To już będzie ostatnia część porodowych perypetii sprzed tygodnia. Finał sprawy znacie (wszak Gaia jest już na świecie!), także po raz ostatni lojalnie ostrzegam, że Ci którzy nie lubią „tematów podpaskowych” tudzież historii w stylu „wietrzenia krocza”, śmiało mogą ten post w tym momencie opuścić :-)
Kilka osób widziałam, że oburzyło się faktem, że opisuję temat porodu, wszak to podobno „nic wielkiego” i „nie ma się czym tutaj chwalić, bo każda kobieta ma to za sobą” – cytuję. Myślałam, że tę kwestię sobie już kiedyś wyjaśniliśmy. Po pierwsze – nie chwalę się, a opisuję zdarzenia. Po drugie – nie opisywałabym ich, gdybym nie była o nie pytana.
Nie ukrywam, że moim zdaniem za mało mówi się o tych oczywistych aspektach porodu i ugładza, upiększa się te kwestie zapominając o tym, że często cesarskie cięcie to zbiór procedur, o których warto wiedzieć wcześniej, aby nie być zaskoczoną, jak to miało miejsce przy mojej pierwszej cesarce.
Byłam jak taki zlękniony ptaszek, który wypadł z gniazda. Przy czym już przy drugiej cesarce mogłabym śmiało oprowadzać ludzi po salach operacyjnych ;-) „If you know what I mean”.
Zwracam też honor wszystkim paniom położnym, które obruszyły się czytając w poprzednich częściach, że nazywam je „pielęgniarkami”. To wszystko z rozpędu. Wybaczcie to moje faux pas, które pewnie jeszcze nie raz mi się zdarzy.
Tutaj znajdziecie część pierwszą i część drugą.
Wracając do samego porodu, bo wiem, że to może niektórych interesować. Kiedy lekarz wykonujący cięcie nagle się odezwał słowami:
– No nie. Tak to my teraz na pewno nie zaczniemy. Co one znowu odwaliły? Ile razy mamy im powtarzać, co należy do ich obowiązków? – powiedział doktor totalnie podirytowany a ja zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi!
I teraz nabierzcie duuużo powietrza i czytajcie następne zdania przez szparę zrobioną z palców – oczywiście, że chodziło lekarzowi o to, że panie położne, które przyjmowały mnie do szpitala, nie wykonały czegoś co nazywa się „goleniem krocza” :D Co prawda w moim przypadku nie chodziło o „wycinkę lasu” :D a tylko, że tak to ujmę „pozbycie się małego paseczka”, ale fakt był faktem. Temat niby wstydliwy, gdy poruszany publicznie, ale chrzanić system. Nie będę tutaj historyjki Wam ugładzać, że było inaczej.
Oczywiście, że miałam świadomość, że krocze do cesarki należy mieć ogolone, ale nie wiedziałam, że w tym szpitalu wymagają golenia na „zero”, czy jak to niektórzy mówią: „na Stachursky’ego” :D W poprzednich szpitalach należało mieć krocze podgolone, niekoniecznie na zero. Dlaczego każą golić krocze? Wynika to głównie z praktycznego faktu, aby podczas np. szycia rany owłosienie nie dostało się w okolice rany, co mogłoby skutkować „babraniem się” tego miejsca. Czyli estetyka i higiena grają tutaj pierwsze skrzypce.
Także panie położne czy inne osoby asystujące wzięły maszynkę w dłoń i oporządziły mnie odpowiednio. Zdezynfekowano mi miejsce do operacji a pan doktor odetchnął z ulgą i przystąpił do akcji.
