Bałam się pisać na ten temat. Wiecie. Usiadłam na łóżku i kłębiły się w mojej głowie tysiące myśli, które aż wyrywały się, aby wyjść na światło dzienne, a ja próbowałam je powstrzymać. Pomyślałam jednak, że … kurde!
Przecież większość z nas tutaj obecnych, całkiem spora większość tak myślę sobie odważnie, jest normalna, nie oceniająca i wytykająca ani też szukająca drugiego dna, którego nie ma. Że dlaczego miałabym bać się podejmować tematów mnie trapiących? Doszłam do wniosku, że zrozumiecie, że tutaj w tym moim wywodzie nie będzie chodzić o żadne próby wywyższania się, kreowania czegoś wydumanego. Bo ja piszę tylko to, co torpeduje moje szare komórki i mam ogromną ochotę wyrzucić z siebie. Nic ani mniej, ani nic więcej.
Czasami wątpliwości mną targają, czy powinnam o tych sprawach pisać. W głębi duszy wiem, że jestem normalną laską, która ma problemy jak każdy, raz większe raz mniejsze. Czasami kolokwialnie sram szczęściem a czasami wręcz wchodzę na totalnie nostalgiczne nuty i narzekam. Czy przypadkiem nie ma tak każda z nas? Pewnie wiele w tym prawdy.
Ostatnio przyglądam się nam – kobietom i zastanawiam się, jak to z nami jest. Na ile potrafimy cieszyć się czyimś szczęściem, albo uszczknąć od kogoś odrobiny pomysłów, albo dodać komuś otuchy a przy tym nie zagotujemy się w środku, jeśli ktoś wpadł na jakiś trop wcześniej od nas. Albo ma większe mieszkanie, większe oczy, za dobrego męża ma przy tym i jego dzieci wydają się być jakieś takie szczęśliwe, może nawet szczęśliwsze od moich.
W ostatnich tygodniach dostałam mnóstwo maili. Pięknych, ciepłych, z pytaniami, prośbami o odniesienie się do jakiegoś tematu, z uwagami. Pojawiły się również komentarze i maile pełne zniesmaczenia, zazdrości, frustracji. Pełne wulgaryzmów, zdziwienia i próbujące zrównać mnie z podłogą. Takie komentarze pojawiają się również na Facebooku pod komentarzami innych Czytelniczek, które o swoim macierzyństwie i szczęściu mają odwagę głośno mówić.
I tak się zastanawiam. Czy gdybym wybrała się razem z taką sfrustrowaną osobą na kawę, i ja to, co napisałam, powiedziałabym właśnie przy tej kawie, to czy dostałabym w twarz równie dużą dawką pomyj jak to miało miejsce w tym nieszczęsnym komentarzu? Czy to nie jest przypadkiem tak, że ta internetowa anonimowość albo dystans dzielący dwie osoby pozwala nam na traktowanie kogoś z góry, na zbesztanie drugiej strony w imię swojej racji? Oj, nie, nie pozwoliłabym na traktowanie mnie z góry i wylewanie na moją głowę wiadra pomyj. I nigdy nie pozwolę, aby takie sytuacje pojawiały się w kierunku do żadnej z Was. Raczej z klasą pokazałabym drugiej osobie, co o tym wszystkim myślę.
Nie, ja w ogóle nie żalę się tutaj i wcale nie oczekuję, żeby ktokolwiek mnie pocieszał. Bardziej chcę zwrócić uwagę na problem globalny, problem naszego rodzicielskiego, a może nawet matczynego poletka. Powiedzcie, czy to nie jest przypadkiem tak, że mówi się, że my – kobiety, my – matki jesteśmy jak takie furiatki? Że część społeczeństwa, właśnie przez te sfrustrowane kobiece dusze siejące zamęt, patrzy na nas właśnie z takim lekkim niesmakiem, bo to my, a właściwie one często wywołują burze z niczego. To one używają języka wulgaryzmów i to one zazdroszczą i chodzą sfrustrowane widokiem innych matek żyjących inaczej, po swojemu, niekoniecznie lepiej ani szczęśliwiej, czy też nawet dostatniej niż one. Chociaż mogłoby im się tak wydawać.
To nie moja bajka, ten świat zazdrości. Te frustracje wylewane na inne kobiety, to reakcje zupełnie nie na miejscu. One psują klimat fajnego macierzyństwa, składającego się ze wzlotów i upadków, ale głównie radości. Macierzyństwa na poziomie, gdzie na chamstwo nie ma miejsca. Gdzie niekulturalne i sięgające dna odzywki są wycinane u zarodka.
