Oto 7 rzeczy, na które od pewnego czasu nie żałuję pieniędzy. Niektóre mogą się okazać dla Was kontrowersyjne, ale uważam, że to lista, która ma potencjał być wspólna dla wielu kobiet!
Nie wiem, czy Wy dochodzicie do podobnych wniosków jak moje poniżej, ale mam wrażenie, że im jestem starsza, tym mam już mniej siły, ochoty i czasu na to, aby otaczać się w życiu przedmiotami, które będą albo jednorazowe albo będą totalnym niewypałem. Czasy kupowania pierdół (wybaczcie kolokwializm), które nie spełniają swojej roli, mam już dawno za sobą.
Wiecie dlaczego to mnie tak bardzo cieszy? Bo jeszcze niedawno należałam do kobiet, które jak widziały jakąś promocję, to oczarowane super ceną leciały w tę promo jak mucha w lep, a później żałowały, że dały się na to złapać ;-) I kończyłam na koniec roku z milionem bubli, które zapychały moje półki i zastanawiałam się, jak i kiedy mam robić kolejną czystkę. Co więcej! Zamiast posłuchać starszych od siebie, np. mojego Męża, który głosem rozsądku, próbował mi wyperswadować moje czyny i sugerował skupienie się na zakupach przemyślanych, to ja dalej swoje ;-)
Całe szczęście pomału zaczynam być po tej dobrej stronie mocy i doszłam już do wniosku, że są rzeczy, na których nie warto oszczędzać, których nie warto sobie odmawiać bądź na które warto wydać więcej niż wydajemy standardowo. Bardzo jestem ciekawa, jak wyglądałaby Wasza lista siedmiu rzeczy, na które jako kobiety nie żałujecie kasy. Koniecznie dajcie znać, bo liczę, że mnie zainspirujecie swoimi pozytywnymi doświadczeniami :-)
No to zaczynamy!
1. Dobry biustonosz!
Dobry biustonosz, jak to powiedziała kiedyś moja babcia (która na marginesie trudniła się szyciem biustonoszy w domu, kiedy miała małe dzieci) jest jak majtki, które nie wchodzą w 4 litery ;-) I wiecie, że miała dużo w tym racji! Rzeczywiście, dobry biustonosz powinien być w moim przekonaniu wygodny, nieodczuwalny, dobrze skrojony, podtrzymujący piersi odpowiednio, nie spłaszczający ich. Ponadto uważam, że każda kobieta chociaż raz w życiu powinna udać się do sklepu brafitterskiego, tzw. brafitterii, gdzie odpowiednio przeszkolone panie brafitterki pomierzą nas, dopasują odpowiedni stanik i zweryfikują, czy rozmiar, który nosiłyśmy do tej pory, aby na pewno odpowiednio podtrzymuje nasz biust.
Pamietam ten dzień do dzisiaj, kiedy wkurzona tym, że podczas dobiegania do tramwaju jedna z piersi autentycznie mi wyskoczyła z miseczki. Kiedy opowiedziałam o tym mojemu mężowi, który wtedy był jeszcze moim narzeczonym, struchlał facet :D I zapytał, czy nie ma w takim razie normalnych staników, które będą te moje piersi trzymały w ryzach :D Potwierdziłam, że podobno są, ale mnie na nie stać. Po czym on zaprowadził mnie do takiego sklepu za rękę, wyszukawszy go uprzednio, i okazało się, że dobry stanik, odpowiednio dopasowany do mojego biustu, nie musi kosztować majątku! :-) Ba! Jego żywotność jest o wiele dłuższa niż tych straganowych czy marketowych staników, które u mnie po 10 praniu wyglądały jak szmatki mimo prania ich w odpowiednich woreczkach.