Pani anestezjolog mocno trzymała mnie za rękę a reszta ekipy zaczęła czynić swoją powinność. W międzyczasie założono mi maseczkę na twarz, które podawała mi (chyba) tlen, jeśli się nie mylę. Ale nie takim turbo powiewem, a robiła mi delikatną mgiełkę w okolicach nosa. A lekarz zaczął mnie kroić skalpelem. Przy czym warto podkreślić, że już chwilę wcześniej nie czułam moich nóg i nie byłam w stanie nimi w żaden sposób kierować, co jest znakiem, że lekarze mogą przystąpić do cięcia. Ja jestem z tych panikar i dopóki nie będę pewna, że nie podnoszę żadnej z nóg, nie pozwalam się ciąć :D
Miałam wrażenie, że zanim wyjmą ze mnie Gaię te wszystkie procedury trwają wieczność! Jakoś ewidentnie mi się to dłużyło porównując do poprzednich moich cesarek. Czułam ruchy skalpela, który ciął kolejne warstwy mojego podbrzusza aż w pewnym momencie poczułam, że już jesteśmy blisko tego, aby wyjąć ze mnie Gaię. W jaki sposób to poczułam? Czuć wtedy jakby takie poluzowanie podbrzusza i lekarz pewnie w tym czasie lokalizuje dziecko i przygotowuje się do jego wyciągnięcia, co podobno wcale nie jest najprostszym manewrem. W pewnym momencie czuję spore poruszenie w moim brzuchu, dużo ruchów, które mogą świadczyć, że lekarz jest już blisko. Czuć pewnego rodzaju wyrywanie, szarpanie. Nie czuć bólu w żaden sposób, ale można się domyślić, że niebawem będzie kulminacja!
Chwila ciszy i … czuję, że chyba Młodą wyciągnęli!
Czekam sekundę, drugą, trzecią, czwartą. Zaczynam się denerwować, bo mam wrażenie, że już ją trzymają, ale ja nie słyszę jeszcze płaczu, bo na to przecież tak bardzo czekamy wszystkie!
I … nagle słyszę ją! Słyszę ten pierwszy krzyk! To pierwsze jej tchnienie na zewnątrz. I mam w głowie tysiące myśli! Począwszy od wzruszenia i potoku łez, które staram się powstrzymywać, skończywszy na tym takim strachu, czy wszystko z nią okay. Miliony myśli. Że na pewno jej teraz jest zimno. Że nie mogę jeszcze jej całej przytulić. Wziąć na ręce. Ukochać. Ucałować. Że ona taka sama. A matkę teraz muszą zszywać a mogłaby już być ze mną. Ach, ile emocji targa wtedy kobietą, to jest nie do opisania!
I nagle pani położna przyniosła mi ją taką płaczącą, skomlącą do policzka!
A ona w tym płaczu nagle zamilkła! Tak jakby poczuła, że jest przy mamie. Że jest bezpieczna. Że jest jej ciepło. Że słyszy nareszcie głos, który słyszała cały czas będąc pod moim serduchem.
Ogromne wzruszenie, że po tylu miesiącach nareszcie to maleństwo jest już na świecie i że mogę je dotknąć. Piszę to i łzy kapią mi ciurkiem po policzku, bo tak to już jest, że są momenty, których nie da się nawet przypomnieć w myślach bez emocji. Doskonale to znacie, wiec nawet nie muszę na ten temat pisać.
Piękna ta nasza rola. Rola matki, która będzie pokazywała świat tym małym ludziom. I obyśmy mogły im ten świat pokazywać jak najdłużej i oby nic nas nigdy nie musiało przedwcześnie rozdzielać.
Po tym naszym kilkuminutowym przytulaniu wzięto ją do mierzenia i ważenia, a ekipa w tym czasie na najwyższych obrotach doprowadzała mnie do porządku. Od chwili ucałowania tej małej istoty niewiele później analizowałam z całej cesarki. Raczej zastanawiałam się, jak ona się czuje i chciałam usłyszeć pierwsze wieści na temat jej zdrowia.
A kiedy pani położna wróciła i oznajmiła, że mamy oto 10/10 W skali Apgar mimo jej niewielkiej wagi (2420 gramów), wiedziałam, że jesteśmy na prostej! :-) Pewnie za kilka dni powiem Wam z czego wynika fakt, że młoda i moi chłopcy nie przekraczali 2,5 kilograma mimo że urodzeni byli zawsze w terminie, bo o to też często pytacie.