Jeden cham zburzy przyjemną zabawę, natomiast jeden kulturalny człowiek to zbyt mało, żeby podnieść poziom zabawy chamów. – Ryszard Kapuściński
Im nas niesfrustrowanych więcej, tym szansa na utrzymanie poziomu większa! :* Piona, dziewczyny!
12 komentarzy
Mysle, ze takie zachowania rodza sie z nudow… czlowiek ktory ma na glowie dzieci, prace i jednoczesnie dba o dom nie ma czasu na wypisywanie takiego g**** na forum, swoich frustracji i innych daremnych przemyslen. Zamiast zajac sie soba, mezem, dziecmi..siedza przed kompem lub na instagramie i robia sobie wode z mozgu. Przykre to jest..jestem mama od 7 miesiecy mam mnostwo kolezanek matek..matek idealnych, zazdosnych i falszywych..:( nie tak sobie to wyobrazalam. Nie kupuje tego. Jestem sobie matka i zajmuje sie moim malym swiatem w taki sposob zeby zyc ze wszystkimi w zgodzie, nie krytykowac, nie zazdroscic, nie gonic, bo to nie wyscigi. Takie mam przemyslenia. Serdecznie pozdrawiam i dziekuje za post.
Szczęśliva chrzań te zazdrosne i sfrustrowane. Odwalasz kawał dobrej roboty. Znam wiele dziewczyn, które ciebie czytają, bo zwyczajnie podoba im się to co tu wypisujesz, a nie mają dzieci. Ja jestem jedną z nich i wierz mi – nie ma się co takimi przejmować, bo takie hejterki są wszędzie i jest ich dużo, i wszystkim nie dogodzisz. :)
Oj tak. Ostatnio coś we mnie pękło i napisałam niemalże wypracowanie pod komentarzem jednej z blogerek na temat czaoek u innych dzieci nad morzem. Cały czas mnie to szokuje, jak wiele zawiści i złych uczuć może być w innych matkach. Zamiast emanowac ciepłem, zrozumieniem i szczęściem, niestety jest cała armia specjalistek absolutnie od wszystkiego, które zmieszają Cię z błotem, bo nie robisz tego co one. Lubię oglądać szczęśliwych ludzi. Są piękni i już, ale to nie znaczy, że mają lepiej od innych. To znaczy, że odrobili ważną życiową lekcję, która mówi, by cieszyć się tym, co jest nam dane w chwili obecnej. Sama jestem mamą 2 najwspanialszych dziewczynek na świecie, zmagam się z kupą kompleksów po ciazach i wiem, że te nadprogramowe 7 kilo mi nie pomaga, ale nie zazdroszczę piękniejszym mamuskom. Moze zazdrosc jest, ale pozytywna. Predzej przyjdzie mi do glowy „ale laska!” Niz proby znalezienia chocby jednej skazy na tym obrazku, którą to skłonność przejawia mnóstwo ludzi. Ale wiesz co? Trzeba takich zlać i przejść dalej, bo to nasze zycie i decyzje, a Ci siedzący zawistnicy zzafirankowi, co stoją zawsze na straży obyczajów, gustu i moralności, już wymierzyli sobie karę. Niech sobie siedzą i kiszą te swoje podłe uczucia. Niech nienawidzą, gardzą i mają wiecznie niezadowolone miny. Ja idę przez życie z usmiechem i miłością. Potykam się, potem wstaję i mam się z czego pośmiać. Pozdrawiam!
W punkt! Jak i tekst Magdy. Zawistnicy zzafirankowi hi hi ?
A ja myślę, że to ta anonimowość, odległość i nieznajomość drugiej osoby w sieci wyzwala ogólnie w ludziach taką śmiałość i swobodę. Łatwiej wtedy wywalić z siebie cały gniew i złość na świat (a może jeszcze trafił się akurat nie za fajny dzień?) właśnie wprost, tylko niestety w takiej brzydkiej formie. Nie sądzę by każdy wyrażający się nieodpowiednio w komentarzach człowiek był na co dzień i do każdego taki niekulturalny. A może się mylę? Chcę wierzyć, że tak jest.
Nuda, zazdrość i typowe chamstwo…… Nie zmienimy natury człowieka, a każda z tych osób wcześniej czy później na własnej skórze przekona się o przyjemności przyjmowania takich wiadomości!
