3 ważne cechy, które powinna posiadać każda mama szczęśliwego dziecka. 

napisała 25/04/2019 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Dlaczego powinna je posiadać każda mama szczęśliwego dziecka? Wszak szczęśliwa mama, to również szczęśliwe dziecko!

Nikt nam nie obiecywał, że macierzyństwo to droga usłana różami. Że będzie pachnąco, kolorowo, śpiewająco i wszystko będzie oblane lukrem. Bardzo szybko zostajemy sprowadzone na ziemię, prawda?

Zazwyczaj już podczas pierwszych miesięcy, a często nawet tygodni, orientujemy się, że to jest nie tylko jeden z najważniejszych dla nas sprawdzianów, ale i jeden z najtrudniejszych! W dodatku oceniać nas będzie nie niezależna komisja – naszymi najsurowszymi sędziami będą nasze dzieci i… my sami! Są jednak cechy, które zdecydowanie mogą nam dużo ułatwić w tych naszych rodzicielskich początkach. One nie tylko pomogą nam zaoszczędzić nerwy i siły, lecz także sprawią, że damy sobie radę nawet wtedy, gdy to nasze macierzyństwo zostanie poddane wielu próbom.

Bardzo jestem ciekawa Waszych spostrzeżeń w tym temacie. Powiedzcie, które cechy Wam pomagają w tym, aby… przetrwać! ;-) Tak, teraz już wiem, że „przetrwanie” to czasami jest właściwe słowo! ;-)

Partnerem tego postu jest marka Elefanten, która towarzyszy mojej Gai, odkąd ta zaczęła chodzić. Marka Elefanten zadała mi (wydawałoby się) proste pytanie. Musiałam dać sobie chwilę, aby móc na nie odpowiedzieć, a brzmiało ono:

– Szczęśliva, gdybyś miała wymienić 3 cechy, które są Ci najbardziej pomocne w byciu szczęśliwą mamą, jakie by one były?

No, to odpowiadam. Bez owijania w bawełnę! :-)

  1. Nie bądźmy przewrażliwione!

To jest ta cecha, dzięki której nasze dzieci będą mogły rozwijać się harmonijnie, bez poczucia, że „Wielki Brat patrzy i zaraz pewnie przerwie tę naszą zabawę, bo zacznie panikować, że jest np. zbyt głośno, zamiast pomału spacerować to biegniemy, czy zamiast stać na płaskiej powierzchni, to chcemy wspiąć się na jeden szczebelek.”

Byłam kiedyś świadkiem sytuacji, w której mała dziewczynka próbowała bawić się w piaskownicy, a mama z babcią pełniły rolę osobistych asystentek dziecka.

„Słońce, nie jest Ci za gorąco?”; „Chcesz piciu?”; „A może babcia kupi Ci precelka?”; „A nie za zimno Ci w pupę?”; „Usiądź z nogami przy sobie, bo widać Ci majtusie”; „Nasuń sobie czapeczkę na czółko, bo słoneczko Cię razi”; „Nie jesteś głodna?”; „Uważaj, jak będziesz wychodziła, żebyś się nie potknęła”. Jak taki maluch ma się swobodnie bawić, cieszyć dzieciństwem, skoro mama z babcią stoją nad dziewczynką i próbują odgadnąć każdą potrzebę dziecka, zanim ona jeszcze się narodzi?!

Przewrażliwienie to cecha, którą należy kontrolować!

Ona potrafi zabrać dziecku radość z zabawy, beztroski i spontaniczności i może sprawić, że zamiast wychować odważnego małego człowieka, to ulepimy dziecko, które będzie obawiało się wyjść z domu bez matki, która musi mieć wszystko pod kontrolą, ponieważ stworzyła dziecku bańkę bezpieczeństwa, poza którą świat bywa jednym, wielkim zagrożeniem. Nie tędy droga! Dziecko musi upaść, aby wiedziało, z czym się taki upadek wiąże. Musi się również potknąć czy na coś wdrapać, i właśnie dzięki temu uczymy je doświadczać tego świata po swojemu.

Nie ochronimy dziecka przed wszystkim. Bądźmy obecne, ale nie zabierajmy tlenu. Pozwólmy im pokonywać przeszkody, czuwajmy, ale nie panikujmy! ;-)

  1. Przestańmy być tak krytyczne wobec siebie!

Pamiętam do dzisiaj ten moment, w którym jeden z lekarzy powiedział mi zaraz po urodzeniu mojego Ivka, że ma on wzmożone napięcie mięśniowe i należy go rehabilitować. Wiecie, jaka była moja pierwsza myśl?!