Po zszyciu mnie zabrano mnie na salę pooperacyjną, na której leżałam 6 godzin. A później już byłyśmy razem, choć ja jeszcze niewiele mogłam przy niej samodzielnie zrobić, nad czym ubolewałam strasznie :( Nie byłam jeszcze „uruchomiona”, czyli spionizowana, co jest ważnym elementem po każdej operacji. Do tego czasu ruchy są raczej bardzo ograniczone i nawet przewinięcie dziecka nie jest możliwe.
Jeśli przed Wami cesarka i chciałybyście wiedzieć, jak wyglądało moje „uruchomienie” i co warto robić, aby przebiegło ono jak najsprawniej z mojego punktu widzenia, to dajcie znać. Może uda mi się zrobić małą poporodową kontynuację, aby podzielić się z Wami moim skromnym, potrójnym cesarkowym doświadczeniem.
Dla mnie świat się zatrzymał i poczułam wielką radość pomieszaną z ulgą, kiedy przystawiłam młodą do piersi już po 6 godzinach od operacji i ona … od razu zaskoczyła!
Jest moim pierwszym szkrabem, z którym nie muszę walczyć przy piersi i ta mleczna przygoda pozbawiona jest moich i jej łez. I niech tak zostanie!
A jak jest Gai na świecie? Myślę, że jest jej dobrze :-) Że trafiła na świetnych braci, którzy świata poza nią nie widzą i rodziców gotowych na to, aby nieba jej uchylić. Jeśli będzie dawała nam się wysypiać, jak do tej pory czyni, to nawet jest szansa, że w tym roku przeczytam jakąś książkę! :D
Uściski!
37 komentarzy
Piękna historia :) czytam i czuję że łzy płyną po policzkach …
Dla kobiety, która nie przeżyła jeszcze żadnego porodu, to bardzo cenne móc przeczytać taką relację. Dla takiej osoby jest to coś wielkiego i nieznanego. :)
Ja ma za sobą 2 cesarki, a więcej dzieci mieć nie mogę… i powiem tak, popłakałam się. Ja miałam cudownego lekarza, który poświecił mi prawie kolejna godzinę na opowiedzenie mi jak to będzie wyglądać. Ale masz racje, jak nie wiesz jak to wyglada to rzeczywiście taka opowieść pomaga. Ja miałam tak samo. Magda napisała bez horroru, normalnie po ludzku i z humorem o sprawach, które sa nie poruszane nigdzie.
Ja np.: bardzo się bałam sączących się wód płodowych. Aż w końcu mój ukochany lekarz powiedział mi, żebym przestała słuchać tych głupich bab, bo się zadręcze i na pewno jakby się coś działo to zauważę :)
Jak w drugiej ciazy dostałam krwotok i zamiast do męża dzwoniłam do niego to do dziś pamietam jego cudownie kojący głos, ze będzie wszystko dobrze…
Dzięki niemu mamy 2 wspaniałych dzieci. Nie mamy za sobą strat. A po moim Mężu i moim Tacie jest kolejny w kolejce do kochania ;)
Magda gratuluje Gai. Niech się zdrowo chowa z chłopcami.
Wspaniała prawdziwa opowieść. Miesiąc temu urodziłam drugą córkę przez cc. Tak jak Ty przy drugiej cesarce wiedziałam co z czym się je ? Niesamowite emocje i lzy wzruszenia we mnie wywołałaś. Czytam Twoją opowieść cyckując Młodą i cofam się 5 tygodni wstecz. Ona już taka fajna i „kumata”.