Hehe, taaaa, frustracja spowodowana życiem, za które powinno brać się odpowiedzialność jest już wystarczającym impulsem do zrównania kogoś z błotem…. Niestety, są i takie egzemplarze…
Natomiast ciekawym zjawiskiem są matki „wszystkowiedzące” , czyli moje dzieci zachowują się w określony sposób- twoje też powinny, a jeżeli tak nie jest, to naprawdę coś z rodzicami i systemem ich wychowywania jest nie tak ;)
Blog super! Robisz robotę ;)
Pozdrawiam
Wiesz, poczułam na własnej skórze, co to znaczy dostać się pod ostrzał rozwścieczonych matek. Rok temu mi się oberwało tylko dla tego, że jedna z celebrytek puściła mój tekst dalej, a ludzie zwyczajnie nie weszli, nie przeczytali do końca, ale swoje powiedzieć musieli. Głównie matki pluły jadem, próbowały mnie zrównać z ziemią i wysłać na terapie. Widziały też przyszłość moich dzieci…
Po kilku zdaniach, bo całego tekstu nie przeczytały, wiedziały o mnie wszystko. Nieistotne, że tekst miał zupełnie inny wymiar, niż kilka zdań wstępu, które były prowokacją.
Współczesne matki są wszechwiedzące, idealne, nieskazitelne, niestety tylko w Internecie… Niestety nie zdają sobie sprawy z tego, że dzisiaj już nikt nie jest anonimowy w sieci i łatwo można zweryfikować wypisywane idee z rzeczywistością.
Nie jestem idealna, popełniam błędy, ale też nie staram się udawać kogoś kim nie jestem. Nie oceniam innych, bo każdy może mieć przecież gorszy dzień. Nie zazdroszczę, bo zamiast tego wolę wziąć się za siebie czy do pracy i cieszyć się tym, co udało mi się osiągnąć.
Zgadzam się z Tobą w każdym zdaniu i też jestem strasznie zmęczona tą chorą rywalizacją, krytyką i wytykaniem błędów. Zamiast być dla siebie wsparciem…
Popieram to co napisałaś i uważam, że odmienne zdanie, na jakiś temat, też można wyrazić z klasą i kulturą, są jednak takie osoby, które żyją tym, że obrażają innych niestety. Pozdrawiam!
Trafne słowa. Niestety takich ludzi spotyka się często. Myślę, że każda żona i matka żyje i wychowuje stara się najlepiej jak umie dla swoich dzieci i męża aby ich wspólne życie było szczęśliwe i radosne. Nie ma co słuchać innych ludzi. Jak to się mówi jednym uchem wpuścić a drugim wypuścić jeśli jest to coś nie wartego naszej uwagi. Uwielbiam pani posty. Czytam je kiedy któryś zauważe na facebooku. Dziękuję za te wszystkie ciekawe i mądre słowa. Proszę pisać zawsze. Robić to co pani lubi, bo przecież wiekszosc kobiet lubi to co pani pisze, a reszta sie nie liczy. Pisze pani bardzo zyciowe historie i przemyślenia. Czekam na wiecej. Pozdrawiam.
Zgadzam się…ale…Każda z nas narzeka, każdej z nas zdarzają się trudne momenty a czasem i wyładowanie emocji zwykłym „nosz ku…”, tylko chyba w tym wszystkim trzeba zachować jakąś równowagę. Dla przykładu: Moja koleżanka ma dwójkę dzieci, które są IDEALNE, co podkreśla na każdym kroku…jedzą, śpią, itp. Ja przepraszam (bo komuś może się wydaje że zieje jadem), ale nie idealizujmy swoich dzieci i swojego życia…Teksty w stylu „jestem troszkę zmęczona po porodzie” no wybaczcie. Ok, każdy ma prawo do swoich ocen, ale każda z nas wie jak to jest!!!! Mówienie że jest idealnie, tylko po to żeby ktoś zobaczył że u nas tak idealnie to trochę dziwne. W każdym razie mamy powinny się wspierać i trzymać razem…bo w końcu jesteśmy supermenkami:))))
Kłamie, bo rzeczywiście byłam tylko troszkę zmęczona po porodzie, a moja córka rzeczywiście jest aniołkiem i praktycznie nie płacze? Proooosze, każdy ma prawo przezywać po swojemu, jedni lubią narzekać, inni cieszyć sie, ze maja tak jak maja ?