usłyszał, że aspirynę, to zrobił się zielony. […]
Z Marcinkiem już lepiej, ale było tak bardzo blisko tragedii. Miał krwawienia i nadal jest pod obserwacją.
Madziu, powiedz proszę na blogu, żeby rodzice nigdy nie podawali dzieciom aspiryny, polopiryny [usunięto: „czy pyralginy”]. U nas miał miejsce zespół Rey’ea. To cud podobno, że Marcinek wyszedł z tego. Lekarze zabronili mi kiedykolwiek podawać te leki dziecku. Ja nigdy ich nie podawałam, ale moja mama tylko takie tabletki używa na gorączkę i mi też takie podawała, gdy byłam dzieckiem i myślała, że są bezpieczne. .[…] „
Cytując domzdrowia.pl:
Ku przestrodze! Żadnej aspiryny, polopiryny i pyralginy dzieciom do 12 r.ż. Są one podawane dzieciom tylko w wyjątkowych sytuacjach w warunkach szpitalnych pod kontrolą lekarską.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję!
Możecie obserwować mnie na Instagramie tutaj: ❤️https://www.instagram.com/szczesliva/ ❤️
6 komentarzy
Boisz sie,ze dziadkowie zrobia dziecku krzywde? Kazdego roku zabieram wnuczke na wakacje (2 miesiace) do siebie i jeszcze nigdy nie zrobilam jej krzywdy.
A od czego jest ulotka? Zawsze przed podaniem leku trzeba czytać ulotkę, bo nawet lekarz może się pomylić…
Moja Teściowa zawsze jak nasze dzieci gorączkowały powtarzała…” za moich czasów dzieciom podawało się polopirynę, aspiryna i dzieciom przechodziło”…. Brak słów i na nic moje tłumaczenie ze małym dzieciom nie podaje się takich leków a tym bardziej tabletek.
Dziękuję za porady, uwielbiam czytać tego bloga, zawsze pomocne wpisy
Niestety ja znam przypadek sprzed kilku lat, gdzie nie udało się odratować dwójki dzieci po polopirynę również podanej przez babcię…
Witam. U nas syn dostał aspirynę w wieku 2.5 roku że względu na chorobę kawasaki. Na szczęście obyło się bez powikłań