Tez sie wzruszylam. Pieknie. Za 3 tygodnie czeka mnie druga cesarka. Mieszkam w Belgii i tu wyglada to troszke inaczej. Bynajmniej w moim szpitalu. Za pierwszym razem probowalam sn a ze mloda nie mogla wydostac sie o wlasnych silach ( za wasko) zdecydowano sie na ciecie. Znieczulenie dostalam na sali porodowej. Tu poczulam najgorszy bol. Klucie i skurcz. Po czym wzieli mnie na sale operacyjna. Maz byl ze mna. Wyjeli malutka, obmyli, zmierzyli, zwazyli, owineli o pokazali. Nie bylo problemu z robieniem fotek mlodej. Meza i ja zabrali do pokoju, mnie dowiezli 45 minut pozniej po zszyciu. Przystawianie do cycka. Ciezko bylo. I dlugo pozniej uczylismy sie karmienia. Malutka byla ze mna caly czas.
Tym razem mam jechac na oddzial, do mojego pokoju, stamtad badania itp. Znieczulenie i na sale. Maz oczywiscie bedzie ze mna :) takze 3majcie kciuki.
Ps. Dzieki za poradnik o karmieniu. :)
Śliczna Gaia :)
Jakbym czytała o sobie ? Też mam za sobą 3 cesarki i dzięki nim mam 3 zdrowe córeczki ? Ostatnią miałam we wrześniu ubiegłego roku i też pamiętam, jak Oleńka uspokoiła się, jak tylko pielęgniarka przystawila mi ją do policzka ? W tym szpitalu w którym rodziłam na szczęście przynoszą dzieci zaraz na salę pooperacyjna i przystawiaja do piersi.
U mnie w szpitalu, był remont albo jakaś organizacja i ja swoją Kaśkę dostałam odrazu po cesarce. Wtulona we mnie była spokojna i nie musiałam za często podnosić głowy przed pionizacją, a stracha miałam wielkiego. Przeszłam dwa porody, jeden naturalnie (wyciśnięto Młodego po 23 godzinach od odejścia wód), drugi cesarką i gdyby nie to,że po tej cesarce nie mogłam się wgramolić na łóżko szpitalne(niska jestem) to poród zabiegowy był by ok,ale…. sprawdzać już nie będę ?
Wam życzę dużo zdrowia i spokoju ?
„A ona w tym płaczu nagle zamilkła! Tak jakby poczuła, że jest przy mamie.” Popłakałam się… Takie wspomnienia są piękne, niezastąpione dla matki i unikatowe :) Do dziś mam w pamięci swój pierwszy poród, drugi przede mną.. To, czego nie potrafię zrozumieć i nie zapomnę do końca życia to ten szorstki jak papier ścierny ręcznik, w który owinęli mojego syna zaraz po urodzeniu… On mnie obdzierał, a co dopiero musiał czuć ten mały człowieczek zbombardowany miliardami punktów kłujących… No masakra!
A ja się bardzo cieszę że poruszyłaś ten temat, bo tak się składa że nie każda z nas ma już poród za sobą. Ja jestem na etapie oczekiwania na nasze pierwsze maleństwo, więc ogólnie o porodach nie wiem nic. Jestem zielona i nieświadoma, więc chłonę każdą przydatną informację. A niestety większość kobiet opowiada o swoich porodach bardzo ogólnikowo, jakby faktycznie nie było o czym mówić.
Nie wiem w jaki sposób będę rodzić, ale jeśli przytafi mi się cc będę miała Twoje wpisy w pamięci ?
Za mna dwa porody pierwszy naturalny bardzo ciężki, drugi przez CC… czytając Twoja historię przypominam sobie te momenty gdy już sa na świecie, gdy czekasz na ten pierwszy placz…. i moment w którym masz kilka maleńkich minut aby ich przytulić… łezka się w oku kręci..
