Kiedy ostatnio pokazywałam Wam na stories, jak cała moja trójka się inhaluje, to w wiadomościach prywatnych pojawiło się od Was mnóstwo pytań dot. tego, jak postępuję z moimi dziećmi w trakcie infekcji. Przy okazji mogłam się z niektórymi z Was podzielić kilkoma ważnymi kwestiami, o których wspominała nam nasza pani pediatra, a są niezwykle ważne, kiedy nasze dzieci mierzą się z infekcją.
Kilka Czytelniczek było bardzo zaskoczonych i napisały, że o żadnej z tych rzeczy pediatra ich dzieci nie wspominał im podczas wizyty. Niestety, często się okazuje, że pediatrzy nie mogą pacjentowi poświęcić więcej czasu niż 10-15 minut. A jak wygląda wizyta? Pediatra najpierw zbiera wywiad od rodzica, następnie bada dziecko, a później wydaje zalecenia. Wszystko często w szybkim tempie ze względu na powstałe opóźnienia i dodatkowe, nieplanowe konsultacje. Rodzic zakłada, że wszystko, co powinno być powiedziane, zostało powiedziane, jednak nie zawsze tak jest.
Kwestie, które dla lekarza są oczywiste, dla rodzica, który dopiero zaczyna przygodę z rodzicielstwem i infekcjami, częstą są czarną magią.
Od kilku dobrych lat moje dzieci są pod opieką cudownych pediatrów, jednak na początku mojej rodzicielskiej drogi miałam kilka sytuacji, w których lekarz pediatra traktował mnie z góry, momentami nawet kpiąc z moich pytań, zakładając chyba, że każdy rodzic powinien w małym palcu mieć specjalizację z pediatrii… Takich lekarzy omijam szerokim łukiem. Mam to szczęście, że w chwili obecnej moje dzieci są pod opieką lekarzy nie tylko empatycznych, ale również regularnie aktualizujących swoją wiedzę, o czym wielokrotnie zdążyłam się już przekonać, i bardzo to doceniam.
Ponadto muszę Wam powiedzieć, że jestem typem rodzica, który nie wyjdzie z gabinetu lekarskiego, dopóki nie dostanie odpowiedzi na wszystkie pytania, a często przed wizytą robię sobie nawet w telefonie listę zagadnień i podczas wizyty korzystam z niej bez skrępowania. I polecam Wam podobne podejście – ja już wiem, że nie ma głupich pytań, i tego się trzymam. :-)
Oto 4 rzeczy, o których warto pamiętać podczas infekcji u dzieci.
1. Nauczenie dzieci odkrztuszania.
Dla wielu osób może to być „oczywista-oczywistość”, natomiast ja jeszcze 4 lata temu nie sądziłam, że będę w ogóle w stanie nauczyć tego moje dzieci i uczulić je na to, by same o odkrztuszaniu i wypluwaniu wydzieliny pamiętały. Wiadomo – malutkie dzieci nie będą wiedziały, co my mamy na myśli, natomiast już trzyletnie bądź czteroletnie dziecko może poczynić swoje pierwsze próby. Moi chłopcy ogarniają temat wzorowo i muszę się tutaj pochwalić, bo ostatnio załapała odkrztuszanie również moja czteroletnia Gaia i sama pamięta o tym, by również wypluć wydzielinę. ;-) Ja podczas infekcji staram się tylko im przypominać o tym od czasu do czasu, gdyby np. w ferworze zabawy zapomniały o tym, co oczywiście może się zdarzyć. ;-)
Wiem, temat może być zbyt wrażliwy dla niektórych do czytania, ale uznałam, że jest on arcyważny i nie powinien nikogo krępować, szczególnie że dotyczy on zdrowia. Dlatego nie zamiatam jego pod dywan.
Dodatkowo – warto ostukiwać dzieci po ok. 1 godzinie od podania syropu o działaniu wykrztuśnym. Pamiętam, że moi rodzice bardzo dbali o ostukiwanie mnie i brata po podaniu syropu i po stawianiu baniek. To było niezwykle ważne, jak tłumaczyła wtedy mojej mamie pediatra.
2. Podawanie zwiększonej ilości płynów.
Warto o tym pamiętać nie tylko podczas gorączki dziecka, ale również wtedy, kiedy dziecko ma męczący kaszel i trudności z odkrztuszaniem. Dzięki zwiększeniu ilości podawanych płynów, uda się rozrzedzić wydzielinę, która sprawia kłopoty przy odkrztuszaniu. Ja w trakcje infekcji dopajam dzieci wodą i herbatkami ziołowymi (najczęściej herbatą lipową z dodatkiem domowej roboty soku z malin). Nawet gdy nie mierzymy się z infekcją, to codziennie rano robię nam wszystkim herbatę lipową (mam własnoręcznie zbierany i ususzony kwiatostan lipy i świetnie nam służy). Z dodatkiem tłoczonego soku z imbiru i soku malinowego cudownie rozgrzewa.