„Kurczę, gdzie popełniłam błąd? Może źle go trzymałam? Może czegoś nie dopilnowałam podczas ciąży? Może to przez to, że zapomniałam o połknięciu kilku tabletek z DHA, kiedy byłam w pierwszym trymestrze?”.

Zamiast po prostu przyjąć tę wiadomość „na klatę” i zacząć działać w temacie rehabilitacji, to pierwsze dni spędziłam na wyrzucaniu sobie tego, co zrobiłam nie tak! Teraz, jako mama trójki dzieci, wiem już, że wiele rzeczy jest poza moją kontrolą. To nie tędy droga, aby szukać swoich matczynych niedostatków, ale by uwierzyć, że naprawdę jestem właściwą osobą na właściwym miejscu, chcącą nieba uchylić mojemu szkrabowi. Nie jesteśmy chodzącymi encyklopediami. Nie mamy ukończonych dziesięciu fakultetów. Nie mamy czterech rąk! Jedyne, co możemy, to starać się robić coś najlepiej, jak tylko potrafimy. I ja się tego trzymam.

Zaraz po pierwszym artykule, w którym z pomocą marki Elefanten tłumaczyłam, jakich 7 błędów nie należy popełniać, wybierając obuwie dla dziecka (tutaj go przeczytacie – klik), odezwała się do mnie Małgosia i zapytała:

„Madzia, i co teraz mam robić? Moja W., jak tylko zaczęła stawiać pierwsze kroki, to została zapakowana przez moją teściową w sztywne buciki, bo według niej tylko takie są dobre i teraz walczymy z płaskostopiem. Teściowa oczywiście ręce umywa, a żeby tego było mało, to to podobno moja wina, bo jak byłam w ciąży, to leżałam za dużo na prawej stronie, a to ponoć też może według mojej teściowej doprowadzić do płaskostopia u dzieci. Sama już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. W. jest moim pierwszym dzieckiem, a ja co chwilę tylko słyszę, że coś robię źle i sama wszystkiemu jestem winna.”

Och! Gdybym tylko mogła skomentować to, używając takich słów, jakie cisną mi się na usta!

Prawda jest jednak taka, że my, drogie mamy, musimy w końcu zaufać naszej matczynej intuicji, a wiecznie wtrącającemu się otoczeniu (jeśli takowe mamy nieprzyjemność mieć przy sobie) dobitnie powiedzieć, że to my jesteśmy osobą, która podejmuje decyzje względem naszego dziecka i z całym szacunkiem, ale to my nasze dziecko znamy najlepiej.

I ja dowiedziałam się kiedyś, że moje dziecko ma „źle dobrane buty”, bo „całe się wyginają i ktoś oszczędzał na materiałach, skoro są takie miękkie”. :D Tymczasem było zupełnie odwrotnie! :D Ktoś właśnie NIE oszczędzał na materiałach, czyniąc buty dla dziecka elastycznymi, dzięki czemu but mógł pracować razem ze stopą dziecka (a nie przeciwko niej, jak to ma często miejsce przy butach, które mają podeszwę twardą jak beton)!

Pokazywałam Wam w poprzednim poście i filmie, jakie Gaia ma buciki na wiosnę marki Elefanten i one właśnie są takie elastyczne, jak być powinny. Teraz Gaia ma z Elefanten również sandałki i ich podeszwa również pracuje razem ze stopą dziecka. Jestem z nich bardzo zadowolona.

Obalam też mit, że przymierzanie butów dziecku i zakupy muszą trwać wieczność i „nikt na to nie ma czasu, bo są istotniejsze rzeczy niż kupowanie dziecku butów” – jak to kiedyś przeczytałam w jednym z archiwalnych postów.