Chętnie przeczytam o tym jak stawiali Cie do pionu. Przechodziłam to raz a wspomnienia hmmm… okrutne … pozdrawiam:*
Ja tez jestem po dwoch cc. Tylko z Twojego opisu wynika ze byłaś w coś odziana wchodząc na operacje. Ja wchodziłam na sale pełną ludzi w UWAGA! czepku i woreczkiem od cewnika hahha full wypas. Pierwszy raz czułam AŻ taki wstyd heh no ale niestety coś za coś ?
Gratuluje i życzę zdrówka ☺️
Ja też jestem po dwóch CC. Po pierwszym, w 2014 roku, chodziłam obolała przez kilka ładnych dni( jak nie tygodni, trudno powiedzieć bo straciłam poczucie czasu). Drugie miałam 17.07.2017. To był poniedziałek. Wyszłam w środę, a w czwartek…pojechałam na zakupy:-)
Uwielbiam i czekam z niecierpliwością na każdy twój wpis, pomimo że rodziłam (naturalnie) dawno, dawno temu… bo 16 i 10 lat temu (Boże jaka jestem stara matka ?)!!!
Tobie życzę dużo sił, cierpliwości, miłości i przespanych nocek… (strefa marzeń???).
Duże buziaki dla ciebie i całej twojej ferajny…
Z chęcią dowiem się więcej o pionizacji po cc. Mam za sobą dwa porody naturalne. Trzeci będzie najprawdopodobniej na początku sierpnia. Nie wiem czemu, ale od kilku lat jakoś boję się cesarki. Fajnie móc przeczytać, jak to wygląda, tym bardziej, że zawsze jakoś inaczej sobie to wyobrażałam.
W moim przypadku jakbym czytała historię mojej cesarki ☺ A pionizacja? Cesarka o 11:00, narodziny córeczki 11:14. Potem przeniesienie na oddział opieki pooperacyjnej i czekanie na powrót czucia w nogach. Wracało powoli zaczynając od stóp. Punktem kulminacyjnym, który decydował że mogą mnie przenieść na oddział poporodowy było zgęcie nóg w kolanach i podniesienie pupy ?. Potem przełożenie się na łóżko i podróż na oddział. Taka faktyczna pionizacja była ok. 19:30 z niewielką pomocą p. położnej. Spacerek do toalety, a potem już mogłam wstawać sama.
Czytam to i jakbym czytala swoja historie.
Ja przy pierwszym porodzie( rodzilam dwa razy przez cc) odeszly mi wody a potem cesarka ale na totalnym luzie bo bylam szczesliwa ze mnie na cc biora po 15h bolu(same skurcze nic wiecej) tak jak opisalas czulam yo samo. Przy drugiej cc byl strach, znieczulenie wtedy poczulam( przy pierwszej nic a nic)ale i tak nie bylo najgorzej. Moje dziewczyny tez waga 2860 i 2700:-) pozdrawiam cieplutko ?
Ja mialam CC gwałtowne, brak postepu porodu. Nie wiem czemu ale tak bardzo chcialam zobaczyć moja Lenke jak ja „wyciagaja”,a kotara przede mna mi to uniemozliwiala i tak przypadkiem spojrzałam w lampe i…. Widzialam wszystko-doslownie! Tak dziwnie bylo jak trzymali mi lekarze w gorze nogi a ja kompletnie nic nie czułam. W ogole kiedy zobaczylam ze Lenka juz na swiecie i nie uslyszalam jej placzu to przerażenie, cos poszlo nie tak, pytania co sie stalo?czemu nie placze? A zaraz uslyszalam to „łeeee” i wszystko inne przestalo istnieć ❤
Moja córka też miała ledwie przekroczone 2,5kg i ja nie mam pojęcia dlaczego. Jestem ogromnie ciekawa co wpłynęło na niską wagę Twoich dzieciaczków. Nas nie chcieli ze szpitala wypuścić przez ta wagę, dlatego chętnie sie dowiem czegoś więcej ? Dużo zdrówka dla Was obu!!!