No i nareszcie znam rozmiar mojego biustu! Okazało się, że upychałam piersi w 75D, a ja miałam 75E w porywach do 75F wtedy! I nagle mogę spokojnie dobiec do tramwaju i ćwiczyć na orbitreku bez stresu, że zaraz coś mi wypadnie ;-)))
Nie żałuję pieniędzy na dobry stanik. I to była zdecydowanie dobra decyzja :-)
2. Właściwa pielęgnacja włosów!
Mam pewien wstydliwy problem, o którym bardzo rzadko mówię, o ile w ogóle o nim wspominam. W naszej rodzinie mamy bardzo duże zakola, czyli te fragmenty przy czole, które są pozbawione zazwyczaj włosów. Mój Tata ma duuuże zakola, i z wiekiem coraz dalej sięgają. Moja mama również ma bardzo duże zakola, a mój brat … zaczyna łysieć. Niestety moje zakola też są … coraz większe! Po trzeciej ciąży widzę, że tych włosów mam coraz mniej przy czole i włosów jakby na całej głowie też nie przybywa. Wpadłam niedawno w lekko panikę, że wyłysieję. Dlatego po pierwsze – zaczęłam naprawdę dbać o dietę i suplementuję minerały i witaminy, bo przy karmieniu piersią to podstawa. Po drugie – przy myciu głowy autentycznie masuję sobie skórę głowy. Czyli nie tylko spieniam szampon, ale również wmasowuję go we włosy i skórę. A następnie przy spłukiwaniu dodatkowo masuję, aby poprawić ukrwienie naczyń przy cebulkach włosa.
I teraz czaję się na Piloxidil, płyn na skórę głowę w celu zmniejszenia tego łysienia w tym miejscu, i jak tylko skończę karmić piersią, to planuję kurację Piloxidilem, która ma za zadanie zwiększyć wzrost włosów w miejscach, w których do niedawna te włosy jeszcze były. Jak ostatnio wyczytałam Piloxidil zawiera minoksydyl, substancję czynną, która pobudza wzrost włosów w łysieniu androgenowym u kobiet i mężczyzn. Dobra informacja jest taka, że obserwuje się zatrzymanie wypadania włosów już po około 8 tygodniach stosowania leku. Piloxidil jest lekiem a nie kosmetykiem, i to też dobra informacja. Pierwsze odrosty w postaci cienkich włosków meszkowych występują po upływie już 4 do 5 miesięcy leczenia. Także … jest dla mnie nadzieja :-)
Przeczytałam, że stosowanie płynu na skórę z minoksydylem jest wskazane u mężczyzn i kobiet w wieku 18 do 65 lat i im wcześniej się go stosuje, tym efekty mają szansę być większe. Warto obczaić listę przeciwskazań, która Wam przygotowałam poniżej. Ale widzę, że właściwie jest ich naprawdę niewiele.
Także realizuję plan poprawy moich włosów! Małymi krokami, ale idę w dobrym kierunku.
P.S. Macie jakieś problemy z włosami czy skórą głowy? Też wolicie zainwestować w lepsze produkty, które u Was sprawdzają się i nie żałujecie na to pieniędzy?!
3. Wygodne obuwie!
Wyznaję zasadę, że para butów, w której chodzę najczęściej, musi być super wygodna! I pomału pozbywam się butów, które były pomyłką, bo albo gdzieś lekko mnie cisnęły, albo troszkę były za wąskie albo, albo… Człowiek, jak był młody i nie musiał biegać za dziećmi, to porywał się na jakieś niewiadomojakieobcasy :D Albo trampki, które były o pół rozmiaru za małe a jednak były tak piękne, że człowiek chciał je na siłę zakładać ;-)
Co więcej – już przestałam jakiś czas temu kupować buty z dziwnych tworzyw. Stawiam raczej na buty oddychające, ze skóry, z dobrą podeszwą. I jestem przed jeszcze jedną decyzją, tylko zbieram na to do skarbonki, od momentu, w którym dowiedziałam się, że mam początki … halluksów… Mam zamiar zrobić sobie badanie stopy i zaprojektować wkładkę do butów, dzięki której stopa nie tylko będzie miała wygodnie w butach, ale też moje problemy z nadmiernym rogowaceniem skóry i pękającymi piętami, też zostaną zminimalizowane.
P.S. Też stawiacie na wygodę przede wszystkim w obuwiu? A może ktoś z Was ma specjalną wkładkę do butów i możecie to rozwiązanie polecić?