Ja zamawiam buty Elefanten przez Internet, na stronie Deichmann.com. Zamawiam zwykle dzieciom kilka par, aby je poprzymierzać i sprawdzić, które pasują najlepiej. Razem z butami przychodzi też miarka, która wskazuje, jaki rozmiar buta będzie dla dziecka najbardziej odpowiedni. Pewnie się ze mną zgodzicie, że przy sandałkach nie mamy z dobraniem rozmiaru bucika problemu, gdyż widać, gdzie znajdują się w bucie paluszki dziecka. Jednak już przy półbucikach czy butach zimowych dobranie odpowiedniego rozmiaru buta może być bardziej problematyczne, dlatego ta miarka wyjątkowo mi się wtedy przydaje. Online wybór bucików marki Elefanten też jest większy niż stacjonarnie. A te pary, które zamówione online nam nie podpasują, oddaję w sklepie stacjonarnym i od ręki dostaję za nie zwrot w gotówce. Dla mnie optymalne rozwiązanie.

I decyzję o tym, jakie buty kupić dziecku, podejmuję sama! ;-) Dlaczego? Bo sobie w tej kwestii ufam. W wielu innych kwestiach również, do czego ma prawo (a nawet przywilej) KAŻDA MAMA! ;-)

A jaka to jest ta trzecia ważna cecha, dzięki której nasze dzieci będą szczęśliwe mając również szczęśliwą mamę?

  1. Odpuszczanie!

Ja wiem, że większość z nas chodzi „chora”, kiedy nie sprzątniemy domu przed pójściem spać, dlatego za wszelką cenę staramy się wypucować kuchnię wieczorem, aby móc rano we względnie dobrym humorze zaparzyć sobie kawę czy herbatę. Staramy się też ogarnąć łazienkę po wieczornym tajfunie, jaki przeszedł w trakcie wieczornej kąpieli naszych dzieci, aby rano, myjąc zęby, nie musieć patrzeć na rozgardiasz, tylko móc cieszyć oko ładem. I ja mam w zwyczaju wieczorne ogarnianie mieszkania, aby kiedy dzieci pójdą spać, móc napawać się tą rzadką chwilą, kiedy jest porządek. :D Ale ile mnie to kosztuje nerwów, czasu i energii, to wiem tylko ja!

Wiecie, co zrobiłam kilka dni temu? Położywszy spać nasza wesołą trójkę, wróciliśmy do salonu, i zamiast z motorem w tyłku ogarniać każdy kąt, to padliśmy na sofę i odpoczywaliśmy w bezruchu! Nie mieliśmy nawet siły jej rozłożyć, aby móc swobodnie rozprostować nogi na leżąco! :D Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę w ciszy i w tym samym momencie zdecydowaliśmy o tym samym:

– Koniec. Dzisiaj nikt nas już nie ruszy. Niech sobie ten blat kuchenny poczeka. Niech te wszystkie okruchy zostaną na podłodze tam, gdzie są. My mamy prawo (o, bezczelności!) do tego, aby robić teraz NIC. I wiecie, że to „nicrobienie” albo „nicnierobienie” (jak zwał, tak zwał) dało nam taką radość, jak nigdy przedtem? Pozwoliliśmy sobie nie być perfekcyjni. Przytuliłam mojego Męża. Zapuściliśmy jakiś serial, który męczymy już kolejny tydzień (bo ja każdorazowo na nim zasypiam) – z nieskrywaną satysfakcją, że mieliśmy odwagę ODPUŚCIĆ pucowanie. ;-)

Ile w tym było przyjemności! Rano wstaliśmy razem, ogarnęliśmy te nasze wszystkie kąty i z uśmiechem na twarzy czekaliśmy, za ile minut (a może i sekund) wszystkie pomieszczenia wrócą do stanu z poprzedniego wieczora. Długo czekać nie musieliśmy! ;-)

Ostatnio zamiast pucować mieszkanie w sobotę, to zostawiliśmy cały ten nasz bałagan i pojechaliśmy do Kryspinowa. Było magicznie i było warto!

To były trzy cechy cechy, które pomagają mi „przetrwać”, ale również jednocześnie docenić tę moją matczyną codzienność. Jakie inne cechy byście do nich dorzuciły? ;-)

PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu.   Jeśli zgadzacie się z jego przesłaniem i nie chcecie zgubić informacji w nim zawartych, możecie puścić go dalej w świat – z góry dziękuję! :*

Partnerem mojego postu a także szczęśliwego macierzyństwa i beztroskiego dzieciństwa jest marka Elefanten, której buciki z dostawą do domu zamówicie tutaj

Podobne wpisy

Brak komentarzy

    Odpowiedz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.