Ja tez po 2 cc.nie taki diabeł straszny jak go niektórzy malują..po pionizacji bylam w stanie sie dzieckiem sama zajmowac!?? gratuluje dzielnej szczesliwej mamie i zycze malej Gai zdrowka szczescia i milosci ❤?
Ja 3 x rodziłam naturalnie. 2 córki i synek. Tylko pierwszą córke rodziłam długo kolejne porody były mega szybkie. A jeśli chodzi o wagę to każde z naszych dzieci było coraz mniejsze. Nie wiedzieć czemu. Pierwsza córka 3400, druga córka 3021, trzeci synek 2900. Synek przy wyjściu ze szpitala miał 2730 a gdyby miał 2500 to by go nie wypuścili. A wasza trójka taka malutka i szybko wypuszczali.
Mi przy drugiej córce taka młoda położna powiedziała, że przeważnie dzieci palacza rodzą się małe ale to wogóle w moim przypadku się nie zgadzało bo ja nie paląca.
Ja jestem twoją czytelniczką od jakiegoś roku. I gdyby mi coś nie odpowiadało to bym poprostu nie czytała. Nie rozumiem więc po co ci tak komentujący, o których piszesz na początku tego postu wogóle to wszystko czytają. Super piszesz, masz do tego talent to widać jak się ciebie czyta. Tak, że zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny wpis.
Pozdrawiam Was, jeszcze raz Gratulacje, Gaia jest śliczna, a chłopcy pewnie będą ( już są) super braćmi!!!
hej, w jaki sposób dowiedziałaś się, że masz uczulenie na ampicylinę? podejrzewam bardzo silną alergie na leki z penicyliną i jej syntetycznymi odpowiednikami u mojego synka ale nie wiem jakim badaniem to potwierdzić? pozdrawiam
EwaMaria ja jako dziecko dostałam ampicyline. Dostalam na ciele takich guzów, wtedy okazało się że jestem uczulina.
Coś pięknego :))) bycie mamą to wspaniałe doświadczenie a moment pojawienia się dziecka na świecie niewątpliwie jedną z najcudowniejszych i wzruszających chwil w życiu kobiety . Ja przeżyłam dwa naturalne porody, nie powiem że nie bolało ale opłacało się to znieść najbardziej na świecie :))))) pozdrawiam serdecznie i życzę duuuuuzo zdrówka dla maleństwa i sił dla mamusi i oczywiście pozdrowionka dla reszty szkrabów i męża
To jest wspaniałe przeżycie. Mi również się oczy zaszkliły :) mam opisany swoje dwa porody wiex często do nich wracam. I za każdym razem płacze:) ciesze się że masz już przy sobie swoje wymarzoną córcie :) pozdrawiamy
Magda a wlasnie powinnas sie chwalic porodami, sa to tak piekne, pozytywne przezycia ze powinno byc tej matczynej energii wiecej na swiecie. sie poryczalam bo wszystkie twoje emocje to byly tez moje, tylko miesiac wczesniej. ta pierwsza chwila spotkania swojego dziecka, pierwszy dotyk, cos magicznego.
Miałam jedno cc ze względu na zagrożenie życia dziecka teraz urodziłam siłami natury córeczkę i moje wrażenie nigdy cc po pierwsze dłużej się dochodzi do siebie jak po naturalnym porodzie po drugie pozostały mi blizny i zwisajaca skóra po naturalnym porodzie macica się lepiej obkurcza i niema blizn pozdrawiam i życzę dużo zdrówka wam
Aaaa pobeczałam się…. Jakie to piękne :)
<3
Miałam dwie cesarki i każda inna. Pierwszą ciążę miałam zakończyć cc ze względu na ok.4,5kg dziecko i moje wąskie biodra. Byłam już w 42tc i od tygodnia na patologii w szpitalu wojewódzkim. Gdy ordynator oddziału poszedł na urlop to od razu pani v-ce zarządziła wywoływanie i naturalny. I jeszcze mi z wrednym uśmieszkiem powiedziała „udowodnimy że urodzi pani naturalnie”! Masakra- 13 godzin męczyłam się na porodówce po to żeby IM udowodnić że jednak nie urodzę! Wtedy cc w biegu, ja wykończona i błagałam o narkozę żeby poprostu iść spać a oni że będzie w kręgosłup. To też im nie udało się, nie zadziałało i była narkoza. Plus taki że doszłam do siebie ekspresowo i na lajcie. Miesiąc temu miałam cc zaplanowane ale w małym szpitalu powiatowym- dzień wcześniej poszłam na oddział. Po cc musiałam leżeć plackiem 24h. I teraz dochodziłam do siebie fatalnie, ledwie obracałam się na łóżku. Wiem jedno- nigdy więcej porodów. Dwójka- parka nam wystarczy ?