4. Krem do twarzy!
To naprawdę jeden z moich priorytetów, na które nie żałuję pieniędzy. I wolę kupić tańszy balsam do ciała a droższy krem do twarzy, bo wiem, że skóra na twarzy najszybciej się starzeje. I na dekolcie również, co ostatnio zauważam :( To już nie ten wiek, że wystarczyło u mnie tylko natłuszczać skórę i była ona napięta i promienna :D Och, gdzie te czasy, że nakładałam popularny w całej Polsce krem i miałam skórę jak z reklamy! :D
Podstawą mojej pielęgnacji są u mnie teraz kremy z witaminą C i koenzymem Q10. Dorzucam też retinol, ale poszaleję z nim i witaminą C tak dobrze dopiero jak jesień się rozkręci, bo te składniki nie lubią się z promieniami słonecznymi, bo mogą doprowadzić do licznych przebarwień. Polubiłam się też z olejami: różanym, malinowym, śliwkowym, z opuncji figowej i z orzechów włoskich. Moja twarz bardzo je lubi i może nie należą do najtańszych, ale widzę efekty po nocnym ich nałożeniu, że skórą jest świeża, napięta i czasami nawet nie nakładam podkładu, bo wygląda tak dobrze.
P.S. Macie jakieś swoje ulubione składniki kosmetyczne, na które nie żałujecie mamony? ;-)
5. Hulahop !
Myślałam jakiś czas temu, że jak kupię hulahop za dyszkę w markecie, to coś z nim zwojuję ;-) Ono z racji swojej małej wagi nawet niespecjalnie chciało się kręcić, bo musiałabym nim kręcić kółka z prędkością kolibra trzepoczącego skrzydełkami :D Całe szczęście doszłam do wniosku, że nie tędy droga i kupiłam niedawno hulahop z obiciem piankowym, które kosztowało trochę więcej niż 50 PLNów, ale po pierwsze – ma słuszną wagę, to i efekty kręcenia kółkiem będą lepsze, i pomału zaczynam te efekty widzieć [bo po trzeciej ciąży walczę z brzuszkiem :(, którego po drugiej ciąży specjalnie nie było]. Po drugie – moje hulahop składa się pięknie na 8 elementów i mogę śmiało zabrać je w podróż.
Hulahopujecie?! ;-)
6. Kurs prawa jazdy!
Na to żadna z nas NIGDY, PRZENIGDY nie powinna żałować pieniędzy!
Pisałam Wam o mojej drodze związanej z prawem jazdy już tutaj. Jestem już w połowie kursu i nie wiem, jak mogłam wcześniej tę kwestię zaniedbać. Czuję się bez prawa jazdy jakbym była mocno ograniczona. I co prawda ratowałam się zawsze taksówkami, znajomymi, sąsiadem, mężem, ale w końcu powiedziałam sobie: DOŚĆ! Dość udawania, że to wcale mi nie jest potrzebne. Tym bardziej, że jak się okazuje, jestem podobno materiałem na dobrego kierowcę wg słów Łukasza, czyli mojego Instruktora ;-)
P.S. Macie prawko? Też uważacie, że to jedna z tych rzeczy, bez której trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie, szczególnie jak się ma kilkoro dzieci? ;-)
7. Znajomość jednego obcego języka.
Mam to szczęście, że moi rodzice od najmłodszych lat dbali o to, abym znała przynajmniej jeden język obcy. Postawili na angielski. I to zdecydowanie jedna z rzeczy, których nie warto żałować swoim dzieciom. Ale wiem, że warto też w tej kwestii pamiętać o sobie! Cóż z tego, że znam angielski świetnie i kiedy przyjechałam do Anglii, to czułam się jak u siebie, skoro minęło już 7 lat od tamtego czasu, a ja pomału zapominam angielskiego języka w buzi ;-) Kiedy ostatnio przyjechał mój wujek i jego amerykańscy znajomi, to zamiast płynnie mówić, to zaczęłam dukać ;-) Dlatego pomału czaję się na konwersacje odświeżające znajomość języka. Najlepiej z native speaker’ami, bo tylko to chyba miałoby sens w moim przypadku.
P.S. Identyfikujecie się chociaż po części z tą listą? W którym punkcie przybilibyście mi piątkę? ;-)
I tak na koniec, ironizująca puenta, którą zawsze zastrzelam mojego Męża ;-)
„No oczywiście, że nie lubimy wydawać pieniędzy, ale gospodarka nas przecież potrzebuje!” ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Jeśli macie ochotę puścić go dalej w świat – z góry dziękuję! :*
Partnerem postu jest marka Piloxidil.
Brak komentarzy