Do picia wody i herbat ziołowych, owocowych staram się też dorzucać mały kubeczek kefiru i ogórki kiszone, by wzbogacać ich florę jelitową o cenne bakterie probiotyczne. Moja Gaia uwielbia kefir i kiszonki. :-) Chłopców muszę ostatnio chwilę namawiać, ale idzie im coraz lepiej. :-)
3. Korzystanie z cudownych właściwości ziół i roślin, które wspierają nas w chorobie.
U nas w trakcie infekcji na tapecie jest kilka roślin, które świetnie nam służą i nie zamieniłabym je na żadne inne.
Lipa, o której wspominałam Wam wyżej. Jest cudowna. Rozgrzewa, jest delikatna w smaku i w postaci herbaty chętnie piją ją dzieci.
Majeranek, który w postaci maści majerankowej smaruję dzieciom pod noskiem w przypadku kataru. Majeranek podaję również do inhalacji ziołowych i wraz z miodunką płucną świetnie się sprawdzają.
Liść bluszczu, który w postaci syropu z wyciągiem z bluszczu, skutecznie pomaga nam w przypadku męczącego kaszlu i pomaga odkrztuszać wydzielinę. Świetnie sprawdza się u nas syrop Hederasal od Herbapolu Wrocław – zawiera wyciąg z liści bluszczu – działa wykrztuśnie, pomaga rozrzedzić zalegającą wydzielinę i ma działanie rozkurczające oskrzela, co jest pożądane przy męczącym kaszlu. Dzieci lubią jego smak, co mi jako mamie ułatwia życie, bo sami pewnie wiecie, jak wybredne smakowo potrafią być niektóre smyki. ;-) Bardzo pomógł mojemu Juniorowi w trakcie ostatniego tygodnia ferii zimowych, bo mierzył się bidulek z infekcją i kaszlem. Swoją drogą do Herbapolu Wrocław mam ogromny sentyment – jako urodzona Wrocławianka do dzisiaj pamiętam, jak moja mama razem ze mną i bratem chodziła do ich firmowego sklepu i tam zaopatrywała naszą domową apteczkę w niezbędne zioła i produkty naturalne. :-)
4. Dbanie o dobrą wilgotność powietrza w pomieszczeniach i wysokie układanie głowy.
Wyższe układanie głowy podczas snu, odpowiednia wilgotność w pomieszczeniach i dokładna toaleta nosa przed snem, to u nas prawie 90% do sukcesu gwarantującego mniej męczącego kaszlu w nocy podczas infekcji. Nie wiem, jak Wy, ale ja w nocy usłyszę najcichszy kaszel moich dzieci. Ba! Nawet zsuwanie kołdry usłyszę. :P O tym, że słyszę dokładnie, co mówią moje dzieci przez sen, to chyba pisać nie muszę. :P (Ze zrozumieniem tego bywa jednak różnie :P).
Ja przed snem moich dzieci dobrze wietrzę ich pokój, dodaję do dyfuzora aromaterapeutycznego 2 krople olejku sosnowego, kropelkę olejku z majeranku i oregano, i wyłączam dyfuzor po kwadransie od ich zaśnięcia. I mocno obniżam temperaturę na noc. Jeszcze rok temu nie sądziłam, że można spać w pomieszczeniu, gdzie jest 16 stopni Celsjusza i wydawało mi się, że zamarzniemy w takiej temperaturze. Tymczasem spróbowaliśmy raz i od tamtej pory tak nam się śpi najlepiej. Co ciekawe – dzieci przestały się w nocy budzić i śpią spokojniej. Ciepła kołdra załatwia sprawę. ;-)
Powiem Wam, że każda infekcja u moich dzieci, to jest u mnie stan podwyższonej gotowości. Ja już właściwie działam wtedy na autopilocie i sen mam bardzo czujny, co niestety odbija się na jego jakości. Czasami marzę o tym, aby spać snem kamiennym, jak mój M., który naprawdę niewiele słyszy, kiedy śpi. ;-)
A co Wy dopisalibyście do listy ważnych rzeczy, o których warto pamiętać podczas infekcji?
Zdrowia, kochani! I byle do wiosny! :-)
P.S. Jeśli Facebook pokazał Wam dzisiejszy post, dajcie mi znać kciukiem pod facebookowym postem. :* Możecie też go udostępnić. Z góry dziękuję! ❤️
▫️Partnerem postu jest marka Hederasal.▫️
1 komentarz
Witam. Ja dodatkowo regularnie, codziennie zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym podaje swojemu 4latkowi (rocznikowo już 5) dwie krople witaminy D zarejestrowanej jako lek, wychodzi to wtedy 1000 jednostek i witaminę C w postaci żelka co sprawia, że sam się o nią upomina:) i ostatnio już nie przychodzi średnio co 2-3tyg.z przeziębieniem z przedszkola:) Z syropu używaliśmy Prospanu, to właściwie to samo co Hederasal ale rzeczywiście jako mieszkanka okolic Wrocławia muszę przerzucic się na Hederasal :D aa i jeszcze ostatnio 2 razy na początku kataru używałam polecany przez Panią Virostop i katar się nie rozwinął!Także oby tak dalej:)
Pozdrawiamy serdecznie :)