Moje dzieci mają po 30 lat (+/-), ale przeczytałam z wielką przyjemnością wszystkie części. Pozdrowienia dla całej Piątki (jesteście koedukacyjną drużyną koszykówki ;)))
Czaaaad, tez jestem po cc, popłakałam się właśnie jak czytałam końcówkę. Przypomniał mi się moment kiedy Olka wyciągali. ?
U mnie w trakcie cc okazalo sie, ze cos poszlo nie tak ze znieczuleniem w kregoslup i zaraz po wyciagnieciu dziecka zaczelo BOLEC. Dostalam cos dozylnie co wystarczylo na szycie i podczas jazdy na sale zaczelo bolec od nowa. BOLALO oj BOLALO. Podlaczono mi pompe z przeciwbolowa jakas wybuchowa mieszanka, ktora uspila mnie po 4 godzinach silnych lub silniejszych boli. Pionizowano mnie po 28 godzinach. Wstalam, poszlam pod prysznic, przyniesli mi dziecko.Ani razu nie poprosilam o przeciwbolowe bo…prawie nie bolalo. Nastepnego dnia rano obchod mnie zastal siedzaca na lozku po turecku. Doktor stwierdzil, ze dziwne to i ze nastepnego dnia moge isc do domu. Do dzis nie wiem co poszlo nie tak z tym znieczuleniem
Żeby znieczulenie w kręgosłup szybciej schodzilo trzeba po prostu próbować napinac mięśnie nóg i pośladków. Wtedy najkrócej czuje się jakby miliony mrówek lazilo po nogach i pośladkach
Słuchając historii o ceserkach cieszę się, że mogłam urodzić synka naturalnie (4140kg) :)
Nasz Antoś wybrał sobie wigilię, teraz skończy już roczek, dalej na piersi a ja powoli zaczynam myśleć o drugim maluszku..
Zdrówka dla Gai :)
Witam piękny opis cesarki zama lepiej bym tego nie opisala żaluję że gdy mialam pierwsza cesarke prawie 10 lat temu nie moglam przeczytac tylu ważnych informacji☺ przy drugiej bylo lepiej ale bylo to ciąża blizniacza i wygladalo troche inaczej niż przy niespodziance czwartej. Dziękuję i życzę zdrówka dla całej rodzinki??
Fantastycznie, że to opisałaś. Wiele wspomień od razu i mi wróciło, a jak napisałaś o przyłożeniu maleńkiej do buzi i jak sie uapokoiła od razu poczułam moje dawne emocje :) Za mną dwie cesarki a trzecia mnie czeka, i przyznam szczerze że straszliwie się jej boję.. ból po drugiej był dwukrotnie większy a i 'pionizowanie’ wydawało mi się znacznie trudniejsze ale to pewnie też przez szpital. Po pierwszym cięciu przy wstawaniu pomagała mi fizjoterapeutka, na którą mogłam liczyć. Po drugim cięciu niestety nawet położne nie chciały pomagać a odjeżdżające łóżko też nie pomagało.. Wydaje mi się, że większość zależy od szpitala i opieki poporodowej. Jestem ciekawa co Ty napiszesz na ten temat, więc czekam! :)